TAJEMNA KRAINA
-
Gdzie ja w ogóle, kurwa, jestem? - to pytanie zadawali sobie już filozofowie w starożytności, ale wciąż było popularne w kręgach żulerni tego świata. Niektórzy zasypiają w barze w Las Vegas, a budzą się w motelu, gdzieś w Nowym Meksyku w wannie pełnej lodu ze świeżo zaszytą raną po wyjęciu nerki. Inni po prostu żyją w zachodnio europejskiej strefie wojennej, ale dowiadują się o tym dopiero, gdy uderza w nich furgonetka prowadzona przez islamistów. Kolejni siedzą na kanapie na imprezie, gdy urwany film nagle znów zaskakuje i zaczyna grać.
W tej ostatniej grupie znalazł się
William Praudmoore. Blef użyty wobec bandy osiłków okazał się niezwykle skuteczny. Pomogli mu znaleźć więcej wódeczki, a równocześnie zaprowadzili spowrotem na parter. Trochę spędził z nimi czasu utrzymując swój kamuflaż imprezowicza. Nie było to łatwe zadanie, ale Holiłud posiadał nieprzebrane pokłady socjalnych zdolności specjalnych. Tamci początkowo nie wierzyli mu zbytnio i jakby pilnowali, ale przerwali, gdy jedna z lasek, z którymi wcześniej się bzykał znalazła go i dosiadła się do popijawy. Odbywała się w dużym pomieszczeniu z włączonym telewizorem. Nikt nie zwracał uwagi na grający w tle tani horror, a zresztą dźwięk był wyłączony - liczyła się jedynie muzyka. W momencie, gdy William Praudmoore ocknął się i zadał sobie sławetne pytanie leciała akurat
muzyka wmawiająca mu, że jest młody. Czuł się młodo. Nie był już pilnowany przez grupkę dresów, a i laska tak tajemniczo jak wcześniej się pojawiła tak i teraz znikła. Obok niego na kanapie siedziało dwóch typów palących jednego skręta.
-
Prawdziwy, kurwa, klasyk. - powiedział jeden z nich. Oczywiście Praudmoore nie mógł wiedzieć, że to jeden z łebków, którzy wcześniej wkurwyli Jadwigę Bass na działkach. Zresztą drugiego nie można było daleko szukać, bo był w kiblu i właśnie ostro rzygał, ale to tak na marginesie. Tym czasem młodzieńcy oglądali tani horror. Praudmoore rzucił okiem. Jakiś dwóch cymbałów w warunkach średniowiecznych loszków pieszczoszków ostatkiem sił broniło się przed nacierającymi hordami żywych trupów. Używali światła, czy innego tego typu chujostwa, a sądząc po zbliżeniach na ich twarze ich dialog nie mógł być niczym inteligentnym. Przynajmniej żaden szanujący się filmowiec nie dałby dobrych dialogów aktorom z takimi zakazanymi mordami. Z drugiej strony to mogła być produkcja Z.F.Skurcz, a tam już nie takie rzeczy zdarzały się.
W momencie, gdy z głośników zaczęła sączyć się
Tragedia William Praudmoore zorientował się, że dwóch osiłków z ekranu to Andrzej Nowak i Andrzej Młot! Nagle ktoś przypadkowo włączył głos z telewizora tak, że dźwięki zlały się z muzyką Bee Gees. Holiłud wyraźnie usłyszał głos Złomoklety (nawet zgrany z ruchem jego ust z telewizora):
Rysiek spóźniliśmy się. Zabili ci córkę! Mam pomysł w tym miejscu jest dziwna moc i ona mnie zmienia sądzę że mógłbym spróbować ożywić twoją córę ale będziesz musiał mnie poprowadzić. - tłum wybuchł śmiechem, a ktoś próbując pilotem wyłączyć ponownie dźwięk telewizora przypadkowo wyłączył muzykę (w tym momencie można było usłyszeć muzykę z innych pomieszczeń - dziwna akustyka domu sprawiała, że dopóki muzyka grała w danym pokoju to nie mieszała się z inną, ale przy wyłączeniu dało się słyszeć co dzieje się gdzieindziej...). Kilka osób negatywnie skomentowało to zachowanie, a najwyraźniej zrobiła to kompletnie najebana, półnaga, młoda laska. Ostatecznie jeden z gości uruchomił muzykę, a jednocześnie wyłączył dźwięk telewizora i użył jakiejś blokady dziecięcej na telewizorze.
Sandra popłynęła z głośników z piosenką o znamiennym tytule.