Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-09-2017, 18:54   #21
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Emma udała się po swój motocykl po chwili wróciła i podjechała pod wskazany wagon, był co prawda zamknięty ale Zee miała klucz więc przebieżka do ambulatorium pozwoliła na otwarcie odsuwanych drzwi. Teraz staliście przy peronie ale w terenie wjeżdżanie może być bardziej problematyczna, wyjeżdżanie mniej o ile uda się przyśpieszyć w wagonie na tyle żeby motocykl utrzymał stabilność po wyskoczeniu z wagonu. Motocykl ustawiony, przypięty do ściany i gotowy do transportu. Można iść do ambulatorium.

Alice poszła zwiedzać zdecydowanie opis pociągu dosyć dobrze oddawał sprawę włącznie z maszynami roboczymi na końcu, koparki raczej nie nadawały się do zwiadu, prędzej wywrotka, na ostatniej platformie był jeszcze samochód osobowy, sądząc z wyglądu stary nawet kiedy wybuchła wojna i chyba europejski, Alice kojarzyła go z jakiejś starej komedii ale nie potrafiła nazwać, domyślała się ze miał to być pojazd do wypadów poza torami. Pogoda zniechęcała do dalszego zwiedzania więc czas na powrót do ciepłego ambulatorium.

Dave Zee prowadziła cie do ambulatorium, była szczupłą dziewczyną której bardzo jasno utlenione włosy (mocno podgolone z wyjątkiem kilku dreadów) kontrastowały z ciemną karnacją, do tego miała kolczyki po dwa w brwiach jeden w nosie razem z tymi w uszach pewnie z tuzin (z tych co widać). Ponoć przed wojną coś takiego było popularne wśród młodzieży, głownie zbuntowanej młodzieży często też z liberalnymi poglądami, w teksasie gdzie żyli porządni amerykanie takich się nie spotykało.

Po drodze mijając przedział sypialny Zee walnęła pięścią w jedne drzwi.
-Kiefer, impreza u mnie mamy nowych drzwi otworzyły się i wyszedł z nich facet, dla odmiany (wreszcie) rasy kaukaskiej dosyć postawnie zbudowany i to mimo tego że wyglądał na późną czterdziestkę. Skinął głową Dave'owi
-Domyślam się że tak naprawdę nie chodzi ci o mnie tylko o moje zapasy - powiedział z przekąsem
-Oboje jesteście mile widziani, ktoś jeszcze się zjawił?
-Wydaje mi się że Flip i Flap już są
-Ok to sprawdź i czekamy

Ruszyliście do ambulatorium gdzie Zee oprowadziła Dave'a, wszystko było dobrze popakowane, większość środków wyglądała na nowe a narzędzia były odkażone i popakowane w koperty, całość wyglądała profesjonalnie. Zee wydawała się dumna oprowadzając po niej.
-Mogę tu zrobić niemal wszystko co potrzebujemy od nastawienia złamania po wycięcie wyrostka. Powiedziała opierając ręce na biodrach - brakuje mi tylko Roentgena i asystenta, na pierwsze nic nie poradzę ale wygląda na to że znasz się trochę na rzeczy, czy w razie czego będę mogła na ciebie liczyc?
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 15-09-2017, 02:51   #22
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
"Asy...asystentem?"
Powieka drgnęła mu niebezpiecznie chociaż jeszcze panował nad sobą, pewnie przez widok przyjemnej normalnej twarzy. Nie zamierzał być posługiwaczem jakiejś zakręconej i poznaczonej dziewuchy!
Trzeba było jednak przyznać, że znała się na swojej robocie. Zarzuciła go określeniami i nazwami, które rozumiał dwa po trzy. Miejsce również robiło wrażenie. Najwyraźniej Nowojorczycy nie szczędzili środków.
- Jeżeli zajdzie taka potrzeba, chętnie... pomogę - odparł jak zwykle swoim szorstkim głosem nadal obserwując pomieszczenie. Mistrzem elokwencji oraz podrywu to on nie był. - Chociaż moim głównym zadaniem jest zadbanie, żebyś ty miała go jak najmniej. Pracowałaś już dla kompanii? Jeździłaś w teren poza miasto?

W sumie to zagadał się tutaj ze wszystkimi. Miał coś jeszcze załatwić na mieście przed wyruszeniem, ale gdy tylko usłyszał słowo impreza zastanowił się poważnie czy opuści skład przed wieczorem.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 15-09-2017, 18:23   #23
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Schowała kask, sprawdziła czy kufry po bokach maszyny są dobrze zapięte na niewielkie kłódki i dopiero wówczas poklepała motocykl, postukując paznokciami o wypolerowaną karoserię. Uśmiechnęła się do maszyny, jakby była żywym człowiekiem i rzuciwszy jej ostatnie tęskne spojrzenie, wyszła z pociągu, zasuwając za sobą drzwi wagonu. Zadarła głowę spoglądając w niebo, chmury wciąż nabrzmiałe od deszczu, nie chciały odpłynąć wraz z wiatrem. Wciągnęła w płuca niezbyt czyste, ale za to wilgotne przez ulewę powietrze, rozkoszując się zapachem, jaki pozostawiał po sobie deszcz. Przeczesała, kasztanowe, czesane wiatrem włosy, podrzucając je do góry i strzepując z ich końcówek krople. Nałożyła na uszy staromodne słuchawki i wcisnęła przycisk na walkmanie, który miała dopięty do paska od spodni. Szara chustą znów zrobiła za kaptur, osłaniając ją od deszczu. Zrobiła piruet, przy pierwszych dźwiękach, starej piosenki, a sprzączki przy ciężkich butach zadzwoniły rytmicznie. Rozchlapała wodę z kałuży. Na wargach Wścieklizny zagościł łobuzerski uśmiech, a dziewczyna miała bardzo dobry nastrój - ten wieczór zapowiadał się całkiem przyjemnie, nawet pogoda nie mogła go zniszczyć.
- Making love out by the lake to our favorite song. Sipping whiskey out the bottle not thinking 'bout tommorow... - zanuciła pod nosem w momencie gdy przekroczyła próg ambolatorium nonszalancko opierając się o drzwi. Popatrzyła po obecnych z niebezpiecznym błyskiem w oku.
- Chyba nie macie, zamiaru zaczynać beze mnie, co? - dało się słyszeć ciche klik, gdy Wściekła zatrzymała odtwarzanie taśmy w walkmnanie. Zrzuciła z uszu słuchawki i ściągnęła z łepetyny chustkę, wsadzając ją do tylnej kieszeni spodnim, tak by zwisała swobodnie i mogła się wysuszyć. Zaraz też posadziła zadek, na czymś, co znalazła w zasięgu wzroku, a nie wyglądało na coś, co mogłoby się rozpaść pod jej tyłkiem.
 

Ostatnio edytowane przez Lunatyczka : 15-09-2017 o 20:38.
Lunatyczka jest offline  
Stary 15-09-2017, 19:55   #24
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Zatrzymała się na chwilę, by przyjrzeć autu. Jako, że zawsze była strzelcem to nigdy nie posiadła umiejętności prowadzenia . Niby wiedziała co jest co, ale w tych europejskich autach można było się nadziać i natrafić na manualną skrzynię biegów. Niby fajna bo dodatkowe zabezpieczenie przed kradzieżą, ale skomplikowana sprawa. W każdym razie liczyła, że było to niezawodne auto, przynajmniej na tyle by samo z siebie nie zdechło na trasie.

Alice kopnęła leżący na ziemi przed nią kamień i odwróciła się za siebie, spoglądając w kierunku miasta. Deszcz co prawda był nieprzyjemny, ale przynajmniej powietrze było wolne od pyłów, od których już zdążyła odzwyczaić się.
- Powinnam w końcu wybić sobie z głowy to miejsce - westchnęła i poprawiła sobie kaptur, bardziej naciągając go na głowie. Ruszyła szybkim krokiem w drogę powrotną, po raz kolejny przyglądając się składowi, by zapamiętać jak najwięcej z dziś.

Kaptur zrzuciła gdy tylko wskoczyła do wnętrza wagonu.
- Muszę pamiętać, żeby nie pić za wiele - pouczyła się idąc do przedziału z ambulatorium. Na wejściu uśmiechnęła się do zebranych i w tonie powitania skinęła głową.
- Sorki, że tyle mnie nie było - rzuciła, zdejmując z ramienia plecak. Położyła go w kącie i wtedy mogła rozebrać się z płaszcza, który znów ociekał wodą. Powiesiła okrycie na pierwszym zauważonym wieszaku i dopiero przysiadła sobie na jakimś wolnym miejscu.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 16-09-2017, 16:39   #25
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
-Nie to moja pierwsza praca poza NY - dziewczyna starała się wyglądać na pewną siebie.

Po chwili wpadli Kiefer oraz Flip i Flap czyli para snajperów jak się dowiedzieliście, przezwisko było złośliwe i ciągnęło się za nimi od dawna, jeden z nich był niski i szczupły drugi wysoki i znacznie lepiej zbudowany, nie wyglądali tak karykaturalnie jak ci od których wzieły się ich przezwiska, obaj byli wysportowani i widać po nich było że odbyli służbę wojskową. Już po chwili na stole pojawiły się butelki domowego wina (ryżowe z rodzynkami) oraz paczki z prowiantem

Jak się dowiedzieliście Kiefer wcześniej pracował w departamencie oczyszczania NYPD, gdzie przeszukiwali kanały tunele i piwnice eliminując gniazda mutantów, z tego co niechętnie przyznał jeden z tuneli zawalił się i spędził kilkadziesiąt godzin w zamknięciu. Jak to ujął, "od tej pory stwierdziłem że bardziej pasuje mu praca pod otwartym niebem".

Flip i Flap byli nierozłącznymi kuzynami z dawnego Brooklynu przeszli zaciągnęli się razem i pełne szkoleniewojskowe po czym trafili na kurs snajperski gdzie wyszkolono ich jako parę strzelec-obserwator, potem okazało się że Flip (a właściwie Mark) cierpi na zwapnienie płuc co zdyskwalifikowało go od służby na froncie, w tej sytuacji nie chcąc się rozdzielać zaczeli szukać innej opcji i trafili do Kolei gdzie wymagania medyczne były niższe, obaj sprawiają wrażenie wielkich Nowojorskich Patriotów

Impreza trwała dosyś długo zanim położyliście się do łóżek. Kiedy rano wstaliście pociąg był już w ruchu.
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 16-09-2017, 22:29   #26
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Wiedziała, ze to się tak skończy, dlaczego jak ostatnia idiotka nie posłuchała samej siebie i nie zrezygnowała z tej idiotycznej imprezy? Teraz obudziła się przecierając zaspane oczy i niechcący rozmazując makijaż dnia poprzedniego, bo przecież, nie zmyła, przyczernionych oczu przed pójściem spać. Dobrze, że chociaż spodnie z dupy ściągnęła. Popatrzyła w metalowy sufit, wsłuchując się w stukot kół pociągu, leząc tak przez chwilę i udając, że wcale nie ma nic do roboty. To była druga z rzędu zarwana noc, pierwsza w całkiem przyjemny sposób, a biorąc pod uwagę, jak długo teraz będzie panowała susza w dolnych rejonach nie była już nawet zła na Drake'a, że nie chciał jej puścić wcześniej spać, ale wczoraj to sobie mogła odpuścić. No C'mone.. będzie patrzeć na tych ludzi przez dłuższy czas, zapewne na widok niektórych po pewnym czasie będzie zwracać obiad i to wcale bez pomocy nadmiernej ilości alkoholu. Miała dziwne uczucie, że po tygodniu, może dwóch to Teksańczyk pierwszy zacznie rzygać słysząc, którąś ze zmierzających w jego kierunku pań. Z tą radosną myślą zwlokła się z górnej kuszetki, czy jak się to cholerstwo do spania nazywało - nigdy nie mogła tego zapamiętać. Miękko wylądowała na ziemi, drapiąc się po tyłku i rozglądając za swoimi spodniami co by majtkami nie świecić. Znalazła swój walkman, chustkę, kurtkę motocyklową i nóż, co było połową sukcesu, a kiedy zlokalizowała buty i spodnie, uznała, że jednak wczoraj nie mogło być, aż tak źle. Popatrzyła w pęknięte i ukruszone lusterko w przedziale i otarła chustą ciemne smugi spod oczu. Z kieszeni spodni wyciągnęła czarną kredkę i podkreśliła oczy,co by odwrócić uwagę od worów pod nimi. Zielone oczy, bystro rozejrzały się po pomieszczeniu jak Wściekła zakładała spodnie na tyłek. Zapięła pasek, na grzbiet narzuciła kurtkę, do pasa dopięła nóż i walkmana. Szarą szmatę, robiąca za jej chustę, kaptur, ścierę i szalik ostatecznie użyła jako tego ostatniego, przysłaniając tym samym, sporej wielkości dekolt, zasłaniając biust, co by nim na dzień dobry nie walić po gałach. Przeciągnęła się, aż usłyszała trzeszczenie kości. Uśmiechnęła się promiennie i wyszła, kierując się w stronę ambulatorium, bo jak znała życie, to tam pewnie kogoś zastanie, a jak dobrze pójdzie to może uda się złapać kogoś po drodze.
 
Lunatyczka jest offline  
Stary 17-09-2017, 00:58   #27
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Pacierza ani wina nie odmawiała, więc Alice bardzo radośnie przyjęła kubek z domowym winem. Takie lubiła najbardziej, a gdy była w Teksasie to nie było dnia kiedy by się takowym nie raczyła. Albo nalewkami. Babcia jej przyjaciółki robiła przepyszne.

Halsey słuchając jak inni opowiadają o sobie aż poczuła się lepiej.
"Każdy ma swoje spaczenie" pokrzepiła się w myślach. Sama o sobie powiedziała tyle, że przeszła przeszkolenie, tu w NY, ale epizod na froncie skrupulatnie pominęła w tej krótkiej opowieści o sobie. Wspomniała, że wyjechała z rodzinnego miasta, bo chciała sprawdzić czy całe stany są tak popierdolone czy tylko tu. Konkluzja gdzieś się zagubiła, gdy kolejne kubki wina poszły w ruch, a dygresje poprowadziły na zupełnie inne tematy. W którymś momencie Alice przyznała, że choć co niektórzy mogą się z tym nie zgadzać, ale ona lubi Teksas, a ludzie tam są spoko. Na krzywe spojrzenie Zee, Alice przyznała, że rozumie powody, dla których ona może nie podzielać tej opinii.
W którymś momencie chyba nawet zaczęły się przyśpiewki.

Późną nocą wszyscy rozeszli się do swoich kątów. Alice z przyjemnym szumkiem w głowie skierowała się do wagonu sypialnego. Dziś mogli sobie wybierać, mogli spać gdzie chcieli, bo miejsca nie brakowało. Halsay wybrała sobie pusty przedział gdzieś na środku wagonu. Zasunęła za sobą drzwi i położyła plecak na podłodze. Powiesiła płaszcz, zdjęła kurtkę i uwiesił tuż obok. Zaczęła rozpinać szekli od kabury pistoletu. Te położyła na tym czymś pod oknem co miało imitować stolik, a bardziej wyglądało jak mikro parapet. Zdjęła rękawiczki i rzuciła je na pistolet, a obok niego położyła nóż.
Rozpuściła długie blond włosy, które lekką falą opadły jej na plecy. Usiadła na dolnym łóżku i rozsznurowała buty, które po zdjęciu ułożyła równo obok łóżka. Spodnie i koszulę złożyła starannie, kładąc na butach, sięgnęła jeszcze po kaburę i nóż by wszystko razem wsunąć pod siedzisko. W bieliźnie i podkoszulku położyła się na kozetce, okrywając kocem. O dziwo tej nocy zasnęła szybko i bez problemu. Pewnie z radości, że opuszcza Nowy Jork.

***

Zaraz po przebudzeniu zerwała się, siadając wyprostowana na łóżku. Rozejrzała się po przedziale, starając pozbierać myśli, obudzić się. Po chwili doszła do wniosku, że jednak nie zaspała na nic, niczego nie przegapiła, ani nie zawaliła roboty. Odetchnęła lekko i na powrót opadła na łóżko. Zakryła ramieniem oczy i próbowała jeszcze chwilę sobie podrzemać, bo uznała, że przecież nic innego nie ma do robienia na teraz. Kac jej nie doskwierał, bo jak każdy wprawiony w bojach na tym polu, Alice miała na to swoje sposoby.
Gardło ją lekko bolało, ale to oznaczało tyle, że poprzedniego wieczoru nagadała się dużo więcej niż zazwyczaj. Albo za dużo podśpiewywania było...

W końcu zwlekła się z łóżka i zaczęła poranną gimnastykę. Przysiady, pompki, podciągania na stelażu górnego łóżka. Dopiero wtedy poczuła, że się obudziła. Łapiąc oddech, zaczęła sobie zaplatać włosy w jeden warkocz, a gdy skończyła zabrała się z ubieranie. Wstała, wyprostowała się i sięgnęła po kaburę wiążąc ją przy udzie. Narzuciła kurtkę, schowała nóż, założyła rękawiczki.
Wtedy zdecydowała się wyjść i rozejrzeć po pociągu. Idąc korytarzem zaczęła nucić sobie piosenkę.
- Just stuck, hollow and alone, and the fault is my own, and the fault is my own - schowała ręce do kieszeni kurtki i ruszyła do ambulatorium, zobaczyć jak bardzo sponiewierali się pozostali.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 20-09-2017, 22:44   #28
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Trzy najbliższe dni minęły w nudzie, monotonny stukot kól pociągu, przez 10h dziennie dłuższy postój w Burnwood, no i potem Harrisburg. Burnwood okazało się położoną na terenie stanie Nowy Jork bazą zaopatrzeniową i swoistym węzłem kolejowym kolei, tam pobraliście część załogi druga dołączyła do was w Harrisburgu. Po paru godzinach tam Cal wezwała was do siebie.

W jej gabinecie, który stanowił kilka połączonych przedziałów, oprócz niej czekał jeszcze jakiś obcy meżczyzna. Cal postanowiła przejść od razu do rzeczy.
-Ok mam dla was robotę, na dniach powinniśmy dogonić pierwszy pociąg ale na razie mam dla was misję na uboczu. - Powiedziała podnosząc z mapy plik dokumentów, wyglądających jak dokumenty przekazania materiałów i przekładając go na wolne krzesło - Jestesmy tutaj - postukała palcem w Harrisburg - Z tego co wiemy pociąg powinien obecnie być na wysokości Dunncannon, i tam pojedziemy. Dla was jednak mam małe zadanie poboczne... Tutaj na zachód od nas znajduje się miejscowość Boiling Springs, w niej była baza naprawcza kolei, przydałoby się tam pojechać i zobaczyć czy zostało coś co nas zainteresuje, od tego macie speca - wskazała głową na mężczyznę - Który pierwszy raz podniósł wzrok od podłogi i odwrócił się w waszą stronę miał może trzydzieści lat, sądząc po lewej połowie twarzy mógłby być całkiem przystojny gdyby nie siatka blizn pokrywająca straskaną, prawą kośc policzkową, Oczu nie dało się dostrzec za ciemnymi okularami
-Cz-cześć, Jestem Antony - odezwał się cicho po czym opuścił ponownie wzrok
-Ok jeśli macie pytania to możecie je zadać jak będę was prowadzić do waszej limuzyny, chcecie jechać na samochód i motocykl czy tylko samochodem?
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 21-09-2017, 00:19   #29
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Jak mogło jej się niemiłosiernie nudzić w te ostatnie dni. Ale przynajmniej z każdym jednym czuła się co raz lepiej, gdy wzrastala liczba kilometrów dzielących ją od Nowego Jorku.
"Jestem beznadziejnym przypadkiem. Po prostu głupia" westchnęła przeciągle, gdy oparta o ramę okienną spoglądała w dal. Wiatr przyjemnie rozwiewał jej włosy, a monotonny odgłos stukotu kuł pociągu miał w sobie coś kojącego. Zdecydowanie podróż pociągiem była najprzyjemniejszą formą przemieszczania się spośród tych jakie miała okazję poznać.

***

Przyszła do gabinetu natychmiast gdy dostała wezwanie. Stała wyprostowana i z zaineresowanem przysłuchiwała się słowom przełożonej, choć większość jej uwagi poświęcał "nowy". Blondyna zastanawiała się czy miała okazję go spotkać przypadkiem już w pociągu, ale sądząc po jego zachowaniu to pewnie był tym typem który lubi się zaszyć w swojej norce i nie wychodzić z niej aż do śmierci.

- Hej, jestem Alice - przedstawiła się Antonemu, uśmiechając przy tym przyjacielsko. Widząc jednak, że mężczyzna chyba nie czuje się komfortowo gdy inni patrzą na jego twarz, Halsey zwyczajnie skierowała wzrok na Cal.

- Myślę, że dobrym pomysłem byłoby jechać na samochód i motocykl - stwierdziła i skrzyżowała przed sobą ręce. - Co o tym sądzisz Emmo? - zapytała koleżankę. - Ja zaklepuję sobie miejsce pasażera przy kierowcy, więc... któryś z panów niech siądzie za kierownicą i możemy wyruszać - dodała z entuzjazmem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 21-09-2017, 10:33   #30
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Pokiwał głową ze zrozumieniem na słowa młodej medyczki. Cóż raczej czeka ją dość brutalne zderzenie z rzeczywistością. Chyba że ma trochę bardziej stonowane oczekiwania niż większość Nowojorczyków. Szkoda by było takiej ładnej buzi, ale cóż. Wynajęto ich po to między innymi, żeby zminimalizować straty. Ciekawe jak to wygląda ze strony pierwszej ekspedycji?

***

Nie posiedział długo kiedy pojawili się wreszcie faceci. Musiał coś jeszcze załatwić na mieście. Nie odmówił sobie jednak spróbowania własnoręcznego wyrobu winno-podobnego. Po pierwsze był spragniony a po drugie mateczka wychowała go na kulturalnego skurczybyka, jej słowa, a taki nie odmawia gdy się mu polewa z dobroci serca. Trzeba było przyznać, że trunek był najwyższej klasy. Prawie tak dobry jak w jego rodzinnych stronach. Nikt jednak nie dorównywał mateczce w nalewkach. No może babcia ale zapomniał już smaku domowych wyrobów. Odwiedziłby ich dawno temu ale jakoś nigdy nie było po drodze. Posiedział zatem chwilę. Pogadać z Flipem, a może Flapem cholera ich wie, i przeprosił zebranych. Planował szybko wrócić, właściwie to wszystko co chciał zrobił miał po drodze do mieszkania, a tam zostały ostatnie manele. Nigdy nie przyzwyczaił się do noszenia wszystkiego ze sobą albo po prostu nie wierzył w to, że go przyjęli. Tak czy siak musiał opuścić imprezę ale czynił to z wielkim bólem o czym poinformował każdego. Dwa razy.
Droga przez miasto minęła bez większych przygód. Chyba zresztą jak zawsze. To miasto było cholernie nudne. Nikt nie zaczepiał na ulicy, no chyba że z agitacją, nikt nie czyhał na ciężko zarobioną kasę czy towary, prostytutki nie kręciły się swobodnie od dzielnicy do dzielnicy szukając zarobku. Nawet w pubach było nudno bo tak jakoś bez emocji. Jak jednego dnia się spił i chciał sprawdzić z miejscowymi to unikali go jak ognia. Wykorzystał chyba każdy możliwy fortel i prowokacje a oni nic. Brak jaj. Potem dowiedziałem się, że od takich burd są specjalne miejsca. Poszedłem nawet do jednego, ale jak zobaczyłem w jakim stanie wynoszą klienta to szybko zmieniłem kierunek. Innymi słowy nuda i zaczynało go już coś trafiać. Dobrze więc, że przypałętała się ta robótka na Kolei. Może jak to się skończy zostanie w Detroit? Tam zawsze jest wesoło. Może nawet uda się trafić na jakiś wyścig? Ta cycata czarnulka wygląda na taką, co lubi się ścignąć od czasu do czasu. Ciekawe co jeszcze porabia w wolnym czasie.
Stanął przy zabrudzonym i ciemnym szyldzie. Wieczór zapadł szybko. Walił pięścią w drzwi małego budyneczku. Chciał to na razie załatwić na spokojnie. Po drugiej stronie nie paliło się żadne światło, ale wiedział że Mark jest na miejscu. Raczej nie poszedł wyrywać panienek, chyba że nagle się nawrócił i zaczął wierzyć w cuda. Po kilku minutach, po drugiej stronie drzwi dało się słyszeć ziewnięcie i ciche przekleństwo. Dave wytężył słuch bo miał wrażenie, że to nie wszystko.
- Kto tam do kurwy nędzy się dobija? Jeżeli to jakiś głupi dowcip...
- Mark do cholery jasnej otwieraj drzwi bo mi zaraz woda gacie zaleje. Byliśmy na dzisiaj umówieni.
- Dave?
- Nie, pieprzony Barack Obama. Otwieraj drzwi powiedział. I odłóż gnata zanim się postrzelisz.
Szczęknęła zasuwa. Dave wpakował się bezceremonialnie do środka. Mark właśnie odkładał swoją małą ręczna armatę na szafkę obok drzwi. Stał jak zwykle w dziurawych portkach i poplamionym bezrękawniku. Podobnie wyglądał przed kilkoma tygodniami gdy pojawił się w NY po raz pierwszy. Dave mógłby się założyć, że od tamtego czasu ubranie nie było zbyt często zmieniane. Sam Mark też wyglądał tak, że nawiązanie do hodowlanego zwierzęcia nasuwało się samo. Spłaszczony nos, okrągłe ślepia i mnogość podbródków rekompensująca brak brody. No i brzuch na którym spokojnie mógłby postawić sobie piwko i raczej by nie spadło. Mark „Świnka” Dawson w całej swojej paskudnej osobie. Jeden z lepszych mechaników i paserów w mieście. A przynajmniej tak słyszał od ludzi, którzy polecali go jeszcze w Vegas.
- No i jak to wygląda, Mark? Nada się do czegoś?
Mężczyzna zamknął zasuwę drzwi i czknął głośno. Ze stoliczka obok zdjął kufel z jakimś mętnym płynem i wypił spory łyk. Dave czekał.
- Jaja sobie ze mnie robisz Chuck? – Zaczął go tak nazywać już pierwszego dnia, gdy dowiedział się skąd przybywa i nie przestał mimo mocnych nacisków samego zainteresowanego. – To wrak. Masz szczęście, że nie jebnął ci gdzieś na pustyni. Wał rozrządu ledwo zipie, komora się przegrzewa, a zawieszenia właściwie w ogóle nie ma!
To ostatnie pamiętał aż za bardzo. Tyłek bolał go chyba z tydzień po wszystkich wertepach.
- Dodatkowo cieknie chyba z każdej możliwej rury. Nic tylko rozebrać go na części.
- To czemu jeszcze tego nie zrobiłeś?
Mark zerknął na niego groźnie i popił kolejny wielki haust. Opinia o nim była jak najbardziej prawdziwa. Mechanik był cholernie ambitny. Mówiło się, że gdy się zaweźmie to z traktora zrobi maszynę wyścigową. Rzadko poddawał się przed wyzwaniem. Gdy odłożył pusty kufel sięgnął za pazuchę po paczkę fajek. Nie poczęstował.
- Bo to nie jest niewykonalne. Tylko cholernie trudne. Będzie cię to kosztować. Znacznie więcej niż to mizerne wadium.
- Nic mnie to nie będzie kosztować. Wóz jest twój.
W korytarzu zapanowała cisza.
Nawet mnie kutas nie zaprosił do siebie. Pewnie nie chciał żebym zaczął mu buszować w śmieciach bo jeżeli żyje tak jak wygląda to tę melinę można by przechrzcić na Chlewik.”
Widać było jednak, że mechanik nie do końca rozumie co tak naprawdę zaszło. Dave westchnął. Powstrzymał się przed oparciem o wątpliwej wytrzymałości ścianę. Wsunął ręce do kieszeni.
- Złapałem intratną robótkę na kolei. Ten gruchot nie będzie mi już więcej potrzebny. Potraktuj to jako zapłatę za miejscówkę, pomoc oraz to o co cię prosiłem wcześniej. Zdobyłeś dla mnie Towar mam nadzieje?
Mark uśmiechnął się paskudnie i zrzucił peta na podłogę. Podszedł do jedynych drzwi, poza wejściowymi, w zasięgu wzroku. Pozostałe framugi były gołe. Wygrzebał klucz z kieszeni i bez słowa wszedł do środka. Chwilę pogmerał wewnątrz po czym wyszedł z małym zawiniątkiem pod pachą, starannie uniemożliwiając podejrzenie zawartości tajemniczego pokoju. Dave uniósł brew.
- Nie interesuj się, każdy ma swoje sekrety. A tutaj masz swój Towar. Chociaż musze przyznać, że ciężko było dostać go dokładnie takiego jak opisałeś. Nie wiem też po co ci to. Jestem w stanie zorganizować mieszankę lepszej jakości i dającą zdecydowanie większego kopa.
Teksańczyk wziął zawiniątko z tłustych palców mechanika. Zważył je ostrożnie w ręku, po czym przyłożył do twarzy. Zapach przywołał miłe wspomnienia dzieciństwa i dawno zapomnianego domu. Wszystko się zgadzało. Schował paczkę do kieszeni płaszcza i poprawił kołnierz przed wyjściem. Spojrzał jeszcze na Mike i uścisnął mu rękę na pożegnanie.
- Nie interesuj się.

***

Zebranie reszty jego rupieci z wynajmowanego lokum było już drobnostką. Nim się zorientował wrócił już do budynku Kompanii i udał się w kierunku swojego nowego stanowiska pracy. Impreza trwała w najlepsze. Suto zakrapiana alkoholem rozplatała języki i poprawiała humor. Przywitali go chórem, chociaż żadne chyba nie zapamiętało poprawnie jego imienia. Postanowił nadrobić to co stracił. Zatopił się w rozmowach, przechwałkach i opowieściach dawnych przygód. Każdy miał coś do powiedzenia. Nie dało się właściwie nadążyć za tym potokiem słów. Byli otwarci, uprzejmi i gadatliwi. Byli sobą i to chyba było w tym wszystkim najlepsze. Jeszcze się nie znali, ale wiedzieli że ich życie zostało teraz bezpowrotnie powiązane. Jak jedno da dupy to wszyscy za to bekną. Trzeba było im więc zaufać. Chociaż z niektórymi przyjdzie to trudniej.

***

Obudził się rano. Bo to chyba był ranek, ciężko było się zorientować ale światło przebijało się przez zasłonięte żaluzje. Dawno tak sobie nie pohulał. W głowie mu łupało i miał wrażenie jakby cały się trząsł. Dopiero po chwili zorientował się, że to nie on a jego przedział wibruje. Musieli już wyruszyć. Usiadł z trudem. Sięgnął po omacku po butelkę z wodą. Stała tam gdzie zwykle, więc wczoraj nie było z nim tak źle. Wspomnienia powoli wracały. Siedział do późna, w końcu chciał nadrobić zaległości. Przez większość czasu rozmawiał Alice, tą blondyną. Wspominała, że była kiedyś w Teksasie to mieli punkt zaczepiania. Od słowa do słowa doszli do tego, że odwiedziła okolicę jego rodzinnej farmy. Stany są jednak małe, a Dave poczuł jakby odnalazł kawałek ojczyzny w tej dziewczynie. Gadali długo przeskakując przez tematy od Sasa do Lasa. Chyba nic głupiego nie odwalił tego wieczoru. Chociaż kojarzył coś, że ta medyczka patrzyła na niego spode łba zanim stracił świadomość. Palnął coś, czy był tylko złośliwy? Pal to licho przynajmniej mieli to z głowy i nie będzie sztucznej atmosfery między nimi. A ona też jest dorosła. Chyba.
Trzeba było się przewietrzyć bo zaduch robił się powoli nie do zniesienia. Zasznurował pokracznie portki, włożył stopy w buty i wyszedł na zewnątrz podziwiać widoki. Szukać koszuli na razie nie miał sił.

***

Dni mijały spokojnie. Sporo czasu spędzał przy oknie albo na otwartych przestrzeniach po prostu podziwiając widoki. Te przemijające na zewnątrz budynki, drzewa. Ta prędkość i potęga. Spokój oraz bezpieczeństwo. Zastanawiał się jak ktokolwiek mógł rezygnować z podróży takim środkiem lokomocji. Możesz się wyluzować, rozprostować kości, nie musisz martwić się o drogę bo jest jedna no i raczej nikt nie zaatakuje kilkotonowego kolosa bo i po co? Wygląda na to, że ich obecność była raczej symboliczna oraz zapobiegawcza ale mimo to nie pozwalał sobie na zbytnie rozprężenie. Już następnego dnia po wyruszeniu poznał cały schemat pociągu, wszelkie możliwe drogi ewakuacji i rozmieszczenia podróżnych, zwłaszcza medyków i techników. Jak przyjdzie co do czego to o nich trzeba będzie zadbać, a teraz po prostu rozkoszował się chwilą spokoju.

Wezwanie od szefowej oznaczało, że wreszcie zaczynała się akcja. Ewentualnie po prostu chciała ich opieprzyć. Tak dla zasady. Dave widział zaledwie kilka kobiet u władzy. Każda z nich miała coś pieprzniętego z głową i każda była zadufaną w sobie megalomanką. Co prawda rzutować mogło na to wychowanie jako osoby mało znaczącej, ale on uważał, że to przez brak pewnych czynników składowych między nogami. Musiały to więc czymś nadrabiać. Zastanawiał się czym zaskoczy ich Niggerka, bo na razie było nad podziw spokojnie. Rzucił okiem na spietranego Antoniego. Widywał większych wymoczków, kilku nawet uratował życie. Oby tylko znał się na swojej robocie, bo nie ma nic gorszego niż umrzeć jak łajza niczego nie dokonawszy. To był jeden z powodów dla którego opuścił rodzinne strony.
- No to pozamiatane. Siadam za kółkiem z Alice i naszym ekspertem, a Wild Dog robi nam obstawę na swojej bestyjce. Czegoś konkretnego szukamy? Maszyn, elektroniki, części zapasowych czy jedziemy na ślepo i bierzemy co się nada?
Przyjrzał się dokładnie mapie. Nie orientował się tak dobrze po okolicy, a głupio byłoby się zgubić przy pierwszym zadaniu.
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 23-09-2017 o 01:29.
Noraku jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172