Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2017, 16:19   #111
Goel
 
Goel's Avatar
 
Reputacja: 1 Goel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputację
Jakże szczęśliwym człowiekiem był Abelard mając nad sobą kompetentnych dowódców! Oczywiście, kompetentnych w pojęciu cyrulika - tak krasnolud jak i Baron wydawali się dalecy od brawury Olega i Leo, potrafili też wyjść poza ramy walki w wąskich uliczkach, których znawcami byli Karlowie. Najważniejsze jednak: nie słali Nossenkrapa do grup uderzeniowych pozwalając mu przygotować miejsce opatrywania rannych.

Oczywiście, namiot w którym Abelard urządził miejsce przyjęć nijak się miało o prawdziwego lazaretu jakim dysponował garnizon - jednak w realiach improwizowanej zasadzki był więcej niż szczytem możliwości cyrulika. Derki leżące pod ścianami namiotu służyć miały za łóżka chorych a prosty stół, który był również elementem wyposażenia karawany, miał posłużyć za ewentualne miejsce operacji paramedycznych. Nad ogniskiem w centrum obozu cicho bulgotało w kociołku wino do wygotowywania ran, kilka metalowych prętów powoli rozgrzewało się pośród w żarze mając służyć do kauteryzacji co bardziej krwawiących ran. Narzędzia balwierza, na czele z piłami do kości i obcęgami leżały rozłożone na stołku przy stole w lazarecie - tuż obok, gotowe do użycia ułożone czekały napary kojące i cenne mistury lecznicze. Olegowi udało się dozbierać nieco ziół przed nastaniem zmroku - do przemycia ran od biedy nadawały się, choć część z nich wykazywała choćby śladowe właściwości halucynogenne. Ale czegoż innego można było spodziewać się po Olegu...

Zajęci przygotowaniami ekwipunku obozowicze nie zgłaszali szczególnej chęci przyuczenia się w sztuce efektywnego bandażowania ran. Z resztą w mroku nocy rozświetlanym jedynie pochodniami lepiej było odciągnąć rannego do obozu niż po ciemku zakładać szarpie na krwawiące rany. To też, choć urażony w swojej dumie, cyrulik miast marudzić przyjrzał się również swojemu ekwipunkowi - w miarę możliwości radząc się bardziej doświadczonych kolegów starał się zadbać tak o pancerz jak i łuk, jego główną broń. Bo też ciężko było nazwać "Anestezję" prawdziwą bronią - miała raczej pomagać w operacjach co bardziej wyrywnych rannych.

Gdy zapadł zmrok, Abelard usiadł przy wejściu do namiotu i zajął się rozciąganiem co bardziej napiętych i bolących części swojego ciała. Gdyby bowiem przyszło uciekać, wolałby nie dostać nagłego skurczy łydki czy kolki. Łuk spoczywał w zasięgu ręki - miał być jednak bronią ostateczną, jako że balwierz miał szansę na celny strzał jedynie w dobry świetle ogniska.
 
Goel jest offline