Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2017, 19:30   #83
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Refektarz dominikański.

Gerge przed przystąpieniem do opowieści odsunął się delikatnie od Anny. Najwyraźniej nie potrzebowała już jego silnego ramienia, toteż przestał przyciskać się do niej swoim ciałem. Nie wstał jednak. Nie zostawił jej samej na ławie i nie wrócił na miejsce, na którym siedział posilając się.

Na moment zamknął oczy, jakby starając się przypomnieć sobie możliwie dużo szczegółów.

- Poszedłem nad rzekę i odmówiłem modlitwę, żeby wezwać Boską moc i skorzystać ze Sztuki. Zobaczyłem ciemną noc. Księżyc był wysoko na niebie, choć było to ledwie kilka dni po nowiu. Ledwie tarcza jego oświetlała brzeg rzeki.

Lewą ręką przysunął do siebie kubek ciepłego naparu sporządzonego przez zakonnicę. Zaczął go nerwowo obracać palcami. Anna poczuła, że na moment chciał sięgnąć do niego również prawą ręką, ale po zawahaniu się nie zrobił tego. Jego prawe ramię opierało się o jej lewe. Nie napierał, tak jak chwilę temu, ale też z jakiegoś powodu się nie odsuwał, choć ława na której siedzieli z powodzeniem mogła zmieścić sześciu mnichów.

- Z lasu wyszedł ów demon. Ciało skrywał za skórzaną kamizelą, nabijaną ćwiekami. Chyba była czarna, choć mogło mi się zdawać, bo ciemno było. Spodnie materiałowe przewiązane sznurem miały oberwane nogawice w połowie ud. Były jaśniejsze niż kamizela. Stóp nie miał, jeno kopyta. Kolana jego w drugą stronę się wyginały, jako u konia, czy kozła. Nogi miał futrem obrośnięte, nie ukazując kawałka skóry pod nimi. Nie miał butów. Nie wiem czy podkowy jakoweś. Dłonie normalne miał. Ludzkie jakoby. Na głowie gęstwina włosów. Broda. I rogi dwa z czaszki sterczące. Wyszedł z lasu i stanął niemal tam gdzie i ja stanąłem. Rozłożył dłonie szeroko, jakby w parodii ukrzyżowanego i zaczął przemawiać w stronę rzeki. Nie poznałżem co też rzecze. Tedy zaś gładka tafla wody zafalowała. Odbicie księżyca się rozwiało. Zerwał się wicher ogromny. Liście z drzew poczęły spadać. Fale o brzeg uderzać. Demon ów zdążył spojrzeć jeno ku niebu, i natychmiast Pan go pokarał. Kształt czarny, ze skrzydłami wielkiemi uderzył weń z siłą huraganu.

Inkwizytor zrobił łyk naparu, jakby zaschło mu w gardle. Po chwili milczenia kontynuował opowieść.

- Tedy zaś anioł ów stał, a demon spod jego kopyt wyrwać się chciał. Skrzydła zaś opadły i owinęły czarną postać. Jako płaszcz przylegający. I widziałem z pewnością pióra czarne wokół kołnierza. W ręce zaś anioł dzierżył laskę. Przy pasku miecz nosił. Demon zaś silny był. Wyrwał się spod stóp anioła. Krzyczał nań i syczał. Już miał się do walki rzucić. Wtedy oczy anioła zapłonęły żywym ogniem.

Gerge spuścił wzrok i zaczął wpatrywać się w lustro cieczy w kubku. Milczeli chwilę wszyscy. Aż w końcu inkwizytor dodał:

- To wszystko com widział.

I tylko siedzący w cieniu na belce sufitowej szczur widział, że prawa dłoń Gergego zamarła w pół ruchu, jakby walczyła sama ze sobą, czy znów objąć siostrę zakonną, czy wisieć bezwładnie i napawać się dotykiem jej ramienia. Zwierze przechyliło główkę z ciekawością.

Plebania, gabinet Biskupa.


Biskup siedział wpatrując się w stojącą dwójkę inkwizytorów.
- Bracie, wszak wszystko wie Walter. On tu już drugi miesiąc śledztwo prowadzi. On to rozmawiał i z łowczym książęcym, co to pierwszy trop bestyj znalazł. On rozmawiał z ludźmi chroniącymi handlarzy wędrownych, co cudem od bestyji uciekli. Z łowczym owym po tropach stwierdzili, że ogary są trzy. Tedy ja przerażony byłem, bom się jednego demona spodziewał. Ciała z lasu sprowadzał. Pogrzeby pomógł odprawić. Tyle to wasz brat zdziałał bez waszej pomocy. Jeno on stary już. Sam do walki nie stanie.

Biskup przestał patrzeć w twarz inkwizytorom. Miast tego zerkał w ogień świecy.

- Toteż listy rozesłał o pomoc. Łowczy do lasu z nim chodzić nie chciał. Jak powiedział wycie to przerażające było i do wilków żadnych nie podobne. Kto je raz usłyszał poznał obietnicę piekła tutaj na ziemi. Toteż w trosce o swą duszę dał ofiarę znaczna na kościół i więcej nie pomagał Weismuthowi bestyji tropić. Nie wiem, gdzie teraz jest i co robi. Może z księciem do Łomży pojechał i tam łowy urządza?

Purpurat wzruszył swoimi szerokimi ramionami.
- Może felczer i cyrulik coś wiedzą. Weismuth prosił ich, co by przed pochówkiem okiem fachowym na zwłoki rzucili. Jeno na opinii cyrulika bym nie polegał. Boga się nie boi. Z niewiastą się pokłada bez ślubu. Po prawdzie myślałem o tym, co by księcia namówić i go z Płocka wydalić, jeno siostry dominikanki takiej wiedzy nie mają, co by bez niego w naszym szpitalu pomoc nieść. Felczer zaś… moczymorda jakich mało. Jakby za każde wino co wypija dukata na msze dawał, to byłby największym katedry dobroczyńcą. Większym niźli Czarneccy i Zamoyscy razem wzięci.

Gunter położył kciuk na skroni prawej dłoni, a na palcu wskazującym oparł czoło. Zdawał się myśleć. Jakby chciał sobie coś jeszcze przypomnieć, coś co może im pomóc.
- Na dworze książęcym są jacyś kupcy jeszcze. Tedy oni mogą wiedzieć coś o tych, co to ich bestyje w nocy dopadły i rozszarpały. Ale nie wiem. Może to jacyś inni już. Płock wszak miastem książęcym jest. Stolicą księstwa. Tedy i głowy szlachetne z różnych innych księstw i królestw przybywają. Porozumienia zawierają. Kupują nasze wino, zboże, skóry zwierząt. Swoje towary zostawiają. Albo monety brzęczące.

W końcu biskup spojrzał ponownie w oblicza dwójki.
- Jak to przez moje matactwa dzień straciliście? Bronię ja wam do lasu iść? Ludzi wam dać mogę. Na niedzielnej mszy mogę z ambony wezwać każdego zdolnego do broni dźwigania, co by wam dopomógł i za wami w las szedł. Jeno wiedzcie co i brat Weismuth wie. Jeśli kto zginie z nich, to wy krew ową na rękach mieć będziecie. Wy powiecie ich żonom i dziatkom, że ich mężczyźni do domów nie wrócą. Że na zimę jedzenia nie zbiorą.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline