Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2017, 20:18   #48
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Trójka wojowników ruszyła z pochodniami w las by wytropić smoka. “Tropienie” było tu nieco przesadnym stwierdzeniem; smok leciał w linii prostej omijając wszelkie spowalniajace go przeszkody, podczas gdy ludzie musieli przedzierać się przez chaszcze, omijać wiatrołomy i głębokie parowy. Tak na prawdę więc bohaterowie szli w prawdopodobnym kierunku upadku smoka mając nadzieję, że wypatrzą gada w ciemnym lesie. Czy też raczej zwalone przez jego upadek drzewa. Tropicielom szybko zaświtało, że nie bez powodu młody smok wybrał las zamiast gór na swoją siedzibę; zielonkawy kolor pozwalał mu wtopić się w otoczenie. Zwłaszcza w nocy. Pozostawało mieć nadzieję, że spadając gad skręcił kark, nie uciekł i nie będą musieli łazić po nocy bogowie wiedzą jak długo.

Gupa pod wodzą Jorisa ruszyła na północ, prąc ostrożnie przez mroczny las. Jedynymi śladami wycinki prowadzonej przez drwali z Thundertree były gęste krzaki, przez które trudno było przejść i smokobójcy szybko stracili poczucie kierunku, choć chwilami Marv słyszał echo czegoś dużego przedzierającego się przez krzaki. Nadzieja na szybką śmierć gada okazała się więc płonna.
Gdy po dłuższym czasie skręcili w inną stronę ponownie nie przyniosło to oczekiwanego rezultatu. W ciemności nie mogli znaleźć miejsca upadku smoka, mimo że na pewno byli już bliżej, gdyż wszyscy słyszeli trzask łamanych gałęzi. Mimo to smok znacznie wyprzedzał swoich prześladowców i mimo rozmiarów poruszał się szybciej od nich. Gdy wreszcie znaleźli miejsce upadku gada dawno już tam nie było; zostały tylko ślady krwi i pas zniszczonej zieleni. Joris skupił się, spoglądając na kierunek, który obrał smok. Może był to przypadek, ale wydawało mu się, że gad zmierza w stronę zamku Cragmaw.

- Gdzieżby indziej... - mruknął myśliwy spoglądając na szlak przejścia jaki w dzikich zaroślach zostawił po sobie smok.
Wahał się przez chwilę po czym zarządził powrót do pozostałej pod smoczą wieżą reszty drużyny.
- Wracamy.
Shavri kiwnął głową.
Tyle w tym było dobrego, że gad postanowił ruszyć w dzicz, a nie w stronę drogi i ich obozowiska gdzie pozostawili samą mateczkę Zenobię. Co nie zmieniało faktu, że nadal zimny dreszcz, który poczuł wtedy w wieży znów przeszył mu skórę i chłopak otulił się ciaśniej płaszczem.
- Rozumiem, że wiesz gdzie zmierza? - Mav zmierzył tropiciela spojrzeniem. - Przeborka nie będzie zachwycona, nigdzie nie widziałem jej miecza - uśmiechnął się kwaśno.
- Zdaje się, że do zamku Cragmaw - odparł myśliwy - To ruina w środku lasu na wschód stąd. Będzie prawie dwa miesiące jak oczyściliśmy ją z goblinów.
Miecza rzeczywiście on również nigdzie nie zoczył. Ale jeśli brzeszczot magiczny był to gad zapewne go nie wyrzuci.
Myśliwy obejrzał się na nadtrawione kwasem ubranie rudzielca.
- Nie tak to wszystko poszło, jak miało, co?
- Mogło być znacznie gorzej - wzruszył ramionami Marv. - Poszukamy miecza jutro, a moje ubranie na niewiele się już zda, ale większość zatrzymała zbroja. Krasnoludzka robota, nie rozpuści się tak łatwo.
- Może i krasnoludzka - stwierdził Joris - Ale na Zenobię to może być za mało.
Rudowłosy zamrugał zdziwiony, kilka uderzeń serca minęło, zanim pojął o kim Joris mówił.
- A co ona ma do tego? Czemu właściwie ją zabrałeś?
Tak jak w odpowiedzi na pierwsze pytanie myśliwy zaśmiał się zupełnie niewymuszenie, tak na drugie to on tym razem wzruszył ramionami.
- Matka zawsze mówiła, że nigdy nie będzie się na wszystko gotowym. Jakoś… mi się to przypomniało jak ją zobaczyłem. Pewnie dlatego zdała mi się odpowiednia do wyprawy na smoka.
- Przestań - Marv próbował zachować poważną minę. - Teraz mam w głowie sposoby, w jakie mogłaby próbować pokonać smoka swoimi… no wiesz… metodami.
Shavri uśmiechnął się pod nosem, ale nie odezwał się. Znaczył tylko drzewa mieczem, coby rano łatwiej było znaleźć ścieżkę do miejsca, w którym smok spadł z nieba.

 
Sekal jest offline