Farcast. Planeta, która oszalała. Wojna, którą przynieśli heretyccy Istvanianie i wysłannicy Inkwizycji rozprzestrzeniła się lotem błyskawicy pociągając za sobą miliony ofiar. W oczyszczającym ogniu walki padło wielu wrogów Imperium, lecz należało zmiażdżyć łeb tego lewiatana. Dobrać się do Rathbone, wsadzić jej w dupę lufę Hellguna i puścić serię full auto. I pewnej pięknej nocy Blackhole się do tego przymierzał.
Właściwie to noc nie była piękna – było zimno i pizgało złem, ale gwardzista uwielbiał taką pogodę. Bo kto by się spodziewał wtedy ataku? Chris nadzorował połączoną akcję sztabów – piechoty, artylerii i ostrzału orbitalnego, aby zmiękczyć przeciwnika. Sprawić, aby zaczął robić błędy.
-Śmierdziel, jak mnie słyszysz? – wywołał bombardiera z Pax Behemoth na szyfrowanym kanale.
-Głośno i wyraźnie, Czarna Dupo – dało się słyszeć przez szum kodowania binarnego.
-Warchlak, ludzie na pozycjach?
-Gotowi do akcji.
-Pozycja?
-Bez zmian w siłach własnych.
-Przytrzymajcie się czegoś, bo będzie rzucało. Gnojarki, gotowi do ostrzału na wskazane koordynaty?
-Baterie Basilisków w pełnej gotowości bojowej.
-Åšmierdziel, wal.
Początkowo nic nie było słychać, jednak na czarnozielonym ekranie pojawiła się migocząca czaszka, symbolizująca strzał z makr odziała. Po pewnym czasie, dało się słyszeć uporczywy świst, który szybko przeszedł w ryczące zawodzenie, jakby wyło tysiące potępionych dusz. Następnie doszło do uderzenia i eksplozji. Jej siła zatrzęsła ziemią przewracając wszystko co nie było solidnie przymocowane do ścian lub podłogi. Blackhole zadowolony zbierał się z ziemi.
-
Gnojarki, zgoda na ostrzał skupisk broni ciężkiej.
-
PrzyjÄ…Å‚em. Rozpoczynam.
Staccato eksplodujących pocisków HE/DP kontynuowało uwerturę rozpoczętą przez burtowe makrodziała. Trwało to kilka minut a potem wystrzały umilkły. Tylko na chwilę, bo przez wyłom zrobiony przez makrodziała i oczyszczony artylerią wdarli się piechurzy atakujący rakietnicami bunkry. Na ekranach w pokoju zajmowanym przez Blackhole’a można było zobaczyć obłoki dymu spowijające teatr działań bojowych i błyski eksplozji. Rozpoczęła się bitwa.
Chris analizował zachowania przeciwników. Podejrzewał, że procedury wojskowe na wypadek ataku będą miały zawsze takie same trzy pierwsze dyrektywy. Póki co, obraz dostarczany z Pax Behemoth sugerował następujący scenariusz: Ocenić siły przeciwnika. Sprawdzić zniszczenia. Wprowadzić własnych ludzi do atakowanego obszaru – najpierw lekką, potem ciężką piechotę. Po godzinie walki, zwolennicy Inkwizycji wycofali się. Nie było sensu, aby atakowali kolejne bunkry z ciężką piechotą. Pora była na ponowne działania zaczepne, tym razem prowadzone z drugiej strony bazy. Ostrzał z orbity. Artyleria. Piechota. Wycofać się, zanim rozpoczną się poważne straty.
Chris analizował co się dzieje. Nie tylko miejsce akcji, ale ruchy serwitorów naprawczych w miejscu z którego dopiero co wycofały się jego siły. I co się dzieje w innych sektorach bazy.
-
Gnojarki, ostrzelajcie te koordynaty. Przeciwnicy nie potrzebują tylu naprawionych stanowisk z bronią ciężką. Zmiećmy im jak największą liczbę serwitorów.
-Przyjąłem. Rozpoczynam ostrzał.
Zniszczone stanowiska, serwitory, ostrzelane bunkry i niepewność, gdzie znowu uderzą siły MP-F i EP. Było dobrze. Teraz trzeba było kontynuować to przez trzy doby. Bez przerwy nękać przeciwnika uderzeniami z orbity, artylerią i niespodziewanymi wymianami ognia. Sprawić, aby nikt we wrogiej bazie nie mógł spać. Do tego świetnie sprawdzały się makr odziała. Ich siła sprawiała, że w szerokim promieniu nawet kilku kilometrów drgania ziemi były takie, że wyrzucało śpiących z łóżek. 72 godziny bez snu, w ciągłym zagrożeniu śmiercią. Blackhole zamierzał wywołać syndrom stresu bojowego we wrogich żołnierzach, aby zaczęli popełniać błędy. Sam miał do dyspozycji wystarczająco duże zasoby piechoty, aby robić im zmiany i zadbać o to, aby byli wypoczęci.
-
Zordon, jak analiza?
-Gotowa, Blackhole. – odezwał się z głośników metaliczny głos. Chris poświęcił trochę czasu aby nauczyć VI jak rozpoznawać prawdziwe baterie broni ciężkiej i odróżniać od atrap, które były rozstawione tu i ówdzie w bazie. Niby mało ważne informacje, jednak przywiązywanie wagi do szczegółów było niezwykle ważne w przeprowadzaniu precyzyjnych ataków.
Drugi dzień starcia. Blackhole zaczął zmieniać swoje dotychczasowe metody. Zaczął prowadzić z orbity uderzenia laserami. Niszczył baterie pelotek, aby umożliwić ataki jednostkom latającym. Przeprowadzał ataki pozorowane – według klasycznego scenariusza: makrodziała, artyleria i… nic. Bez działań zaczepnych piechoty. Przeciwnicy i tak musieli stawiać się na zbiórki w bunkrach. Tracić cenny czas, który mogliby poświęcić na siedzenie z zamkniętymi oczami, aby nieco wypocząć. Jednak atak nie następował. Siły przeciwnika sfrustrowane i zdenerwowane bezsensownym i stresującym wyczekiwaniem, zaczęli robić błędy. A to zaczęli ścigać MP-F, kiedy się wycofywali i nacięli się na brutalną kontrę. A to popędzili do złych bunkrów, dając czas EP na podpalenie kilku obiektów i wypełnienie tuneli łączności gryzącym dymem.
Trzeciej doby Chris zaczął wykorzystywać wiedzę o atrapach broni ciężkiej, co pozwoliło zadać siłom Rathbone bolesne straty. Przeciwnikom zaczęły doskwierać też braki w serwitorach naprawczych. Wisienką na torcie było zniszczenie baterii na szczycie, w pobliżu wrót do windy, aby wejście straciło bezpośrednią osłonę. Dokładna uderzenie z działa laserowego zrobiło solidną wyrwę we wrotach. Można było przeprowadzić tamtędy pozorowany, jednak wciąż perfekcyjnie zakamuflowany atak. To nie mogły być doskonale transparentne działania, bo tak przebiegły przeciwnik jak Rathbone z pewnością by się czegoś domyślił.
Wrogie siły zaczęły oddawać terytorium. Po dotkliwych stratach, z wiszącym widmem stresu bojowego, z ograniczonymi zasobami serwitorów Rathbonowcy wysadzali bunkry, składy amunicji, demontowali broń ciężką i przenosili się w głąb bazy, aby tam tworzyć mocniej bronione pozycje. Znacznie skrócili linię frontu i możliwości niespodziewanego ataku. Dzięki systemowi tuneli, szybko przemieszczali swoje siły na atakowane pozycje i dawali zdecydowany odpór siłom inkwizycyjnym. Trzeba było się przygotować do ostatecznego starcia.