Taffy lubiła spędzać czas z przyjaciółmi, bagna nie były dla niej żadnym problemem. Zawsze nosiła wysokie botki ze skóry, które rzadko przepuszczały wodę, same zaś moczary lubiła, pływała w nich obfitość różnych wodnych stworów, które ona mogła wyłowić. Nie lubiła natomiast oglądać trupów. Od czasu okropnego najazdu skavenów każdy nieboszczyk, czy to zmarły we śnie, czy utopiony pod obsuniętą w transporcie kłodą, budził w niej poczucie winy i lęk. Tym razem nie było inaczej. Gdy jej koledzy rozmawiali, ona po raz kolejny przyglądała się niewidzącym oczom swojej matki i braci. Dlatego też propozycja jazdy na barana była dla niej jak ciepły uścisk ojca, który starał się pocieszyć ją w tamtych trudnych chwilach. Gdy dodać do tego fakt, że Troci trzęsły się kolanka, nie ma się co dziwić, że skorzystała z oferty.
Gdy już usadowiła się na chłopaku, przytuliła się do jego pleców i starała się po prostu nie myśleć. Było jej ciepło. Na tym się skupiała.