Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2017, 19:47   #114
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Przekonanie, że to napotkana grupa konnych jest odpowiedzialna za napaść na transport wojskowy nie opuszczało Thorvaldssona aż do czasu, gdy słońce zaczęło zbliżać się do linii horyzontu. Wtedy naszły go pewne wątpliwości. Czy mógł się pomylić? Może ślady wskazujące na udział jeźdźców w masakrze transportu były jedynie przypadkowe i nic tych ludzi nie łączyło ze sprawą? Za jakiekolwiek próby pojmania, nie wspominając o zabójstwie imperialnego żołnierza wykonującego misję specjalną czekał ich stryczek poprzedzony rozmową z mistrzem małodobrym zadającym wciąż te same pytania... pytania, na które nie znaleźliby satysfakcjonującej go odpowiedzi.

Mimo wątpliwości nie omieszkał rozpocząć przygotowań do spodziewanego nocnego ataku. Zaproponował sierżantowi, żeby nie wystawiać standardowych wart, tylko zarwać noc i pozostać w pełnej gotowości bojowej w oczekiwaniu na wroga. A jeszcze lepiej przygotować zasadzkę.

Dyskusja z sierżantem nieco się przeciągnęła, ale kapral przedstawił swoje pomysły na zaskoczenie wroga. W wielkim skrócie sugerował przygotowanie obrońców wewnątrz kręgu, a raczej półkręgu z wozów pomiędzy korytem rzeki a jej starorzeczem, które chroniłyby obie flanki. Do tego ukryta w pobliżu grupa uderzeniowa mająca zaskoczyć przeciwników atakiem od tyłu.

Z grubsza pomysł krasnoluda został przyjęty, jednak Baron uparł się, aby ludzi poza obozowiskiem ustawić na potencjalnej drodze wroga, natomiast sam obóz w miejscu standardowego miejsca obozowania karawan kupieckich. Khazad nie był z tego zadowolony uważając to za zbędne ryzyko i potencjalne straty w ludziach, ale sierżant nie chciał zmienić swojej decyzji.

Gdy się ściemniło i wozy stały już w wyznaczonych miejscach Detlef rozpoczął własne przygotowania do potyczki. Upatrzył sobie jeden z wozów, z którego zaczął wyładowywać część zapasów, a inne rozmieszczać na wozie w bardziej uporządkowany sposób. Kilka beczek i skrzynek ustawionych od strony ogniska stworzyło prowizoryczne schody, po których mógł sprawnie dostać się na górę. Ochronę oferowaną przez drewniane burty pojazdu wzmocnił rzędem skrzynek i worków z obrokiem dla koni pozostawiając jedynie wąskie przejście w kierunku środka obozu i samo stanowisko, z którego zamierzał ostrzeliwać napastników.

Spodziewając się ładunków zapalających przy użyciu kilku warknięć i krzywego spojrzenia wydębił od wozaków dwie tarcze, które miały służyć mu za pokrywy chroniące przed ostrzałem z góry. Do tego postanowił cały czas mieć na sobie swój sfatygowany płaszcz podróżny, co stanowiło dodatkową barierę przed ogniem, a który w razie kłopotów można było szybko z siebie zrzucić.

Resztę czasu w oczekiwaniu na znak dany przez czujki zamierzał poświęcić na składanie i rozkładanie jednego z pistoletów kuriera oraz rusznicy porzuconej przez dezertera. Zajęcie wymagało skupienia, co pozwalało nie poddawać się znużeniu i senności, a do tego mógł bez przeszkód ponarzekać na decyzje wyższych szarż, które mogły skończyć się masakrą. Język górskiego ludu był wprost idealny do narzekania i znał mnóstwo określeń, by wyrazić swoje niezadowolenie. Burczący pod nosem kapral przerwał jedynie, by poradzić idącemu na stanowisko na drzewie Walterowi, by przywiązał się liną. Zły czy nie musiał trochę pomatkować tym lekkomyślnym umgi, żeby nie zrobili sobie sami krzywdy.

Wreszcie rozbrzmiał sygnał oznaczający zbliżanie się wroga. Khazad zerwał się z miejsca przy ognisku i pognał do przygotowanego przez siebie wozu. Wystawiając jedynie czubek głowy ponad rząd skrzynek obserwował przedpole. W każdej chwili spodziewał się krzyków oznaczających wykrycie zasadzki i rozpoczęcie rzezi, jednak wciąż było cicho.

Gdy dostrzegł wychodzących spośród dojrzałego zboża pieszych przekrzywił tylko głowę, co w tym przypadku oznaczało mniej więcej "Udało się skubańcom. Rzeczywiście ich nie zauważyli...". Trzymał jedną z trzech kusz przygotowanych do natychmiastowego strzału i czekał na odpowiedni moment.

Ta chwila nadeszła w momencie, gdy jeden z mężczyzn sięgnął po coś i wychylił do tyłu biorąc zamach przed rzutem. Detlef starannie wycelował i strzelił, a bełt trafił mężczyznę prosto w głowę.

Zaczął się chaos.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline