Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2017, 09:48   #78
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wesoła gromadka

Pobudka


Motocyklistka poczuła jak i jej udziela się ta radość. Odchyliła się do tyłu szukając oparcia dla pleców i całkowicie zapominając o tym co się za nimi znajduje. Gdy sobie przypomniała było ciut za późno i całym swoim i Angie ciężarem wylądowała na śpiącym Samie.

Wujek na szczęście był duży, ciepły i miękki. Mógł robić śmiało zarówno za poduszkę, materac jak i podporę przy upadaniu. Blondynka wybuchnęła śmiechem nie mogąc dłużej zachować powagi. Wyglądały z Vex jak kolejne dwa futerka szukające miejsca do spania, a że zaobrazkowana, szeroka pierś blondyna nadawała się do tego idealnie, zaatakowały z zaskoczenia, ale tym razem miś leżał grzecznie pod poduszką. Dziewczyna wyswobodziła jedno ramię i objęła opiekuna, drugim ciągle ściskała Vex i jeszcze na niej leżała.

- Ojej. Dziewczyny. Co się stało? - zapytał w pierwszej chwili przebudzony wujek walcząc z zaskoczeniem i zaspaniem gdy jego wielkie ramiona jakoś same objęły dziewczynę i kobietę. Niejako przy okazji zrzucił z piersi Uziego za to ten zrewanżował mu się dumnym i obrażonym prychnięciem z dołączonym wymownym spojrzeniem. Wujek i Sam popatrzył na blondynkę i brunetkę próbując się zorientować co się właściwie stało i dlaczego go obudziły na raz w tak mało standardowy sposób. - Coś się stało? - zapytał jeszcze raz gdy pewnie po minach i śmiechach poznał już, że raczej nic groźnego ani strasznego się nie stało a jednak pewnie nadal nie mógł domyślić się co jest grane. Każda z nich jednak mogła poczuć jak obejmuje ją jego ramię w opiekuńczym geście.

- Dzień dobry, już rano wujku - blondynka powierciła się pod paznokciowym ramieniem, układając się wygodnie. Zlazła przy tym z Vex żeby jej nie ciążyć i móc się przykleić do swojej strony blondyna. Pogłaskała go po włosach, uśmiechając się szeroko - Odpocząłeś trochę? Chcesz żeby ci przynieść coś do picia albo jedzenia? Vex zgodziła się być moją ciocią! Jest taka kochana! I powiedziała, że jak chcesz to może ci zrobić laskę. To przyjemne i miłe, dobrze ci się zacznie dzień - dodała tym samym beztroskim tonem.

- E. Eee. Dzień dobry Angie. I Vex. - powiedział po chwili krytycznego milczenia wujek podczas której wyglądał jakby albo próbował przełknąć żabę albo sprawdzić wzrokiem skan DNA siedzących przy nim kobiet. A przynajmniej mówiącej blondynki. W końcu więc odezwał się ale trochę brzmiało to sztucznie i nienaturalnie. - Vex zostanie ciocią? - powiedział próbując przyswoić sobie to co mówiła podopieczna. Spojrzał przy tym na siedzą obok brunetkę jakby szukał tam potwierdzenia tych rewelacji - No to świetnie. Bardzo świetnie. We trójkę będzie nam raźniej. - pokiwał głową próbując jakoś wyjść na prostą z tą poranną pobudką.

Vex także ułożyła się wygodnie obok, gdy blondynka z niej zeszła. Podpierała się ręką, mogąc ich w ten sposób obserwować. Taka rodzina była mimo wszystko trochę inna od gangu. Też najchętniej pogładziłaby jego włosy ale na razie nie potrafiła wyczuć na ile może sobie pozwolić przy Angie i reszcie.

Poczuła jak jej serce zabiło mocniej gdy Angie ot tak rzuciła informację o robieniu laski. Mogła się w sumie tego spodziewać po poprzednim wieczorze, ale bezpośredniość blondynkl nadal ją zaskakiwała. Po chwili namysłu nachyliła się i ucałowała czoło wujaszka.
- Czyli zgadzasz się bym była ciocią? - Uśmiechnęła się odrobinę niepewnie. Wierzyła, że Sam pewnie kilka osób ochrzcił już podobnymi mianami więc nadal wyjaśniało to kim dla niego jest, ale chyba jakaś akceptacja by się przydała. Uważnie wpatrywała mu się prosto w oczy.

- Myślę, że nadajesz się do tej fuchy idealnie. - powiedział Sam zbliżając swoją twarz do twarzy nowej cioci i biorąc w palce jej brodę. Potem odległość między twarzami skracała się aż usta mężczyzny zetknęły się z ustami kobiety. Po pocałunku uśmiechnął się przyciągając bez większego trudu motocyklistkę do siebie tak, że teraz siedziała obok niego a on obejmował ją ramieniem. Drugim ramieniem objął blondynkę i popatrzył tak na chwilę to na jedną to na drugą kobietę. - Myślę, że wszyscy pasujemy do siebie idealnie. - powiedział uśmiechając się do nich obydwu.

Vex poczuła dziwną ulgę. Oddała pocałunek i z przyjemnością dała się objąć. Wyglądali naprawdę jak taka pokraczna rodzinka. Uśmiechnęła się do tej myśli i zbliżyła swoje usta do ucha Sama. Po chwili odezwała się, przesuwając wargami po jego małżowinie.
- A jeśli chodzi o to drugie. - Szepnęła cicho ale i tak była niemal pewna, że Angie to usłyszy. - To jeśli tylko zechcesz by ci było przyjemnie i miło, to mów. - Pocałowała jego ucho, a chwilę później policzek.

Domyślając co się kroi, znaczy kojarząc o czym rozmawiała z ciocią zanim obudziły wujka, blondynka uściskała go i powoli zaczęła proces podnoszenia się do pionu.
- Noo… to - zacięła się szukając na szybko wymówki. Ta się o dziwo znalazła, co dziewczyna skwitowała szerokim uśmiechem - Zobaczę czy mnie nie ma na dole! - poderwała się na równe nogi i po zbuziakowaniu wujka w czoło, wyleciała z pokoju. Tym razem profilaktycznie zgarnęła karabin dziadunia ze sobą.

Oparty o ścianę mężczyzna w podkoszulku uśmiechnął się przyjemnie na reakcję motocyklistki. Na słowa i uniósł w górę brwi z ironiczno - rozbawionym spojrzeniem i może by coś odpowiedział ale wtedy nastolatka wstała by się zmyć. Pazur podniósł głowę w górę by spojrzeć na nią gdy stała a oni we dwójkę wciąż siedzieli oparci o ścianę i siebie nawzajem. Na twarzy przeleciała mu konsternacja. - Zajrzyj do Rononna i Mewy. Zobacz czy jest okey i już wstali. - powiedział po tym momencie wahania. Brzmiało jak dopełnienie pretekstu jaki na poczekaniu wymyśliła jego podopieczna ale też jakby dawał zielone światło na wyjście blondynki.

- Zaraz też musimy się zbierać. - powiedział Pazur przesuwając palcem po policzku dziewczyny z Det. Patrzył gdzieś na znikający ślad jaki na skórze zostawiał jego palec. Przesunął nim w dół policzka do linii szczęki i dalej w dół ku brodzie kobiety. - I mówisz, że sprawiasz przyjemność na zamówienie? Dobrze zrozumiałem? - spojrzał na nią gdy rozbawione spojrzenie wróciło mu na twarz. Chociaż w tej porannej chwili byli tu obok siebie i przy sobie i mieli tę chwilę dla siebie.

Vex roześmiała się cicho. Przysunęła się tak, że jej usta prawie stykały się z ustami mężczyzny.
- Na twoje zamówienie mogę ją sprawić, wujaszku. - Poczuła jak jej własne serce zabiło mocniej. Było jej dziwnie dobrze. Na tyle dobrze, że mogłaby to zostać na dłużej… dużo dłużej. Wpatrywała się w jego oczy i nagle coś ją tknęło. Opuściła wzrok i skupiła go na dłoni, która gładziła pierś Sama. Była szansa… cień szansy, że będzie miała jego dzieciaka. Jeśli z nimi pojedzie możliwe, że Sam się dowie i co wtedy? Zostaną ze sobą na dłużej? To tak nie działa, on ma jakąś misję, a ona powinna zarobić na benzynę. Po chwili spróbowała kontynuować dyskusję. - Ale mamy mało czasu, prawda?

- Zabrzmiało bardzo kusząco. - odszepnął Sam też przysuwając się tak blisko, że zetknęli się ustami. Wargi otarły się o wargi drażniąc i pobudzając jednocześnie. Pytanie o czas i jego skąpość sprawiło, że mężczyzna przesunął się policzkiem po policzku kobiety. Siłą rzeczy więc wtulili się w siebie nawzajem i przez chwilę milczeli sycąc się chwilą bliskości, dotyku i ciepła ciał. - No. Zrobi się Sajgon. Bez wody ludzie dostaną szajby. Szybko. Dziś lub jutro, zależy ile im zostało. Im dłużej tu zostaniemy tym będzie ciężej. Musimy się wydostać. Dopiero wtedy będziemy mieć czas i spokój. Ale nie chcę tu zostawać. I nie podoba mi się ten typ na dole, te dwie z tym szpejem i w ogóle prawie nic mi się tu nie podoba. - Pazur okazał się zaskakująco wylewny. Chociaż to co mówił brzmiało poważnie i najwyraźniej tym się właśnie martwił. Uspokajająco jednak powolnymi ruchami dłoni głaskał Vex po włosach. W końcu po kilku takich ruchach w milczeniu odsunął się nieco od niej tak by znów znaleźli się ze sobą twarzą w twarz. - Z tego co mnie spotkało tutaj to tylko ty mi się tu podobasz. I choćby po to było warto tu przyjechać. - powiedział z ciepłym i łagodnym uśmiechem gładząc ją palcem po policzku by na koniec zbliżyć swoje wargi do pocałunku.

Vex szybko skróciła dystans i pocałowała go gorąco. Czuła jak z radości kręci się jej w głowie. Mocno objęła wujaszka ramionami, niemal go dusząc.
- Przewracasz mój świat do góry nogami, Sam. - Odsunęła się lekko by móc na niego popatrzeć. - Też się cieszę, że was spotkałam i ciebie i Angie. Jesteście niesamowita parą świrów, których nie powstydziliby się nawet w Det. - Uśmiechnęła się ciepło, odpowiadając na uśmiech wujaszka. Po chwili jednak lekko spoważniała i przeszła do szeptu - Martwię się. Angie jest zauroczona Rogerem i mam wrażenie, że gdy o nim mowa jej myślenie się wyłącza. Nie ufam mu. Mewa i Melody biją pianę bo wymyka im się forsa z kieszeni, ale on… - Pokręciła głową. Chwilę zastanawiała się czy powinna powiedzieć to co chce powiedzieć, ale w końcu nie wytrzymała. - To typ, który umie owinąć sobie ludzi wokół palca. A Angie nawet ucieszyła się, że mogłaby mieć z nim dziecko.

- Co?! - Sam który w chwili pocałunku zareagował jak każdy chętny facet na chętnie całującą go chętną mu kobietę. Do której czuje się jeszcze sympatię przynajmniej a nie tylko pociąg do atrakcyjności formy. Który potem lekko kiwał głową gdy chyba uważał podobnie jak motocyklistka mówiła w swoich uwagach. Nagle szarpnął nim dreszcz gdy oświeciła go w reakcji jego podopiecznej na zaciążenie przez Rogera. - Nie no kurwa… - zacisnął w zdenerwowaniu szczęki a oczy wykonywały mu szybkie, urwane i trochę chaotyczne ruchy świadczące i o zdenerwowaniu i o gorączce myśli pod czaszką. - Rany co mnie wczoraj podkusiło przeganiać tego małolata co się do niej kleił… - westchnął w końcu kładąc sobie dłoń na czole i opierając ją o ścianę. Popatrzył chwilę w sufit bijąc się z myślami a w końcu opuścił ją na ziemię. Wtedy dało się słyszeć ciumkanie gdy Uzi zaciekawiony nagim kawałkiem skóry palców zaczął dobierać się do niego. - Nie no. Trzeba z nim pogadać. Ale boję się, że od razu go trzasnę. I te jego nawiedzone gadki… - Sam pokręcił głową dając wyraz dezaprobacie. Obserwował znowu sufit ale skrzywił się i syknął cicho gdy Uzi zaczął używać swoich małych ale już trochę drażniących nagą skórę ząbków. - A ona. Nie wiem. Nie wiem już jak mam jej tłumaczyć. - westchnął kręcąc głową i obserwując wyczyny kociaka. - Tym bardziej musimy stąd spadać. - stwierdził w końcu po chwili niepewności.

- Wiesz… niestety o niektórych rzeczach trzeba się przekonać testując je na własnej skórze. - Vex odsunęła się lekko i pogładziła policzek Sama, była ciekawa na ile wujaszek był świadom, że on owinął ją sobie wokół palca i też cieszyła się chcąc nie chcąc na myśl o dzieciaku z nim. Tyle, że… to nie był ten sam typ co Roger. Przyglądała się jego zmartwionej twarzy, jednak nie żałowała, że mu to powiedziała. Jako opiekun małej powinien wiedzieć, tym bardziej, że może zostanie dziadkiem… wujko-dziadkiem? Przeniosła wzrok na Uziego i chwilę obserwowała kociaka, zajmującego się palcem Sama, tak jak ona miałaby ochotę zająć się czymś innym. Westchnęła ciężko i delikatnie obróciła dłonią twarz wujaszka. - Też… - Przełknęła ślinę czując nagłą suchość w gardle. - … też się cieszę na myśl, że mogę mieć twojego dzieciaka.

- Tak? - brwi Sama powędrowały w górę a mina wyrażała całkowite zaskoczenie gdy kobieta powiedziała mu o możliwych konsekwencjach wczorajszego wieczoru. - Znaczy… - po chwili zaskoczenia Pazur chyba zorientował się jak niespecjalnie zgrabnie wyszła mu ta reakcja. - Znaczy ten. Nie sądziłem… - powiedział i swoim zwyczajem spojrzał gdzieś w górę szukając słów na suficie. - Znaczy wiesz. Angie jest dla mnie jak córka. Nie sądziłem, że no wiesz… - powiedział trochę wahając się a trochę zwlekając by wypowiedzieć swoje skłębione pod czaszką myśli. - Wiesz no niezbyt mam pracę by liczyć, że coś by takiego wyszło. Zawsze nas gdzieś przerzucają albo wysyłają. To niezbyt sprzyja… - twarz wróciła mu do poziomu gruntu i popatrzył znowu na twarz leżącej i na nim i obok niego kobiety. - Nie sądziłem, że to możliwe. Że bym miał coś swojego z kimś. - powiedział i w końcu uśmiechnął się ciepło i sympatycznie. - Ale byłoby świetnie. - dodał znów całując ją w usta. Tym razem delikatnym i czułym pocałunkiem.

Vex przyglądała się twarzy wujaszka. Sposób w jaki był skołowany był tak… uroczy. Powstrzymała rozbawienie. Sama wieczorem też zastanawiała się jak to będzie. Całując Sama, ostrożnie wsunęła dłonie w jego włosy i je przeczesała, tak jak miała ochotę na początku pobudki.
- Wiesz, ja jestem kurierem. Też raczej nie miewamy rodzin. - Uśmiechnęła się szeroko. - Jakoś to będzie, tylko… - Przysunęła się, tak że jej ciało oparło się mocno o jego. - Musimy się tylko upewnić, że coś z tego będzie.

- O? Naprawdę? Tak tutaj? Teraz? To jest te sprawianie przyjemności na zamówienie? - wujek Angie starał się nie uśmiechać ale gdy tak patrzył i wodził po ciele Vex palcami jakoś i tak wiadomo było, że odbiera ją i jej zachowanie bardzo pozytywnie. A nawet go to kręci.

Vex przesunęła policzkiem po zaroście na twarzy Sama. Była ciekawa jak wujaszek wyglądał z brodą. Pocałowała jego szyję.
- Jeśli składasz teraz, tutaj zamówienie… - Jej dłoń zsunęła się z klatki piersiowej mężczyzny i powędrowała w dół, w stronę jego spodni.

- To chyba chciałbym poprosić o jakąś próbkę. - Sam uśmiechnął się z zadowolym rozleniwieniem czując jak rozpiera go pęczniejąca przyjemność. A dłoń motocyklistki czuła to samo gdy dotarła do rejonów jego spodni tuż pod zapięciem pasa. Kotka patrzyła się chwilę na nich ale zaczęła znowu czyścić swoje maluchy. Ognisko dogorywało bardziej dymiąc niż świecąc. Na chwilę byli tutaj sami. Angie wyszła, rodzeństwo było gdzieś w pokoju obok reszta nie wiadomo właściwie gdzie. Ale tu i teraz mieli tę chwilę tylko dla siebie.

Vex jednym ruchem rozpięła pas, a tuż po nim rozporek mężczyzny. Mimo wszystko miała nadzieję, że Angie poszła do Rogera a nie ich ogląda.
- Chcesz bym się zajęła tobą ustami, czy chcesz popracować nad swoim potomkiem? - Mówiąc powoli przesuwała ustami po jego skórze, wydobywając jego “spuchniętą" część na światło dogasającego ogniska.

- A może najpierw jedno a potem drugie? - zaproponował Pazur patrząc ciekawie na dziewczynę z Det. Uśmiechał się przy tym i wyglądał na bardzo zadowolonego z takiego obrotu sprawy.

Vex wstała od wujaszka i stanęła na chwilę nad nim przyglądając się mu i jego wyprężonemu penisowi. Po chwili zrzuciła niedopięte buty i zdjęła spodnie. Chętnie sprawi mu co nieco frajdy ustami, ale była pewna, że ma go ochotę poczuć dziś w sobie.

Przykucnęła między jego nogami i chwilę bawiła się dłońmi jego męskością.
- Potem, chcę usłyszeć recenzję. - Nim zdążył odpowiedzieć wzięła go do ust.

Był długi. Nie czuła tego tak bardzo gdy ją brał, jednak teraz gdy miała go w swoich drobnych ustach... Uśmiechnęła się i zaczęła go ssać. Chciała sprawić mu przyjemność. Sama siebie do końca nie rozumiała, tej cholernej chęci by zaspokoić tego faceta. Jej palce zaczęły ostrożnie pieścić znajdujący się u podstawy woreczek, podczas gdy usta powoli zaczęły poruszać się góra-dół. Czuła jak jej głowa odpływa. Potrafiła myśleć tylko o tym co ma w ustach, o tym jak drży, jak pulsuje pod dotykiem jej języka.

Jedyną rzeczą, która w tym momencie domagała się uwagi była jej rozpalona, zapomniana cipka. Która coraz bardziej świerzbiła, domagając się uwagi. Wypuściła Sama z ust i przysunęła się do jego twarzy, oblizując się. Ustawiła się tak, by móc się na niego swobodnie nabić.

- Będzie musiało ci to wystarczyć jako próbka. - Uśmiechnęła się do rozpalonego mężczyzny. Nabiła się na niego nawet nie powstrzymując jęknięcia. Była głodna i miała ochotę na jego nabrzmiałe ciało. Pozwoliła ciału poruszać się na nim, najpierw powoli delektując się każdym zdobywanym centymetrem, a potem coraz szybciej, zaczynając szybką, ostrą jazdę.


Śniadaniowa rozmowa



Vex przysłuchiwała się rozmowie Sama z Mewą. Według niej powinien wrzucić to ustrojstwo do piwnicy i powiedzieć im by się pozabijały szukając. Rozumiała jednak przydatność Melody. Potrzebowali wody. Nie tylko do picia czy tam nawet niewielkiego przemycia. Ironio, chłodnice aut wymagały zalania czysta wodą, nim ten muł po powodzi do końca zajeździ mechanikę. Była pewna, że przy pomocy Patyczaka uda się jej uruchomić te dwa graty, ale zależało im by przejechały więcej niż te kilkanaście kilometrów.

Na razie skupiła się na pakowaniu posłań, a potem na zabawie z kociakami. Nie chciała zostawiać tu tej futerkowej gromady. Może… skoro i tak jechali do Pendleton, mogliby je tam podrzucić. Wśród ludzi miałyby sporo żarcia, a i przydałyby się bo odganiały podobno węże. Przynajmniej tak twierdziła Smokes.

Widząc pomalowanego Rogera żałowała, że koty nie odganiają też nawiedzonych psycholi. Byłoby cudownie wystawić taką kicię, a on po prostu by zwiał. Ugryzła się jednak w język z uwagi na Angie. Zamiast tego skończyła jeść.

- To może zejdę z Patyczakiem i zobaczymy czy uda się odpalić gruchota, którym przyjechaliśmy? - Wstała ze swojego posłania narzucając, mimo rozkręcającego się upału, kurtkę.

- Mogę iść po wodę i napełnić manierki - blondynka przy ognisku zaoferowała się ze swoją pomocą, dzieląc uwagę między michę, a otoczenie aż do momentu gdy pojawił się pan z obrazkami. Wszedł cicho, chociaż ona słyszała jak tupie po schodach… i wyglądał tak prześlicznie! Jak kostuszek, albo jakiś diabeł z komiksów jakie wynalazł jej kiedyś wujek. Co prawda literek w nich nie rozumiała, ale miały masę obrazków, a każdy kolorowy i na papierze. Były tam różne ludzie w dziwnych strojach strzelające promieniami z oczu, jakiś pan w żółtawym kostiumie co miał takie superaśne metalowe szpony w rękach i łysol na wózku, a to nie wszystko! Inne były o rogatych potworach, pewnie z Nowego Jorku i innych cudakach przy których Angie wydawała się kompletnie normalna.

Teraz zastygła w bezruchu, z kawałkiem konserwy nadzianej na misia tuż przy ustach, gapiąc się lśniącymi oczami na pokolorowanego mężczyznę. Wyglądał groźnie z tym toporem i tarczą i malunkami, aż chciało się go dotknąć żeby się przekonać czy jest na pewno prawdziwy. Różnił się przy wojskowym wujku, podróżnej Vex i nastolatce prezentującej miszmasz ubiorowy z przerobionego wujkowego szpeju do kompletu z różową podkoszulką. Tą z nietoperkiem dziewczyna schowała “bo była brudna”, nowa zaś prócz żarówiastego koloru miała wyszyte wielkimi czarnymi literami dwa słowa na piersi - NIE DOKARMIAĆ. Ale pan z obrazkami i tak wyglądał ładniej. Tak ładnie, że w brzuchu dziewczyny, tam na dole, obudziły się poznane zeszłej nocy dziwne robaczki i wierciły tam dziury.
- Zostawiłam ci kolację w bryku, jak medytowałeś i miałeś posta - odezwała się nie odrywając wzroku od obrazków na obrazkach, widocznych po drugiej stronie ognia - Pomyślałam że możesz być głodny jak skończysz pracę… i bardzo bojowo wyglądasz, jak kostuszek - wypaliła z uśmiechem, przekręcając głowę żeby móc się gapić pod nowym kątem. Tak, pod tym też wyglądał super. Grzebnęła po kieszeniach spodni, wyciągając z nich pomiętą tekturową paczkę z fajkami, zdobytą na panu żulu. Popatrzyła na nią, a uśmiech trochę się jej zważył, gdy zauważyła ciemnoczerwone zacieki na szarym kartoniku. To też zasadzkujący śmierdziuch pobrudził jak poczęstowała go misiem i zaczął zwłokować.
- I ten… no… bo sobie leżały, to wzięłam. - powiedziała w przestrzeń, przecierając pudełeczko o spodnie, ale niewiele to zmieniło. W końcu zrezygnowała, wzruszyła ramionami i rzuciła je Rogerowi. - Proszę, bo wiem że lubisz. Jak się czujesz? Chcesz pogłaskać futerko? - pokazała misiem na siedzącą przy ogniu czarną kulkę. Wróciła kawałkiem konserwy do ust i obróciła się do postawnego blondyna. - Wujku, a ty chcesz jeszcze jeść? I ten… - nie wiedziała jak przy świadkach dopytać się o posprzątanie po panu zulu, więc podeszła do tematu z innej strony - Jak ci minęła warta… czysto? A tobie Vex? Nikt już nie zasadzkował?

- Nie licząc śpiewów i jakiegoś przygrywania był spokój. - Motocyklistka uśmiechnęła się do Angie. - Starałam się porozglądać, ale prawda jest taka, że przy tym hałasie ktoś spokojnie mógłby się zakraść. - Vex niepewnie zerknęła na “kostuszka”. Najbardziej z wszystkich możliwych zasadzek obawiała się, że jemu odwali bardziej.

- A tam hałasie, nie było głośno jeszcze - blondynka machnęła ręką, biorąc Uziego na kolana - Jak ktoś zasadzkuje to w tej wodzie słychać chlupot. Ostrożny, cichy… ale to łatwo rozpoznać. To takie… hmmm - zamyśliła się, drapiąc czarne futerko za uchem - Jak kroki, tylko mokre. W ludziowym rytmie… a potem sapanie i szmery. Szelesty, skrzypienie. Kroki… no strasznie głośno chodzicie, nawet jak próbujecie być cicho… to normalne? Każdy tak tupie? Bo jak tak to jak kogoś podchodzicie, żeby mu zrobić zasadzkę? - blond brwi spotkały się na środku czoła dziewczyny, gdy wodziła spojrzeniem od Vex do wujka, przy okazji zahaczając o knuję, rodzeństwo i oczywiście pana z obrazkami. - No i dużo tej wody… mogła zrobić bałagan na brzegu. Co jeśli będziemy musieli trochę tu poczekać parę dni? To dobry domek - powiodła dłonią po okolicy - z wypalanego błota… cegiełów. Trudno spalić. Ma piętro i schody… wąskie przejście i do góry. Łatwo obronić, albo spuścić coś ciężkiego na tych co na dole, a jak źle to drabinką na dach. Zanim wrogi wejdą to się ich utrupi po kolei… no tak sobie na wszelki wypadek mówię. To dobry domek - powtórzyła opuszczając wzrok na drapane futerko.

Vex skupiła się całkowicie na Angie.
- Wiesz, większość osób nie zasadzkuje, a więc też nie porusza się cicho. - Uśmiechnęła się do blondynki, opierając się o stół. W sumie z zaciekawieniem chłonęła sprzedawaną w specyficzny sposób przez Angie, wiedzę. W gangu to nie ona była od tego by pilnować. Była dupą szefa, póki żył i ogarniała maszyny. To wystarczyło. Jak jeszcze czasem pojechała na jakąś akcję ze spluwą, wszyscy byli wniebowzięci. - W Det był zawsze taki łomot, że mogłaś komuś wjechać motorem do chaty i nawet się nie obudził. A co do tego miejsca… Nie jest złe, ale mamy mało jedzenia.

- Dobry pomysł z tym samochodem Vex. Rononn mógłbyś rzucić okiem i pomógł dziewczynie? - Sam odezwał się po chwili milczenia i przysłuchiwaniu się toczonej dyskusji. Dwumetrowy patyczak w gazmasce spojrzał przez wizjery swojej maski na siostrę a potem znów na Pazura i wolno skinął głową.

- Wezmę narzędzia. - powiedział wychodząc z pomieszczenia z ogniskiem i wracając do tego gdzie stał Spike i rodzeństwo spędziło noc.

- O. Zajebiście Ćmo. - kiwnął wymalowaną w czaszkę głową Roger chwytając paczkę papierosów i bez zastanowienia siadając przy ognisku. Zaciągnął się wyjętym szlugiem od ognia z ogniska i popatrzył na nią siedząc przy nim. - Zostawiłaś coś w bryku? - spojrzał jakby nie do końca łapał o czym nastolatka mówi.

- Jedzenie. Przyniosła ci jedzenie w nocy. Mówiłam ci. Tak słuchasz. - Melody prychnęła z niezadowolenia składając dłonie na piersiach w geście irytacji.

- Musiałem zrobić stos dla Tess. Później zjem. Albo teraz, to skocz i przynieś tutaj. - odpowiedział niedbale siedzący khainowiec machając równie niedbale ręką gdzieś w stronę korytarza i pewnie frontowej strony budynku gdzie stała furgonetka.

- Sam sobie przynieś. - parsknęła znowu Melody obdarzając siedzącego, wymalowanego mężczyznę niechętnym spojrzeniem.

- Było w porządku Angie. Nie działo się nic niepokojącego. - wujek wrócił do wcześniejszego pytania nastolatki o przebieg jego warty. Nie obdarzał jednak siedzącego Rogera ciepłym spojrzeniem. - Na razie szykujmy się do drogi. Dlatego musimy jechać po wodę i mieć czym jechać. Mam nadzieję, że się stąd wydostaniemy. - wujek popatrzył na Angie i Vex spokojnie ale jakoś nie dało się nie zauważyć, że najchętniej już właśnie ruszyłaby po tą wodę a potem dalej.Czyli trzeba było uzupełnić wodę w manierkach z tego co skraplacze zdołały przez resztkę nocy nałapać i sprawdzić czy bryka jest na chodzie. Jak nie to zostawał van Rogera czyli pewnie i Roger a to chyba nie przypadało wujkowi do gustu.

- Roger tam w tej straży pożarnej to jest woda? - wujek zwrócił się do pomalowanego mężczyzny który odłożył odpalonego szluga i bez ceregieli zabrał się za śniadanie. Jadł szybko a nawet żarłocznie. Spojrzał na Pazura i pokiwał głową nie przerywając żucia. - A dużo osób wie o tej wodzie tutaj? - wujek zapytał znowu zadowalając sie tym kiwnięciem głowy. Roger przeżuwał kilka kęsów jakby zastanawiał się co odpowiedzieć. W końcu rozłożył ramiona w geście niewiedzy. - A ty skąd wiesz o tej studni? - wujek nie poddawał się tak łatwo i dalej drążył temat. Roger wciąż szybko przeżuwając zaczął przecząco machać dłonią i głową.

- Nie, nie studnia. Pompa. Ręczna. Taki koleś mi kiedyś powiedział. - powiedział Roger wgryzając się zaraz w kolejny kęs śniadania. Wydawał się głodny jak wilk. Wujek popatrzył chwilę na śniadającego w mało apetyczny sposób Rogera i chyba w końcu uznał, że da sobie spokój z tym śledztwem.

- Ta. Powiedział. Ja ci znalazłam tego kolesia. Taki żul. Kiedyś tam pracował. Bryka nam się sypła i potrzebowaliśmy wody do chłodnicy. A stamtąd było bliżej niż od nas albo gdzieś tu szukać kogoś. - Melody znów prychnęła doprecyzowując nieco obraz z przeszłości o jakim mówił szef bandy. Ten bez słowa pokiwał twierdząco głową.

- Mówiłaś, że tam nie byłaś. - wujek spojrzał na dziewczynę która w końcu usiadła na parapecie okna.

- Nie byłam. Znalazłam tylko tego kolesia i zaprowadziłam go do niego. Potem zostałam w samochodzie o oni poszli tam. - wzruszyła ramionami a Roger znów pokiwał głową na znak zgody. W błyskawicznym tempie pożarł swoje śniadanie i wytarł sobie usta ramieniem zostawiając na nim kolorowy ślad.

Chyba przez te nocne medytacje i potem śpiewanie i granie na klekotach ktoś tu był bardzo głodny. Angie próbowała nie gapić się na wcinającego na bardzo szybko Rogera, no nie tak cały czas. Obserwowała też wujka jak mówił, a nawet knuję, ale oczy i tak jej jakoś uciekały na drugą stronę ogniska.
- Pokażesz gdzie ta pompa od… pana żula? - zaczęła do pana z obrazkami, jednak końcówkę powiedziała patrząc na opiekuna. Albo w okolicy roiło sie od śmierdziuchów, albo poprzedniej nocy utrupiła tego ktosia, o którym mówiła knuja. Byłoby… bardzo niefajnie. Westchnęła i wzruszyła ramionami - Moglibyśmy pojechać twoim brykiem. W nim sie pomieścimy i będzie bezpieczniej… no i jak jesteś jeszcze głodny to mogę ci pokazać gdzie zostawiłam kolację - znowu obróciła się do kostuszka, rozsiewając po okolicy optymizm i pogodę ducha - Ty będziesz jadł, ja posprzątam żeby miejsce w środku zrobić. To była dobra kolacja, sama robiłam, a wujek mówi że dobrze gotuję - sprzedała drobną autoreklamę, skubiąc nitkę przy nogawce spodni.

Roger pokiwał głową kończąc wycieranie twarzy. Przez chwilę spoglądał krytycznie na zabrudzoną rękę i w końcu na ile się dało zaczął ją wycierać o spodnie. Trochę więc niezbyt było wiadomo na co właściwie pokiwał głową. - No. Woda to dobre miejsce na arenę. - pokiwał głową khainita i zaczął wstawać chwytając po drodze odłożonego wcześniej szluga.

- To ja idę zobaczyć tą brykę! - doszło ich z korytarza wołanie Rononna który pewnie poszedł na dół by obejrzeć stan samochodu.

- Angie. - wujek zwrócił się do nastolatki i wskazał palcem sufit i pewnie dalej dach gdzie czekały filtry wody.

Blondynka westchnęła ciężko, a ramiona opadły jej prawie na podłogę. No tak, miała iść po wodę, sama to powiedziała. Że zalatwi filtery i napełni manierki. Zagryzła wargę, tłumiąc chęć aby zacząć migać się od obowiązku.
- Noo.. dooobrze - mruknęła. Zamiast szukać okazji, porwała z ziemi manierkę swoją i wujka, wzięła też menażkę i pustą butelkę po czerwonym płynie pana menela. Mogła to załatwić szybko i móc iść na dół.

Blondynka znalazła drabinę prowadzącą do otworu w dachu. Sam kwadrat był zasłonięty ale dał się bez większego trudu podnieść. Angie wyszła na dach i w pierwszej chwili zobaczyła pochmurne niebo a na twarzy poczuła drobną mżawkę. Na zewnątrz duszący zaduch zdawał się bardziej duszący niż w pomieszczeniu. Choć sama mżawka zdawała się działać odświeżająco. Wujek zostawił aparaturę do uzdatniania wody dość blisko otworu a dach był płaski. Więc sama zestaw filtrów, wiader i butelek był łatwo dostępny. Jeśli już było się na dachu. Jak zwykle odlanie wody z wiadra było całkiem proste. Przegląd butelek i wiader jednak wykazał, że co prawda filtr nadal działał ale nie była to żywotna konstrukcja i łatwo się zapychała odcedzonym materiałem. Dobrze było więc ją wymienić jeśli nie teraz to pewnie przed nocą na pewno jeśli nadal miała pełnić swoją funkcję. Jednak dzięki temu udało się uzbierać na tyle dużo wody, żeby napełnić przyniesione przez nastolatkę pojemniki.

Przy okazji mogła się wsłuchać w odgłosy osady. Dochodziły ją głosy ludzi, zwierząt i silników. Osada budziła się do życia i ruchu. Z dachu było to lepiej słyszalne niż z budynku. Widać też było drogę jaką w nocy przyjechali. Część pojazdów nadal tam stała tak jak i w nocy choć chyba było ich mniej ale tego akurat taka pewna nie była. W każdym razie dociążona trochę tym całym nieporęcznym szpejem zawierającym drogocenną wodę mogła już wracać na dół.

Vex poczuła dziwny niepokój widząc wychodzącą Angie. Jakoś wolała nie zostawiać Sama, samgo z panem kostuszkiem i dwoma laskami, którym aż nazbyt zależało na części, którą im zabrał.
- Zaraz dołączę! - Motocyklistka podeszła do stołu po czym otworzyła plecak i jeden z juków. Bez pośpiechu zaczęła wydobywać zapasowe części, przekładając je do plecaka. Miała nadzieję, że Angie wróci nim wyjmie wszystko co mogłoby się nadać.

Wujek popatrzył albo wsłuchał się w pustą obecnie framugę drzwi prowadzących na korytarz. Przygryzł wargę i przekierował spojrzenie na grzebiącą w bagażu Vex. Potem odwrócił się w stronę khainity który schylił się do podłogi i podniósł jaką grubszą drzazgę. - Słuchaj Roger taka sprawa jest. - zaczął mówić Sam i jakoś zapowiadało się z tego wstępu na klasyka pt. “Mamy do pogadania”. Skojarzenia z jakimś niezbyt chętnemu rodzicowi amanta do dorastającej córki wracało właściwie samo. Roger przyjął ten początek raczej obojętnie pakując sobie drzazgę między zęby i używając jej jako wykałaczki. Pazur który nie doczekał się innej reakcji poruszył nozdrzami w grymasie tłumionej irytacji.

- Mógłbyś przy Angie oszczędzić sobie tych gadek o arenach, krwi i innych takich? - zapytał nie tracąc ierpliwości i brzmiało to całkiem neutralnie i spokojnie. Roger uniósł w zdziwieniu brwi dziwiąc się chyba tej prośbie. Spojrzał na Pazura pytająco jakby czekał czy jest coś jeszcze do wysłuchania.

- Mówię to co chcę powiedzieć. Nie ustawiam cię po kątach więc wiesz… - odpowiedział w końcu pomalowany mężczyzna tonem jakby kazał się najemnikowi odczepić.

- Słuchaj ona jest… - nozdrza najemnika znów poruszyły się nerwowo ale na chwilę umilkł gdy szukał potrzebnego słowa wodząc po bocznej ścianie wzrokiem. W końcu znalazł bo wrócił spojrzeniem do khainity. - Mało doświadczona. I… - powiedział próbując wytłumaczyć temu drugiemu o co chodzi. Ten jednak prychnął rozbawiony.

- Niedoświaczona? - przerwał Pazurowi i roześmiał się krótko. - Zostaw ją mnie. Zaraz nabierze odpowiedniego doświadczenia. - powiedział kpiąco i równie kpiąco patrząc na wyższego od siebie blondyna. Tym razem temu w ruch poszły też szczęki pomagając mu opanować irytację i złość.

- Tego się właśnie obawiam. Bez urazy Roger ale wolę by nabywała doświadczeń gdzie indziej. - Pazur opanował złość na tyle by dalej mówić w miarę spokojnym głosem. Chodź mówił już trochę szybciej i mniej ostrożnie niż na początku.

- Ta. Od ciebie? Nie masz nic do gadania stary. - wymalowana maska czaszki wyszczerzyła się w uśmiechu. Pazur podrapał się po policzku i zrobił krok w stronę tego drugiego.

- O. Nie mam? Serio? - zapytał uśmiechając się jakoś bez uśmiechu i znowu skacając dystans o kolejny krok. Dłoń której palce drapały po policzku jakoś teraz przywodziła myśl, że dość łatwo było nią trzasnąć kogoś. Na przykład rozmówcę.

- Nie. Nikt nie ma. Ona jest ćmą. Nikt jej nie utrzyma. Będzie podążać z swoim księżycem i czasem wyląduje gdzieś na chwilę na dłużej na tej czy innej szybie. Ale ludzie za szybą mogą ją zaciekawić na chwilę ale w końcu poleci dalej. - Roger jak na dotychczasową rozmowę wypowiedział się całkiem obficie. Pazur pokiwał głową gdy słuchał co on mówi.

- To o tych ćmach też sobie daruj co? Nie mieszaj jej w głowie. I tak nie jest nam łatwo. - odpowiedział nieco spokojniej rozkładając nieco swoje wielkie dłonie.

- Sam jej nie mieszaj w głowie. Chcesz ją zamknąć w klatce. Bo tak jest wygodniej dla ciebie. A ona nie chce ci odmówić więc się zgadza. Ale mówię ci człowieku, że to na ćmy nie działa. Nie utrzymasz jej. Nikt jej nie zatrzyma. Nawet jak tam gdzieś pojedzie gdzie tam macie jechać to albo zwieje jak pojedziesz albo jak przyjedziesz. I co wtedy? Będziesz ją ścigał czy gdzieś zamkniesz? Po cholerę. Daj się ponieść fali człowieku, korzystaj z okazji i życia. Jej też daj iść własną drogą. - Roger rzucił w ognisko wykałaczkę i uśmiechnął się do Pazura. Uśmiech może normalnie był i przyjemny ale z tymi wymalowanymi szczekami, zębami i czaszką wyglądał dość opychająco. Pazur wydawał się zaskoczony taką odpowiedział i zawahał się z odpowiedzią. Przemielił ją chwilę w głowie w końcu zaczął kiwać głową i podniósł głowę patrząc znowu na wymalowaną twarz khainity.

- Korzystać z życia? Dać się nieść fali? Jak ty? - zapytał a w odpowiedzi pomalowany roześmiał się znowu krótki i pokiwał głową rozkładając swoje wytatuowane ramiona. - Mam inne podejście Roger. A ty się nie wcinaj. - wskazał palcem na pomalowaną pierś. Jej właściciel prychnął ironicznie. - Teraz jedziemy po wodę. Potem postaramy się stąd wydostać. I może nigdy więcej się nie spotkamy. Nie utrudniajmy sobie nawzajem życia i nie róbmy problemów dobra? - zaproponował najemnik patrząc pytająco na Rogera. Ten uniósł dłonie w obronnym geście jakby się poddawał i w ogóle nie zamierzał mieć nic wspólnego z problemami Sama czy Angie.

- Nikt nie opuści areny jeśli Khain sobie tego nie życzy. Ale próbujcie. Może pisane wam coś innego niż mnie. - powiedział Roger całkiem pogodnym i zgodnym tonem.

- A co ci jest pisane? - zapytał Pazur ze sceptycyzmem unosząc brew o góry.

- Poddać się próbie krwi. I pozabijać wszystkich. - odparł wesoło uśmiechnięty khainita.

- Trzymaj się z daleka od Angie. - odpowiedział po chwili milczenia Sam gdy brwi mu skoczyły do góry na taką odpowiedź khainity. Wycelował w niego palec i w głosie zabrzmiała zawziętość.

- Oj chyba nie zauważyłeś kto tu chce się z kim trzymać. - roześmiał się znowu Roger. - Dobra słuchaj ja nic do ciebie nie mam ale teraz muszę uderzyć w kimono. Wiesz te wypruwanie serc z Tess to trochę męczące było. - powiedział pomalowany i ruszył w stronę wyjścia na korytarz.

Vex od dłuższej chwili zaciskała pięść na jednej z części, czując że jeśli mężczyźni nie skończą rzuci nią prosto w twarz kostuszka. Gdy zbliżył się do niej, jej nerwy nie wytrzymały.
- Jak myślisz Roger wytrzymasz dłużej czy krócej niż Tess? - Niechętnie podniosła wzrok na wymalowanego mężczyznę.

- O nie, nie przesadzaj, Tess była wyjątkowa. A Ćma to nie Tess. Nie wiem ile wytrzyma. - odpowiedział khainita kręcąc przecząco głową i zatrzymując się w progu by spojrzeć na ciemnowłosą kobietę.

- Ćma sobie poradzi, bo ma wsparcie kostuszku. Czy jej się to podoba czy nie. - Vex uśmiechnęła się do mężczyzny, ale jakoś bez przekonania. - Pytałam ile ty wytrzymasz w tej całej wojnie.

- To już wola Khaina. - Roger wzruszył ramionami znów wyglądało, że zaczynał wracać do tego znużonego i obojętnego tonu jak często się u niego ostatnio pojawiał.

- Jeśli łaska przekimaj się gdzieś w budynku, chcę pogrzebać w tym złomie, którym przyjechałeś. - Vex powróciła do pakowania części, już całkowicie ignorując Rogera.

- Grzebać? A co chcesz mi tam grzebać? - Roger który wyglądał jakby miał zamiar już wyjść prawie cofnął się do wejścia gdy usłyszał co mówi kobieta. Spojrzał na nią wyczekująco całkiem trzeźwo wyglądającym spojrzeniem.

- Padało, jest głęboka woda i pewnie zalało silnik. Trzeba go osuszyć i zobaczyć czy odpali. - Vex nie podniosła wzroku na mężczyznę. - Możesz mieć problemy by toczyć tą swoją wojenkę jak wszyscy odjedziemy, a tak będziesz mógł grzecznie pojechać z nami i dalej nam zatruwać życie. Co ty na to kostuszku?

- Silnik jest dobry. Samochód jest sprawny. A ja pojadę z wami do tej pompy ale potem zostaję tutaj. A wy chcecie to jedźcie tą bryką Gordona co wam Mel sprezentowała. Ale mówię wam, że jak będzie to sprzeczne z wolą Khaina to nigdzie nie wyjedziecie. Więc nie grzeb mi przy maszynie bo się wkurzę. - pomalowany khainita wydawał się być całkowicie pewny sprawności swojego samochodu. Chyba uznawał temat za skończony bo odwrócił się by wyjść na korytarz.

- Nie to nie, nie robie przysług na siłę. - Vex wzruszyła ramionami. Najchętniej pomajstrowałaby przy silniku tak, by wybuchł mu w twarz ale obawiała się, że Angie może chcieć z nim jechać.
 
Aiko jest offline