Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2017, 23:25   #21
Zara
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Karczmarz skinął głową na słowa Mariny, podczas gdy Elke dała znać Fice w niewybrednych słowach o tym, w jak wielkim poważaniu ma traktaty o równości rasowej, które gdzieniegdzie wygłaszali nawiedzeni kaznodzieje w odpowiedzi na rosnącą nienawiść między-rasową.
- Eee... - Kupiec był wyraźnie zmieszany, gdy dowiedział się, że Fika dzięki swemu wyczulonemu słuchowi dosłyszała kwotę, jaką zaproponował innym najemnikom. Przez chwilę zabrakło mu języka w gębie, jednak już zaraz dodał niepewnym głosem. - No, bo ja was znam, hehe, takich najemników. Wszyscy się targujecie. Chciałem tylko dotargować do kwoty, jaką mają inni, hehe.
Widząc jednak, jak zarówno Marina, jak i Elke udały się do swoich komnat, nie zadając nawet żadnego pytania wynajętej kobiecie, która miała im udzielić informacji, można było zauważyć mocne zdenerwowanie na twarzy, które zaraz wyraził jeszcze słownie.
- Co jest!? Chciałem was nająć do odbicia mojej córki, nie do kurwa spania! - Zaczął iść w stronę wyjścia z karczmy. - Gówno, negocjujecie ceny jak wybitne profesjonały, a nawet robotą się nie zajmujecie! To ja mam was w dupie! Najmę prawdziwych żołnierzy za tą cenę! A wy zdychajcie z głodu, bo w tej wiosce nikt wam za nic nie zapłaci! - Po czym wyszedł jak oparzony, szybkim krokiem, bo jednak było widać w nim lekką obawę przed tym, czy ktoś nie postanowi go zaatakować fizycznie za te słowa. Jakiekolwiek pieniądze z jego zlecenia mogła więc ujrzeć jedynie szpetna Greta, tym bardziej szczęśliwa, że do ich zarobienia nie musiała odpowiedzieć na żadne pytanie.

W innej części izby, karczmarz wpatrywał się w medalion pokazywany mu przez Isaka.
- Ja wiem? Toż chyba panowie wiedźmini wszyscy podobne jakieś takie mają. Czy tamten miał taki sam, czy inny, to nie wiem, bom się nie przyglądał. - Odpowiedział z lekkim zakłopotaniem karczmarz, martwiący się, że nie może pomóc w tej sprawie. Słysząc jednak, że Isak może wymienić się doświadczeniem z innym wiedźminem, zawołał jedną ze swoich brzydkich dziewek karczemnych.
- Weź skocz szybko po młodego, żeby wywiedział się, czy jeszcze pan wiedźmin jest w wiosce. Tylko migusiem, bo tutaj drugi pan wiedźmin nie będzie czekał! - Powiedział władczym tonem, a kobieta usłuchała i szybko wybiegła z karczmy.

Tymczasem 3 kobiety, którym ostatecznie kupiec nie zlecił odzyskania jego córki, zmierzyły do swych pokoi. Fika, licząca czas do zmierzchu, by udać się do lasu wytropić bandę i odzyskać swojego konia, Ginko. Marina, która zmęczona po podróży wreszcie miała chwilę w spokoju odpocząć, chociaż nie na poddaszu, a w jednym z pokoi na parterze, stanowiącej jedyną kondygnację karczmy*. Oraz Elke, bardziej chętnej do rzezi, niż wykonywania całkiem dochodowych zadań w wiosce, jednak najpierw muszącej się skupić na walce ze skutkami przedawkowania alkoholu.

***

Po jakiejś 1-2 godzinach...

Isak

Karczmarz, w oczekiwaniu na wieści od posłanego po wiedźmina “młodego”, zabawił go jeszcze chwilową rozmową na temat braku moralności dzisiejszych najemników, po czym poczęstował jeszcze jedną butelką piwa Isaka, jednak musiał wracać do swych obowiązków, jako że na wieczór w karczmie zaczęło się pojawiać coraz więcej gości, chcących ukoić swe podniebienia przeróżnymi alkoholowymi trunkami. Oczekiwanie najemnika się jednak opłaciło, bowiem po chwili mógł usłyszeć ciężkie kroki. Jego obyte z takimi dźwiękami ucho, szybko mu podpowiedziało, że są to dwie zbrojne osoby. Weszli do karczmy, pilnie rozglądając się po środku.
- Cóż za spotkanie. - Odezwał się jeden ze zbrojnych. Choć przykryty był neutralnym płaszczem, to na podstawie lekko odsłoniętej zbroi, Isak mógł szybko domyślić się, że jest on przedstawicielem Zakonu Płonącej Róży.
- To on? - Odezwał się drugi. Jego morda była strasznie brzydka, przy tych wychodzących na wierzch żyłach, bliznach, przekrwieniach i przede wszystkim strasznie wyglądających oczach, Isak mógł się czuć jak piękniś. Zaś na piersi niewątpliwie wiedźmina wisiał amulet, jak się okazało, nadzwyczaj podobny do tego posiadanego przez najemnika.
- To on. - Odezwał się przedstawiciel Zakonu Płonącej Róży. Podszedł kilka kroków do Isaka i powiedział do niego. - Źle jest narobić sobie dużo wrogów. Mieliśmy już sobie darować, ale wyobraź sobie, napotkałem niedawno tego wiedźmina, bardzo zmotywowanego do odnalezienia ciebie i jak tu było nie skorzystać z takiej szansy połączenia sił w poszukiwaniach?
Zakończył, wyraźnie oczekując na reakcję byłego rycerza-zakonnika. Wiedźmin tymczasem był zajęty swoim amuletem, który wyraźnie lekko drgał na jego szyi. Wciąż jednak skupiał się przede wszystkim na obserwacji Isaka.


Fika

Po odczekaniu do zmierzchu, ruszyła w stronę lasu. Już od początku zachowywała ostrożność i wykorzystywała swoje niemałe umiejętności do skradania i tropienia, jakie wyszkoliła sobie będąc myśliwą. Teraz miały przydać się do wytropienia jej konia, Ginko. Zapewne przysłużyłyby się one do tego celu nie najgorzej, gdyby nie to, że znacznie szybciej natknęła się na członków bandy. Było nimi dwóch zakapturzonych mężczyzn, którzy siedzieli w karczmie już wtedy, gdy zapytała karczmarza o zbójów, którzy okradli jej konia, a ten, choć ugościł ją nadzwyczaj przyjaźnie, to nie podzielił się z nią żadną informacją. Mężczyźni zdjęli kaptury i wyciągnęli ręce, by pokazać pokojowy znak.
- Szef to się jednak zna na ludziach. - Odezwał się jeden z nich, również będący półelfem, co pokazywały jego wydłużone uszy, a także nadzwyczaj zadbane i gładkie blond włosy, których niemożliwe byłoby znalezienie u człowieka.
- Najpierw, chciał serdecznie przeprosić. - Odezwał się drugi, człowiek w średnim wieku, o dość pogodnym obliczu. - Ale gdy opowiedzieliśmy mu o tym, jak spytałaś karczmarza o bandę, bo skradziono ci konia, kazał nam tu na ciebie zaczekać. I przekazać pewne informacje.
- Spodziewam się, że może to zabrzmieć niezbyt wiarygodnie, ale to nie my go ukradliśmy. - Ponownie przemówił półelf. - Niestety, gdy zdobyliśmy sławę w tych okolicach, wiele innych band zaczęło się pod nas podszywać. Wiele złych czynów przez to przypisuje się nam, choć nie jesteśmy ich autorami. Ale co najważniejsze, oferujemy pomoc w odnalezieniu konika. W zamian za to, że pomożesz nam wytropić tę bandę. Bo chcielibyśmy się ich… pozbyć.
- Bo nie lubimy podszywających się pod nas. Robią nam złą opinię.
- Więc jak?


Marina

Mogła poczuć zdziwienie, że jednak ktoś po tych kilku godzinach wrócił i zapukał do jej pokoju. Jednak nie od strony drzwi, a okna. I choć była wśród dwóch przybyłych osób znajoma twarz, to nie należała ona do niezdecydowanego kupca wraz z drużyną, a czarnowłosego przywódcy bandy, który wcześniej narobił zamieszania w karczmie. Drugim był inny zbir, którego dotychczas nie widziała. Sprawnie poradzili sobie z otwarcie okna i wkroczyli do jej pokoju.
- Spokojnie! - Odezwał się na starcie czarnowłosy, unosząc ręce do góry niby to w geście poddania, sygnalizując, że nie ma złych zamiarów. - Mam propozycję. Mój kolega, który ma nadzwyczaj czuły słuch, dosłyszał, jak mówisz pani, że masz różne ziółka na poprawianie zdolności hmm… pewnych interesów. I choć jakkolwiek jest to nadzwyczaj interesująca oferta, to mniemam, że jest to tylko część oferty jako uzdrowicielki. A tego właśnie potrzebujemy, by uleczyć naszego… innego kolegę. Trochę to niecodzienne leczenie będzie, ale za wszystko zapłacimy. Tylko nie możemy za długo tutaj rozmawiać, bo w środku zaczynają się gromadzić osobniki, którym szczególnie może być niemiła nasza obecność w karczmie. Także moje pytanie: pójdziesz z nami po dobroci, czy mamy użyć zbędnej siły? - Zakończył swój wywód na temat nagłego wtargnięcia, cały czas mówiąc dość wesołym tonem.


Elke

Śpiąca, blondwłosa najemniczka nie miała dużego problemu z zaśnięciem, w przeciwieństwie do uprzedniego zgrabnego trafienia na siennik, który zdawał jej się dwoić, a nawet troić w oczach. W jej myślach szalały za to sadystyczne wizje mordów, jakich dokonuje, nie mogła jednak mieć pewności, czy były to myśli, a może już sen. Po jakimś czasie jednak w pełni straciła świadomość.
Po niewiadomym czasie, zbudziła się, zlana potem, pamiętając jedynie strzępki innego snu, który przypominał jej zasłyszane w młodości opowieści o pochodzeniu Nilfgaardczyków od mrocznej odmiany elfów. Jednak nie miała pewności, czy ze snu wyrwała ją ta wizja, czy fakt, że czuła w pomieszczeniu obecność kogoś obcego. Na dodatek ten obcy, sądząc po dość znanym jej dźwięku stuknięcia tych przedmiotów, właśnie dobierał się do jej tarczy i toporka.


----------------

* - czepiam się, ale było w pierwszym poście, że to jednokondygnacyjny budynek, więc wolałbym tego się trzymać
 

Ostatnio edytowane przez Zara : 11-10-2017 o 07:58.
Zara jest offline