Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2017, 09:49   #79
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Po śniadaniu


Blond zamieszanie pojawiło się po paru długich minutach, taszcząc butelki i dobrą wodę do ognia. Tam kucnęła, potem rozejrzała się czujnie i wstała. Na jej obliczenia wychodziło, że jeśli zostawiliby wodę tylko dla siebie, to jej i wujkowi starczyłoby na calutki dzień. Nikogo by nie suszyło, ani nie pękałyby usta. I głowa!
- Jak mało dobrej wody przez długo, to boli głowa i kości. I mięśnie… i obraz się dwoi i cudaki się widuje. Te no… fantomorgi, czy jakoś tak - nadawała ogólnie, uzupełniając wpierw manierkę wujka, potem zakręciła się przy manierce Vex i swojej. Na koniec ostatnia porcję zostawiła dla pana z obrazkami. Wystarczająco bardzo mówił dziwnie wedle reszty, jakby go słońce przypiekło i zaczął widzieć zwidasy od pragnienia… jeszcze wujek wpadnie na pomysł, żeby do niego strzelić, a to by było takie niemiłe. - Zaniosę do bryka i tam zrobię miejsce - rzucała prawie że w locie, chociaż bardzo sie starała robić wrażenie że jej sie nigdzie nie spieszy.

Vex uważnie przyglądała się małej. Ten cholerny dupek jej rozkazywał, a ona planowała się do tego zastosować. Motocyklistka potarmosiła blond czuprynę. Nachyliła się do ucha nastolatki i odezwała szeptem.
- Proszę, zostań z wujkiem. Wracając przyniosę to jedzenie, ok?

Po powrocie Angie dostrzegła zasadniczą zmianę w składzie osobowym pokoju: nie było w nim pana z obrazkami. - Vex dobrze mówi Angie. Zaniesie mu wodę. I tak Rononnowi przyda się pomoc. A ty chodź tutaj, musimy się spakować. I czeka cię ważne zadanie. - wujek wtrącił się do rozmowy patrząc na kobietę i dziewczynę do których mówił. Postawił sobie małe lusterko na półce regału i naszykował przybory do golenia. Z braku wody zaczął się golić maszynką na sucho. Wiedziała, że cieszył się ostatnio z nowej maszynki do golenia jaką sam rozpakował i była dokładnie tak ostra i wygodna jak na pudełku reklamowym. Na koniec wskazał brodą na bluzę jaka przez noc robiła za kocie posłanie. - Trzeba zdecydować co z nimi robimy. Jak myślisz? - popatrzył na nią sięgając po wodę jaką przyniosła nastolatka.

- Jadą z nami - dla Angeli problem był prosty, a jego rozwiązanie oczywiste. Patrzyła na wujkowe plecy i to co robią jego ręce - Weź mydło samo i trochę wody… bo ci się skóra zrobi czerwona i boląca, albo się zatniesz i będziesz chodził taki zacięty - podeszła do futerkowego legowiska. Uklękła obok, głaszcząc czarną mamę po grzbiecie - A jak jadą z nami to i jak muszę je zanieść do bryka, żeby się nie zgubiły. Do spakowania są tylko posłania - wzruszyła ramionami. Chciała iść do pana z obrazkami, a wujek chyba to wiedział. Vex też… dlatego jej nie pozwalali, co nie było za miłe. Ona im nie przeszkadzała ani wieczorem przy tulaniu, ani rano przy obciąganiu. Możliwe, że mieli teraz ostatnie chwile spokoju, bo potem pojadą na wojnę, gdzie krew i śmierć. Wtedy nie ma miejsca na tulanie i buziaki - Zabiorę futerka i zrobię im miejsce w bryku żeby nikt ich nie pogniótł… tam dużo skrzynek i paczek i słoików. No i klekoty. I farbki - kiwała głową - Jak się mamy zmieść wszyscy… nawet knuja… to wypada uprzątnąć. Ciocia pomoże Patykowi, ty się odrapiesz, a ja zajmę sprzątaniem. Będzie szybciej.

Vex zatrzymała się w drzwiach.
- Roger mówił by nie dotykać jego auta… możemy zerknąć czy w tym drugim będzie trochę miejsca, ewentualnie załadować kocią rodzinę do jednego z moich juków. - Motocyklistka miała spore obawy czy da radę pojechać Spikiem w wodzie, ale to mogła ocenić tylko wychodząc na zewnątrz. - To idziemy razem?

Angela pokręciła głową. Zaczynała mieć brzydkie wrażenie, że chyba wie o co się rozchodzi.
- Ale ciociu… miałaś pomóc Patykowi, bo jemu się pomoc przyda. Inaczej zostaniemy tu do wieczora i bez wody. Ja sobie poradzę… no i mnie Roger nie mówił, że mam bryka nie ruszać - powoli i ostrożnie podniosła czarną mamę, a potem zabrała się za łapanie mniejszych futerek - Jestem duża, nie trzeba mnie pilnować - doburczała do obojga, obojgu posyłając spojrzenie spod grzywki.

Motocyklistka roześmiała się cicho.
- No co jak co ale ja ciebie nie upilnuję. - Wzruszyła ramionami, zerkając na wujka. - Po prostu też idę na dół. - W końcu machnęła ręką. - Dobra jestem z Rononem na dole, miejmy nadzieję, że Roger nie zacznie tej wojny teraz.
Pomachała pozostałej dwójce i ruszyłą z częsciami na dół i tak długo się obijała.

Wujek wydawał się rozbawiony z tego, że jak się zatnie to będzie chodził zacięty. Wciął mydło i wodę z uśmiechem i podziękowaniem. Twarzy gdy się odwrócił do małego lusterka by się ogolić niezbyt było mu widać ale nie wdawał się w dyskusje brunetki i blondynki. Gdy ta pierwsza spojrzała na niego pytając niemo o zdanie czy poradę rozłożył ręcę w geście bezradności ale nadal się nie odezwał i wrócił do golenia.

Obydwie kobiety właściwie zeszły razem. Motocyklistka niosła swoje narzędzia a dziewczyna Pustyni swoje kociaki. Rozstały się już na zewnątrz, przed budynkiem gdzie Vex ruszyła w strone osobówki przy jakiej grzebał Rononn i chyba kibicowała mu przy tym Mewa a Angie w stronę czarnego vana.


Przed aresztem


Dziewczyna z Det brnąc przez wodę i mżawkę doszła do wniosku, że ona i Spike powinni sobie poradzić z takim poziomem wody. Ale zapewne oboje będą musieli za to zapłacić korozją i przemoczeniem. Tutaj przed domem, wody było na tyle, że motocykl miałby wody gdzieś do osi a więc buty motocyklistki non stop by były w wodzie. Najlepiej by było jakoś przetransportować motocykl powyżej poziomu wody. Siebie zresztą też.

Gdy podeszła do otwartej maski osobówki spojrzała na nią z wysoka maska Rononna. Patyczak wyglądał nieco dziwie łażąc wciąż w gazmasce. - Nie jest źle. Ale nie jest dobrze. - powiedział jakby na przywitanie z Vex. Wskazał na przód pojazdu. Wczoraj fala przesunęła go, tak, że stał teraz po skosie i to właśnie dziobem w rowie. Silnikowi umieszczonemu z przodu na pewno to nie sprzyjało choć samo w sobie nie musiało oznaczać awarii pojazdu. - Trzeba by go wypchnąć na drogę. - powiedział wskazując nieco w tył na zalaną drogę. Tam też była woda ale raz, że płytsza niż w rowie obok a dwa, że była równiejsza niż stojący po skosie samochód. Byli we trójkę. Ciężko było zgadnąć, czy dadzą radę.

Vex obejrzała auto, zastanawiając się czy dałoby radę coś podłożyć by ułatwić wyjęcie auta. Cały czas zerkała na zaparkowanego obok vana. Co jeśli Angie będzie chciała zostać z tym dupkiem? Co zrobi Sam.
- No to spróbujmy. - westchnęła ciężko.

No to spróbowali. We trójkę zaparli się o krawędź przydrożnego rowu co dało im dodatkowy punkt odepchnięcia. Chociaż przez to w tym głębszym miejscu woda sięgała po brzuch osobie odpychającej skrajny brzeg od strony kierowcy i gdzieś do połowy ud tej skrajnej od strony pasażera. Zaparli się i zaczęli pchać. Auto drgnęło więc nie było zakleszczone na amen. Ale na rozmiękłym i śliskim podłożu, zmagając się z krótką ale dość stromą górką stoku zaraz auto wspomagane przez śliski rów wygrało te zmagania opadając z powrotem. Druga próba była podobna. Do tego Mewa krzyknęła gdy zsuwajace z powrotem auto uderzyłą ją, ona upadła i wstała rozcierając obolałe miejsce. Jednak wreszcie za trzecim razem udało się wypchnąć samochód na równię drogi. Raptem wydawało się jakieś równiejsze czy wyższe gdy woda sięgała na jednym poziomie gdzieś na 2/3 kół. Przy okazji więc zalana była podłoga pojazdu wewnątrz kabiny. Lepiej tutaj prezentował się czarny van który był wyżej zawieszony więc woda przynajmniej na równym terenie nie wlewała się do środka. - Znasz się na tym? Może wsiądziesz? - zapytał patykowaty mężczyzna w gazmasce. Ale, że obydwie kobiety stały obok siebie, a on wyraził się dość nieprecyzyjnie a przez tą jego gazmaskę niezbyt było wiadomo na którą właściwie patrzy i mówi to Mewa popatrzyła niepewnie i pytająco i na niego i na Vex.

Vex tylko prychnęła pod nosem. Wyciąganie auta zmęczyło ją i cala radość z poranka zeszła na plan dalszy. Do tego ciągła obserwacja fury Rogera, w której wyobraźnia podpowiadała jej znajomy ruch, dodatkowo ją irytowała. Nie nadawała się do tego rodzinnego interesu. Było jej cholernie żal Sama. Starał się, próbował jakoś poukładać, a mała zasmakowała seksu i pewnie znów to robiła. Jak cholerny królik. Do tego jeszcze martwiła się o tą głupiutką blond główkę.

Otworzyła ponownie maskę, w której, w końcu choćby część elementów, wystawała ponad wodę i sięgnęła do akumulatora. Wydobyła z plecaka suchą szmatę i zaczęła wycierać mokre styki. Jak pójdzie zwarcie i tak będzie gówno, a nie odpali. W sumie ciekawe czy stary dobry Roger zerżnie też kochaną nastolatkę od tyłu. Wkurwiona prawie nie rzuciła płaskoszczypami w wodę. Wzięła kilka głębszych oddechów i już spokojniej wróciła do pracy.
- To nie dla ciebie Vex... - Szeptała cicho, wycierając do sucha spięcia akumulatora i zajrzała do świec. Skrupulatnie jedna, po drugiej, osuszała je, mając świadomość że jeśli woda dostała się do silnika i tak wyjdzie z tego cale nic. Zostawiła otwartą maskę i usiadła na miejscu kierowcy.

Niechętnie spojrzała na stojącego vana. On pewnie odpali, ale ona nie zamierza do niego wsiadać. Angie może nie rozumieć, ale jej było cholernie źle. Oparła głowę o kierownicę i cicho zaczęła szeptać modlitwę mechaników z Det.
- No złomku, odpal błagam. To tylko jedna noc w wodzie. Obiecuję, że jak tylko wyjedziemy z tego gówna, porządnie cię nasmaruję i wymienię olej. Potrzebujemy cię malutki. - Powoli oparła dłoń na kluczyku. - To tylko krótka trasa, do pompy i do Pendelton, a tam jest zajebisty lekarz, ok?

Z sercem na ramieniu przekręciła kluczyk w stacyjce.
 
Aiko jest offline