Karl był, dla odmiany, umiarkowanie zadowolony z tym razem ustalonego planu.
Pozostawała oczywiście jeszcze kwestia jego wykonania i tu już miał poważne wątpliwości, czy ich etatowi artyści znowu czegoś nie odpierdolą, ale cóż. Na to nie mógł nic poradzić, poza cichą nadzieją, że ich głupota w końcu ich zabije.
Wykorzystał ostatnie promienie słońca, by szybko i sprawnie przygotować się do ewentualnej walki; oczyścił i przejechał brusem klingi miecza i sztyletu, sprawdził cięciwę i przetarł łożysko kuszy, obejrzał groty i lotki bełtów.
Następnie zabrał się do czyszczenia i oliwienie pancerza, wreszcie podociągał wszystkie możliwe paski, rzemienie i sprzączki, by nic nie skrzypnęło zdradziecko w najmniej odpowiedniej chwili, nie majtało się w czasie walki, ograniczając mu ruch albo zahaczyło o coś w krzakach.
Po krótkim namyśle zabrał jeszcze ze sobą spory bukłak wody i grubą derkę.
Zrobiwszy to wszystko, udał się w wyznaczone sobie miejsce z ludźmi Sala, gdzie po szybkim przygotowaniu stanowiska zarządził warty i samemu biorąc przedostatnią, zapadł w płytką drzemkę, opierając się o pieniek niskiego drzewka.
__________________ Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |