Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2017, 20:51   #146
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


Durran obserwował działania zaczepne oczami cherubina. Binarny kant niesiony wolą duchów maszyn po kablu, dekodowany przez jego własne wewnętrzne systemy w obrazy i dźwięki. Tylko poprzez niego wiedział co się działo na zewnątrz jego pracowni. Gdyby tylko Istvaanie wiedzieli co im szykował… pewnie zaraz wysłaliby uderzenia wyprzedzające by go usiec. Ale wtedy by się otworzyli i musieliby zaryzykować śmierć bardzo kompetentnych oddziałów, a Durran… on wierzył w swą własną sieć sensoryczną i serwoczaszki które zarekwirował, zmodyfikował i porozstawiał w taktycznych miejscach.

Teraz powtarzał numer od Machenków. Projekt Magus Daviel Toshiby, ale tym razem wprowadzał własne zmiany. Miał pomysł. Bardzo ciekawy i arogancki. Dokładnie tak jak Durran uwielbiał. Dokładnie taki pomysł jaki niemal wymuszał mu mu na usta okrutny, bezczelny uśmiech. Zakonfiskował uszkodzonego Praetora. Ten mobilny miotacz rakiet miał zniszczony napęd i kokpit, ale po krótkiej naprawie jego uzbrojenie wróciło do sprawności. Teraz pozostało już czekać na moment by to wykorzystać.

Właściwy czas…

Durran nie czynił honorów. On był technologiem. Wsparciem. Zostawił to komuś innemu, gdy sam obserwował efekty z lepszej do tego pozycji. Jego broń została odkamuflowana i przygotowana. Zaczął się właściwy szturm. Pociski i eksplozje zagrały w wojennej serenadzie. Śmierć. Śmierć. Śmierć.

Dowództwo czekało. Na odpowiedni moment. To właśnie dlatego Durran tego nie odpalał. On już by wystrzelił, ale najwyraźniej to nie był optymalny moment. Morgenstern musiał, choć niechętnie, sam przed sobą przyznać, że nawet jego umysł miał pewne dziedziny których jeszcze nie zgłębił. Zbyt wiele czasu spędził zamknięty w pracowniach, zbyt mało na mostku czy w pokoju obrad.

Odpowiedni moment nadszedł. Wśród ostrzału, eksplozji, latających odłamków ciał i umocnień Praetor wystrzelił. Nie miał zamontowanych rakiet. Miał twarde adamantowe pociski balistyczne. Cienkie i ciężkie. Przeleciały przez wyłom w bramie, wywalony przez lancę laserową z orbity. Naprędce wzniesione umocnienia nie miały żadnych szans. Przebiło je na wylot i wbiło się już wewnątrz w zbrojone ściany. Dopiero po kilku sekundach obrońcy dostrzegli, że za każdym ciągnął się gruby, ciężko zbrojony przewód, a u podnóża miała jakieś urządzenie. Durran uśmiechnął się paskudnie, bo wiedział co się teraz dzieje. Generator we wraku Praetora zawarczał, a przewodami (tych pocisków które trafiły do środka) popłynęła olbrzymia moc. Skumulowała się w ogniwach. Wytrzymały ułamek sekundy nim się przepaliły. Eksplozje były dwie. Jedna to zbiorowe przeładowanie kilku ogniw, druga generator w okopach lojalistów. Obie bardzo niewielkie, jak u Machenków. Ale impuls elektromagnecztyny był tylko po stronie zdrajców. Znajomość planu bunkra pozwoliła zaprojektować eksplozję by posłała impuls w najbardziej niszczących kierunkach i otworzyła go na drugą część planu.

Druga salwa. Tym razem cięższych rakiet. Cztery z nich wpadły wprost przez wyrwę w bramie. Obrońcy bezpośrednio tutaj byli już martwi, zabici siłą impulsu, co dalej mieli zniszczoną broń. Dlatego nie byli w stanie sprawnie zatrzymać czterech serwitorów-ogarów niosących w głąb bazy kolejne ładunki. Tym razem dużo słabsze, ale jednak dalej torujące drogą dla właściwej szarży.

 
Arvelus jest offline