Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2017, 00:09   #309
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-No tak… Wąskodupiec na pewno ucieszy się jak diabli…- skomentował Dzik.
-Nie prościej będzie odnaleźć ich stwórcę i zabić go zanim trupy gdziekolwiek dotrą?...- spytał jeden z żołdaków z mostu.
- Druid został ostrzeżony i jeśli tylko nie zbył tego, to powinien być przygotowany - zauważyła paladynka, spoglądając na Jarreda, po czym spojrzała na jego podwładnego. - Tak by było najłatwiej - zgodziła się z nim Venora i uśmiechnęła się do siebie samej z politowaniem, bo przecież stanięcie oko w oko z nekromantą wcale nie było czymś prostym. - Problem w tym, że nie wiadomo gdzie taki może być i co gorsza, czy nie jest ich więcej - zauważyła, wspominając słowa krasnoludzkiego kapłana. - Coraz bardziej przekonuję się do tego, byście wrócili z informacjami o tym co się tu szykuje do Arabel, żeby szykowali się, jeśli druidzi Hullack nie podołają - dodała.
-Pieszo ich nie przegonimy… Oni nie muszą robić postojów, by złapać wdech…- skomentował Dzik, spoglądając z pogardą na oddalającą się hordę.

- Konno, mogłoby się nam udać - odparła paladynka, spoglądając na posiadane przez nich dwa wierzchowce. - Wzięlibyście je oba, znaczy wyznaczylibyśmy kogoś z was na gońców i wrócili do Arabel czym prędzej. Ja niestety wrócić się nie mogę - spojrzała znacząco na Balthazaara. - Co wy na to? - spojrzała wyczekująco na Dzika i Dundeina.
-Ja mogę pomóc, ale tutaj…- kapłan Moradina uniósł ręce w geście protestu .
-No kurwa, ja też jestem kiepskim jeźdźcem…- wtrącił drugi z krasnoludów.
-Ja mogę jechać!- wyrwał się jeden z żołnierzy -Potrafię bardzo długo usiedzieć w siodle. Od dziecka uczyłem się jeździć konno. Dotrę najszybciej ze wszystkich…- chłopak stanął na baczność zerkając raz na Venorę, raz na Dzika.
-Jesteś też świetnym szermierzem…- warknął brodaty wojownik.
-Chyba nie mamy wyjścia…- zauważył żołdak.
-Cholera… No dobra. Jedź. Nie trać czasu… - Jarred wzruszył ramionami. Był świadomy, że tak musi być.
-Weź mojego konia. Ja i tak nie lubię jeździć w siodle…- wtrącił Balthazaar.

Venora podeszła do żołnierza. Nazywał się on Darvin Buckmann i na jego barkach miało spocząć bardzo ważne zadanie. Rycerka sięgnęła do swojej torby i wyciągnęła z niej leczniczą miksturę i mu ją podała.
- Mam nadzieję, że się nie przyda, ale wtedy mi oddasz jak znów się spotkamy - powiedziała do niego z lekkim uśmiechem. - Dasz radę sam? Mamy jeszcze jednego wierzchowca, nie będzie dla mnie problemem dalszą drogę iść pieszo - zapytała go, oczekując szczerej odpowiedzi.
-Tak sir… Znaczy lady…- zawahał się, odpowiadając jej uśmiechem.
-Na co czekasz? Ruszaj w drogę…- ponaglił go Dzik. Żołnierz od razu dosiadł wierzchowca i bez namysłu pognał na południowy zachód.
Panna Oakenfold powiodła spojrzeniem za zbrojnym.
- Niech Helm ma go w swej opiece - powiedziała i spojrzała na Dzika. - Wy też powinniście wracać już - zasugerowała.

-A gdyby…- Balthazaar spojrzał na Venorę -Naprowadzić na nich orków?- zastanawiał się głośno.
- Naprowadzić na nich? - zaskoczyła ją ta propozycja. W sumie to sama nie pomyślała o tym, bo odkąd byli pod protekcją druida to nie napotkali żadnego zielonoskórego. - To na pewno może osłabić tą hordę... Praktycznie upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. To jest bardzo dobry pomysł - Venora pokiwała na koniec głową z uznaniem.
-Ale tobie nie wolno… Masz misję do wykonania. Ważniejszą od tych truposzy- pouczył ją niczym rasowy mentor.
- Tobie też nie, bo przysięgałeś mi pomoc - zauważyła krzyżując przed sobą ramiona. - Jarredzie, Dundeinie, zajmiecie się tym? - zapytała krasnoludy.
-Mogę wziąć to na swoje barki… Przynajmniej spróbujemy. Wyprzedzimy hordę i udamy się na tereny orków… Damy radę!- klasnął w dłonie Dzik.
-A ja mam swoją misję. Muszę zostać tu w górach. Ale mogę wspomóc was w przeprawie do nizin na wschodzie- rzekł sługa Moradina.

- Rozumiem, jeśli możesz to przygotuj dla nich błogosławieństwa które mogą ich wspomóc, a dziś spędzimy wspólnie ostatnią noc, nim rozdzielimy się - zgodziła się panna Oakenfold, która po tych słowach podeszła do Balthazaara. - Na pewno nie potrzebujesz leczenia? - zapytała po raz kolejny, wnikliwie mu się przyglądając.
-Jestem cały- odparł jaszczur.
Kompani wrócili do kryjówki pod skalną półką, gdzie Dzik i jego podwładni przygotowali się do wymarszu, by wkrótce ruszyć w drogę z równie ważną misją, co zbrojny Darvin.
Rycerka przyglądała się uważnie ich krzątaninie.
- Obiecajcie mi, że wyjdziecie z tego cali i spotkamy się wszyscy w Arabel - nalegała Venora, która przez ten czas zdążyła przyzwyczaić się do towarzystwa dziwnego krasnoluda i jego zbrojnych, a nawet ich polubić. - Będę się za was modlić - zapewniła gorliwie.
-A my za ciebie… Uważaj na siebie, a ty pilnuj jej paskudo!- Dzik zwrócił się do Balthazaara, który buchnął parą z nozdrzy i ukazał swoje haczykowate kły
-Pierdol się kurduplu…- odparł, po czym spojrzał na kapłana Wszechojca Moradina -Nie bierz tego do siebie…- syknął i usiadł pod ścianą.

Niebo nad ich głowami było niemal czarne jak węgiel. Szykowała się potworna burza, a oni choć mieli dobrą kryjówkę przed wiatrem czy deszczem, nie mogli czuć się bezpiecznie.
-To będzie długa noc…- rzekł ze smutkiem krasnolud -A co wy tu właściwie robicie?- spytał niespodziewanie.
Paladynka, która akurat była w trakcie głaskania Młota, który chyba musiał sobie przypomnieć burzową wyprawę przez morze i teraz nerwowo prychał.
- On mnie zabrał na wycieczkę - odparła w odpowiedzi Venora, spoglądając na Balthazaara. - Mogę zająć się twoim okiem? Bardzo proszę, pozwól mi. Nawet nie ma pewności, że to się uda - nalegała.
Smoczydło nic nie odpowiedziało, patrząc na Venorę jakby zastanawiał się czy ta mówi do niego całkiem poważnie.
Panna Oakenfold przewróciła oczami. Widocznie wraz z rozdzieleniem się od Dzika miały wrócić dni milczenia pomiędzy nią, a smoczydłem. Paladynka spojrzała na krasnoluda.
- Wybieramy się do Highmoon. Szukamy pewnego mędrca z którym mam pomówić - wyjaśniła kapłanowi. - Problem w tym, że on pewnie już nas się nie doczeka - westchnęła ciężko.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline