Oskar nie czuł się tej nocy dobrze. Kilka razy wymiotował. Było z nim coraz gorzej. To nie było zwyczajne zatrucie. Musiał jak najszybciej pójść do medyka albo kapłanki Shallyi.
Kiedy nastał ranek, zszedł z przyjacielem na dół. Już miał siadać przy stole, kiedy podszedł do nich karczmarz. -Co powiedziałeś?!- zdenerwował się Oskar, waląc pięścią w stół. -Czy ja się kurwa przesłyszałem? Może jeszcze mamy spać w jakiś zapchlonej dziurze!? Albo w stajni!?
Po chwili uspokoił się nieco. -Oddamy krasnoluda do świątyni Shallyi. Tam będzie miał należytą opiekę. A jeśli któryś cham będzie miał jeszcze jakieś wątpliwości, to osobiście mu je rozwieje. |