"Asy...asystentem?"
Powieka drgnęła mu niebezpiecznie chociaż jeszcze panował nad sobą, pewnie przez widok przyjemnej normalnej twarzy. Nie zamierzał być posługiwaczem jakiejś zakręconej i poznaczonej dziewuchy!
Trzeba było jednak przyznać, że znała się na swojej robocie. Zarzuciła go określeniami i nazwami, które rozumiał dwa po trzy. Miejsce również robiło wrażenie. Najwyraźniej Nowojorczycy nie szczędzili środków.
- Jeżeli zajdzie taka potrzeba, chętnie... pomogę - odparł jak zwykle swoim szorstkim głosem nadal obserwując pomieszczenie. Mistrzem elokwencji oraz podrywu to on nie był. - Chociaż moim głównym zadaniem jest zadbanie, żebyś ty miała go jak najmniej. Pracowałaś już dla kompanii? Jeździłaś w teren poza miasto?
W sumie to zagadał się tutaj ze wszystkimi. Miał coś jeszcze załatwić na mieście przed wyruszeniem, ale gdy tylko usłyszał słowo impreza zastanowił się poważnie czy opuści skład przed wieczorem.
__________________ you will never walk alone |