Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-09-2017, 20:15   #311
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Od dziwacznego spotkania z wampirzycą minęły trzy godziny. Warta Venory minęła spokojnie, choć rycerka była gotowa na każdą ewentualność. Nawet pogoda nieco odpuściła i burza odeszła tak szybko jak się pojawiła. Najpierw ustał ulewny deszcz, a jakiś czas potem czarne chmury przemieściły się na południe, zabierając ze sobą błyskające pod niebem pioruny. W końcu przyszedł czas na wartę Dundeina, który miał pilnować spokojnego obozowania do samego świtu.
Panna Oakenfold co prawda obudziła kapłana, ale nie była przekonana by był to dobry pomysł, żeby oddała wartę.
- Może jednak ja powinnam zostać na straży do końca? - zasugerowała. - Wampir może trzymać się na dystans bo wie, że go wyczuję - podała argument przemawiający za jej propozycją.
-Oh moje dziecko…- krasnolud położył dłoń na swej piersi -Nie jestem aż taki stary. W tych oczach ciągle jest sokoli wzrok, a ramiona mają dość siły by walczyć młotem…- poklepał swój młot.

- Balthazaar też jest czujny jak mało kto, a mimo to gdybym się nie przebudziła to by go ta maszkara podeszła - zauważyła Venora, nie ustępując. - Martwi mnie że ona tylko czeka na to bym zasnęła
-Ty tu dowodzisz…- odparł smutno -Ale dzięki błogosławieństwom Moradina, jestem w stanie uchronić obozowisko lepiej niż ktokolwiek inny…- wzruszył ramionami.
- No dobrze... - mruknęła, odrobinę uspokojona jego słowami. - W takim razie uczyń swoje błogosławieństwa. I nie wahaj się mnie budzić nawet, gdy będzie ci się tylko wydawało, że coś jest nie tak - zastrzegła. Brodacz uśmiechnął się przyjacielsko i złapał za trzonek swego młota, który momentalnie stanął w płomieniach. W ten sposób magiczny płomień odstraszał wszelkie dzikie zwierzęta, oraz robił za pochodnię krasnoludowi.
Venora ułożyła się do snu i zamknęła oczy.

19 Dzień Słonecznego zenitu. Grzmiące Wierchy

-Venoro!- krzyk Balthazaara zbudził rycerkę nim nastał świt. Przez krótką chwilę zbierała myśli, lecz widząc, że smoczydło biegnie jak opętane z mieczem w ręku zrozumiała, że musi zrobić dokładnie to samo. Pożoga zapłonęła, gdy rycerka wydobyła miecz z pochwy, a następnie pognała za smoczydłem na skraj obozu.
Dundein rozświetlał płomieniami młota ścieżkę obijając ożywione trupy, niczym istny fechmistrz. Kilkanaście metrów dalej, Venora dostrzegła tajemniczą wampirzycę w towarzystwie osobnika podobnego do niej urodą. Mężczyzna był szczupły i wysoki, a jego ciało było niemal białe. Jego czerwone ślepia skierowały się na Venorę i wtedy ich spojrzenia się spotkały. Panna Oakenfold poczuła dreszcz i automatycznie zacisnęła dłoń na rękojeści miecza.
Wampir uniósł ręce ukazując paskudny, dwuręczny topór oraz falowany sztylet -Przynieście mi nagrodę moje dzieci nocy!- krzyknął i nagle, gdzieś z góry, ze skalnych półek zeskoczyli kolejni nieumarli.


-Sześć wampirów… Nieciekawie…- warknął Bathazaar ukazując pożółkłe zębiska.
Paladynka gorączkowo myślała nad tym jak wybrnąć z tej sytuacji. Na szczęście już po chwili pojawiły się w jej głowie pomysły. Wpierw musiała zrobić sobie miejsce od nieumarłych, którzy już do nich dobiegali. Venora wypowiedziała słowa krótkiej modlitwy. Niestety karcąca energia zadziałała wyłącznie na zombich, lecz nawet ich nie powstrzymała i nadal zmierzali w kierunku paladynki i jej towarzyszy. Rycerka zmartwiła się, bo nie takiego efektu oczekiwała. Zasłoniła się tarczą i wtedy uwolniła zaklęcie z pierścienia. Błogosławieństwo objęło ją i sprzymierzeńców. Wtedy Venora, stojąc za plecami smoczydła sięgnęła po buzdygan.
~ Dobrze że wampiry liczą się jako nieumarli ~ przeszło jej przez myśl. W tym samym czasie Dundein podniósł swój święty symbol Wszechojca zawieszony na grubym łańcuchu, na szyi.
-Niech twoje słowa w moich ustach zmiażdżą te pokraczne istoty!- krzyknął, a aura boskiego tchnienia rozbłysła z symbolu młota i kowadła. Ożywieńcy rozpadli się w drobny pył, lecz pomniejsze wampiry biegnące w kierunku Venory zatrzymały się tylko na krótką chwilę. Najwyraźniej moc była za słaba by je przepędzić, ale na pewno im zaszkodziła. Dwójka wychudzonych, bladych jak powłoka Selune ludzi błyskawicznie dobiegło do Venory. Jeden z opętanych zamachnął się pazurzastą łapą raniąc paladynkę lekko w policzek. Drugi najwyraźniej chciał poprawić z drugiej strony, lecz jego cios był za słaby, by przebić się przez znakomity pancerz rycerki.

Pozostałe dwa wampirze pomioty błyskawicznie otoczyły Balthazaara, lecz żaden nie był w stanie ranić zwinnego jaszczura. Smoczydło nie patyczkowało się z przeciwnikami. Balthazaar zrobił unik, barkiem odsuwając się przed ciosem jednego z przeciwników i zaraz sam ugodził go swoim wielkim mieczem w plecy. Silnym szarpnięciem wydobył ostrze z ciała oponenta i natarł od boku wbijając ostrze niemal po sam kręgosłup. Nim wampir wyzionął ducha Balthazaar powtórzył ten ruch i natarł od drugiego boku dosłownie przepoławiając ciało ożywieńca jak pień schorowanego drzewa. Z obnażonej piersi istoty wydobyła się zielona mgła, która śmignęła z wiatrem między nogami smoczydła znikając gdzieś w ciemnościach.
Paladynka zdecydowała się nie kombinować i po prostu zamachnęła się buzdyganem wprost w tego przeciwnika, któremu udało się ją skaleczyć.

Wampirze pomioty nie odpuszczały. Buzdygan Venory siał potworne zniszczenia w walce z nieumarłymi, lecz tym razem zabrakło odrobinę szczęścia i siły by powalić oponenta. Tymora chyba sprzyjała Venorze tego dnia, gdyż ani jeden ani drugi nie dali rady jej zranić w odwecie.
Tuż obok Dundein nie puszczając swego świętego symbolu wymówił groźnie brzmiące słowa modlitwy w krasnoludzkiej mowie. Jego święty symbol blado zalśnił, a po chwili spłynął na jego dłoń. Brodacz wypuścił z ręki znak młota i kowadła, wyprostował ramię i skierował dłoń w stronę wampirzego herszta. Blada poświata nagle rozbłysła i zmieniła się w oślepiający promień słonecznego światła. O dziwo snop bezbłędnie trafił w cel, a ciało wampirzego nekromanty pokryło się bąblami i ranami od poparzeń.
-Bierz ich! Na co czekasz!- warknął wysyłając do boju swoją towarzyszkę.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 11-09-2017, 22:29   #312
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Na drodze między Venorą, a biegnącą wampirzycą stał jeszcze Balthazaar. Jego przeciwnik po raz kolejny nie dał rady trafić zwinnego wbrew pozorom jaszczuroludzia. Łuskowaty wojownik odpłacił mu tym samym, lecz ze znacznie lepszym skutkiem. Dwuręczniak przebił na wylot pierś ożywieńca, a Balthazaar zrzucił go ze swego ostrza potężnym kopniakiem w brzuch. Z wielkiej rany w piersi wydobyła się ta sama zielona mgła, co przed chwilą z przepołowionego przeciwnika.
Smoczydło uniosło swój miecz widząc rozpędzoną wampirzycę, zmierzającą w jego kierunku
-Dawaj tu ty blada szmato!- krzyknął jaszczur zapraszając do walki. Venora była niemal pewna, że smoczydło poradzi sobie z przeciwniczką, lecz w tym samym momencie zrozumiała, że ich główny cel zniknął. Wampir najzwyczajniej w świecie wyparował i nigdzie go nie było widać.
Po tym spostrzeżeniu paladynka wiedziała, że musi wytężyć swój zmysł wykrywania zła, by nie dać się zaskoczyć temu, który wydawał się być przywódcą całej zgrai. Na teraz jednak miała bardziej naglącą sprawę. Dwa wampirze pomioty, które nie dawały jej spokoju. Venora zamachnęła się na jednego z nich i w końcu posłała go... do tego ciemnego leża z którego wypełz, gdy ze zmiażdżoną głową padł jej pod stopy.

Wtedy z pomocą przyszedł Dundein, który widząc przeciągającą się potyczkę Venory postanowił wkroczyć i ją wspomóc. Jego płonący młot z impetem uderzył w pierś pomiotu odwracając uwagę nieumarłego na sobie. Venora skupiła się na wyczuwaniu negatywnej energii. Aura czarnego charakteru wampira krążyła wokół smoczydła, które nawet nie było świadome jego obecności. Jak zwykle walczył bardzo odważnie i mężnie. Wampirzyca uderzyła Balthazaara w ramię raniąc go ostrzem długiego miecza o falowanym ostrzu. Smoczydło natarło zajadle na przeciwniczkę rozcinając jej szaty na brzuchu szeroko. Drugi cios kobieta sparowała swoim mieczem, a przed trzecim uchyliła się w dół. Niestety jaszczuroludź wziął tak potężny zamach, że miecz wytrącił go z równowagi i poleciał gdzieś między skały.
Venora już miała krzyknął z ostrzeżeniem smoczydła o krążącym zagrożeniu, gdy to niespodziewanie się ujawniło. Wtedy już było za późno. Jego szponiasta dłoń złapała Balthazaara za bark i smoczydło w momencie padło na kolana szukając na ziemi jakichkolwiek sił.

~ Źle, źle, wszystko źle... ~ Venora przyglądała się temu ze złością na samą siebie. Bo gdyby szybciej uporała się ze sługami tamtego, to może by udało się jej szybciej zadziałać. Paladynka pędząc na ratunek towarzyszowi, szarżą ruszyła na wampira, wkaładając w atak energię karcącą zło.
Jeśli coś mogło dobrego wyjść z jej poprzednich niepowodzeń w walce z pomniejszymi wampirami to to, że te najsilniejsze zupełnie nie zwracały na nią uwagi, uznając smoczydło za największe zagrożenie. Dzięki temu Venorze udało się zaskoczyć przywódcę wampirów, który potężnie poczuł na sobie druzgocące uderzenie jej buzdyganu, gdy pladynka z wielką siłą przygrzmociła przeciwnikowi nim, gruchocząc mu biodro.

Dundein nie próżnował. Gdy wampirzy pomiot odsunął się o krok by wziąć rozpęd, krasnolud błyskawicznie złapał za swój święty symbol i raz jeszcze użył mocy odegnania nieumarłych. Na jego przeciwnika w zupełności wystarczyło. Pomiot padł na ziemię kuląc się w bolesnych spazmach, a po chwili z jego wykrzywionych w agonii ust wydobyła się zielona mgła. Na szczęście dwójka wampirów znajdowała się w zasięgu działania błogosławionej mocy i również odczuła bolesne poparzenia od pozytywnej energii płynącej od samego Wszechojca. Czując te pokrzepiającą energię Balthazaar wystrzelił w kierunku swojej przeciwniczki. Jego pazury rozorały jej smukłą szyję. Jaszczur złapał ją drugą łapą za włosy i potężnym szarpnięciem niemal nie urwał głowy poszerzając ranę na szyi do znacznie większych rozmiarów. Smoczydło otworzyło paszczę i wystrzeliło przeciwniczce prosto w głowę trzaskającą błyskawicą. Kobieta upadła na kolana i wsparła się na nogach Balhazaara, który niedbale i bez krzty szacunku strącił ją na ziemię.

Lord wampir nie miał zamiaru tanio sprzedać skóry i bronił się do ostatniej kropli krwi. Potężnym ciosem uderzył Venorę w napierśnik a jego pazury przebiły łączenia płytek pancerza i boleśnie wbiły w ciało. Rycerka poczuła jak zakręciło jej się w brzuchu i straciła cały zapas siły omal nie padając na kolana przed przeciwnikiem. Pierwszy raz doświadczyła czegoś tak paskudnego. A było to znacznie gorsze od wszelkich bólów fizycznych, które do tej pory odczuła.
Venora chyba tylko dzięki sile woli ustała na nogach. W głowie jej się kręciło, ale nie zamierzała się poddawać. Skupiła się na tyle, na ile była w stanie, wkładając w to energię karcenia zła i robiąc szeroki zamach od tyłu, uderzyła buzdyganem w wampira. Przeciwnik jednak był na to przygotowany i bez problemu uchylił się przed jej ciosem, uśmiechając się przy tym złośliwie do młodej paladynki.

Smoczydło rzuciło się na ratunek swojej podopiecznej, ale każdy zamach pazurzastą łapą kończył się chybieniem. Dundein, który uporał się z pomiotem również obrał za swój cel wampirzego lorda. Ten jednak, rechocząc uszedł z drogi masywnego kapłańskiego młota i ponownie doskoczył do mocno teraz osłabionej czarnowłosej niewiasty. Walnął w nią dłonią, wbijając pazury w dokładnie te same szczeliny między łączeniami elfiego pancerza. Venora straciła dech w piersi i poczuła jak wszystkie siły w jednej chwili ją opuszczają. Przed oczami jej pociemniało, a odgłosy walki zdawały się dobiegać do niej jakby z wielkiej oddali. Upuściła tarczę i buzdygan, a w głowie zaczęło jej huczeć. Poczuła jeszcze uderzenie w bok, by dopiero po chwili zorientować się, że było to spowodowane jej upadkiem na kamieniste podłoże. Ostatnie do zobaczyła to Balthazaara, który mijając ją, dopadł w końcu do wampirzego lorda i przyszpilając go do ziemi, zaczął rozszarpywać w furii.

~***~

Venora przyglądała się z uwagą grupie ciężkozbrojnych, wyczekujących jej przyjścia. Czarne jak smoła pancerze na tle piaskowej burzy wyglądały dość groteskowo. Grupa licząca około pięćdziesięciu podobnie uzbrojonych osobników otaczało półokręgiem wejście do jaskini, w której znajdował się aktualny dom Venory, jej ludzi i masy ocalałych, którzy postanowili podążać za nią wszędzie.
W końcu po kilku chwilach milczenia i obserwacji siebie nawzajem szereg ciężkozbrojnych rozstąpił się i Venora ujrzała osobnika swoich gabarytów, w adamantytowej, pełnej zbroi. Szedł powoli kołysząc barkami jak rasowy zwycięzca. U boku spoczywały mu trzy pochwy na miecze. W ręku trzymał dużą tarczę, na której widniał symbol byka o dwóch ogonach. Osobnik niespodziewanie wyciągnął dłoń w kierunku Venory w geście powitania.
Panna Oakenfold przełknęła ślinę i powoli wyciągnęła rękę do nieznajomego. Ścisnęła mu dłoń. Na jej twarzy pojawiła się ulga spowodowana tym, że nie czuła już tej słabości sprzed... Dosłownie chwili. To natomiast mogło obcemu dać mylne przesłanki co do powodów jej zadowolenia.
- Witajcie - odezwała się, bo stanie w milczeniu nigdy nie należało do jej mocnych stron. Problem jednak w tej sytuacji był taki, że nie miała pojęcia co mówić. Czy ich zna? Czy przyszli sami? A może ona ich wezwała. Całe mnóstwo problemów rodziło się w jej głowie i każdy mógł się wylać na światło dzienne jeśli tylko nieodpowiednio zacznie rozmowę. Dlatego na tą chwilę nie dodała nic więcej poza przywitaniem, czekając aż wypowie się obcy, a może coś jej jego słowa podpowiedzą.

~ Czy ja jeszcze żyję? ~ to pytanie nagle odbiło się echem w jej głowie, wywołując zimny dreszcz na plecach.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 12-09-2017, 18:00   #313
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Venora poczuła mocny uścisk jegomościa. Kątem oka spojrzała w dół, gdzie dostrzegła skrawek odkrytego pod zbroją nadgarstka, na którym widniał mały tatuaż byka z dwoma ogonami. Osobnik odsunął się o krok od rycerki i powoli uniósł ręce by zdjąć hełm, kiedy nagle któryś z ludzi Venory krzyknął ile sił w płucach
-Burza! Piaskowa burza! Venoro musimy skryć się do jaskini! Smoki nas wypatrzą!- Gość rycerki odwrócił się na wschód, gdzie w odległości kilku mil pędziła wysoka na trzydzieści metrów ściana piasku i pyłu. Służka Helma widziała pierwszy raz takie zjawisko, lecz w duchu czuła, że nie jest jej obce. Nagle dotarło do niej, że czuje się obco w swoim ciele, że jej pamięć ma przed nią sporo tajemnic. Było to niepokojące ale zarazem fascynujące uczucie.


Venora usunęła się w bok i skinieniem głowy wskazała by goście weszli do środka ich kryjówki. Nie miała pojęcia czy jest do dobry pomysł, czy wręcz fatalny. Na jawie już miała przechlapane to głupio byłoby sobie nagrabić również w śnie.
- Zróbcie dla nich miejsce - krzyknęła do swego podwładnego. Zamierzała poczekać aż wszyscy wejdą, by iść jako ostatnia za zbrojnymi.
Reprezentant czarnych pancerzy skinął głową w podzięce i nakazał ruchem ręki swoim ludziom wejść do środka jamy. Niedługo później wszyscy znajdowali się przy ukrytym między skałami wejściu do kryjówki Venory. Grupa rozbiegła się pod ściany, jak najdalej od wejścia. Coś jej podpowiadało, że nadejście tej burzy zwiastuje ogromne tarapaty. Chmura pyłu i siarki wdarła się do środka, gdy burza w końcu dotarła do tych okolic.

Venora zasłoniła twarz i wytężyła wzrok, koncentrując się na wyrwie w skalnej ścianie, która służyła za dobrze ukrytą i strzeżoną bramę. Nagle w całym tym piekle, które wdarło się z zewnątrz dostrzegła dziecięcie rysy. Młodzieniec nie mógł mieć więcej niż dziesięć wiosen. Zataczał się szarpany silnym wiatrem i zasłaniał twarz przed piaskiem.
Panna Oakenfold z miejsca założyła, że musiał być to jeden z ocaleńców jakich widziała gdy przeżywała ten sen ostatnim razem. Możliwe, że niesfornie wyszedł na zewnątrz i teraz w ostatniej chwili wrócił. Venora natychmiast ruszyła do chłopca by złapać go w ręce i wnieść w głąb jaskini.
-Venoro nie! To pułapka!- krzyknął jeden z jej najemników, lecz nie miał dość odwagi by za nią ruszyć.
Venora dotarła do chłopca i wzięła go w ramiona. Wiatr szarpał boleśnie jej włosami, a ziarnka piasku obijały o jej twarz. Czuła piasek w nosie, w uszach i pod zbroją lecz nie to było najgorsze. Wiatr ustał w sekundę a cały piach opadł na ziemię. Venora puściła chłopca, który od razu pobiegł w głąb jaskini i odwróciła się w kierunku wyjścia. Ziemia pod jej stopami zatrzęsła się, a w szczelinie pojawił się ogromny, smoczy łeb.*


To wszystko zadziało się tak szybko, że Venora tylko dzięki odruchowi dobyła miecza, zamiast wpatrywać się biernie w to coś co się przed nią pojawiło. Nagle w głowie pojawiły się jej sprzeczne myśli. Jedne kazały uciekać inne walczyć. Panna Oakenfold, chyba z głęboko w niej zakorzenionej czystej głupoty i niemożności uczenia się na błędach, ruszyła na bestię. Smok wpychając się na siłę, trząsł sklepieniem, ścianami i również podłożem. Z sufitu pospadało wiele kawałków skał oraz stalaktytów. Smok w końcu zdołał wcisnąć do środka łapę i potężnie uderzył, omal nie miażdżąc Venory. Rycerka ze stoickim spokojem odsunęła się w bok, że aż sama poczuła się zaskoczona tym wyćwiczonym drygiem.
Czarnowłosa prędko podniosła się na nogi i spojrzała na gada, w którego rozwartej paszczy zabłysła iskra fali płomieni. Ogień rozświetlił dokładnie każdy cal pierwszej jaskini. Panna Oakenfold uniosła wzrok i zrozumiała, że leży na ziemi przygnieciona jakimś sporym ciężarem.
~Skała mnie przygniotła…~ pomyślała, lecz na szczęście się myliła. Czarny rycerz przewrócił ją na ziemię, ocalając przed scaleniem Venory z jej zbroją.

~***~

-Powinniśmy gdzieś stanąć. Ona musi odpoczywać. Wampir omal jej nie zabił…- usłyszała znajomy głos Dundeina, lecz w ogóle nie zwróciła uwagi na to co mówi. Zdecydowanie bardziej próbowała skupić się na tym, dlaczego wisi głową w dół. Szybko dotarło do niej, że leży przerzucona przez ramię Balthazaara. Z trudem złapała głębszy dech. Przypomniała sobie walkę z wampirem i poczuła jak kręci jej się w głowie.
-Zatrzymaj się natychmiast!- krzyknął brodacz -Przebudziła się! Muszę odmówić modlitwę do Wszechojca…- nalegał. Smoczydło stanęło w miejscu i ułożyło delikatnie rycerkę na ziemi. Słońce świeciło wysoko na niebie, a po chmurach nie było praktycznie żadnego śladu ukazując pełnię błękitu horyzontu.
Dundein wyprostował się, strzepał ręce i przyklęknął obok dziewczyny, która nie miała siły na nic więcej poza obserwowaniem.
-Moradinie, ześlij mi moc bym przywrócił siły tej młodej duszy, która walczyła po naszej stronie…- wydukał z pamięci, a jego symbol zapulsował zimnym, białym światłem.

Krasnolud zdjął medalion z szyi i położył rycerce na piersi, a chwilę później poczuła nieopisaną słowami ulgę. W końcu mogła ruszać rękami i głową, a kiedy się skupiła mogła wypowiedzieć kilka słów.
- Chyba łatwiej byłoby mnie dobić... - mruknęła ledwo wyraźnie, ale mimo to westchnęła z ulgą. Przyjrzała się swoim towarzyszom, później spojrzała w niebo. - Długo... Byłam nieprzytomna? - zapytała.
-Zdecydowanie za długo…- skomentował Balthazaar, co przyciągnęło groźne spojrzenie krasnoludzkiego kapłana -Twój kompan niósł cię jakieś pięć godzin. Tłumaczę mu, że wampiry w dzień są uwięzione w swoich trumnach, ale on nie, bo musi chronić bla bla bla…-
Smoczydło buchnęło parą z nozdrzy
-Te skurwiele chodzą po ścianach. Dogonią nas znacznie szybciej niż ci się wydaje!-
Venorze duży wysiłek sprawiało wsłuchiwanie się w ich rozmowę, bo w głowie miała zupełny chaos, gdy wspomnienia jawy i snu mieszały się ze sobą. Wpatrując się przez przymknięte oczy to w krasnoluda, to w smoczydło musiała mocno się skupić by określić kogo jej brakuje, bo przecież tam, Balthazaar był martwy a tu...
- Gdzie jest Młot? - zapytała nagle i zaraz po tym pytaniu zaczęła się wiercić, próbując podnieść na łokciach, by namierzyć swojego wiernego wierzchowca.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 12-09-2017, 20:57   #314
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Spokojnie… Staraj się nie denerwować i nie wysilać bardziej niż to konieczne…- pouczył ją Dundein. Głos krasnoluda brzmiał jakby należał do poczciwego dziadka, który nie potrafi gniewać się na swoje wnuki. Po chwili Venora ujrzała Młota, który podszedł bliżej i wścibsko zbliżył swój wielki łeb do jej głowy. Rycerka nie czuła tej niesamowitej więzi, która na codzień łączyła ją z ogierem, lecz pewnie był to uboczny efekt wampirzego dotyku. Venora przypomniała sobie walkę z umrzykami, a chwilę później w głowie zakołatały jej wspomnienia z przeogromnej burzy piaskowej i ataku czerwonego smoka. Poczuła jak wszystko wiruje w jej głowie i natychmiast zwymiotowała obok. Nigdy nie przypuszczała, że wspomnienia ze snu mogą być tak realistyczne.
Venora czuła się gorzej niż kiedykolwiek. Mdłości jej nie ustępowały i to pomimo tego, że żołądek już i tak miała pusty.
- To moja wina. Wszystko moja wina... - jęknęła czarnowłosa, nie patrząc na swoich towarzyszy. Chyba jedyne co ją w tej chwili pocieszało, to to, że sama była w najgorszym stanie. Balthazaar co prawda też oberwał ale sądząc po tym, że był w stanie ją nieść, oznaczało to tyle, że nie było z nim najgorzej. - Gdybym została całą noc na warcie to by nas nie podeszły... - użalała się nad sobą.

Słysząc jej słowa smoczydło buchnęło parą z nozdrzy i odwróciło się na pięcie -Albo pcha się w kłopoty albo jęczy, że za mało się w te kłopoty wepchała…- skomentował niczym surowy mentor, na nieudaną próbę swego podopiecznego.
-Odrobinę wyrozumiałości…- wtrącił się kapłan, lecz jaszczur nie skomentował -Nie martw się. Negatywna energia psuje pojmowanie niektórych spraw. Odpocznij chwilę i raz jeszcze pomodlę się do Moradina, by przywrócił ci siły. A wieczorem jeszcze raz. Zobaczysz, jutro pochmurne myśli miną i z pewnością przestaniesz tak podle się czuć…- krasnolud wziął głęboki wdech i uśmiechnął się ciepło.
-Nie mamy czasu. Musimy ruszać dalej. Do wschodniej grani jeszcze kawał drogi, a pogoda jak to w górach może się zepsuć w jednej chwili…- warknął Balthazaar -Dasz radę usiedzieć w siodle?- spytał pannę Oakenfold.
Paladynka skierowała na smoczydło swoją twarz, którą teraz miała jeszcze bardziej bladą niż zazwyczaj, prawie tak białą jak u wampirów. Venora próbowała się podnieść do pozycji siedzącej, co jej się z wielkim trudem udało.
- Nie wiem... Może... - pokręciła głową, a minę miała jakby chciała by ktoś ukrócił jej cierpienia w jakikolwiek sposób. Zaraz też spojrzała na kapłana. - A jego wyleczyłeś? - zapytała krasnoluda, bo wiedziała że Balthazaar jej na pewno nie odpowie.

-A gdzie tam… Uparte bydle i tyle… “Zajmij się nią, zajmij się nią…” - cytował jaszczuroczłeka, nawet całkiem zabawnie udając jego gardłowy głos.
-Zjedz coś. Niedługo ruszymy dalej. Za jakiś czas odprawię modlitwę i przywrócę ci odrobinę sił. Będzie już tylko lepiej....- starał się ją pokrzepić.
Panna Oakenfold uniosła spojrzenie na Balthazaara.
- Daj się uleczyć - odezwała się marszcząc w złości brwi. - Lepiej, żeby chociaż jedno z nas było w pełnej formie
Smoczydło chwilę przyglądało się towarzyszce, po czym skinęło głową na znak zgody i skierowało spojrzenie na krasnoluda
-Niech będzie- przystał na to chyba tylko dla spokoju Venory
-W takim razie pomodlę się do Moradina już teraz- odparł brodacz
-I potem ruszamy dalej, w drogę…- dodał jaszczur.
Venora na te słowa po raz pierwszy uśmiechnęła się, bo naprawdę ją ucieszyło, że nie musiała sięgać po groźby, czy szantaż.
~ Muszę chyba wyglądać jeszcze gorzej niż się czuję, skoro on chce wypełnić ostatnią wolę umierającej ~ przeszło jej przez myśl.

~***~

Grzmiące Wierchy wyglądały bardzo majestatycznie z oddali, lecz podróżując wąskimi ścieżkami na skraju przepaści, sprawiały jeszcze większe wrażenie. Venora w trakcie drogi do następnego przystanku głównie spała i odpoczywała w siodle, lecz momentami próbowała zmusić samą siebie, by oprzytomnieć i choć przez chwilę mieć kontrolę nad rzeczywistością. Gdy zarządzili kolejny postój było już po południu. Dundein rozejrzał się po okolicy, a Balthazaar ostrożnie zdjął rycerkę z grzbietu Młota, usadzając ją na wielkim głazie. Krasnolud sięgnął po swój święty symbol i przyłożył go do czoła Venory wypowiadając frazy zaklęcia w krasnoludzkiej mowie. Kilka chwil później objawiona łaska Moradina spłynęła na Venorę, która kolejny raz poczuła ogromną ulgę zarówno na ciele jak i duszy.
Czarnowłosa objęła się ramionami, by powstrzymać drżenie rąk. Choć nadal czuła się dalece od pełni zdrowia to przynajmniej utrzymanie pionu nie było już nadludzkim wysiłkiem.
- Dziękuję, nie wiem co byśmy zrobili bez ciebie. Chyba nigdy się tobie nie będziemy w stanie odwdzięczyć - powiedziała do Dundeina. Westchnęła ciężko. - To było najgorsze czego w życiu doświadczyłam. Wampiry...Zdecydowanie lepiej wspominam pierwsze spotkanie ze smoczydłem, czy choćby beholderem... - stwierdziła Venora i aż wzdrygnęła się.

-Znowu cię wzięło na wspominki?- fuknął Balthazaar -Jeśli nie skupimy się na twojej misji, to smoczydła i beholdery będą najmniejszym z problemów…- dodał po krótkiej chwili.
- Moja misja... - powtórzyła po nim i spuściła wzrok, wbijając spojrzenie w swoje buty. - Miejmy nadzieję, że masz rację i nie jestem żadnym wybrańcem, bo wszyscy będziemy mieli przerąbane... - dodała ponurym tonem i schowała twarz w dłoniach. Venora poczuła na sobie świdrujące spojrzenie Dundeina, który od kilku chwil nie spuszczał jej z oczu, jakby zastanawiał się czy dopytywać o szczegóły dotyczące misji Venory.
Paladynka chwilę trwała w bezruchu. W końcu wyprostowała się i spojrzała na Balthazaara
- Poprzedniej nocy, chyba ten mędrzec próbował się ze mną skomunikować - powiedziała do smoczydła. - Nawoływał moje imię...
-To nie on- odparł jaszczur, a Dundein nie odrywał od dziewczyny wzroku.

- To musiał być on - Venora nie dawała się zbić z tropu. - Czemu zawsze musisz być taki negatywny do wszystkiego? - dodała z wyrzutem.
-Bo to zwykły człowiek. Żaden wieszcz, żaden psion. Zwykły człowiek…- powtórzył i spojrzał na nią -Tak jak ty…- wzruszył ramionami.
Paladynka już by mu uwierzyła, gdyby nie porównał owego mędrca do niej samej. To od razu sprawiało, że tak jak nie przestała myśleć o tym, że Morimond mógł być awatarem jej boga, tak samo teraz nie wierzyła, że strażnik księgi jest zwykłą osobą.
- A ja ci mówię, że to nie jest normalne, że w ataku smoka na mój klasztor ginie przeor, który wtrącił mnie do lochu, a później mój własny mentor zostaje praktycznie jednogłośnie mianowany nowym wielkim przeorem - odparła mu.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 12-09-2017, 21:55   #315
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Balthazaar zignorował towarzyszkę i już nic jej nie odpowiedział, a Venora pokręciła bezsilnie głową na jego reakcję.
-O co tu właściwie chodzi?- spytał w końcu brodaty kapłan. Paladynka spojrzała na Dundeina, zastanawiając się czy mu powiedzieć, a jeśli tak, to co.
- Jest przepowiednia o nastaniu ery smoków. Tych złych. Nie znam jej treści, wyłącznie urywki jakie usłyszałam od moich mentorów. No i w niej jest mowa, że zapobiec temu może wyłącznie wybraniec. Po śmierci mojego mentora dowiedziałam się, że to on był święcie przekonany, że ja jestem tą osobą. Wielu z mojego zakonu uważało go za szaleńca... Ale po ostatnich wydarzeniach... Teraz to właśnie wysoko postawione osoby kościoła Helma podsunęły mi myśl, że mój pierwszy mentor mógł być nawet awatarem mego boga - wypowiedziała to prawie jednym tchem, więc gdy ostatnie słowo opuściło jej usta, Venora musiała aż odetchnąć kilka razy. Kapłan Wszechojca spojrzał na smoczydło, na co Balthazaar tylko machnął ręką
-To dobre i naiwne dziecko, które zatraciło się w paladyńskiej misji i nie może odnaleźć rozsądku…- wyjaśnił brodaczowi.
-Czyli dokąd teraz zmierzacie?- krasnolud spytał Venorę.

- Jesteś tak ślepy na fakty, że nawet jakby przed tobą sam Helm z Bahamutem stanęli to i tak byś powiedział, że to jakiś zbłąkani poszukiwacze przygód - prychnęła paladynka odgryzając się Balthazaarowi. - Jesteśmy tu by wypełnić ostatnią wolę mojego mentora - odpowiedziała zaraz kapłanowi. - Mam się spotkać ze wcześniej wspomnianym mędrcem, który ma mi wyjaśnić moją rolę w tym co ma nadejść. A jeśli wierzyć moim koszmarom, to jest to... - chwilę szukała odpowiedniego słowa. - ... To paskudne wizje przemiany naszego świata w śmierdzące siarką pustkowie - dodała markotnie na koniec
-Bahamut to ignorant i głupiec i gdyby stanął na mojej drodze, nawet bym na niego nie spojrzał…- skomentował jaszczuroludź, wyraźnie rozjuszony słowami rycerki.
-Sny i wizje to utrapienie wielu istot… Na szczęście większość z nich to tylko zwykłe podszepty podświadomości, nic więcej- Moradinita próbował ją pocieszyć.

- Wiem, ale te sny są inne. Zupełnie jak na jawie, czuję zapach, gorąco na skórze. Ostatnio nawet mogę w nich aktywnie działać. Wydaje się jakby to była przyszłość. Nie wiem jak daleka. Nie mam jednak w nich pamięci "stamtąd", mam tam urywki wspomnień... Jak na przykład wspomnienie tego, że tam on stracił życie, żeby mnie chronić... - Venora spojrzała na Balthazaara i odrobinę jakby oczy jej się zaszkliły. Odetchnęła głęboko i wróciła wzrokiem na Dundeina. - Naprawdę, chciałabym, żeby to było tylko szaleństwo, ale obawiam się, że tak nie jest - pokręciła bezradnie głową.
-Masz jakieś dowody na potwierdzenie swoich obaw?- spytał drążąc temat.
- Wskrzeszenie przez niebianina, wysłannika mego boga jest chyba najlepszym dowodem. To było po tym jak w walce z demonem otrzymałam cios, który roztrzaskał mi klatkę piersiową. Nadal mam bliznę w tym miejscu - odparła. - Nawet nie minął miesiąc jak znów się wpakowałam w tarapaty i ponownie doświadczyłam uleczenia przez samego Helma, gdy prawie zabił mnie zły półorczy druid na Smoczym Wybrzeżu - dodała, by zaznaczyć, że nie była to wyłącznie jednorazowa interwencja ze strony Wiecznie Czujnego.

-To niesamowite…- pokręcił głową z niedowierzaniem -Ty mówisz szczerą prawdę…- skomentował z zapartym tchem -Ale skoro Helm tak o ciebie dba, to dlaczego nie wskaże ci jasnej ścieżki, którą masz podążać?- spytał, choć pewnie podejrzewał, że Venora nie ma bladego pojęcia.
Rycerka wzruszyła ramionami i pokręciła głową.
- Nie wiem, zupełnie nie wiem. Jeszcze niecałe trzy miesiące temu byłam święcie przekonana, że jestem po prostu córką właściciela tartaku, u której przypadkiem dostrzeżono paladyńskie predyspozycje. Teraz wiem, że to było zaplanowane przez mojego dziadka i pierwszego mentora... - westchnęła. - Ale myślę, że wszystko co zrobili to podyktowane było wyłącznie troską i z dobrymi intencjami - stwierdziła ze smutkiem.
-Widzisz, ja kiedyś byłem tarczownikiem w Mithrilowej Hali. Broniłem sztolni i najgłębszych korytarzy jeszcze przed przybyciem przeklętego Shimmerglooma…- zamilknął na wspomnienie o tamtych czasach -Któregoś razu, kiedy patrolowaliśmy z kamratami jeden z chodników zaatakowała nas banda orogów. To tacy orkowie, tylko silniejsi i wytrzymalsi…- prędko wytłumaczył.

-Jeden z nich ranił mnie śmiertelnie w plecy. Młot przeciwnika potrzaskał mój kręgosłup. Leżałem umierający, patrząc na zwłoki moich kompanów i przyjaciół… Kiedy już myślałem, że czeka mnie paskudny koniec poczułem gdzieś w głębi duszy dziwne pulsowanie. Byłem pewien, że sam Moradin spytał mnie czy przysięgnę mu służyć wiernie i oddanie w zamian za ocalenie mego życia. Powiedziałem tak, choć nikt tego nie słyszał. Kilka godzin później zbudziłem się zdrów. Mogłem wstać, chodzić a nawet dźwigać młot…- uniósł lekko swój oręż uśmiechając się przy tym. Nasi bogowie to żadni ignoranci… Każdy z nich ma swój plan, którego jesteśmy częścią[/i]- próbował jakoś pokrzepić Venorę.
-Skończ pierdolić, bo dziewczyna w to uwierzy i będzie jeszcze bardziej ochoczo pchać się w tarapaty, kiedy ty będziesz zwiedzać sobie kurhany…- warknął niespodziewanie Balthazaar.
-A co jeśli z nią zostanę?- spytał brodacz zrywając się z miejsca. Balthazaar zamilknął i spojrzał na pannę Oakenfold wyczekując jej reakcji.

Venorę zaskoczyła deklaracja krasnoluda.
- Ja… - w pierwszej chwili nie wiedziała co odpowiedzieć. Myślenie w obecnym stanie stanowiło dla niej pewien problem, bo głowa nadal ją bolała co utrudniało skupienie się. - Myślę, że odrzucenie twojej propozycji byłoby straszną głupotą. Więc jeśli tylko wyrazisz taką chęć, to ja ucieszę się z twojej obecności w trakcie tej wyprawy - zdecydowała, uśmiechając się ciepło do brodacza.
Dundein uśmiechnął się do niej, po czym spojrzał na smoczydło -A tobie polecam więcej wiary w innych- fuknął pod nosem.
-Miałem dość wiary- skomentował słowa brodacza -Wstawaj. Czas ruszać dalej- zwrócił się do rycerki.
~ Typowe. Zawsze gdy staje przed faktami to urywa rozmowę ~ skomentowała w myślach Venora zachowanie smoczydła, ale zgodnie z jego poleceniem powoli wstała i skierowała kroki do Młota. Jednak wgramolenie się na jego wysoki grzbiet wierzchowca już było poza jej możliwościami, więc odwróciła się i skierowała proszące spojrzenie na Balthazaara.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 13-09-2017, 23:04   #316
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Smoczydło posadziło pannę Oakenfold z niezwykłą lekkością, jakby była małą dziewczynką. Po chwili trójka kompanów ruszyła w dalszą drogę jedynym dostępnym i przejezdnym szlakiem. Droga momentami była kręta i zawiła. Kompani tracili cenny czas na pokonywanie niewielkiej trasy, która wiła się po zboczu góry. Grzmiące Wierzchy były stosunkowo niewielkim pod względem objętości górskim pasmem, lecz największe szczyty sięgały grubo ponad pięć tysięcy metrów. Niższe partie gór porośnięte były bujnie wysokimi trawami, gdzie pasły się górskie kozice, a z kolei niziny u podnóża gór zieleniały od potężnych i zdrowych drzew, które z góry było doskonale widać.
-Musimy przedrzeć się za tamtą górę- Dundein wskazał palcem bliźniaczy szczyt -Jeśli pogoda będzie sprzyjała i nie będzie trzeba się kryć przed wampirami powinniśmy zejść za trzy dni, może cztery- wyjaśnił.
Venora skrzywiła się widząc ile jeszcze ich czekało. W sumie to nie powinna narzekać, bo teraz obchodzono się z nią niczym z jakąś księżniczką, przy której inni skaczą. Czuła się z tego powodu głupio i źle. Całe szczęście, że mieli przy sobie kapłana Moradina, bez którego chyba nadal czułaby się niczym żywy trup. A tak już coraz mniej się tym zombim czuła.
- Ja już czuję się na tyle dobrze, że mogę całą noc dziś pełnić wartę. Dzięki temu szybciej będziemy mogli wyruszyć - odezwała się paladynka. - Wy nie spaliście od tamtego czasu? - zdała sobie nagle z tego sprawę.

-Spaliśmy…- warknął Balthazaar ucinając temat -I nie ma w ogóle mowy o żadnej warcie- dodał.
- Czemu? Przecież tylko śpię ostatnie godziny... Na to mogę się przydać, na pewno nawet w takim stanie wyczuję zagrożenie. No i też widzę w ciemności - nie dawała za wygraną. To był dobry znak tego, że wracają jej siły.
-Nie zgodzę się na to. Znużenie może dopaść cię w każdej chwili, a wtedy narazisz całą grupę- rzekł kapłan.
- A was nie dopadnie? - odparła urażonym tonem panna Oakenfold. - Nigdy nie zaspałam na warcie! - próbowała go przekonać. Dundein spojrzał na Balthazaara, a ten tylko rozłożył bezradnie ręce
-I tak cały czas- skomentowała kąśliwie jaszczur -Dobrze, ale jeśli odczujesz choćby odrobinę zmęczenia, od razu obudzisz któregoś z nas- postawił warunek.
- Obiecuję! - odpowiedziała zadowolona, że dopięła swego. Mogąc się na coś przydać od razu poczuła się lepiej i jakoś tak dalsza trasa nie wydawała się już taka uciążliwa jak jeszcze chwilę temu.

~***~

Krasnolud rozglądał się uważnie, jakby czegoś wypatrywał w oddali. Wyraz jego twarzy wyrażał zaniepokojenie.
-Jeśli udamy się skrótem dotrzemy do Grzmiącego Przesmyku…- rzekł biorąc głęboki wdech -To powinno przyspieszyć naszą podróż o dzień…- spojrzał pytająco na Venorę.
- To chyba lepiej przez ten przesmyk, to główna trasa, tak? - zapytała.
-Tak… Ale jest problem…- nie za bardzo wiedział jak się do tego zabrać -Po drodze musielibyśmy minąć cmentarzysko trolli. Być może okolica będzie bezpieczna, ale gwarancji nie ma…- wzruszył ramionami. Balthazaar aż się zbliżył słysząc coś o trollach.
- Uch… - Venora skrzywiła się. Gdyby była w pełni sił to to nawet nie byłby temat do dyskusji. Ale teraz... - Nie wiem, ja więcej problemu mogę ściągnąć niż pożytku na tą chwilę. Pozostawiam tobie decyzję Balthazaarze. Zawsze mógłbyś użyć mojego buzdyganu w walce z nieumarłymi... Tak to byłby dobry pomysł. Gorzej jeśli tam się nam napatoczy nekromanta - powiedziała, spoglądając na jaszczura.

-Ja jestem w pełni sił…- odparł jaszczur napinając mięśnie na torsie i ramionach.
-Jutro będę dysponował mocą odegnania trupów… Można spróbować przejść obok…- dodał od siebie brodacz.
- ...I od ilu godzin już jesteś na nogach? - zwróciła uwagę smoczydłu. - Dobrze więc, idźmy skrótem
-Nigdy tam nie byłem, ale słyszałem, że nieopodal bram cmentarzyska znajduje się wąska szczelina w skale… Na tyle wąska, że troll się tam nie wciśnie, na tyle szeroka, że twój kompan się zmieści…- krasnolud opowiadał z pasją -Tam też jeden z moich przodków wyciosał i poświęcił pomnik Berronar Czyste Srebro. To było na długo przed przybyciem tu trolli rzecz jasna- podkreślił -Miejsce jest chronione magią Matki i żaden nieumarły nie jest w stanie wedrzeć się do środka…- oznajmił z dumą -Moglibyśmy tam na noc się zatrzymać, złożyć hołd bogini i rankiem wypoczęci ruszyć dalej do Przesmyku- spojrzał pytająco na Venorę.

- A co z Młotem? Zmieści się tam? - dopytała klepiąc ogiera po szyi.
Krasnolud spuścił wzrok. Ręce mu opadły kiedy doszło do niego, że jego zacny plan nie przewidział przechowania wierzchowca, a przecież nawet nie zastanawiał się czy Venora w ogóle pomyśli o zostawieniu go na zewnątrz.
-Nie…- odrzekł smutno -Więc odpocznijmy tu, a jutro po prostu spróbujemy się przedrzeć obok cmentarzyska i już- zapropował.
Zwierzę prychnęło, strzygąc uszami, jakby zainteresowane, że uwaga wszystkich na nim się skupiła.
- Nie martw się, nie zostawie ciebie... - mruknęła Venora do ogiera i pogłaskała go czule. - Dobrze, odpocznijmy tu. - dodała już mówiąc do wszystkich. Sama po tych słowach zaczęła ostrożnie schodzić z grzbietu Młota, starając się nie zlecieć na ziemię.


Miejsce nie było im zbyt przyjazne. Brakowało tu wszystkiego. Nie było ochrony przed wiatrem, ani przed ewentualnym deszczem. Byli wysoko, więc zapalenie ogniska byłoby znakiem dla każdej istoty w promieniu wielu mil. Jedyne co im sprzyjało to gołe niebo i dochodząca do pełni Selune, która rozświetlała całą dolinę z wolna znikającą we mgle. Kolejny dzień z podróży dobiegł końca, a Venora czuła, że odpowiedzi na jej pytania są na wyciągnięcie ręki.
-Rano pomodlę się do Moradina i poproszę o dar uzdrowienia dla ciebie - rzekł, nim schował głowę pod kocem. Balthazaar również ułożył się na sporym głazie, który zdawał się być jeszcze lekko nagrzany. Venora zaś miała przed sobą całą swoją wartę.

I panna Oakenfold była pewna, że podoła temu zadaniu. Usadowiła się na kamieniu, na który uprzednio położyła swój śpiwór, żeby w miarę wygodnie spędzić ten czas. Na początku serce jej mocno biło, bo z góry zakładała, że w koło na pewno czyhają na nich wampiry. Rozglądała się uważnie po okolicy, ale głównie skupiała się na wyczuwaniu aur złych istot, bo to był jej największy atut w tej chwili. U pasa uwieszoną miała pochwę z Pożogą, której towarzyszył również toporny buzdygan, ale Venora nie łudziła się, że będzie w stanie jakkolwiek stawiać opór na wypadek ataku.
~ Pierwsze co, to rzucę w Balthazaara buzdyganem, żeby się obudził ~ pomyślała spoglądając na śpiące smoczydło i uśmiechnęła się rozbawiona tym pomysłem.
Ale jej dobry nastrój był tylko chwilowy. Zasępiła się spoglądając na krasnoluda ~ Gdyby nie Dundein, to byłoby naprawdę źle... Jak ja miałabym ratować świat jak nie potrafię o siebie samą zadbać i ciągle ktoś musi mi przychodzić na ratunek? ~ poważnie zmartwiła się.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 14-09-2017, 16:12   #317
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Do końca swojej warty przez głowę przetoczyła jej się nie jedna trudna i ciężka refleksja. W końcu poczuła jak resztki sił z niej uchodzą, a powieki robią się nie do zniesienia ciężkie. Rycerka podniosła się z trudem, próbując zignorować odrętwienie nóg i podeszła do Balthazaara by go zbudzić, gdy kilka mil na północ od ich obozowiska, na jednym z łagodniejszych zboczy dostrzegła bladozielone rozbłyski i aurę na niebie.
Venora poczuła zimny dreszcz gdy przez myśl przeszło jej, że zasnęła na warcie i teraz jest w swoim koszmarze. Ale uspokoiła się, bo widziała przecież Balthazaara. Podeszła do niego i opierając się o jego bok zaczęła go szturchać, lecz kątem oka cały czas spoglądała na zauważone zjawisko.
Jaszczuroczłek wzdrygnął się się nerwowo, gdy Venora wyrwała go z twardego snu.
-Już... - fuknął ledwie otwierając paszczę.
- Zobacz tam - szepnęła i wskazała ręką to, co wcześniej dostrzegła. - Obudzę Dundeina… - i mówiąc to ruszyła do krasnoluda.

Balthazaar zerwał się z głazu i wytężył wzrok.
-Co?! Co?... Co się dzieje?- kapłan rozejrzał się po obozie, po czym wejrzał na Venorę i zrozumiał, że coś jest nie w porządku.
-To jakiś rytuał…- warknął jaszczur, a sekundę później Dundein stał już obok niego -Tak! To typowe zjawiska optyczne dla nekromantycznej magii!- krasnolud potwierdził ich najgorsze obawy.
- Chyba pozostaje nam być w gotowości i liczyć, że to uda się przeczekać… - powiedziała Venora, ale sądząc po jej minie zupełnie nie chciała się zastosować do własnych słów. - Niech to diabły wezmą... Gdybym była pełni sił to moglibyśmy teraz go dopaść… - jęknęła.
-Nawet nie ma się gdzie skryć…- warknął rozjuszony Balthazaar ściskając w ręku swój dwuręczniak.
- Może... Zakradniemy się i zobaczymy z bliska co tam się dzieje? - zaproponowała Venora.

-To cmentarzysko trolli… Co tam się może dziać? Ktoś bawi się w stwórcę!- skomentował krasnolud, nie kryjąc niechęci co do tego pomysłu.
-Jak wygląda teren?- spytał Balthazaar.
-Całość jest w ogromnym kraterze, widzisz jego brzegi?- brodacz wskazał obręb kilkudziesięcio metrowego koła, w środku którego znajdowały się pulsujące światła. Jest tam dużo skał i trochę drzew…[/i]- wyjaśnił brodacz.
-Będzie się gdzie skryć…- zastanawiał się kapłan.
- Gdyby tak dopaść do nekromanty... To mogłoby szybko się skończyć... - Venora przyglądała się zupełnie jakby i sama miała tam zaraz pójść. - Pomóżcie mi założyć zbroję - dodała i ruszyła do Młota na którym złożony był jej pancerz.
-I że niby co ty planujesz? - spytał Dundein.
- No... Że będę z wami walczyć z tym nekromantą? - odparła zupełnie szczerze.
-A to my z nim mamy zamiar walczyć?- duchowny nie krył zdziwienia gładząc się nerwowo po brodzie.
- No jak nas zaatakuje... I Balthazaar tak się przygląda jak przed ruszeniem na nich - zaczęła się tłumaczyć.

-Nie. Krasnolud ma rację- odparł jaszczuroczłek -Spróbujemy się jakoś przedostać i skryć, jeśli w ogóle coś opuszcza te cmentarzysko.
- Ale na wypadek ataku wolałabym mieć coś na sobie - nalegała nadal Venora.
Balthazaar nie odpowiedział nic więcej, tylko prędko pomógł jej zakładać kolejne elementy pancerza. Z jego pomocą poszło bardzo sprawnie. Venora czuła jak elfia zbroja jej ciąży i zastanawiała się, jak to możliwe, że na co dzień tak lekko się w niej chodzi.
-Utrzymasz się w siodle?- spytał jaszczur.
- Tak, utrzymam - zapewniła gorliwie i sięgnęła po buzdygan, podając go Balthazaarowi. - Weź go. W razie walki z nieumarłymi więcej pożytku z niego będziesz miał niż ze swojego miecza - zapewniła go z troską w głosie.
-Zbliżmy się tam najpierw. Potem pomyślimy co dalej…- zaproponował jaszczuroczłek i tak też zrobili.

~***~

Trójka kompanów dotarła w okolice cmentarzyska najszybciej jak to było możliwe. Dundein ciężko dyszał opierając się o ogromną skałę, jakby zaraz miał wyzionąć ducha. Venora też poczuła chwilowy przypływ siły dyktowany rosnącym w ciele poziomem adrenaliny, ale wiedziała zarazem, że powinna uważać, bo jej stan wciąż pozostawiał wiele do życzenia. Piętno wampirzego dotyku to nie byle przelewki, do uleczenia zwykłym wywarem.
Teren cmentarzyska znajdował się w wielkim kraterze, lecz na całym tym terenie roiło się od wielkich głazów i obelisków.
-Podobno troll czuje, kiedy zbliża się jego godzina. Ci którzy pragną śmierci w spokoju przychodzą tu ciągnąc ze sobą swoje własne monumenty- syknął Moradinita.
-Ustały… Światła ustały- oznajmił Balthazaar skupiając uwagę kompanów.

W okolicy panowała cisza, a blade światło gwiazd i księżyca nieco ułatwiało nocne obserwacje. Zielona łuna nad kraterem zniknęła, choć smród był tak silny, jakby ktoś odkopał każdego pogrzebanego tutaj trupa.
-I co teraz? Ruszamy w drogę?- syknął brodaty kapłan.
- Kiedyś kultystów Bane'a podeszłam z kompanami na niewidzialności i zaatakowaliśmy gdy nie byli przygotowani - wspomniała Venora. - A teraz… - pokręciła bezradnie głową. - Chyba pozostaje nam się tu przyczaić i liczyć, że wybiorą inną drogę.
-Słyszę głosy…- syknął niespodziewanie Balthazaar. Smoczydło wskazało ruchem ręki, by jego towarzysze pozostali w ukryciu za wielkim głazem.
-Widzę dwie postaci, zmierzają w naszą stronę…- dodał prędko. Venora wychyliła lekko głowę zza głaz by zbadać sytuację na własne oczy.
Na udeptanej ścieżce spacerowym krokiem, w ich kierunku zmierzała dwójka osobników. Tajemniczy jegomość miał na sobie czarną, podartą szatę z zaciągniętym na głowę kapturem. Kroku dotrzymywała mu półorcza kobieta w jasnej, zadbanej sukni i kamizelce. W ręku trzymała drewniany kostur z ludzką czaszką osadzoną na górnym krańcu.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 16-09-2017, 20:26   #318
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Paladynka odsunęła się od punktu widokowego, by samej nie dać się dostrzec i skierowała wzrok na Balthazaara.
- Gdy się zbliżą ty atakuj kobietę, ja i Dundein bierzemy tego co wygląda na licza - powiedziała do niego cichutkim szeptem. - Dam sygnał do ataku, jak się zbliżą - dodała i wyciągnęła przed siebie tarczę, aktywując jej zaklęcie by objęła ją ochrona przed złem.
-To chyba nie jest najlepszy pomysł…- warknął Balthazaar próbując nieco ostudzić zapędy Venory.
- A masz lepszy? - odparła. - Jedyne co mamy to element zaskoczenia - dodała, ale nie ruszyła się z miejsca, ani nie sięgnęła po buzdygan.
-Chcemy przedostać się do przesmyku, a nie dołączyć do armii umarlaków…- odparł Balthazaar.
Venora zmrużyła gniewnie oczy.
- Świetnie i poucza mnie ktoś kto sam na licza polazł... - mruknęła pod nosem, nie rozumiejąc nastawienia smoczydła. - To czekajmy, aż się na nas rzucą... - dodała i ostrożnie się cofnęła chowając jeszcze bardziej za skałami.

-Może nas nie zauważą… Zadbaj tylko by twój rumak był spokojny- szepnął krasnolud przyklejając się plecami do wielkiej skały. Tajemnicza dwójka w końcu weszła w zasięg mocy Venory i rycerka była pewna, że ich charaktery są przesiąknięte złem do cna.
-Wysłałem go precz i zabroniłem tu wracać do czasu aż nie zetnie łba tej dziewki- mężczyzna miał głos stetryczałego i rozgoryczonego starca.
-Poślę moje sługi za tymi zuchwalcami- odparła mu dudniącym tonem półorczyca.
-Jak uważasz. Pamiętaj, że twoje sługi będą potrzebne tutaj- skomentował zerkając spod kaptura na towarzyszkę.
-Wiem, ale tamta suka to nie wyzwanie dla trolli. Wyślę dwóch, może trzech… - zastanawiała się patrząc w dal.
-To nie jest wcale ważne. To Alavir dał dupy i to on powinien teraz martwić się zabłąkanymi podróżnikami…-
Balthazaar spojrzał na Venorę z zainteresowaniem.
Paladynka uniosła buzdygan i nieznacznie nim potrząsnęła w geście "atakujmy", jednocześne wodziła wyczekującym spojrzeniem to na krasnoluda to na smoczydło.

Jaszczur zmrużył oczy i wskazał skinieniem głowy cmentarzysko na wschodzie.
Venora czuła jak zło minęło ich i zaczęło się oddalać. Oznaczało to tyle, że istoty, które jak podsłuchali, jawnie chciały krzywdy panny Oakenfold, przeszły i ich nie zauważyły. Rycerka sądziła, że Balthazaar właśnie to im potwierdził. Ryceka choć minę miała niepocieszoną, skinęła głową towarzyszowi. Teraz musieli odczekać trochę, by wrogie istoty oddaliły się na tyle, by nie mogły usłyszeć jak oni przekradają się, bo w pełnej płytówce byłoby to trudnym zadaniem.
Balthazaar spojrzał na nią chłodnym wzrokiem.
-Jesteś za słaba by walczyć teraz- rzekł ściszonym głosem, lecz nie dokończył zdania, przez dźwięk kroków na ścieżce. Kompani wartko schowali się za skałą i tylko wystawili głowy by spojrzeć na zagrożenie. Trzy ożywione trolle. W pancerzach i z ewidentnie magicznym orężem. Venora poczuła na szyi oddech ulgi Balthazaara, który chyba ucieszył się, że nie wdali się w bitkę kilka chwil temu. Trolle przeczłapały za półorczycą i jej kompanem zostawiając za sobą śmierdzącą, trupią aurę.

Kiedy bestie zniknęły za wzniesieniem, Dundein podszedł do Venory i wskazał ręką cmentarzysko.
-To nie znaczy, że nikogo tam nie będzie. Ruszajmy, bo nie ma wiele czasu. Po świcie będzie nas widać ze wzgórza. Ta półorczyca to bez wątpienia nie wampir i może nas ścigać nawet za dnia- rzekł na jednym wdechu. -Od północy jest trudniejszy teren, a poza tym dłuższa droga do ścieżki. Od południowego wschodu jest krócej, ale jest tam brama do cmentarzyska i może jej ktoś pilnować- zostawił podjęcie decyzji Venorze.
- Chyba nie ma co ryzykować i po prostu weźmy dłuższą trasę. Bo jeśli faktycznie tam ktoś stoi na straży to walka zwróci na nas uwagę tamtych, bo gdy wrócą będą wiedzieli, że tędy przechodziliśmy - odparła Venora.

~***~

Dwie godziny później słońce powoli wychodziło trójce podróżników naprzeciw. Kompanom udało się praktycznie obejść całą szerokość krawędzi krateru. Maszerowali najciszej jak się dało, zerkając raz po raz w prawo, gdzie między masą monolitów można było dostrzec szczątki trupów. Za niewielkim wzgórzem, kryła się dolina, gdzie biegł poszukiwany przez nich szlak.
-Czekajcie! Czuję smród trolla…- warknął Balthazaar. Gestem ręki zatrzymał kompanów i wyjrzał za sporą kupę głazów.
-Cholera… Troll… Jest sam, ale całkiem dobrze uzbrojony. To strażnik…- fuknął jaszczur.
-Byłem pewien, że w tym rejonie będzie bezpiecznie…- warknął rozzłoszczony krasnolud.


- Co się tak na mnie patrzycie? - burknęła Venora. - Mnie przecież nie puścicie do walki - dodała marudnie. Paladynka była w bardzo złym nastroju z powodu zmęczenia i senności spowodowanej pełnieniem warty przez większość nocy. Przetarła dłonią twarz i wzięła się w garść. - Można by... Rzucić kamieniem... Na gnolle to mi kiedyś zadziałało i ciachaliśmy je jeden po drugim... Z tym że temu rzucić tak, żeby odwrócić jego uwagę... - zaproponowała ze wzruszeniem ramion. - Albo walczymy... Znaczy wy... Balthazaar by wziął buzdygan i moją tarcze to by go utłukł… Ale on jest żywy czy martwy? - na koniec zapytała, spoglądając wyczekująco na jaszczura.
-Żywy, myślę…- wtrącił się Dundein wyglądając na sekundę za kamień.
- Czyli nie jest z nimi... - mruknęła Venora pod nosem, a jej bojowe nastawienie nieco przygasło. - A może go przekonam, żeby nas przepuścił?

-Przekonam? Jak to przekonam?- krasnolud wyglądał na spanikowanego.
- Można mu powiedzieć, że nekromanci bezczeszczą groby jego przodków. To chyba na każdą istotę działa deprymująco... - odparła panna Oakenfold. - A może masz czar, którym dałoby się go oślepić i wtedy zwyczajnie uciekniemy mu... - zaproponowała, dając dodatkowe rozwiązanie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 16-09-2017, 23:41   #319
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Niestety nie znam takich psalmów, który wywoływałyby oślepiającą moc…- odparł krasnolud.
-To troll… Nie ma co z nim gadać za dużo. Spróbowałbym jakiegoś prostego oszustwa, żeby go stąd wywabić…- Batlhazaar wzruszył ramionami czekając na odpowiedź Venory.
- Raz już trolla przegadałam - stwierdziła paladynka. - Ale możemy zacząć z twoim pomysłem. Jak chciałbyś go wywabić? Ja niby mogłabym po prostu na Młocie przejechać obok niego i... raczej mnie nie dogoni.
-Nie postępujmy pochopnie burknął krasnolud -Być może to jakaś pułapka, lub tylko iluzja- podkreślił spoglądając na potwora.
- To rzućmy w niego kamieniem - zaproponowała Venora najprostsze rozwiązanie. - Dowiemy się czy jest żywy, czy nie jest iluzją.
-He he he…- zarechotał Balthazaar spoglądając na towarzyszkę -I co potem? Przyjdzie tu i powiemy mu, że tylko sprawdzaliśmy czy istnieje czy to magiczne omamy?-

Venora przewróciła oczami. Zmęczenie nie dawało jej spokoju, a jaszczur jeszcze mnożył problemy. Nie, żeby nie miał racji, bo ją oczywiście miał.
- No to może nie w niego tylko tak w bok, żeby musiał odwrócić się w drugą stronę jak usłyszy szelest? - zmodyfikowała swój pomysł, wracając do pierwszej wersji rozwiązania problemu. - Albo wyciągamy swoje bronie by były na widoku, ale nie tak by od razu i zwyczajnie przechodzimy obok. Każdy z nas ma ognisty oręż - tu zatrzymała spojrzenie na Balthazaarze, który unikał półtoraręcznego miecza jak... ognia. - Trolle dwa razy zastanowią się nad walką z nami. Przy okazji ja z daleka oznajmię mu w jego języku, że nie chcemy walczyć i tylko przechodzimy. Czyli pokazujemy trollowi, że z nami też nie warto zadzierać, ale i dajemy jasny sygnał, że nie chcemy walki.
-Tfu!- smoczydło splunęło na ziemię -Na pohybel skurwielowi…- dodał sięgając po swój miecz usadowiony w pochwie na plecach. Balthazaarowi najwyraźniej wróciły chęci do sieczki i rozlewu krwi[/i]-

Venora zamrugała oczami przyglądając mu się uważnie i tej jego nagłej zmianie postawy.
- Czyli co? - panna Oakenfold czuła się nieco zagubiona w sytuacji. - Zgadzacie się z moim pomysłem? - dopytała.
-Możemy podjąć się kompromisu. Ja walczę, wy mnie wspomagacie- zaproponował zawziętym tonem jaszczuroludź.
- Osa cię ugryzła, że taki bojowy się zrobiłeś? - skomentowała Venora kręcąc głową. - Ale jak już się tak rzucasz to gdzie masz butelkę kwasu którą tobie dałam?
-Poderżniesz mu gardziel, kiedy już go powalę!- odparł dziarsko zawadiackim tonem -Gotowi?- spytał zerkając na kompanów. Dundein skinął głową i wejrzał z ukosa na Venorę.
- Co ja się będę z mądrzejszymi i bardziej doświadczonymi kłócić... - odparła paladynka ze wzruszeniem ramion i ciężko było stwierdzić czy powiedziała to z przekonaniem czy jednak z ironicznym wydźwiękiem. Tak czy inaczej rycerka nie zwlekając sięgnęła po Pożogę i skinęła głową na znak, że jest gotowa.

Balthazaar wyłonił się zza skały, od razu zwracając na siebie uwagę trolla. Stwór błyskawicznie wstał z miejsca ciągnąc byczka uwiązanego na sznurze
-Skąd ty tu?!- warknął zdezorientowany troll.
Venora słysząc, że zielonoskóry posługuje się wspólną mową, zrezygnowała z sięgania po mosiężny diadem i od razu wyłoniła się zza skał. Pożoga złowrogo błyskiwała językami ognia.
- Tylko przechodzimy. Nie rób nam problemów, a my nie zrobimy tobie - odezwała się rycerka pewnym siebie głosem.
-Tu nie wolno wam “przechodzimy”!- odparł stanowczo troll -Mistrz zabronił! Tu tylko sługi mistrza!- pogroził im palcem.
- Kto jest twoim mistrzem? Jak się zwie? - zapytała zaciekawiona czy ten troll ma może powiązania z tą nekromantką albo jej towarzyszem.
-Baruna Gra Doron! Mistrz i strażnik umarłych!- odparł dumnie -A cmentarzysko jej! Wy nie przechodzimy! Gloglo pilnuje!- bredził strzępami wspólnej mowy.
- To pilnujecie, żeby umarli nie wstawali z martwych? - dopytała.

Troll podrapał się po szyi -Gloglo nie rozumieć…- odparł a Venora poczuła pytające spojrzenie Balthazaara, który nie wiedział, czy plan ataku nie przerodził się właśnie w próbę porozumienia.
Panna Oakenfold przewróciła oczami, schowała miecz do pochwy i sięgnęła do plecaka wyciągając diadem. Położyła go sobie na głowie i znów spojrzała na trolla, skupiając na nim swoją uwagę.
- Czy twój mistrz pilnuje grobów, żeby martwi zostali pod ziemią? Czy ich wykopuje z grobów, żeby znów chodzili po świecie, ale tacy już gnijący - zapytała go w mowie jaką rozumiał najlepiej.
-Gloglo nie wie, bo nie może wchodzić na cmentarzysko- odparł nieco bardziej zrozumiale -Znasz mowę trolli?- spytał zdziwiony.
- Znam - potwierdziła mu Venora, bez zbędnego wchodzenia w szczegóły. - A możesz mi opisać swojego mistrza? Jak on wygląda? Jest trollem jak ty?
-Varak’ Poron… Syn orka - ona. Potrafi zapanować nad ciałem. Gloglo służy bo musi. Gloglo służy wiernie! Wy nie możecie przejść!- przypomniało mu się o zadaniu.
- Znaczy ona jest córką ogra? - doprecyzowała. - I ma taki kijek z czaszką? - zapytała jeszcze by upewnić się w swoim podejrzeniu.

-Potomek orka - ona. Czaszka wielkiego inkwizytora. On ścigał aż ją spotkał. Ona zna się na Ysshek. Ona jak pradawni zakliczane trolli. A jej pan zabija życie. Krok plugawi ziemię a oddech zatruwa powietrze. On jeszcze bardziej przeraża Gloglo. Gloglo wielki wojownik trolli!- odpowiedział.
- Możemy umówić się tak. Ty nas przepuścisz, ale nikomu nie powiesz, że nas spotkałeś. A my wrócimy i uwolnimy te góry od Varak i jej pana - powiedziała z pełną powagą.
-Gloglo zmiażdżyć cię z łatwością- warknął mrużąc oczy -Więc Baruna zabije bez wysiłku. Jednym Tchnieniem Ysshek.-
Venora pokręciła głową.
- Zabiliśmy jej wampirze sługi - odpowiedziała mu. - My możemy ciebie zabić bez problemu, ale nie chce tego robić. Jak nas przepuścisz i jej o nas nie powiesz to jest szansa, że jej panowanie minie. Bo znajdę sposób na nią.
-Ona przeklnęła. Gloglo wykonuje jej polecenia, bo go Otchłań pochłonie. Gloglo musi zabić- zamachnął swoim wielkim mieczem młyńca w powietrzu.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 17-09-2017, 18:23   #320
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Nie musisz. Już jeden troll zechciał mojej pomocy, to teraz jest wolny i razem z druidem pewnego lasu wiedzie spokojny żywot - nie dawała się nastraszyć. Nie było to trudne mając u boku smoczydło, które tylko czekało na sygnał do ataku i nawet się niecierpliwiło tym przedłużaniem nieuniknionego. - Ja ją w końcu dopadę, ale jeśli teraz mi staniesz na drodze to na pewno nie dożyjesz tego momentu - mówiąc to, powoli zaczęła wyciągać własny miecz. - Zawsze możesz do nas dołączyć - dodała.
-Gloglo woli umrzeć jak wojownik niż pochłonięty przez Otchłań!- zawył gromko wymachując mieczem, po czym ruszył z impetem na rycerkę. Walka wywiązała się dosłownie w ciągu jednej sekundy. Troll zaszarżował na Venorę biorąc ją sobie za pierwszy cel. Panna Oakenfold lekko się zgarbiła gotując się na potyczkę z większym przeciwnikiem, lecz nagle pośrodku dzielącego ich dystansu pojawił się Balthazaar. Jaszczuroludź zaryczało donośnie niczym prawdziwy smok i natarł swoim mieczem w trolla. Potężny cios ostrza rozciął grubą skórę potwora, a na ziemię trysnęła czarna krew. Gloglo zawył w odpowiedzi i zamachnął się swoim mieczem. Balthazaar sparował uderzenie, lecz było ono tak silne, że uszkodziło ramię gada. Smoczydło spojrzało wyraźnie zdziwione siłą przeciwnika, a ten nie miał zamiaru poprzestawać.

Troll uniósł miecz wysoko nad głowę i natarł od góry uderzając potężnie w udo Balthazaara. Tym razem to krew towarzysza Venory trysnęła na ziemię. Smoczydło zatańczyło z bólu i omało nie runęło na ziemię warcząc przeraźliwie z bólu.
Venora po raz pierwszy widziała by ktoś tak pociął Balthazaara. W ślad za tym paladynka zmieniła zupełnie swoje nastawienie i wyżej sklasyfikowała możliwości przeciwnika. Uniosła miecz i natchnęła go energią karcącą zło, by następnie rzucić się na przeciwnika, starając wbić mu miecz w udo jego prawej nogi, które nie miał osłonięte pancerzem. Pożoga świsnęła w powietrzu spadając na nogę trolla niczym jakiś boski pocisk. Twarda skóra bestii nie stanowiła dla ostrza żadnego wyzwania, a mięśnie ustąpiły jeszcze łatwiej. Miecz Venory zatrzymał się dopiero na grubej kości udowej. Gloglo zaryczał z bólu i rozpaczy, które po chwili przerodziły się w gniew.
Rycerka płynnym ruchem wydobyła miecz z ciała oponenta i poprawiła drugim ciosem z boku, który choć również przebił grubą skórę zielonoskórego nie wyrządził mu już takiej krzywdy jak poprzedni cios.

Dundein uznał, że walka i plątanie się pod nogami nie ma sensu dlatego prędko doskoczył do pokiereszowanego Balthazaara.
-Moradinie! Stworzycielu i opiekunie! Obdaruj mnie łaską leczenia by mój kompan mógł znów miażdżyć wrogów!- pomodlił się w wspólnej mowie, a jego dłonie zalśniły jaskrawym i pulsującym blaskiem. Dundein dotknął pleców Balthazaara, a głębokie bruzdy po mieczu trolla zasklepiły się częściowo, przynosząc smoczydle widoczną ulgę.
Balthazaar skinął głową krasnoludowi i prędko chciał wykorzystać powrót do formy. Jego dwuręczniak uderzył potężnie w bok trolla przebijając żeliwny napierśnik. Jaszczuroczłek poprawił cios z ukosa, lecz troll sparował uderzenie, a kiedy natarł kolejny raz, troll wytrącił mu miecz z rąk wyrzucając go kilka metrów dalej.
Gloglo wyszczerzył pożółkłe zębiska i wyprowadził błyskawiczne cięcie od boku, rozcinając Balthazaarowi kolejną bruzdę tym razem na ramieniu.

Venora doskonale zdawała sobie sprawę z bólu jaki musiał teraz czuć jaszczur. Dlatego nie zwlekała i zaatakowała trolla, ponownie sięgając po energię godzącą w zło, celując w ranę którą już poczynił przeciwnikowi jej łuskowaty towarzysz.
Ostrze Pożogi z sykiem wdarło się w ranę trolla, przypalając jej brzegi i wsuwając się głębiej, robiąc jeszcze większe spustoszenie. Swąd palonego mięsa zaczął unosić się po okolicy. Venora wyszarpnęła klingę i ponowiła atak, lecz przeciwnik uskoczył od niej więc jedynie cięła powietrze.
Dundein złapał oburącz swój święty symbol, unosząc go nad głowę. Słowa modlitwy wypowiedziane w mowie krasnoludów sprawiły, że mosiężny symbol młota i kowadła zalśnił ciepłym pomarańczowym światłem a błogosławieństwo modlitwy dodało kompanom odwagi i motywacji.
Balthazaar nie przejmował się póki co bólem i krwawiącymi ranami. Nie przejmował się też zbytnio brakiem swego miecza. Jaszczuroludź naprężył mięśnie i skoczył na trolla z gołymi łapami. Szpony smoczydła rozorały skórę na paskudnej gębie Gloglo. Troll wydarł się z całej siły swych płuc, uniósł miecz wysoko nad głowę i huknął w smoczydło od góry. Miecz z łatwością przeciął obojczyk Balthazaara i wbił się głęboko w jego pierś. Obrońca Venory padł nieprzytomny w kałuży własnej krwi.

Rycerka nie mogła uwierzyć własnym oczom, że smoczydło poległo. To było zupełnie dla niej nierealne.
Spojrzała trollowi prosto w oczy, a ostrze Pożogi zajaśniało złotawą poświatą, gdy miecz spowiła boska moc.
- Umrzyj… - syknęła Venora przez zaciśnięte zęby i zrobiła silny zamach swym orężem, kierując je ku dołowi by rozpłatać mu udo.
Venora natarła gniewnie na swego przeciwnika. Rany na udzie trolla nie nadążały się goić. Venora była skupiona na odkrytym skrawku zielonego ciała swego oponenta konsekwentnie je kąsając Pożogą. Z pomocą przyszedł jej Dundein, który potężnie grzmotnął płonącym obuchem swego młota w zdrową nogę. Ból przezwyciężył wytrwałość Gloglo i troll w końcu runął na ziemię odsuwając się panicznie do tyłu. Na jego twarzy malował się prawdziwy strach.
-Nie zabijać Gloglo! Nie zabijać!- krzyczał sunąc na plecach byle z dala od Venory -Baruna ożywi! Gloglo nie chce żywy trup! Nie chce służyć Barunie!-

Venora uniosła miecz by zadać kolejny cios trollowi, ale zastygła w bezruchu
- Przysięgnij mi wierność a daruję twoje życie! - warknęła do niego w złości. - I od tej chwili będziesz mi służył! - paladynce ręka aż zadrżała powstrzymując się od uderzenia nią mieczem w skomlącego przeciwnika.
-Ona ze stali nie gorsza od Baruna! Ale Baruna przepotężna! Gloglo nie może ucieć Barunie! Gloglo powie gdzie kryją się Akasass’hin. Krwiopijcy. Gloglo kiedyś odprowadził Barunę tam! Niedaleko! Oni też budzą z martwych. Oni też niebezpieczni!- dyplomacja nie była jego mocną stroną, lecz bronił się przed śmiercią jak tylko mógł. Venora mogła wziąć sprawę na spokojnie, gdyż w czasie jej pertraktacji z trollem Moradinita, dzięki magii leczącej przywrócił Balthazaara do przytomności, krwawienie z ran ustało, a jego życiu już nic nie zagrażało.
Paladynka nieco uspokoiła się widząc, że smoczydło jest przytomne i nie najgorzej się ma, dzięki wspomożeniu kapłana.
- Troll zaprowadzi nas do leża wampirów. Podobno jest niedaleko stąd - odezwała się do Balthazaara i Dundeina we wspólnej mowie, ale nie spuszczała z oczu Gloglo.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172