Francisca bardzo ucieszyła się, że ksiądz biskup okazał się jednak gotowy do rzeczowej rozmowy i współpracy. Notowała w pamięci wskazówki i zazdrościła biskupowi optymizmu. Brat Weismuth z młotem rozmiarów samej wenecjanki do walki nie stanie, ale dwie kobiety i starzec będą mu przekonującym wsparciem. Chcąc nie chcąc stanął jej przed oczami obraz jej samej i ogromnego wilkołaka pogrążonych w pasjonującej dyskusji i zjadających tą przepyszną kaczkę srebrnymi widelcami księdza biskupa.
Odgoniła od siebie te myśli, znaczące najwyraźniej, że była już zmęczona dzisiejszym dniem. Przypomniała sobie natomiast, co brat Walter mówił o sile modlitwy. Skierowała więc na krótką chwilę swoje myśli ku Bogu, dziękując za wszystko i prosząc o jeszcze trochę sił przed udaniem się na spoczynek. Pokiwała też kilka razy głową dając do zrozumienia, że brat Fyodor jest aktualnie najbardziej godnym przedstawicielem Inkwizycji i jego pytania powinny doczekać się odpowiedzi ze strony szlachetnego księdza biskupa. Uznała też, że należy nieco sprostować dramatyzm jego wypowiedzi:
- Szlachetny księże biskupie, miałby ksiądz rację, gdyby pojawiająca się w okolicy bestia była tylko i wyłącznie sprawą Inkwizycji. Niemniej zdaje się, że bez względu na nasze działania ten posłaniec Adwersarza jest zagrożeniem dla lokalnej społeczności. Na niej więc, a szczególnie na lokalnych wojach spoczywa część odpowiedzialności za bezpieczeństwo mieszkańców. Musimy więc połączyć nasze siły w walce, a nie skupiać się na przerzucaniu odpowiedzialności - powiedziała łagodnie i obdarzyła pasterza spokojnym spojrzeniem.