Torikha odprowadziła wzrokiem mężczyzn, po czym pomogła barbarzynce przenieść się w bardziej osłonięte miejsce. Turmalina podreptała za nimi, sarkając na tchórzliwe gady i jeżyny tragające eleganckie sukienki. Stanie w deszczu na środku gruzowiska w nawiedzonej przez nieumarłych okolicy, nie należało do najlepszych pomysłów, toteż kapłanka poprowadziła je obie do domku maga.
- A ten niziołek gdzie się podział? Znowu go wcięło i nawet nie zauważyłam kiedy zniknął… - Półelfka chciała jakoś rozładować atmosferę, która od ostatniej ich “rozmowy” ścięła powietrze w formę gorzkiego kisielu.
W środku budynku odpaliła pochodnię, którą wetknęła w specjalne ku temu miejsce na ścianie.
Następnie wypakowała wszystkie swoje medykamenty i przybory i zdejmując opancerzone rękawice z karwaszami, zakasała rękawy.
- Pozwól, że cie teraz dokładniej opatrzę i obmyję z kwasu. Te rany nie mogą zbyt długo czekać. - Podchodząc do wojowniczki, zabrała się za skrupulatne odziewanie jej z rynsztunku i strzępów ubrania, obmywając ją wodą, zasypując antyseptycznymi talkami, nacierająć kojącymi maściami i łagodzącymi tonikami, by w końcu obandażować kobietę jak mumię.
Wtedy właśnie Trzewiczek przydreptał z kociołkiem wody, zauważywszy że w zasadzie już po wszystkim westchnął cicho.
- Przyniosłem trochę wody, postoi sobie. - Stimy odstawił jeszcze gorący kociołek i stanął nad mumią. - Będzie żyć? To dobrze. Zajmę się swoimi sprawami, ale jakbym był potrzebny wołaj!
Trzewiczek odbiegł w podskokach, a po chwili wrócił, z plecakiem. Usiadł gdzieś w kąciku i zaczął przeglądać jakieś papiery i gryzmolić węgielkiem.
- Właściwie to może mógłbyś mi pomóc, pozbyć się kwasu z jej zbroi i ubrań? - spytała szpiczasto ucha, pracując wokół Przeborki jak pszczółka przy konwalii.
Niziołek spojrzał znad bliżej nieokreślonych notatek na zabrudzone przedmioty wojowniczki. Uśmiechnął się w trochę dziwny sposób.
- Jasne!
Stimy z początku faktycznie z ochoczą werwą wziął się za czyszczenie, nawet polerowanie i łatanie, choć z ostatnim był trochę problem bo nie miał materiału, ale rozejrzał się po okolicznych chatach w poszukiwaniu prześcieradeł i podobnych rzeczy, by przynajmniej te najgorsze dziury połatać.
Nie wiadomo kiedy, nie wiadomo od jakiego czasu, ale Tori musiała spuścić go z oka na trochę zbyt długo! Gdyby spojrzała nań teraz, zobaczyłaby go z jego charakterystycznymi goglami na nosie i chytrym, acz sympatycznym uśmieszkiem. Stimy przy pomocy dziwnych narzędzi i zakreślając co jakiś czas coś w papierach gmerał z radością przy lewym bucie Przeborki.
Nie tylko niziołek znalazł się we własnym świecie, bo pogrążona w pracy półelfka, zdawała się być niemal całkowicie nieświadoma, co działo się w około. Zupełnie jakby świat ograniczał się teraz do poparzeń i opatrunków.
Tak właśnie zastali ich wyłaniający się na powrót z zarośli Shavri, Marv i Joris. Cała trójka oklejona rzepami, pajęczynami i z minami jasno mówiącymi o efekcie poszukiwań.
- Zwiał - stwierdził Joris co patrząc na nich nie było właściwie potrzebne - Musimy jak najprędzej wydobyć z wieży co się da i wracać do Phandalin.
Tori potaknęła w zadumie, ale nic nie odpowiedziała, ciesząc się jednak, że myśliwemu nic nie było. Mogła w ten sposób zachowaną łaskę, przeznaczyć na doleczenie barbarzynki.
Niziołek spojrzał znad Vigogli, chowając but za plecami.
- Szkoda, mógłbym zrobić z niego kilka przydatnych rzeczy. To idźcie, idźcie odkopać ten wasz skarb. Radzimy tu sobie. Aha! Pamiętajcie, że jakby było tam coś magicznego to mogę odczytać zawartą magię prawie za darmo!
- A ja upewnię się że ani jedno złotko tam nie zostało - powiedziała Turmi już szykując się do rzucania czarów wykrywających kosztowności. Zasadniczo złoto nigdzie nie uciekło, lecz wygrzebanie go spod kamieni i belek tworzących dawne leże smoka mogło zając kilka godzin.
__________________ "Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab" |