Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2017, 18:00   #313
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Venora poczuła mocny uścisk jegomościa. Kątem oka spojrzała w dół, gdzie dostrzegła skrawek odkrytego pod zbroją nadgarstka, na którym widniał mały tatuaż byka z dwoma ogonami. Osobnik odsunął się o krok od rycerki i powoli uniósł ręce by zdjąć hełm, kiedy nagle któryś z ludzi Venory krzyknął ile sił w płucach
-Burza! Piaskowa burza! Venoro musimy skryć się do jaskini! Smoki nas wypatrzą!- Gość rycerki odwrócił się na wschód, gdzie w odległości kilku mil pędziła wysoka na trzydzieści metrów ściana piasku i pyłu. Służka Helma widziała pierwszy raz takie zjawisko, lecz w duchu czuła, że nie jest jej obce. Nagle dotarło do niej, że czuje się obco w swoim ciele, że jej pamięć ma przed nią sporo tajemnic. Było to niepokojące ale zarazem fascynujące uczucie.


Venora usunęła się w bok i skinieniem głowy wskazała by goście weszli do środka ich kryjówki. Nie miała pojęcia czy jest do dobry pomysł, czy wręcz fatalny. Na jawie już miała przechlapane to głupio byłoby sobie nagrabić również w śnie.
- Zróbcie dla nich miejsce - krzyknęła do swego podwładnego. Zamierzała poczekać aż wszyscy wejdą, by iść jako ostatnia za zbrojnymi.
Reprezentant czarnych pancerzy skinął głową w podzięce i nakazał ruchem ręki swoim ludziom wejść do środka jamy. Niedługo później wszyscy znajdowali się przy ukrytym między skałami wejściu do kryjówki Venory. Grupa rozbiegła się pod ściany, jak najdalej od wejścia. Coś jej podpowiadało, że nadejście tej burzy zwiastuje ogromne tarapaty. Chmura pyłu i siarki wdarła się do środka, gdy burza w końcu dotarła do tych okolic.

Venora zasłoniła twarz i wytężyła wzrok, koncentrując się na wyrwie w skalnej ścianie, która służyła za dobrze ukrytą i strzeżoną bramę. Nagle w całym tym piekle, które wdarło się z zewnątrz dostrzegła dziecięcie rysy. Młodzieniec nie mógł mieć więcej niż dziesięć wiosen. Zataczał się szarpany silnym wiatrem i zasłaniał twarz przed piaskiem.
Panna Oakenfold z miejsca założyła, że musiał być to jeden z ocaleńców jakich widziała gdy przeżywała ten sen ostatnim razem. Możliwe, że niesfornie wyszedł na zewnątrz i teraz w ostatniej chwili wrócił. Venora natychmiast ruszyła do chłopca by złapać go w ręce i wnieść w głąb jaskini.
-Venoro nie! To pułapka!- krzyknął jeden z jej najemników, lecz nie miał dość odwagi by za nią ruszyć.
Venora dotarła do chłopca i wzięła go w ramiona. Wiatr szarpał boleśnie jej włosami, a ziarnka piasku obijały o jej twarz. Czuła piasek w nosie, w uszach i pod zbroją lecz nie to było najgorsze. Wiatr ustał w sekundę a cały piach opadł na ziemię. Venora puściła chłopca, który od razu pobiegł w głąb jaskini i odwróciła się w kierunku wyjścia. Ziemia pod jej stopami zatrzęsła się, a w szczelinie pojawił się ogromny, smoczy łeb.*


To wszystko zadziało się tak szybko, że Venora tylko dzięki odruchowi dobyła miecza, zamiast wpatrywać się biernie w to coś co się przed nią pojawiło. Nagle w głowie pojawiły się jej sprzeczne myśli. Jedne kazały uciekać inne walczyć. Panna Oakenfold, chyba z głęboko w niej zakorzenionej czystej głupoty i niemożności uczenia się na błędach, ruszyła na bestię. Smok wpychając się na siłę, trząsł sklepieniem, ścianami i również podłożem. Z sufitu pospadało wiele kawałków skał oraz stalaktytów. Smok w końcu zdołał wcisnąć do środka łapę i potężnie uderzył, omal nie miażdżąc Venory. Rycerka ze stoickim spokojem odsunęła się w bok, że aż sama poczuła się zaskoczona tym wyćwiczonym drygiem.
Czarnowłosa prędko podniosła się na nogi i spojrzała na gada, w którego rozwartej paszczy zabłysła iskra fali płomieni. Ogień rozświetlił dokładnie każdy cal pierwszej jaskini. Panna Oakenfold uniosła wzrok i zrozumiała, że leży na ziemi przygnieciona jakimś sporym ciężarem.
~Skała mnie przygniotła…~ pomyślała, lecz na szczęście się myliła. Czarny rycerz przewrócił ją na ziemię, ocalając przed scaleniem Venory z jej zbroją.

~***~

-Powinniśmy gdzieś stanąć. Ona musi odpoczywać. Wampir omal jej nie zabił…- usłyszała znajomy głos Dundeina, lecz w ogóle nie zwróciła uwagi na to co mówi. Zdecydowanie bardziej próbowała skupić się na tym, dlaczego wisi głową w dół. Szybko dotarło do niej, że leży przerzucona przez ramię Balthazaara. Z trudem złapała głębszy dech. Przypomniała sobie walkę z wampirem i poczuła jak kręci jej się w głowie.
-Zatrzymaj się natychmiast!- krzyknął brodacz -Przebudziła się! Muszę odmówić modlitwę do Wszechojca…- nalegał. Smoczydło stanęło w miejscu i ułożyło delikatnie rycerkę na ziemi. Słońce świeciło wysoko na niebie, a po chmurach nie było praktycznie żadnego śladu ukazując pełnię błękitu horyzontu.
Dundein wyprostował się, strzepał ręce i przyklęknął obok dziewczyny, która nie miała siły na nic więcej poza obserwowaniem.
-Moradinie, ześlij mi moc bym przywrócił siły tej młodej duszy, która walczyła po naszej stronie…- wydukał z pamięci, a jego symbol zapulsował zimnym, białym światłem.

Krasnolud zdjął medalion z szyi i położył rycerce na piersi, a chwilę później poczuła nieopisaną słowami ulgę. W końcu mogła ruszać rękami i głową, a kiedy się skupiła mogła wypowiedzieć kilka słów.
- Chyba łatwiej byłoby mnie dobić... - mruknęła ledwo wyraźnie, ale mimo to westchnęła z ulgą. Przyjrzała się swoim towarzyszom, później spojrzała w niebo. - Długo... Byłam nieprzytomna? - zapytała.
-Zdecydowanie za długo…- skomentował Balthazaar, co przyciągnęło groźne spojrzenie krasnoludzkiego kapłana -Twój kompan niósł cię jakieś pięć godzin. Tłumaczę mu, że wampiry w dzień są uwięzione w swoich trumnach, ale on nie, bo musi chronić bla bla bla…-
Smoczydło buchnęło parą z nozdrzy
-Te skurwiele chodzą po ścianach. Dogonią nas znacznie szybciej niż ci się wydaje!-
Venorze duży wysiłek sprawiało wsłuchiwanie się w ich rozmowę, bo w głowie miała zupełny chaos, gdy wspomnienia jawy i snu mieszały się ze sobą. Wpatrując się przez przymknięte oczy to w krasnoluda, to w smoczydło musiała mocno się skupić by określić kogo jej brakuje, bo przecież tam, Balthazaar był martwy a tu...
- Gdzie jest Młot? - zapytała nagle i zaraz po tym pytaniu zaczęła się wiercić, próbując podnieść na łokciach, by namierzyć swojego wiernego wierzchowca.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline