Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-09-2017, 16:19   #111
 
Goel's Avatar
 
Reputacja: 1 Goel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputację
Jakże szczęśliwym człowiekiem był Abelard mając nad sobą kompetentnych dowódców! Oczywiście, kompetentnych w pojęciu cyrulika - tak krasnolud jak i Baron wydawali się dalecy od brawury Olega i Leo, potrafili też wyjść poza ramy walki w wąskich uliczkach, których znawcami byli Karlowie. Najważniejsze jednak: nie słali Nossenkrapa do grup uderzeniowych pozwalając mu przygotować miejsce opatrywania rannych.

Oczywiście, namiot w którym Abelard urządził miejsce przyjęć nijak się miało o prawdziwego lazaretu jakim dysponował garnizon - jednak w realiach improwizowanej zasadzki był więcej niż szczytem możliwości cyrulika. Derki leżące pod ścianami namiotu służyć miały za łóżka chorych a prosty stół, który był również elementem wyposażenia karawany, miał posłużyć za ewentualne miejsce operacji paramedycznych. Nad ogniskiem w centrum obozu cicho bulgotało w kociołku wino do wygotowywania ran, kilka metalowych prętów powoli rozgrzewało się pośród w żarze mając służyć do kauteryzacji co bardziej krwawiących ran. Narzędzia balwierza, na czele z piłami do kości i obcęgami leżały rozłożone na stołku przy stole w lazarecie - tuż obok, gotowe do użycia ułożone czekały napary kojące i cenne mistury lecznicze. Olegowi udało się dozbierać nieco ziół przed nastaniem zmroku - do przemycia ran od biedy nadawały się, choć część z nich wykazywała choćby śladowe właściwości halucynogenne. Ale czegoż innego można było spodziewać się po Olegu...

Zajęci przygotowaniami ekwipunku obozowicze nie zgłaszali szczególnej chęci przyuczenia się w sztuce efektywnego bandażowania ran. Z resztą w mroku nocy rozświetlanym jedynie pochodniami lepiej było odciągnąć rannego do obozu niż po ciemku zakładać szarpie na krwawiące rany. To też, choć urażony w swojej dumie, cyrulik miast marudzić przyjrzał się również swojemu ekwipunkowi - w miarę możliwości radząc się bardziej doświadczonych kolegów starał się zadbać tak o pancerz jak i łuk, jego główną broń. Bo też ciężko było nazwać "Anestezję" prawdziwą bronią - miała raczej pomagać w operacjach co bardziej wyrywnych rannych.

Gdy zapadł zmrok, Abelard usiadł przy wejściu do namiotu i zajął się rozciąganiem co bardziej napiętych i bolących części swojego ciała. Gdyby bowiem przyszło uciekać, wolałby nie dostać nagłego skurczy łydki czy kolki. Łuk spoczywał w zasięgu ręki - miał być jednak bronią ostateczną, jako że balwierz miał szansę na celny strzał jedynie w dobry świetle ogniska.
 
Goel jest offline  
Stary 08-09-2017, 22:29   #112
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Noc z 22 na 23 Vorgeheima 2522
Obozowisko nad rzeką Soll, pół dnia drogi do Wissenburgu
Pogoda: ciepła, bezchmurna, ciemna, bezksiężycowa noc (Mannslieb w nowiu)


Baron miał plan. Może nie tak szeroko zakrojony jak plan zagrabienia bogactw i przemysłu Wissenlandu Otta von Wernicky'ego, ani tak dokładny jak plan bezimiennego sztabowca, który pomyślał o zapewnieniu nie tylko mundurów ale i fałszywych dokumentów dobrej jakości dla wysłanych na dalekie tyły wroga przebierańców, ale jednak plan.
Nawet mniej religijni członkowie kombinowanego oddziału modlili się, żeby zadziałał. Bo jeśli nie zadziała, będą w czarnej dupie.

Co prawda to Wissenlandczycy mieli przewagę liczebną, ale na tym lista ich przewag się kończyła. Wyszkoleniem, dyscypliną, uzbrojeniem i otrzaskaniem w walce dominowali przebierańcy.
Jednakże, dzięki spostrzegawczości Detlefa, to po stronie obrońców konwoju był element zaskoczenia.
I to z niego chciał skorzystać młodszy sierżant. Dlatego zakazał strzelania, dopóki nie wyda rozkazu lub dopóki przeciwnicy nie zaczną szykować się do wrzucenia granatów do obozu. Obrońcy podjęli także decyzję, by zamiast standardowego systemu wart zarwać tę nockę całą drużyną, pozwalając spać tylko woźnicom i ich ochronie.

Wcześniej jednak mieli chwilę czasu na zajęcie się innymi rzeczami.
Oleg udowodnił swoją przydatność - znalezione przez niego zioła pozwoliły przygotować napar, który miał pomóc nie zasnąć. Choć Abelard wiedział, że napar ów miał jeszcze jedno działanie - był cokolwiek halucynogenny. Niemniej, nikt z tych, którzy go wypili na nic się nie skarżył. Abelard obstawiał zbyt krótki czas zaparzania i zwyczajny brak działania środka. Sam zajął się w tym czasie organizacją lazaretu polowego, "organizując" właśnie różne środki prośbą i groźbą od wozaków.
Mały Karl zajął się pielęgnacją broni i zbroi, wiedząc, że to od nich zależeć może jego życie, a później odszedł objąć dowództwo nad grupą ludzi sala ukrytą w zagajniku.
Bert dzielił swoją uwagę między lekcje pisania i czytania z Loftusem, a przygotowywanie dla siebie stanowisk strzeleckich, a Detlef między budowę jednego, ale za to solidnego stanowiska z osłoną w postaci burty wozu i tarcz, a psucie... wróć! a zaznajamianie się z budową pistoletów kuriera i rusznicy elfa. Walter tymczasem wdrapał się na najwyższe drzewo w okolicy obozu, po sugestii kaprala przywiązał się liną i zajął się obserwacją okolicy.
A młody Estalijczyk pobrudził się węglem drzewnym, a później najwyraźniej postanowił się umyć, bo poszedł na brzeg rzeki. Niemniej, kiedy się ściemniło, widać było tylko białka jego oczu.
A w nocy obóz wydawał się cichy i spokojny, jakby wszyscy poszli spać.


Spotkany wcześniej przez Ostatnich oddział konnych rzeczywiście miał złe zamiary. Nawet jeśli były wątpliwości, czy są rzeczywiście przebierańcami czy prawdziwym wojskiem specjalnym, widok ich zbliżających się traktem pod osłoną mroku, zsiadających z koni i starających się pozostać niewidzialnymi z obozu rozwiał je do reszty. Sal, wysłany na zwiad przez Gustawa, przyniósł wieści i ukrył się wraz z grupą Barona w zaroślach przy bocznej dróżce, którą, jak mieli nadzieję, będą się skradać wrogowie.
I rzeczywiście - niedługo później usłyszeli szepty:
- Nie rozumiem czemu nie mogliśmy normalnie, jak ostatnio podjechać konno i... - zaczął ktoś marudnym głosem, ale szybko został uciszony.
Gustaw sam potrafiłby podać kilka powodów - nie zostawianie identycznych śladów mogło zmylić śledczych, którzy mogli pomyśleć, że w atakach brały udział różne grupy; praktyczną niemożliwość skradania się konno; ryzyko, że skojarzyliście ślady kopyt z atakiem i warty będą szczególnie wyczulone na konnych...

Zarówno Gustaw, jak i Oleg, Loftus oraz Sal i dwóch jego ludzi wstrzymali oddech gdy ciemne postacie, jedna za drugą, przechodziły obok ich kryjówki.
Lecz wcześniej zdążyli przekazać innym informacje dzięki uzyciu znaków zwiadowców, znanych Olegowi i kilku ludziom Sala, sprytnie rozmieszczonych przez barona w każdej grupie.

Po chwili dobiegł ich kolejny szept:
- Nie wierzę... Ci idioci nawet wart nie wystawili...
Trudno było rozpoznać dowódcę w ciemności i w otoczeniu jego ludzi, ale łatwo było domyślić się, że wydał rozkaz otoczenia obozu, bo kolumna zaczęła rozciągać się na boki.
A po chwili czterech z nich zaczęło przygotowywać się do zawodów w rzucie granatem do obozu, co zobaczyła zarówno grupa Barona, mająca wrogów dobrze widocznych na tle ogniska, jak i Bert oraz Detlef, którzy widzieli w ciemności niemal równie dobrze jak za dnia.

Gustaw, zrozumiawszy, że czekać już naprawdę nie ma na co, dał sygnał do ataku strzelając z kuszy do najbliższego przeciwnika trzymającego granat w ręku...

 

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 08-09-2017 o 22:53.
hen_cerbin jest offline  
Stary 09-09-2017, 22:01   #113
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Okazało się, że Oleg lubi się dzielić. Nawet dla ulubionego sierżanta Detlefa znalazła się porcja naparu z fenkuła. Włóczęga cenił go za właściwości kojące niepokorny umysł, ale wiedział także, że potrafi utrzymać go w stanie gotowości do działania mimo zmęczenia organizmu. Pomrukując z zadowoleniem wdychał aromat naparu i rozdzielał porcje towarzyszom.

- Weź więcej. Przyda ci się - Wyszeptał wypełniając naczynie dla Leo - Łatwiej po tym zebrać myśli. - dodał z uśmiechem i z widocznym uznaniem pokiwał głową oceniając nocny kamuflaż Estalijczyka.

Kiedy już każdy miał swój kubek napoju Oleg sam uraczył się najszczodrzejszą porcją. Była już chłodna więc wypił ją duszkiem niemal zapominając o przerwie na oddech.

Po chwili wytchnienia znów został zaprzęgnięty do pracy. Poza krótkim grymasem nie dał po sobie poznać niezadowolenia z przerwanej sielanki. Wraz z Salem i jego ludźmi przygotowali kryjówki i kamuflaże dla leśnej zasadzki. Chociaż liczył, że rankiem będzie mógł zadrwić z Ostatnich, zmęczonych i powykręcanych po nocy spędzonej na gołej ziemi, to nie szczędził wysiłku w odpowiednie przygotowania. Po prawdzie spodobało mu się to, że czuł się ważny, że mógł podzielić się z kimś swoją wiedzą.

Spokojna noc, gwieździste niebo i zapach leśnego runa po aktywnym dniu wprawiały go w błogi nastrój, który niestety został zburzony krótkim cichym dźwiękiem. Trzask gałązki pod stopą zbliżających się oprawców wprawił serce Olega w niezdrowo szybki rytm. Frietz jak skamieniały obserwował z ukrycia skradające się w ciemności postaci.
Zaciśnięte zęby, spięty każdy nawet najmniejszy mięsień i niedowierzanie. Włóczęga, jakby bronił się przed myślą, że ci ludzie na prawdę przyszli tutaj żeby ich zabić. Chcieli podkraść się i wyrżnąć ich we śnie. Gdyby ten czerstwy krasnolud nie przewidział ataku, a Baron nie przygotował obrony nawet nie wiedziałby kto poderżną mu gardło.
Nie. To się po prostu nie godzi.
- Ludzie to są jednak szuje - szepnął do Sala kiedy Wrogowie byli już w pewnej odległości. Teraz będąc pewnym, że nie został zauważony przekazał informacje o wrogach i ich liczebności chudemu Josefowi, którego miał w zasięgu wzroku. Z tym nie miał trudności, ale kiedy Baron dał sygnał do ataku włóczęga się zawahał. Nie widział siebie szarżującego na wrogie oddziały by polec ku chwale.. czego? Oleg zdał sobie sprawę, że nie wie po co właściwie dał się wciągnąć w tą całą wojnę.
Kiedy dał się spętać narzuconym zasadom, komu miał służyć, jak potulny owczarek. Dla kogo miał zabijać i dać się zabić.

A przecież on tak bardzo kocha żyć.

Przywarł do runa i niepewnie wycofał się głębiej w zarośla. Kiedy znikał za plecami towarzyszy dało się słyszeć jedynie słabnące szepty - nie, nie dam rady, to nie dla mnie...
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 09-09-2017 o 22:32.
Morel jest offline  
Stary 10-09-2017, 19:47   #114
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Przekonanie, że to napotkana grupa konnych jest odpowiedzialna za napaść na transport wojskowy nie opuszczało Thorvaldssona aż do czasu, gdy słońce zaczęło zbliżać się do linii horyzontu. Wtedy naszły go pewne wątpliwości. Czy mógł się pomylić? Może ślady wskazujące na udział jeźdźców w masakrze transportu były jedynie przypadkowe i nic tych ludzi nie łączyło ze sprawą? Za jakiekolwiek próby pojmania, nie wspominając o zabójstwie imperialnego żołnierza wykonującego misję specjalną czekał ich stryczek poprzedzony rozmową z mistrzem małodobrym zadającym wciąż te same pytania... pytania, na które nie znaleźliby satysfakcjonującej go odpowiedzi.

Mimo wątpliwości nie omieszkał rozpocząć przygotowań do spodziewanego nocnego ataku. Zaproponował sierżantowi, żeby nie wystawiać standardowych wart, tylko zarwać noc i pozostać w pełnej gotowości bojowej w oczekiwaniu na wroga. A jeszcze lepiej przygotować zasadzkę.

Dyskusja z sierżantem nieco się przeciągnęła, ale kapral przedstawił swoje pomysły na zaskoczenie wroga. W wielkim skrócie sugerował przygotowanie obrońców wewnątrz kręgu, a raczej półkręgu z wozów pomiędzy korytem rzeki a jej starorzeczem, które chroniłyby obie flanki. Do tego ukryta w pobliżu grupa uderzeniowa mająca zaskoczyć przeciwników atakiem od tyłu.

Z grubsza pomysł krasnoluda został przyjęty, jednak Baron uparł się, aby ludzi poza obozowiskiem ustawić na potencjalnej drodze wroga, natomiast sam obóz w miejscu standardowego miejsca obozowania karawan kupieckich. Khazad nie był z tego zadowolony uważając to za zbędne ryzyko i potencjalne straty w ludziach, ale sierżant nie chciał zmienić swojej decyzji.

Gdy się ściemniło i wozy stały już w wyznaczonych miejscach Detlef rozpoczął własne przygotowania do potyczki. Upatrzył sobie jeden z wozów, z którego zaczął wyładowywać część zapasów, a inne rozmieszczać na wozie w bardziej uporządkowany sposób. Kilka beczek i skrzynek ustawionych od strony ogniska stworzyło prowizoryczne schody, po których mógł sprawnie dostać się na górę. Ochronę oferowaną przez drewniane burty pojazdu wzmocnił rzędem skrzynek i worków z obrokiem dla koni pozostawiając jedynie wąskie przejście w kierunku środka obozu i samo stanowisko, z którego zamierzał ostrzeliwać napastników.

Spodziewając się ładunków zapalających przy użyciu kilku warknięć i krzywego spojrzenia wydębił od wozaków dwie tarcze, które miały służyć mu za pokrywy chroniące przed ostrzałem z góry. Do tego postanowił cały czas mieć na sobie swój sfatygowany płaszcz podróżny, co stanowiło dodatkową barierę przed ogniem, a który w razie kłopotów można było szybko z siebie zrzucić.

Resztę czasu w oczekiwaniu na znak dany przez czujki zamierzał poświęcić na składanie i rozkładanie jednego z pistoletów kuriera oraz rusznicy porzuconej przez dezertera. Zajęcie wymagało skupienia, co pozwalało nie poddawać się znużeniu i senności, a do tego mógł bez przeszkód ponarzekać na decyzje wyższych szarż, które mogły skończyć się masakrą. Język górskiego ludu był wprost idealny do narzekania i znał mnóstwo określeń, by wyrazić swoje niezadowolenie. Burczący pod nosem kapral przerwał jedynie, by poradzić idącemu na stanowisko na drzewie Walterowi, by przywiązał się liną. Zły czy nie musiał trochę pomatkować tym lekkomyślnym umgi, żeby nie zrobili sobie sami krzywdy.

Wreszcie rozbrzmiał sygnał oznaczający zbliżanie się wroga. Khazad zerwał się z miejsca przy ognisku i pognał do przygotowanego przez siebie wozu. Wystawiając jedynie czubek głowy ponad rząd skrzynek obserwował przedpole. W każdej chwili spodziewał się krzyków oznaczających wykrycie zasadzki i rozpoczęcie rzezi, jednak wciąż było cicho.

Gdy dostrzegł wychodzących spośród dojrzałego zboża pieszych przekrzywił tylko głowę, co w tym przypadku oznaczało mniej więcej "Udało się skubańcom. Rzeczywiście ich nie zauważyli...". Trzymał jedną z trzech kusz przygotowanych do natychmiastowego strzału i czekał na odpowiedni moment.

Ta chwila nadeszła w momencie, gdy jeden z mężczyzn sięgnął po coś i wychylił do tyłu biorąc zamach przed rzutem. Detlef starannie wycelował i strzelił, a bełt trafił mężczyznę prosto w głowę.

Zaczął się chaos.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 11-09-2017, 16:34   #115
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Uczeń maga wolałby noc spędzić w obozie, wyspać się w namiocie lub na wozie. Rozkazy były jednak inne. Tak więc po wspólnym powtórzeniu z niziołkiem zapisu i wymowy liter oraz krótkiej obserwacji cyrulika przy zmianie opatrunków Loftus udał się wraz z mniejszą grupką w krzaki zasadzić się na wroga.

Noc była ciepła, gwiazdy widoczne, a obóz był celem ataku. Kto wie, może w tych krzakach było nawet bezpieczniej. Z początku nic się nie działo, nikt nie rozmawiał, tylko cykanie świerszczy, czy cykad niosło się po okolicy. Powieki ciążyły coraz bardziej, uczeń czarodzieja prawie już przysypiał, gdy pojawił się wróg.

Pomysł Barona się sprawdził, wróg nie spodziewał się zasadzki. Przeciwnicy byli odsłonięci i powinni stanowić łatwy cel dla oddziału. Loftus przetarł oczy i zaczął skupić przy sobie wiatry magii. Następnie rzucił prosty czar niedarność na jednego z grenadierów. Grenadierów, których trzeba było powstrzymać w pierwszej kolejności, czar wyszedł ładunek upadł pod ziemię, czy to efekt czaru czy dwóch strzał/bełtów w bitych w jego ciało tego Mag już nie wiedział.

Zaskoczenie było pełne, trzeba było więc je maksymalnie wykorzystać. Loftus ponownie sięgnął po otaczający go eter. Tym razem z uwagi na zaspanie, stres i pośpiech działania te były niezdarne, wiatry uciekały, rozplątywały się. Mężczyzna przeklną w duchu i stworzył złudzenie dźwiękowe. Prosty czar, który prawie zawsze wychodził. Od strony traktu było słychać odgłosy trąbki kawalerii szykującej się do ataku. Może zaskoczony wróg pierzchnie? Zdaje się, że stracili dowódcę. Żeby chociaż paru rzuciło się do ucieczki,to ich morale całkiem się załamie i będzie po sprawie...

Intuicja podpowiadała jednak, że zaraz stanie się coś niebezpiecznego. Zimny dreszcz przeszedł po plecach. Loftus nie wiedział co dokładnie się stanie, nauczył się jednak ufać swojemu przeczuciu.
-Uważajcie! Kurwa uważajcie! - Krzyknął na całe gardło, rozejrzał się ze strachem w oczach i rzucił się/odskoczył choćby w mokradła o ile tak podpowiadał mu szósty zmysł.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 12-09-2017, 13:49   #116
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Przerażony włóczęga miotał się między zaroślami starając się nie wystawiać na widok. Przed oczyma wciąż miał widok całego oddziału ludzi chcących go zabić. Przed jednym ostrzem można uciec, ale horda morderców, która przyszła po jego życie zdecydowanie go przytłoczyła.
Każdy dźwięk, który docierał do jego uszu coraz bardziej go paraliżował. Wzdrygiwał się na kolejne krzyki ranionych ludzi i ze strachem w oczach wyszukiwał świszczących bełtów. Każde uderzenia serca wręcz sprawiało mu ból, który zaciskał swój kamienny uścisk na jego gardle niemal pozbawiając go tchu. W końcu ledwo pełzał tracąc podparcie w drżących kończynach.

Błysk i ogłuszający huk. Huk, jakiego w swoim życiu nigdy jeszcze nie słyszał pozbawił go resztek władzy nad ciałem. Wypuścił ciężką broń, która miała go chronić, podkulił nogi, schował głowę w ramionach i wrzynając się piętami w miękkie podłoże mocno wcisnął swoje drżące, skulone ciało w gęsty krzew akacji.



Gdy huk ucichł cały świat jakby zamarł w bezruchu. Nastała błoga cisza. Serce uderzyło o żebra ze zdwojoną siłą raz jeszcze i zatrzymało się na nienaturalnie długi czas. Mięśnie rozluźniły się gdy wtłoczone w płuca nerwowymi wdechami powietrze uciekało przez rozwarte usta.


Frietz zerwał się chwytając drzewiec halabardy i nadal pozostając nisko nad poszyciem skierował wzrok w stronę dźwięku zbliżających się kroków. Między czarnymi gałązkami dostrzegł nogi dwóch oprawców w których od razu zobaczył cel swojego ataku.
Zagryzł zęby i rzucił się do przodu. Kładąc się na ziemi wystrzelił broń tuż nad ziemią, tak by ostre, jak brzytwa żelazo wplątało się między stopy biegnącego. Nie chcąc tracić czasu na zabranie broni pozostawił ją między nogami ofiary i znów rzucił się w zarośla. Chciał zniknąć w nich bez śladu, ale coś chwyciło go za nogę. Niestety nie była to ręka szubrawca, którego zaatakował, ale jego topór.

Oleg wbił palce w udo powyżej rany i chociaż wył przez zaciśnięte zęby widząc, jak klinga wychodzi z mięsa pozostawiając otwór w którym zmieściłoby się pół dłoni z konsternacją czekał na falę bólu, która nie nadeszła. Czuł jedynie dziwne odrętwienie i ciepłą, lepką krew wypełniającą nogawkę spodni.

Zerwał się więc i dźgnął poderwaną z ziemi bronią w stronę bandyty, który już zdążył odwrócić się plecami. Jakież dopadło go zdziwienie, kiedy okazało się, że raniona noga jednak boli i to bardzo, a dodatku ledwo jest w stanie utrzymać jego ciężar. Upadając na kolano z grymasem na twarzy zdołał jedynie lekko musnąć uciekającego szubrawca.
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 13-09-2017 o 11:14.
Morel jest offline  
Stary 13-09-2017, 22:52   #117
 
Goel's Avatar
 
Reputacja: 1 Goel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputację
Gdy jednak zadźwięczały cięciwy łuków i kusz, także Abelard ruszył do boju! Bo jak wiadomo wszem i wobec, cyrulicy po kilkudniowym przeszkoleniu są wyśmienitymi łucznikami - zwłaszcza w nocy. Ale czy to wiara w przewagę liczebną swoich czy chęć udowodnienia, że nie jest ostatnią pokraką w walce - ciężko było wyjaśnić Abelardowi co powodowało nim gdy rzucił się z łukiem ku rubieżom obozu. Dość rzec, że w uniesieniu udało mu się nie tylko nie zniszczyć łuku ale i posłać strzałę w kotłowaninę cieni, mogącą być wrogami! Jednak przyszło mu zapłacić za ten wyczyn...

Gdy Nossenkrap dostrzegł lecący z sykiem w jego stronę iskrzący przedmiot było już za późno: nim zdążył uskoczyć granat uderzył w ziemię tuż za Abelardem i rozbryznął się na nieszczęsnego cyrulika oraz namioty rozstawione koło niego! Ostatkiem trzeźwego umysłu podjął błyskawiczną decyzję o rzuceniu się na ziemię i owinięciu się własnym płaszczem. Turlając się przez chwilę po ziemi zdołał zdusić ogień na sobie - natychmiast też zrzucił z siebie płonące resztki płaszcza, gdy tylko płomienie na odzieniu cyrulika zgasły.

Balwierz stanął przed dylematem: ruszyć ku walczącym czy ratować ludzi w namiotach? Jedni i drudzy wymagali pomocy młodego prawie-medyka... Widząc nadbiegających ku namiotom grasantów Sala, w tym Martę, decyzję podjął niejako bez własnego udziału. Po chwili płachty namiotów wraz z dobytkiem nieszczęsnych mieszkańców płonęły na placu, a poparzeni dochodzili do siebie w wodzie i na brzegu rzeki - niestety, nie wszyscy przetrwali taniec z szalejącymi płomieniami...

I gdy wydawało się, że Piekło zawitało do obozu Ostatnich, stało się coś jeszcze gorszego: nadszedł koniec świata! Bo też jak inaczej miałby nasz cyrulik zinterpretować ognisty wybuch i towarzyszący mu huk? Mało nie przewróciwszy się od podmuchu, działając bardziej instynktownie niż z rozmysłem Abelard rzucił się w stronę lazaretu po torbę uzdrowiciela oddziałowego. Koniec świata końcem świata a rannych trzeba opatrzyć...

Nim jednak ruszył do ofiar bitwy, szybko opatrzył własne rany - wiedział, że poparzony i ranny na niewiele się zda towarzyszom. Gdy był gotowy wyszedł z lazaretu...

... tylko po to by ujrzeć Marthę i jej towarzyszy położonych ogniem najemników! Nie wiedząc skąd padły strzały podbiegł chyłkiem do padłej rozbójniczki i odciągnąwszy ją na bok spróbował opatrzyć jej rany. Jednak huk, szok i gryzący w oczy dym nie pozwalały na odpowiednie zajęcie się ranami kobiety. Słysząc jęki i widząc padających najemników chwycił kobietę w ramiona i pobiegł do lazaretu, gotów zginąć ratując życie towarzyszki!

***

Jak się okazało, na prawdziwe poświęcenie czas miał dopiero nadejść. Znoszono kolejnych poparzonych i rannych, a brakowało praktycznie wszystkiego: podstawowych ziół i dirakwi, czystych bandaży, wina do ... no wina to akuratnie brakowało! ... poza tym jednak "lazaret" lepiej nazwać by było "miejscem balsamowania prawie-zwłok". Ciężko było powiedzieć kto przeżyje i ile nóg będzie trzeba uciąć. Roboty było jednak co nie miara - nie zastanawiając się wiele Nossenkrap ordynował napar uspokajający, mając w zanadrzu mikstury leczące dla krytycznie zranionych. Strzelał, chrupał, ciął, szył, bandażował, klął, pił - słowem: był w swoim żywiole!

Można było jednak powiedzieć jedno: winą za każdą stratę na zdrowiu obarczą Abelarda... Ale cóż było robić? Taki już los cyrulika: jak uzdrowił - łaska bogów i cud!, jak spartaczył - czciciel Chaosu i konfabulator!

Za grosz wdzięczności dla podłej roboty cyrulika...
 

Ostatnio edytowane przez Goel : 13-09-2017 o 22:54.
Goel jest offline  
Stary 14-09-2017, 11:30   #118
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Plan był gotowy. Gustaw starał się włączyć i wykorzystać jak najwięcej opcji nasuniętych przez jego kompanię.
Każdy wiedział co ma robić. Ludzie Sala rozmieścili się na stanowiska wraz z podkomendnymi sierżanta.

Baron po zakończonym zebraniu zwrócił się do wozaków.
- Macie kusze czy łuki?- Zapytał patrząc na sporą powierzchnię łąki przed obozem.

Przygotowania szły do przodu i wyglądało, że zasadzka się uda. Sierżant osobiście doglądał punktów obserwacyjnych jak i obronnych.
W końcu przygotowania dobiegły do końca i Sal pomógł się ukryć Baronowi.

Czas mijał i zimna ziemia wyciągała ciepło z człowieka. Po ostatnich dniach każdy zapewne by chciał w spokoju sobie odpocząć także i Gustaw, ale myśli co się stanie jak posną od razu go rozbudzała. Nie chciał masakry podobnej do tej co widzieli na trakcie.

***

Anton. Jeden z ludzi Sala szturchnął Gustawa.
- Nadjechali. Zaczyna się.- Przekazał wiadomość i ukrył się wśród krzaków lecz wcześniej informując pozostałych w innych częściach zasadzki.
Po chwili pojawił Sal, który także się ukrył dokładnie.

Nie czekali zbyt długo gdy pierwsi napastnicy kryjąc się przechodzili koło ich stanowisk. Sierżant modlił się do Sigmara by przeszli tamci nie zauważając grupy sierżanta i by żaden nie wypalił przedwcześnie.
Minęli ich a Gustaw wraz z pozostałymi podnieśli się cicho. Sierżant podniósł kuszę i ustawił się w najdogodniejszym dla siebie miejscu i zaczął celować do przebierańców. Czekali nadal aż wszyscy znajdą się na polance i będzie można ich zaskoczyć.
Baron zauważył jak jeden z podchodzących odpala coś i zamierza rzucić w kierunku obozu.
- Teraz.- Wydał rozkaz i zwolnił cięciwę swojej kuszy. Nastąpił brzęk, tak charakterystyczny dla kusz i łuków. Strzały i bełty poleciały z różnych stron.
Pocisk dowódcy nie dotarł do grenadiera lecz natrafił na jednego z ludzi obok raniąc go.

Sierżant od razu zabrał się do ładowania swojej kuszy gdy nastąpiła eksplozja. grenadier upuścił granat pod swoje i kompanów nogi.
~ Dobrze, że wziąłem Loftusa.~ Pomyślał i obserwował co się dzieje. W świetle ognisk i wybuchów zobaczył jak pseudo specjalni armii po eksplozji padają i zajmują się ogniem. Niestety ku wściekłości Gustawa namioty zostały podpalone i jak usłyszał to też kilku ludzi oberwało. Nie był zadowolony i wściekłość zaczynała opanowywać sierżanta.
Gustaw przyłożył załadowaną już kuszę do policzka i wycelował do jednego z napadających. Nie spodziewał się, że cięciwa pęknie i to uderzywszy go w twarz. Zawył z bólu i upuszczając broń złapał się za piekące miejsca.
Słyszał wrzawę i jęki rannych i palonych. W końcu twarz już nie piekła tak bardzo i sięgnął po miecz i tarczę. Szukał wrogów, ale nie zauważył żadnego którego mógłby zaatakować.
Przerażenie owładnęło sierżantem gdy zobaczył, że dowódca konnych leża w częściach.
Gustaw przeklął. - I tyle po dowodach.- Sierżant był wściekły. Ruszył do schwytanego by go przesłuchać a sam wydając rozkaz przeszukania trupów.
- Sal. Idź sprawdź ilu nawiało i czy zostawili konie. Może ze swoimi jeszcze któregoś ustrzelisz.- Dodał stojąc przy poddającym się.
 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 15-09-2017 o 22:27.
Hakon jest offline  
Stary 15-09-2017, 20:00   #119
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Przygotowania nie poszły na marne i gdy zaczęła się jatka z pseudo-imperialną kawalerią Bert miał przewagę. Pierwszemu draniowi z ogniem alchemicznym, przestrzelił szczękę, co spowodowało że ładunek odpalił mu pod nogami. Potem zaczął się totalny rozpiźdźiel. Coś eksplodowało mu za plecami. Ogień zajął namioty i częściowo jego własne ramię. Bert zacisnął zęby i nie zważając na piekący ból, wystrzelił z drugiej, przygotowanej wcześniej, kuszy. Kolejny pseudo-alchemik odpadł z bełtem w oku. Wtedy dopiero niziołek zaczął gasić płonącą kurtkę kocem i ziemią, a to niemal kosztowało go życie. Dwóch najemników dopadło go przy tej robocie i nieomal pociachało na plasterki. Wtedy coś ogromnie pierdykło, a Bert wrzasnął o pomoc i zaczął uciekać. Z trudem uniknął kolejnych ciosów i wybiegł poza obóz. Szczęściem dranie nie ścigali go, tylko zajęli się mordowaniem ludzi w obozie. Bert cały zakrwawiony nie dawał za wygraną. Okrążył wóz, dopadł swojego stanowiska strzelniczego i z kolejnej kuszy przywalił najemnikowi. Strzał w plecy był morderczy. Drugi najmita poddał się pod naporem przyjaciół. Niziołek gdy zorientował się, że już po wszystkim, pacnął na tyłek, a potem zemdlał.
 

Ostatnio edytowane przez Komtur : 15-09-2017 o 20:02.
Komtur jest offline  
Stary 15-09-2017, 21:47   #120
 
Ismerus's Avatar
 
Reputacja: 1 Ismerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputację
"Cierpliwość to cnota" powtarzali Walterowi jego nauczyciele w cyrku. Jeszcze raz słowa te miały się sprawdzić w jego życiu. Akrobata wspiąwszy się na drzewo i przywiązawszy się liną do gałęzi, czuwał z łukiem w ręku. Czekał nieruchomo.
Wrogowie zbliżali się. Powoli, krok za krokiem, by ich nie zbudzić.
~Idioci~- pomyślał Walter, kiedy zaczęło się piekło.
W nie spodziewających się oporu przeciwników, wystrzelone zostały strzały. Padli pierwsi ranni. Rzucone przez bandytów granaty wybuchły. Namioty płonęły. Ranni krzyczeli.
Walter zachował zimną krew. Przeciwnicy nie zauważyli, że siedzi nad nimi z napiętym łukiem. Napiął broń. Wycelował w plecy osoby, wyglądającej na dowódcę tej grupy. Zwolnił cięciwę. I spudłował. Strzała wbiła się w ziemię.
~Ja pierdykam~- pomyślał w duchu. Ponownie napiął łuk. Puścił. I trafił. Strzała precyzyjnie wbiła się w plecy wrogiego dowódcy, który upadł, wijąc się na ziemi.
Walter ucieszył się. Już brał na cel nowego przeciwnika, kiedy zdarzyło się TO. Nie potrafił określić co TO było. Czy czar maga, czy granat czy inne ustrojstwo. Nagle ogłuszył go ogromny huk. Oczy zasłonił mu dym. Podmuch zdmuchnął go z drzewa. Gdyby nie lina, spadłby na dół.
Resztkami sił ponownie wdrapał się na swoje poprzednie miejsce, ale walka była w zasadzie skończona. Cokolwiek TO było, to zabiło połowę wrogów i zrobiło dużą dziurę w ziemi. Ostatni wrogowie uciekali w popłochu. Kiedy wszyscy przeciwnicy zostali pokonani, powoli zszedł na ziemię. Całe jego ubranie było w strzępach. Broń leżała pod drzewem. Wziął ją w ręce i poszedł do obozu. Poprosił cyrulika o opatrzenie ran.
 
Ismerus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172