Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2017, 20:15   #311
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Od dziwacznego spotkania z wampirzycą minęły trzy godziny. Warta Venory minęła spokojnie, choć rycerka była gotowa na każdą ewentualność. Nawet pogoda nieco odpuściła i burza odeszła tak szybko jak się pojawiła. Najpierw ustał ulewny deszcz, a jakiś czas potem czarne chmury przemieściły się na południe, zabierając ze sobą błyskające pod niebem pioruny. W końcu przyszedł czas na wartę Dundeina, który miał pilnować spokojnego obozowania do samego świtu.
Panna Oakenfold co prawda obudziła kapłana, ale nie była przekonana by był to dobry pomysł, żeby oddała wartę.
- Może jednak ja powinnam zostać na straży do końca? - zasugerowała. - Wampir może trzymać się na dystans bo wie, że go wyczuję - podała argument przemawiający za jej propozycją.
-Oh moje dziecko…- krasnolud położył dłoń na swej piersi -Nie jestem aż taki stary. W tych oczach ciągle jest sokoli wzrok, a ramiona mają dość siły by walczyć młotem…- poklepał swój młot.

- Balthazaar też jest czujny jak mało kto, a mimo to gdybym się nie przebudziła to by go ta maszkara podeszła - zauważyła Venora, nie ustępując. - Martwi mnie że ona tylko czeka na to bym zasnęła
-Ty tu dowodzisz…- odparł smutno -Ale dzięki błogosławieństwom Moradina, jestem w stanie uchronić obozowisko lepiej niż ktokolwiek inny…- wzruszył ramionami.
- No dobrze... - mruknęła, odrobinę uspokojona jego słowami. - W takim razie uczyń swoje błogosławieństwa. I nie wahaj się mnie budzić nawet, gdy będzie ci się tylko wydawało, że coś jest nie tak - zastrzegła. Brodacz uśmiechnął się przyjacielsko i złapał za trzonek swego młota, który momentalnie stanął w płomieniach. W ten sposób magiczny płomień odstraszał wszelkie dzikie zwierzęta, oraz robił za pochodnię krasnoludowi.
Venora ułożyła się do snu i zamknęła oczy.

19 Dzień Słonecznego zenitu. Grzmiące Wierchy

-Venoro!- krzyk Balthazaara zbudził rycerkę nim nastał świt. Przez krótką chwilę zbierała myśli, lecz widząc, że smoczydło biegnie jak opętane z mieczem w ręku zrozumiała, że musi zrobić dokładnie to samo. Pożoga zapłonęła, gdy rycerka wydobyła miecz z pochwy, a następnie pognała za smoczydłem na skraj obozu.
Dundein rozświetlał płomieniami młota ścieżkę obijając ożywione trupy, niczym istny fechmistrz. Kilkanaście metrów dalej, Venora dostrzegła tajemniczą wampirzycę w towarzystwie osobnika podobnego do niej urodą. Mężczyzna był szczupły i wysoki, a jego ciało było niemal białe. Jego czerwone ślepia skierowały się na Venorę i wtedy ich spojrzenia się spotkały. Panna Oakenfold poczuła dreszcz i automatycznie zacisnęła dłoń na rękojeści miecza.
Wampir uniósł ręce ukazując paskudny, dwuręczny topór oraz falowany sztylet -Przynieście mi nagrodę moje dzieci nocy!- krzyknął i nagle, gdzieś z góry, ze skalnych półek zeskoczyli kolejni nieumarli.


-Sześć wampirów… Nieciekawie…- warknął Bathazaar ukazując pożółkłe zębiska.
Paladynka gorączkowo myślała nad tym jak wybrnąć z tej sytuacji. Na szczęście już po chwili pojawiły się w jej głowie pomysły. Wpierw musiała zrobić sobie miejsce od nieumarłych, którzy już do nich dobiegali. Venora wypowiedziała słowa krótkiej modlitwy. Niestety karcąca energia zadziałała wyłącznie na zombich, lecz nawet ich nie powstrzymała i nadal zmierzali w kierunku paladynki i jej towarzyszy. Rycerka zmartwiła się, bo nie takiego efektu oczekiwała. Zasłoniła się tarczą i wtedy uwolniła zaklęcie z pierścienia. Błogosławieństwo objęło ją i sprzymierzeńców. Wtedy Venora, stojąc za plecami smoczydła sięgnęła po buzdygan.
~ Dobrze że wampiry liczą się jako nieumarli ~ przeszło jej przez myśl. W tym samym czasie Dundein podniósł swój święty symbol Wszechojca zawieszony na grubym łańcuchu, na szyi.
-Niech twoje słowa w moich ustach zmiażdżą te pokraczne istoty!- krzyknął, a aura boskiego tchnienia rozbłysła z symbolu młota i kowadła. Ożywieńcy rozpadli się w drobny pył, lecz pomniejsze wampiry biegnące w kierunku Venory zatrzymały się tylko na krótką chwilę. Najwyraźniej moc była za słaba by je przepędzić, ale na pewno im zaszkodziła. Dwójka wychudzonych, bladych jak powłoka Selune ludzi błyskawicznie dobiegło do Venory. Jeden z opętanych zamachnął się pazurzastą łapą raniąc paladynkę lekko w policzek. Drugi najwyraźniej chciał poprawić z drugiej strony, lecz jego cios był za słaby, by przebić się przez znakomity pancerz rycerki.

Pozostałe dwa wampirze pomioty błyskawicznie otoczyły Balthazaara, lecz żaden nie był w stanie ranić zwinnego jaszczura. Smoczydło nie patyczkowało się z przeciwnikami. Balthazaar zrobił unik, barkiem odsuwając się przed ciosem jednego z przeciwników i zaraz sam ugodził go swoim wielkim mieczem w plecy. Silnym szarpnięciem wydobył ostrze z ciała oponenta i natarł od boku wbijając ostrze niemal po sam kręgosłup. Nim wampir wyzionął ducha Balthazaar powtórzył ten ruch i natarł od drugiego boku dosłownie przepoławiając ciało ożywieńca jak pień schorowanego drzewa. Z obnażonej piersi istoty wydobyła się zielona mgła, która śmignęła z wiatrem między nogami smoczydła znikając gdzieś w ciemnościach.
Paladynka zdecydowała się nie kombinować i po prostu zamachnęła się buzdyganem wprost w tego przeciwnika, któremu udało się ją skaleczyć.

Wampirze pomioty nie odpuszczały. Buzdygan Venory siał potworne zniszczenia w walce z nieumarłymi, lecz tym razem zabrakło odrobinę szczęścia i siły by powalić oponenta. Tymora chyba sprzyjała Venorze tego dnia, gdyż ani jeden ani drugi nie dali rady jej zranić w odwecie.
Tuż obok Dundein nie puszczając swego świętego symbolu wymówił groźnie brzmiące słowa modlitwy w krasnoludzkiej mowie. Jego święty symbol blado zalśnił, a po chwili spłynął na jego dłoń. Brodacz wypuścił z ręki znak młota i kowadła, wyprostował ramię i skierował dłoń w stronę wampirzego herszta. Blada poświata nagle rozbłysła i zmieniła się w oślepiający promień słonecznego światła. O dziwo snop bezbłędnie trafił w cel, a ciało wampirzego nekromanty pokryło się bąblami i ranami od poparzeń.
-Bierz ich! Na co czekasz!- warknął wysyłając do boju swoją towarzyszkę.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline