Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2017, 09:50   #183
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
post wspólny z Zombele i MG :)

Ciemno, brudno i ogólnie do dupy - wystarczyło parę godzin, by z przybytku oferującego rozrywkę i przyjemność, doprawione alkoholem oraz innymi, niekoniecznie legalnymi używkami, nora Morvinovicza zmieniła się w obraz wyjęty z dzieł Hieronymusa Boscha. Ciemność, kurz, pył i zapach napalmu wiercący w nosie, do tego krwawe rozbryzgi, nie tylko ciemnoczerwone, zdobiły ściany w nieregularnych odstępach. Podczas wędrówki podziemnym korytarzem Ósemka natykała się również na inne, bardziej swojsko-makabryczne detale: fragmenty pokracznych ciał gnid, ludzkie porwane szczątki, ślady po kulach zdobiące ściany niczym karykaturalne liszaje… i łuski - tych było najwięcej. Złotawych, obłych walców, teraz pustych i nadpalonych. Z resztkami prochu wewnątrz tulei.
Mijali mniejsze, bądź większe ślady dewastacji, poruszając się ostrożnie do przodu. Szło dobrze aż do schodów, a raczej miejsca, gdzie niegdyś schody były. Teraz został prostokąt wejścia na klatkę i masa gruzu. Kawałki cegieł, prętów zbrojeniowych i betonu wymieszane artyleryjską nawałą, zmieszały się w jedną, kanciastą masę ciężką do ruszenia.

Proste, uniwersalne “kurwa” cisnęło się na usta, lecz nim saper zdążyła wystukać swoje na holoklawiaturze, Siódemka ją ubiegł. Zawtórowała mu więc ochrypłym skrzekiem, świecąc promieniem przyczepionej do karabinu latarki. No i tyle, jeśli chodzi o bezproblemowe opuszczenie gościnnej piwnicy. Przewalenie gruzu nawet z pomocą mecha jawiło się jako rozwiązanie upierdliwe i powolne, a gonił ich czas. Szukanie drogi na około też nie gwarantowało podobnych niespodzianek.
- Chujowo. Nie ma co latać na około, nie wiemy co tu jeszcze się uchowało i jak wyglądają inne wyjścia. - obroża Nash szczekała, podczas gdy jej właścicielka rozglądała się uważnie po przeszkodzie - Nalot mógł uszkodzić samą konstrukcję, nie wiemy jak to wygląda wyżej, czy się przebijemy i zobaczymy światło. Możemy też zawalić sobie całość na łeb i gówno zdziałać. Ręcznie też tego nie przerzucimy. Trzeba oszczędzać zasoby, nie idziemy schodami - skrzywiła się i sapnęła przez nos, zastanawiając się intensywnie co dalej. Cofnęła się rakiem dwa kroki, lampiąc się na sufit, aż stanęła o cztery metry od początku zawaliska. Dopiero wtedy uśmiechnęła się pod nosem, pokazując ruchem głowy na popękany tynk wysoko nad nimi - Przejdziemy tędy. Pojedynczo i mało komfortowo, ale chuj w to. Zawalimy strop, zrobimy dziurę. Do tego nie potrzeba dużego ładunku, mniejsze rozprężenie i brak nośników. Mniejsza ilość materiału do ruszenia. Trzeba znaleźć coś, co ułatwi wejście. Poszukajcie - zwróciła się do pozostałych i dokończyła stukaninę na klawiszach - Ja się zajmę podłożeniem ładunków. I detektor. Niech ktoś filuje czy nam się ogon nie zbiera w okolicy.

Zanim ktoś zdążył zareagować na słowa lektora rudowłosego Parcha Obroża zaktualizowała sytuację. Jeden z celów jakie miała ewakuować grupa Black zgasł i pojawił się symbol KIA. Ostatnią szansą na przeżycie nadchodzących minut było to, że ostatni z punkcików dostanie się na pokład latadełka jakie tam krążyły w pobliżu. HUD z tamtej okolicy wyświetliły też w pobliżu budynku Seres nowy znacznik z symbolem LZ. Plamkom oznaczonym symbolami Black 4 i 8 oraz temu ostatniemu punkcikowi życia dla wszystkich z grupy Black dzieliło jakieś pół setki metrów.

- Kurwa. - burknął znowu Black 7 prawie identycznym tonem jak w chwili gdy znaleźli zawalone schody. Mahler spojrzał na niego niepewnie. Mimo, że mieli zgrane komunikatory nie miał HUD więc nie był świadom co się dzieje na wyświetlanej przez nią mapie.
- Podczepiaj. - powiedział Latynos w pancerzu wspomaganym i bez ostrzeżenia podniósł złotookiego sapera pod sufit. Gdy on wyciągnął ręce w górę i złapał ją gdzieś w połowie sylwetki to Nash nagle miała głowę gdzieś na 3 metrach. Albo więcej. Ale teraz już bez trudu mogła umieścić plastik pod sufitem. - Nic nie szukajcie. Załatwimy to na miejscu. - powiedział spokojnie czekając aż saper umieści niewielki ładunek.

Robiło się źle, a nawet gorzej niż źle. Jedna jedyna szansa na przeżycie i zaliczenie zadania na ten CH spoczywała w rękach Zero i Czwórki. Niestety nie mieli już tam nikogo rozsądnie myślącego odkąd portret Szóstki przeciął wymowny napis KIA. Ósemka zakrakała na zgodę, na werbalny przekaz był niemożliwy ze względu na zajęte ręce. Te pracowały pospiesznie, przyczepiając kostkę plastiku i ustawiając zapalnik. Olbrzymi mech jako dźwig sprawiał się idealnie. Odpadała konieczność szukania czegoś drabinopodobnego, tylko ucisk w pasie stanowił dość niepokojący dodatek. Wystarczyło mocniej ścisnąć, aby żebra saper zaczęły trzeszczeć. Na szczęście znajdowali się po tej samej stronie, w tym samym zespole. Popierdolone, ale prawdziwe.

Brown 0 w tym czasie kucnęła pod ścianą, zaciskając w skupieniu szczęki. Wyglądało, że Sven ma kłopoty, a z nim Sara. Nie mogła pozwolić, żeby stała się im krzywda, nie tylko ze względu na sympatię do pewnego gliny, łączącego ekipę Falcona i mieszaną grupę Parchów w jedną całość.
- Możesz mieć na to oko? - uśmiechnęła się do Johana, podając mu detektor - Będziemy mieli pewność, że nic nas nie zaskoczy - nabrała powietrza i włączyła komunikator, łącząc się z oddziałem ratunkowym.
- Oczywiście Falcon, postaram się pomóc jak tylko mogę - odpowiedziała, włączając panel. Musiała chwilę poczekać aż urządzenie się uruchomi, zalewając ściągniętą napięciem twarz błękitnym światłem. Odpaliła po kolei potrzebne programy, czekając aż z Falcona spłyną potrzebne dane. Widząc ciąg znaków aż sapnęła i pokręciła głową. Mocny firewall, podwójne kodowanie i jakby tego było mało funkcje bojowe kompleksu działały niezależnie od funkcji cywilnych, choćby sterowania drzwiami albo światłami.
- Ktoś tu bardzo dba o prywatność… job twoju mać - mruknęła pośrednio do Svena, a pośrednio do otaczających ją ludzi. Największe zagrożenie stanowiły wieżyczki, przejęcie nad nimi zdalnej kontroli było priorytetowe, więc nimi zajęła się w pierwszej kolejności, lecz nim wgryzła się w system, w sekwencjach cyfr zauważyła alternatywę.
- Spróbuję włamać się i przejąć główny serwer, zyskamy kontrolę nie tylko nad platformami bojowymi, ale i resztą kompleksu. - nadawała przez radio, tłukąc niemiłosiernie w klawiatrurę. Jeśli przejęcie wieżyczek było trudne, to włam do centralnego kompa zakrawał o szaleństwo, ale mieli szansę - Falcon 1 bardzo cię proszę… uważajcie na siebie, okey? Miło byłoby się poznać na żywo, nie tylko przez komunikator. Jak się uda… mam butelkę całkiem niezłego wina, dobre na toast… i… powodzenia… Sven. - skończyła paplać zdenerwowanym głosem i skupiła się na pracy. Nie było miejsca na rozpraszanie i błędy.

Black 8 operowało się trochę niewygodnie gdy tak miała nogi dyndające w powietrzu, z dobre dwa metry nad głową, pancerz na żebrach nadal trochę napierał na te żebra pod naciskiem pancernych łap Black 7 a własnymi dłońmi musiała manewrować pionowo w górze w mało wygodnej pozycji. Ale wprawa zrobiła sobie i po chwili do paneli sufitu był przyczepiony niewielki, prostokącik wielkości standardowej paczki papierosów. Mały ale znaczący dodatek. Gdy dała znak, Latynos opuścił ją na ziemię. W międzyczasie Black 2 filowała by ich sapersko - podnośnikowego duetu nie dopadła żadna gnida czy coś. Ustawiła się w pobliżu podobnie jak Mahler filował nad bezpieczeństwem Brown 0. Puścił jej oczko i uśmiechnął się gdy zaczynała rozkładać ekran swojego hakerskiego multinarzędzia.

- Spadamy. - powiedział krótko Ortega dając znać, żeby odsunąć się od miejsca gdzie Nash podłożyła plastik. Sala była jednak na tyle duża, że tam gdzie się rozgościli Vinogradova i Mahler zaraz i dołączyła pozostała trójka zdając się na ekspertyzę czerwonowłosego Parcha co o tego gdzie jest wystarczająco bezpiecznie. Wedle niej mieli 20 sekund do eksplozji.

W tym czasie dla czarnowłosej ocalałej z grupy Brown przestrzeń, nawet ta najbliższa stała się jakiś tam ledwo zauważalnym kolorowym i trochę brzęczącym tłem. Z trudem rejestrowała i to mimochodem, że poza Johanem wróciła w ich pobliże pozostała trójka. Przestrzeń nie miała większego znaczenia w świecie w jaki zanurzyła się dzięki swojemu urządzeniu na nadgarstku. W sieci czy to sprzęt był tuż za ścianą, na drugim końcu globu czy na orbicie póki był w sieci miała minimalne znaczenie. Liczyły się petabajty danych, liczby, symbole i działania.

Gdu uruchomiła swoje urządzenie Falcon 1 musiał już od razu uznać, że się zgodzi pomóc albo wysłał jej dane w ciemno. Bo gdy odpaliła klawiaturę i ekran te dane już czekały. Pierwsze wrażenie było odpychające dla pewnie sporej grupy zwykłych użytkowników co nie będąc w systemie właściwie nie miała tu czego szukać odbijając się jak piłka od pancernego muru haseł, logów i zabezpieczeń. Nie mając czasu na hakerskie śledztwo i przygotowania Rosjanka musiała użyć uniwersalnych programów do podszycia się pod jednego z użytkowników tego systemu. Sprawa była bardzo improwizowana ale pomogło jej doświadczenie i gotowce jakie miała przygotowane wcześniej. Sekundy upływały w milczeniu gdy próbowała zalać system fałszywymi próbami wejścia by w końcu się przeciążył, zawiesił i zrobił restart systemu. Wraz z nim udało jej się zdobyć poboczną furtką do kasowanych danych z których ściągnęła na tyle dużo by po restarcie udało jej się udawać kogoś kto ma tu pełne prawo się logować. Udało jej się z najwyższym trudem gdy ściągnęła częściowo już urwane i zniekształcone dan i zdając się na czysty fart próbowała dorobić końcówkę własną pomysłowością i fartem. Ale udało się! Logowanie zakończyło się pomyślnie i mogła dostać się do środka.

W środku zaś czekało na nią całe morze danych właściwego systemu. Był taki sobie w swoich podstawach. Typowy informatyczny konstrukt dla biur, urzędów i podobnych lokali wspierający ludzi w zarządzaniu budynkiem. Od regulacji oświetlenia, przez system monitoringu aż po windy czy drzwi. Prawie wszystko było jakoś sprzęgnięte z systemem a ten co już takie zwyczajne nie było był sprzęgnięty z większym systemem. Zupełnie jak jakaś macka głowonoga prowadząca do trzewi tego głowonoga.

Teraz jednak wiele tych systemów było nieaktywnych lub świeciło się komunikatami “brak danych”. Zapewne było to w sporej mierze związane z fizycznymi zniszczeniami jakie pewnie były spore na powierzchni. Ale nie miała czasu tego wszystkiego przeglądać. Na tej macce musiała zająć się jedną, konkretną wypustką. Tą za jakie odpowiada system obrony budynku a konkretnie za wieżyczki na ogrodzeniu. Tu już kończyła się swoboda jaką zyskała po zalogowaniu bo nie było tu powszechnego dostępu. Stanęła przed kolejnymi zabezpieczeniami. Znowu musiała użyć swoich gotowców z naręcznego zbiorniczka danych by podszyć się pod odpowiedni program lub administratora odpowiedzialnego właśnie za te wieżyczki. Tym razem poszło jej trochę łatwiej choć też niezbyt prosto. Ale znowu się udało. Weszła do środka elektronicznej stróżówki zarządzającej obroną ogrodzenia. Mogła ogarnąć teraz tak jakby siedziała tam, w Seres w tej kabinie sterowniczej strażników.

Nie była pewna o które skrzydło i wieżyczki chodzi bo sądząc z listy numerów i oznaczeń było ich trochę. Ale doświadczenie podpowiedziało jej, że skoro niedawno strzelały to musiało to zostawić jakiś ślad w aktywności czyli być na samym wierzchu. Faktycznie były dwie oznaczone jako Zachodnia 3 i Zachodnia 4. Siostry z numerami 1 i 2 świeciły się czernią i były oznaczone jako nieaktywne. Tak sądząc z zapisów były nieaktywne od kilkudziesięciu do kilkunastu minut co pokrywało się z czasem gdy trwało bombardowanie. 3 i 4 też meldowały systemowi o uszkodzeniach. Zachodnia 3 miała sprawność rzędu kilkunastu procent czyli ledwo dychała. Zaś “4” była sprawna mniej więcej w połowie.

Co było przydatne wieżyczki mogły pracować w trybie automatycznym tak jak pracowały do tej pory i działać czyli strzelać lub nie wedle otrzymanych dyrektyw bez żadnej kontroli czy ingerencji zewnętrznej. Mogły też jednak pracować w trybie półautomatycznym gdy to program sterujący lub człowiek wybierał cele i reżim ognia a wieżyczki strzelały same wedle własnych możliwości.

Wieżyczki modelu “Corona IV” jak głosiła specyfikacja, miały zamontowane szybkostrzelną broń antysprzętową. Tak kojarzyło Brown 0 ze swojego wojskowego szkolenia. Z amunicją jeszcze nie było tak źle, miały czym strzelać. Co najważniejsze jednak mogła się podpiąć pod elektroniczne oczy wieżyczek czyli widzieć to co one mają w zasięgu swoich czujników. Z “3” obraz był wyraźnie słabszy i działała już tylko jedna kamera. Widziała postrzelaną fasadę budynku z rozbitymi oknami. Lufa była wycelowana w cieplne, ludzkie sylwetki za oknem. Ludzie byli w elektronicznym oku kamery ale widocznie program nie pozwalał przemówić działku. Z “4” widziała na trzy kamery z czego brakowało tylko widoku z jednej strony. Lufa również była wycelowana w widoczne sylwetki na parterze budynku ale dotąd milczała. Wieżyczka była położona dalej niż “3-ka” i widok był z innego rzutu ale jasne było, że przedstawia ten sam fragment budynku. Między kamerami a budynkiem był dobrze widoczny obraz parkingu który przypominał księżycowe lejowisko. Widać było też sporo dymu pewnie i po tym bombardowaniu jak i z pożarów widocznych bliżej i dalej.

Obiekt nieźle oberwał przez nawałę artyleryjską. Ziemia była poryta lejami, do tego okolica się paliła i jeszcze te wieżyczki. Dopiero kiedy zobaczyła teren Seres ich oczami odetchnęła, a raczej nabrała powietrza, bo przez ostatnią minutę nie oddychała. Przełknęła ślinę i wyszczerzyła się szeroko, z ulgą.
- Falcon możesz spokojnie podejść do lądowania. Mam kontrolę nad systemem obrony obiektu - odpowiedziała Svenowi, ale zamiast zebrać się i zacząć kontaktować ze światem, znowu wlepiła wzrok w panel. Ludzie w budynku znajdowali się w zasięgu dział, ale te nie strzelały. Ludzie lubili mieć ochronę, ale nikt nie chciał aby ta ochrona wybijała mu pracowników. Musiała działać procedura bezpieczeństwa - czujniki reagowały na ruch, jednak nie w budynku, tylko dookoła.
- Mam obraz z kamer platform bojowych… wieżyczek. Reagują na ruch, gdybym miała chwilę mogłabym napisać program… no przeprogramować je aby strzelały do potworów, nie ludzi. Ale to czas… nie mamy czasu. Przechodzę na ręczne sterowanie - nadawała przez radio, nadal grzebiąc w systemie. W końcu dogrzebała się do tego co chciała, czyli systemu głośników budynku w okolicach ostatnio aktywnych dział. Tam, gdzie widziała ruch. Przepięła łączę i wzięła uspokajający oddech.
- Dzień dobry państwu - zaczęła tonem w jaki próbowała wlać cały posiadany spokój i otuchę - Mam na imię Maya, kod wywoławczy Brown 0. Pozwoliłam sobie przejąć tymczasowo kontrolę nad systemem bezpieczeństwa obiektu Seres. Za chwilę jednostka ewakuacyjna podejdzie do lądowania. Proszę w trybie pilnym udać się na zewnątrz i bez obaw, nie stanie się państwu krzywda. Steruję ręcznie działami, postaram się pomóc przy eliminacji wrogich jednostek. Prosiłabym również o pośpiech i… przepraszam, że tyle to trwało. Obiecuję... postaram się aby nikt już nie ucierpiał przez… te stwory.- zamknęła kanał i dodała do otaczających ją ludzi - Dajcie mi proszę dwie minuty. Trzeba im pomóc.

- Zrozumiałem Brown 0. Wykonamy próbny przelot. - po jakimś oddechu dał się słyszeć spokojny głos operatora z pokładu Falcon.

- To chyba wybuchnie wcześniej. - powiedziała Latynoska wskazując gdzieś na stronę przy schodach gdzie niedawno Black 7 i 8 bawili się w sapera podnoszonego. Vinogradova zaś siedząc na bilardowym stole widziała na swoim ekranie to co rejestrowały i kamery wieżyczek. Z “4-ki” choć miała lepszy jakościowo obraz nie widziała za dużo poza tym, że coś tam chyba wybuchło bo błysnęło ogniem. Ale z “3-ki” która widziała pod innym kątem wnętrze narożnika budynku było widoczne mimo zakłóceń lepiej. Widziała jakieś zamieszanie między ludźmi. Wyglądało jakby się pokłócili czy co. Jeden pociągnął za sobą postać w kombinezonie, przez co ta rozdzieliła się z osobą którą chyba próbowała podnieść. Potem do czegoś zaczęli strzelać. Jeden w pancerzu z numerem 4 z karabinku, drugi w egzoszkielecie z numerem 0 z pistoletowego miotacza ognia. Co tłumaczyło odbłyski ognia na kamerze z “4-ki”. Strzelali wysoko do czegoś w górze a potem to coś płonąc spadło znikając z widoku kamery. Ale dalej widać było końcówki płomienia. Nieco głębiej widać było odblask ognia. Na ich tle jakiś facet podniósł tego co upadł i razem zaczęli iść w stronę okien czyli zbliżali się w stronę kamery wieżyczki. Postać między parą Parchów przepchnęła się między nimi jakby chciała dołączyć do tych dwóch. Kamera jednak przekazywała sam obraz więc cały film był niemy.

Ósemka kucała wpatrzona w bombę niczym sroka w gnat. Mała, niepozorna paczka i jeszcze kilka sekund aby wybuchła. Pokręciła przecząco głową słysząc obawy Diaz. Nie, nie ma bata żeby wybuchła wcześniej, w końcu sama ją ustawiała. Nic nie popierdoliła, nie było takiej opcji. Musieli poczekać, jeszcze parę sekund. W tym czasie aby znaleźć zajęcie dla rąk zabrała się za przeładowanie karabinu. Jeszcze pięć… cztery…

- Teren lądowiska czysty, nie widzę żadnych xenos - Brown 0 nadawała do Svena, wślepiając się w ekran na którym oko kamery pokazywało plac przed budynkiem i sam budynek. Widziała wewnątrz ruch, skierowała tam uwagę wieżyczek czekając aż ludzie wyjdą, a z tego co widziała… za nimi wylecą bestie.

Na ekranie Brown 0 widać było to co widziały wieżyczki przy budynku oddalonego o kilka kilometrów dalej. Widać było jak przez okna przełazi jakaś starsza, pulchna kobieta ubrana jakoś tak zwyczajnie jak do pracy właśnie w takiej firmie z jakiej wychodziła. Pomagała i ponaglała przełazić czwórce dzieci w wieku raczej szkolnym. Wewnątrz zaś wciąż dobiegały obrazy walki. Dwaj mężczyźni w pancerzach z grupy Black strzelali do czegoś. Przez moment było widać jak jakiś xenos śmignął z sufitu gdzieś na podłogę i w rogu widoku kamery widać było jak jakiś pulchny mężczyzna z trudem odpiera ataki dwóch małych bestii. Wyglądało na to, że przegrywa tą walkę z kretesem i skończy się ona raczej prędzej niż później. Wtedy nie tam, a tu u nich huknęła eksplozja. Kawałki sufitu huknęły o wykładzinę dywanopoodbną w tej sali i ten fragment pomieszczenia utonął w powybuchowym dymie.
- Spadamy. - powiedział Black 7 ruszając od razu z miejsca w stronę wysadzonego miejsca.

- Dawaj Młoda, robimy wypad z celi - Ósemka złapała czarnowłosą kobietę pod ramię, sugerując że ma się podnieść. Spoglądała przy tym z szerokim uśmiechem na dziurę w suficie. Idealna, dokładnie taka jaką zamierzała wybić. Wyjście ewakuacyjne, plan b... o ile w Seres nikt niczego nie spierdoli, pozwalając zginąć ich ostatniemu celowi. Radość zniknęła z piegowatego oblicza, szczęki zacisnęły się ze zgrzytem. Saper splunęła przez zęby, czekając aż Ortega pomoże przecisnąć się przez wyłom najpierw Vinogradovej i Diaz. Było lepiej żeby to one na początku podjechały żywą windą piętro wyżej. Dwójka do osłony, a Zerówka aby móc filować na panel i wspomóc psiego kompana Hollyarda.
- Ckm i mo przodem. Zróbcie nam drogę i oczyśćcie teren. Eskorta Mahlera. Musi wejść na pokład, to najważniejsze. Szybko. Zaraz jak podlecą. Zamknę tyły. Młoda dziób w panel. Dopilnuj żeby gnidy nie zdjęły nam ostatniej przesyłki i taksówki przy okazji - Czekając na swoją kolej odpaliła klawiaturę Obroży, stukając w nią pospiesznie. Przy okazji podpatrywała na wygolonego trepa. Trzymał się na nogach, nie zamierzał nagle zejść... dobrze, bardzo dobrze. Odpadała konieczność niesienia go do lądowiska.

 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline