Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2017, 20:50   #91
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Początkowo była gondola, aż do granic zamieszkanej części miasta. Potem były bagna.


Mgliste, błotniste i z gęstą mgłą pokrywającą błotniste jeziorka. Tak jak zapowiedział czarownik. Kot o dziwo radził sobie z nimi dobrze, ale był też lżejszy od czwórki osobników podążających za nim i co chwila zanurzających się w lepkie macki kolejnych bajor. Cuchnęło tu roślinnym rozkładem, oblepiało małymi owadami przyciągniętymi do soli w pocie podróżników. Było ciemno, było strasznie… ale nie było groźnie. Tak jak powiedział Jarvis, w tej akurat okolicy próżno szukać zagrożeń. Grube niczym liany węże, odpełzywały widok pochodni uznając zapewne, że są w okolicy smaczniejsze kąski i łatwiejsze do złapania.
Zanurzanie się w tym krajobrazie pełnym robactwa i wszechobecnego błocka robiło się nieprzyjemne nawet dla Nveryiotha. Owszem czułby się tu cudownie w smoczej skórze, ale podążając jak reszta w ludzkim ciele, odczuwał wszystkie nieprzyjemności związane z mrokiem, gorącem płynącym z góry i zimnem od błota. Tego samego błota, które wydawało się mieć własną świadomość, bo jak wyjaśnić że wciskało się dosłownie we wszelkie zakamarki jego ciała i wnikało pod ubranie?
Chaaya podążając wraz Nverym trochę mniej zwracała uwagę na niedogodności. A to Starzec zamarudził w jej głowie, a to Jarvis szeptał mentalnie plany na wspólną kąpiel po powrocie. Nie miała więc czasu by się przejmować błockiem, tym bardziej że gdzieś tam był bal!
No i mogła się rozkoszować samymi myślami, bądź co bądź Jarvis był kochankiem nieco innym, niż ci których miała. Cieszyło ją to, że potrafił nie przejmować się tym iż ma pragnienia i fantazje niezwiązane z nim. I dziwiło to, co robił z nią. Chaaya była wszak dotąd tawaif dla swoich mężczyzn. Ideałem bardziej, snem niż prawdziwą kobietą. Zawsze piękna, zawsze wesoła, zawsze gotowa na figle.
Zawsze bez skazy codzienności. Jarvis był więc pierwszym mężczyzną który wiedział o jej niedoskonałościach. Dotyk palców czarownika wcierających zakupioną maść w miejsca intymne tancerki, był czuły i delikatny. I oczywiście precyzyjny. A wiedza o tym, że Chaaya jest w sumie tylko zwykłą kobietą, a i słodkim snem w ludzkiej skórze, bynajmniej nie stępiła apetytu. I po zabiegu dokonanym przez maga bardka przeżywała kolejne rozkoszne chwile pełne uwielbienia ze strony kochanka. A teraz wędrując po bagnach mogła poukładać swe myśli i uczucia związane z tym faktem.

Tę monotonną wędrówkę przerwał fakt, że ta nieduża wysepka do której się zbliżali przedzierając przez błoto też się poruszyła. I powoli zaczęła odpływać od nich, by wynurzyć się w końcu brzegu bajora.
Jako olbrzymi ośmiometrowy jaszczur, przypominający bardziej legendarnego bazyliszka niż smoka.
- Nie bójcie się. Nie jest groźny, o ile się go nie zaczepia.- stwierdził czarownik przyglądając się bestii. - Można go nawet spróbować pokarmić.
- Byle nie kotami.- stwierdził Gozreh ironicznie.
- Nie… one jedzą liście z gałęzi drzew i trzciny.- dodał z uśmiechem Jarvis. - Acz nie oznacza to, że dają się udomowić lub pozwalają na sobie jeździć.


Przed nimi wznosiła się twierdza tak starożytna, że wydawała się istnieć od początku świata i tak odmienna od reszty miasta, że wydawała się też z innego świata pochodzić.

Twierdza ta miała być miejscem balu. A on sam miał się wkrótce zacząć. Czwórka podróżników przez bagna nie miała więc zbyt wiele czasu na podziwianie architektury. Pod przywództwem Gozreh udali się do środka, by w cieniu stary okiennic obserwować przedstawienie.
Bardka dostrzegła że nie są jedynymi obserwatorami. Kilka innych osób również przyglądało się za kolumienek obecnie pustej sali pokrytej błotem i kurzem… oraz porośniętej dzikimi pnączami.
Nagle... puste dotąd okna pokryły się kolorowymi witrażami. Brudne ściany pokryte pnączami i grzybem znów stały się olśniewająco gładkie.
Nagle...


… zagrała muzyka.
Pojawiły się wirujące ponad sufitem kule światła o różnych barwach. Niczym tysiące świetlików. A na sali wpierw pojawili się znikąd grajkowie. Potem strażnicy. Potem kolejne barwnie ubrane postacie. Pojawiały się elfy wypełniając olbrzymią salę swą obecnością i głosami. Dziesiątki elfów, każdy ubrany w szaty godne szacha czy kalifa, każdy ozdobiony kamieniami. Każdy swym pięknem przekraczający ludzkie pojmowanie. Nawet przy strażniczkach dumnie stojących przy kolumienkach, bardka czuła się jak brzydkie kaczątko. Tym bardziej że ubłocona i brudna wyglądała jak nieboskie stworzenie. Ale jedno zerknięcie na Jarvisa potrafiło poprawić jej nastrój. W jego oczach widziała, że nadal jest godna pożądania. Jego pożądania. A to wystarczało.
Kolorowy korowód elfów, wypełniał salę pojawiając się wprost z powietrza. Do leniwych tonów muzyki dołączał szmer dziesiątek rozmów toczonych przez nienaturalnie zgrabne istoty.
Do barwnych sylwetek wymieniających się poglądami, dołączyły elfie pary tańczące skomplikowany taniec z nieziemską gracją płynąc niemal przez powietrze. Każdy ich ruch był przemyślany, każdy krok wyliczony z dokładnością. Tak więc grupki tancerzy, wydawały się splatać ze sobą w niezwykle skomplikowany żywy organizm, wijący się wieloręki i wielonogi.
Rozkoszny dla oka i nie do powtórzenia dla ludzi.
~ Tacy idealni, tacy niezwykli, tacy bez skazy… czy to was nie nudzi? Nadmierna perfekcja jest strasznie przewidywalna. Pierwszy taniec zachwyci, ale czemu miałyby kolejne? Są przecież identyczne co do każdego gestu. ~ sarknął Starzec w głowie Chaai.
On mógł sarkać, ale bardka chłonęła to przedstawienie wzrokiem. Choć nie obcy był jej przepych takich bali, choć nie obcy był jej splendor i bogactwo takich przyjęć, to bal elfów bił wszelkie przyjęcia na głowę. I pod względem przepychu i pod względem piękna i… ich oczy się skrzyżowały.
Zobaczyła ją. Tą jasnowłosą alchemiczkę, ubraną jak księżniczka z bajki. Jeszcze piękniejszą niż wtedy na przechadzce z ukochanym. Tu stała bez niego, w grupie innych elfów. Nieco speszona nerwowo odpowiadała na pytania towarzyszących jej dwóch ciemnowłosych młodzianów, którzy olśniewali pięknem urody i bogactwem strojów. Szukała też nerwowo kogoś wzrokiem i dostrzegła… Chaayę. Zaskoczona widokiem bardki uśmiechnęła się do niej ciepło. Coś powiedziała bezgłośnie, a tawaif usłyszała w swej głowie… pieśń? Emocję? To było coś dziwnego. Jakby przesłanie do niej. Pełne nadziei.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 12-09-2017 o 21:22.
abishai jest offline