Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2017, 07:18   #65
Hakon
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Lexa siedziała mając nogi przykryte kocem. Wciąż zaciskała założony na lewym ręku kastet i patrzyła przed siebie na to, kto teraz się pojawi. Nie rozumiała do końca, po co tak wokół niej skaczą, ale może po prostu słowa ze snu miały jakąś moc. Wojowniczka popatrzyła na Erwina, nie potrafiła zmusić się do uśmiechu. Była blada i coraz słabsza, choć starała się zachować fason. Siedziała dumnie udając silną, czuła się jednak jakby lada moment miała umrzeć.
- Chyba nie zdążył ci przekazać co mówiłam - zagaiła Lexa jako pierwsza, mrużąc oczy z podejrzliwością.
Erwin powoli zbliżył się bez słowa do Lexy. Opadł na tyłek z jękiem.
- A co miał mi przekazać?- Zapytał lekko skulony. W walce z wampirami oberwał i mimo znakomitej pomocy bolało nadal.
Odwrócił wzrok ku blondynce i wpatrzył się jej w twarz.
- Bledniesz lub ja mam już we łbie poprzestawiane.- Powiedział pochylając głowę.

- Jebie ci się bez wątpienia - warknęła gniewnie, choć przyznać trzeba było, że groza z niej bijąca ulotniła się odkąd zaczęła wyglądać jak ktoś na skraju śmierci. Lexa wyglądała źle, ale się do tego nie przyznawała. Uważała, że nic jej nie jest i może wstać iść walczyć gdyby była taka potrzeba, nie przyjmowała do wiadomości, że może wyglądać niezdrowo. Czuła wewnątrz siebie ogromny ból, jakby wszystko w niej gniło i zdychało. Nie zająknęła się jednak.
- I wyglądasz jak gówno. Mówiłam, byście spieprzali? Mówiłam. I trzeba było się wycofać, skoro was zasłoniłam, uniknąłbyś tego - zignorowała pytanie na temat przekazu od Aureolusa, bo nie chciało jej się tego przekazywać. Być może nie potrafiła. Lustrowała Erwina od góry do dołu i kręciła głową z dezaprobatą - Dobrze, że żyjesz.
Inżynier skrzywił się na ocenę norsmenki, ale znał ją na tyle, że spodziewał się takich słów.
- Cofnęliśmy się. Niestety nie wszystkich wzięłaś na siebie, jeden z nich doskoczył do mnie i…- Nie dokończył tylko skrzywił się i zaczął oddychać by uspokoić oddech.
- Nie ważne. Nie wydaje mi się, żeby z Tobą było dobrze. Naprawdę.- Patrzył na nią a po chwili dodał.
- Skoro wiesz, że jest ok to może masz rację. Gdybyś schodziła Aureolus by Ciebie samej nie zostawił.- Dodał i powiódł wzrokiem za medykiem, który wyszedł przez drzwi już jakiś czas temu.

Lexa sposępniała, kiedy Erwin powiedział, że nie wzięła wszystkiego na siebie. Czuła jaki zawód sprawiła innym i sobie samej. Było jej wstyd, więc nie patrzyła już na niego, tylko spuściła głowę w dół zawieszając puste spojrzenie na kastecie. Ucisk w żołądku przemieścił się wyżej i poczuła go też w gardle. Była słaba i niegodna bycia najlepszym. Nie była nawet dobra, była licha. Nerwowo zacisnęła dłoń w pięść. Nie potrafiła mu nic odpowiedzieć.

Erwin przyglądał się smutniejącej dziewczynie. Po chwili pokiwał głową gdyż zrozumiał chyba o co jej chodzi.
- Podzieliłaś się z zabójcą rolą osłaniania nas. On zginął i przez to Ciebie otoczyli a do mnie doskoczyli.- Starał się pocieszyć norsmenkę. Erwin nie lubił nikomu robić przykrości a szczególnie osobom na których mu zależało.
- Nie smuć się.- Objął Lexę. - Tych co ochraniałaś przeżyli. No z wyjątkiem Barona.- Dodał krzywiąc się.
- Ale to on pierwszy się wycofał i później padł.- Inżynier stwierdził, że chyba niezbyt udolnie ją pociesza. Przytulił ją jedną ręką chcąc sprawdzić czy tylko blednie czy też zimną się staje.

- Nie smucę się, idioto! - zawarczała próbując uderzyć go z barku, choć ta próba była na tyle mizerna, że ledwo się zabujała na bok i jedynie bardziej do niego przybliżyła, niż go odsunęła. Bił od niej chłód nie tylko emocjonalny, ale i fizyczny i o ile ten pierwszy nie był niczym nowym, drugi mógł martwić.
- A barona i tak nie lubiłam, mam go w dupie. Szkoda kasy tylko - żachnęła się odwracając głowę w przeciwnym kierunku od Erwina, tym samym odsłaniając szyję ze śladem kłów, o których nie wiedziała. - Po co mnie dotykasz? - spytała w końcu gapiąc się w ścianę.
Erwin na chwilę zamarł spostrzegając ślad po ukąszeniu. Przełknął ślinę i zaczął łączyć fakty lekko blednąc. Zaczynało go brać przerażenie, że może stać się coś czego nikt się nie spodziewał. Nie był pewny. Niby czytał o wampirach w bibliotekach. Musiał wiedzieć jako artylerzysta o słabych punktach armii. Także naczytał się innych o tej rasie ciekawostek.
- Jeśli nie chcesz to przestanę, ale chcę dać Tobie trochę ciepła.- Przemówił po chwili cicho i z lekkim drżeniem w oczach. Chciał jeszcze coś dodać lecz ugryzł się w język.

- To gdzie byłeś, że ty go masz, a mi brakuje? I po co medyk mnie tutaj położył? To że się uderzyłam w głowę to nie znaczy chyba, że nie mogę na światło wyjść, przecież mi nie wypłyną oczy. A tam cieplej. - wyznała z oburzeniem i westchnęła potężnie. Kręciło jej się w głowie, przez co lekko kołysała się w jego objęciach, ale nawet tego nie poczuła. Jej dłoń jakby niepewnie wysunęła się w kierunku mężczyzny, dotykając jego uda - Dasz mi swoją rękę? - odwróciła dłoń grzbietem do jego nogi, a wierzchem ku górze, czekając aż poda jej swoją rękę. Wciąż na niego nie spojrzała.
- Wydaje mi się, że po poprzedniej walce straciłaś zbyt dużo krwi. Teraz jeszcze poobijana jesteś a do siniaków krew dochodzi i brak jej w pozostałych częściach ciała.- Improwizował Inżynier. Nie raz rozmawiali z Aureolusem na kwestie medyczne. Erwina ten temat interesował bo uważał, że dzięki temu można sporo wynalazków wymyślić. Chociażby mechaniczny koń. Dzieło imperialnych Inżynierów. Tak i Erwinowi może coś się uda.
- Jak wyjdziesz na słońce to może głowa Ciebie rozboleć i mogą otworzyć się rany.- Strzelił licząc, że Lexa połknie bujdę lecz po chwili dodał biorąc ją za rękę i czule ściskając.
- Poza tym te przeklęte komary.- Położył jej głowę na swoim ramieniu i przywarł policzkiem.

- Rany od słońca, to głupie - prychnęła Lexa, jednak nie wiedziała, więc nie zamierzała się kłócić. W sumie to kręciło jej się w głowie, więc uganianie się za komarami nie było najlepszym pomysłem, a pozwolić się użreć jeszcze gorszym. Pozwoliła na to by Erwin ułożył ją tak, jak było mu wygodnie. Nie szarpała się, a nawet poczuła swego rodzaju stabilność i równowagę, świat mniej wirował, choć więcej działo się w jej wnętrzu. Miała wrażenie silnego ścisku w żołądku oraz mdłości. Zatajała jednak wszelkie objawy czy bóle, wciąż będąc w swojej twardej i niezłomnej skorupie. Obracała dłoń w uścisku jego ręki, chcąc ogrzać skórę z każdej strony. Przymknęła oczy i zadrżała, czując między nimi różnicę temperatury ciał. Podciągnęła nogi bliżej brzucha i pociągnęła koce którymi była nakryta. Chłonęła ciepło, którego teraz jej brakowało.
Inżynier widząc, że nadal jej jest zimno położył swój koc na ziemi obok nich i położył się wciągając na niego Lexę. Sam okrył dokładnie ich dwoje i przywarł do jej ciała by dać jej jak najwięcej ciepła. Wolno, ale stanowczo głaskał ją po plecach by rozgrzać a sam swoim policzkiem ogrzewał jej twarz.
- Cieplej?- Spytał retorycznie.

Blondynka kiwnęła twierdząco głową. Całą sytuację odbierała jako jedynie pomoc w ogrzaniu ciała, nie bliski kontakt. Kiedy jednak otworzyła oczy i widziała jego szyję, zrobiło jej się jeszcze bardziej ciepło. Nie zdawała sobie sprawy, że gładzące plecy dłonie mogą tak uspokajać. Mimo wielu plączących się po głowie myśli, jej serce biło słabo. Mógł poczuć, jak niemal umiera na jego oczach. Pomału i stopniowo.
- Wydaje mi się, że… - wydukała z ledwością przełkając ogromny ciężar blokujący jej możliwość mówienia - ...coś jest nie tak. Ciągle kręci mi się w głowie i… Nie potrafiłam cię nawet odepchnąć. Nie mam sił. - przyznała ledwo słyszalnie, nie patrząc nawet na Erwina.
Von Geissbach posmutniał lecz dziewczyna tego nie mogła zobaczyć. Chciała go odepchnąć i do tego chyba działo się coś najgorszego co mogło by się dziać z Lexą.
- Przykro mi, że aż tak Tobie źle.- Przestał ją głaskać i delikatnie zaczął sie odsuwać. Liczył, że jednak go powstrzyma. Lexa nie zawsze mówiła co to co czuła i często były sprzeczności z tym. Przynajmniej na to liczył.

Kobieta uśmiechnęła się słabo, kiedy zaczął się odsuwać. Podniosła wzrok by na niego spojrzeć. Wyglądała mizernie i źle, choć dzięki niemu bladość jej skóry chociaż odrobinę zelżała.
- Aż tak cię obrzydza mój brak sił? - spytała swoim prowokującym stylem, choć w jej stanie wyglądało to bardziej uroczo, niż podstępnie. Trochę jak bezbronna dziewczynka, której zrobiło się przykro, bo ktoś ją odtrącił. Chwyciła koce i przyciągnęła je do siebie, chcąc zastąpić odsuwającego się Erwina czymś innym i podobnie ciepłym. Nie zatrzymywała go, bo sądziła, że skoro od niej ucieka, to coś jest na rzeczy. Poczuła się jak nic nie warty śmieć. Szybko odwinęła się odwracając tyłem do mężczyzny, aby nie mógł patrzeć na jej wyraz twarzy. Była gówno warta i nie dziwiło jej, że zmienił co do niej zdanie.
Erwin zgłupiał. Nie o to mu chodziło, ale widać kobiety z północy a przynajmniej Lexa inaczej odczytywała jego zachowanie. Ta odwróciła się plecami do niego.
- Rana mnie zabolała. Musiałem na chwilę zmienić pozycję.- Dodał starając się ratować sytuację.
- Ależ ty głupoty gadasz. Prędzej podnieca.- Syknął ostatnie zdanie dość cicho, ale nie dość i wsunął się z powrotem pod koce. Otulił dziewczynę szczelnie swoim ciałem zmuszając ją do zwinięcia się w kłębek a sam idealnie do niej przylegając wpychając nogi tak by jego kolana pod jej kolana weszły i całą długością się stykały. Jedną rękę wsunął pod blondynkę by ją objąć i móc trzymać i gładzić a drugą rozgrzewająco po ramieniu wodził.
- Już mówiłem Tobie, że mnie nie brzydzisz a wręcz przeciwnie.- Kończąc mówić jego ręka którą wsunął od spodu dotknęła okolicy serca dziewczyny. Na chwilę znieruchomiał licząc rytm. Zastanawiał się co może zrobić by nie odeszła w jego ramionach a rytm wrócił do normalności. Jedyne co mu przyszło do głowy to… Nie chciał proponować. Chociaż przeczuwał, że to ostatnia jego szansa. Ale czy oczekiwał tej szansy? I na niej mu zależało czy na samej kobiecie, która w objęcia Morra odchodziła jeśli nie stawała się dzieciem nocy.

Lexa miała ambiwalentne odczucia. Z jednej strony było jej przykro i była zła. Wściekła na Erwina i samą siebie, że tak głupio się odsłoniła. Z drugiej jednak było jej dziwnie przyjemnie. Czuła spokój, którego dawno nie posiadała. Nie wiedziała jak reagować na jego dotyk, a otaczał ją coraz szczelniej. Nie spodziewała się, że takie proste gesty mogłyby na nią działać. To uczucie sprawiło, że się zirytowała. Potrzebowała teraz zaznać tej przyjemności, tylko drażnił ją sposób, w jaki mogło dojść do tego. Kiedy dotknął jej lewej piersi, rytm serca nabrał mocy.
- Nie mam sił, Erwin. - powtórzyła to, co mówiła wcześniej. - Chciałabym… - spauzowała na chwilę zastanawiając się jak ująć w słowa to, co chce mu przekazać. Irytacja narastała wraz z podnieceniem
- Rany, tak strasznie mnie to wkurwia - warknęła zaciskając dłonie na nakryciach. Jej ciało było bardzo spięte, ale przynajmniej zdecydowanie cieplejsze.

Erwin na chwilę przestał dotykać Lexę. Zdziwił się jej zachowaniem, ale był twardy. Jej odruchy życiowe wracały więc w dobrą stronę działał.
- Wiem, że nie masz sił. Mówiłaś.- Mówił zdziwionym głosem.
- Chcę byś czuła się spokojniej i staram się rozgrzać Ciebie co jak widać działa.- Domyślał się o co dziewczynie chodzi, ale póki ma życie dziewczyny w swoich rękach to nie przestanie. Domyślał się co mogłaby chcieć, ale teraz było jej życie ważniejsze. Może mu w nos zasunąć a on i tak widząc, że to ją rozgrzewa będzie dalej w to brnął.

- Nic nie wiesz. - westchnęła drżącym głosem. Chciała by wyszedł i zostawił ją samą. Chciała go odepchnąć, aby nie czuć tego wszystkiego, co mieszało jej w głowie. Chciała również, żeby przestał być dla niej taki dobry i troskliwy. Przerażał ją, bała się tego wszystkiego. Nie jego, ale tego w jaki sposób do niej podchodził, jak bardzo ją zmiękczał. Z trudem przełknęła ślinę, zastanawiając się nad słowami. W innych okolicznościach powiedziałaby, żeby spierdalał. Teraz jednak widziała, ile dla niej robi i z jednej strony nie chciała być dla niego taką zimną suką, a z drugiej tak bardzo się bała, że chciała się go pozbyć, aby móc odetchnąć.
- Tak, działa. Jest lepiej - potwierdziła ochryple z irytacją w głosie, patrząc zatwardziale daleko przed siebie, na ścianę pomieszczenia - Chyba już mi wystarczy - dodała wyswobadzając nogi, aby mniej go dotykać. Nie mogła się przyznać, jak bardzo się lęka i ile niepokoju zrodził w jej głowie. - Dobrze, że przyszedłeś. Koce Aureolusa na niewiele się zdały - ciągnęła dalej, starannie dobierając słowa. Myślała pragmatycznie, albo udawała, że tak jest.
- Chciałabym chwilę pobyć sama. Ciężko mi się oddycha, teraz… Gdy leżę… i… no wiesz. - dukała złoszcząc się coraz bardziej. Miała nieodparte wrażenie, że albo wyżyje się na przedmiotach, gdy tylko Erwin wyjdzie, albo na tym, kto po nim do niej przyjdzie. Wściekłość narastała stopniowo, a ona poprzez jej tłumienie, doprowadzała do kumulacji.
Erwin czego innego się spodziewał. Lexa mówiła a on słuchał nie przestając póki nie wspomniała o byciu samej.
- Na pewno?- Spytał czule. - Nie rozumiem, ale uszanuję.- Delikatnie wyciągnął dłoń spod niej i starając się nie wpuszczać chłodnego powietrza wyślizgnął się spod kocy.
- Będę na zewnątrz. Wołaj jak będziesz chciała towarzystwa lub zacznie być z Tobą gorzej.- Nie wierzył, że to uczyni. Nie ona. - Co jakiś czas będę zaglądał mimo to.- Powiedział wstając z wysiłkiem trzymając się za brzuch. Jego głos był stanowczy i Erwin dawał dziewczynie do zrozumienia, że a propos tej kwestii za wiele do powiedzenia nie ma.
- Może gorącej strawy?- Spytał w połowie drogi odwracając się do leżącej.

- Mdli mnie - przyznała szczerze podciągając się na słabych i drżących rękach do pozycji siedzącej. Gdy patrzyła na niego zielonymi, wyblakłymi oczami, widział w nich prawdę, którą ukrywała pod fasadą bycia pewnej i stanowczej kobiety.
- Pewnie jeszcze zdążę zgubić ciepło… w nocy - mruknęła odwracając spojrzenie - Możesz przyjść. - zakończyła wzdychając ciężko. Ścisnęła dłoń na założonym kastecie. Jej szczęka zacisnęła się mocno w niewyobrażalnej złości, co nie uszło uwadze Erwina.
- Nie muszę przychodzić jeśli pozwolisz mi ze sobą zostać.- Spróbował Erwin. Widział, że walczy ze sobą. Tylko o co? Nie był pewny. Kobiety ogólnie były zagadką a co dopiero Lexa.
- Nie chcę byś dłużej na mnie patrzył. Nie liczę na to, że zrozumiesz. Liczę na to, że uszanujesz - wycedziła wciąż mając wzrok wbity w ścianę.
- Tu chodzi o Twoje zdrowie. Chce być przy Tobie w takich chwilach. Czy tak ciężko to zrozumieć kobieto?- Mówił spokojnie chociaż widać było, że emocje w nim siedzą.
- Chcę patrzeć na Ciebie czy to zdrową czy chorą. Czy rzygasz pod siebie czy z radością wyrzynasz demony.- Mówił patrząc na nią.

Norsmenka coraz bardziej miała dosyć. Mięśnie spięły się do granic możliwości, unosząc barki. Jej żuchwa poruszała się na boki powodując zgrzytanie zębów. Nienawidziła siebie samej. I nienawidziła jeszcze mocniej za to, co musiała zrobić.
- Wypierdalaj stąd, czego nie rozumiesz z moich słów?! - wrzasnęła w końcu i zdejmując metalowy kastet rzuciła nim w Erwina - Próbuje być miła, bo masz nade mną przewagę! Ale przysięgam, że spuszczę ci wpierdol nawet jakby to miała być ostatnia rzecz, jaką w życiu zrobię, bo dobrze wiesz, że zdycham! Widzę w tobie swoją śmierć. Wynoś się stąd! Wyjdź już... - w jej słowach kryło się kłamstwo, ale wiedziała, że musi taka być. Nie czuła by miała inny wybór. Nie potrafiła, nie umiała… Była słaba.

Erwin nawet nie próbował unikać. Po prostu stał i patrzył na dziewczynę. Coś go bolało w środku i czuł, że coś z tą śmiercią jest na rzeczy. Kastet go trafił w pierś. Na moment złapał się za nią, ale ze spokojem mówił.
- Ja nie chciałbym umierać w samotności. Sądzę, że i Ty też nie chcesz.- Zwrócił się do dziewczyny. Miał nadzieję, że nie ostatni raz. Odwrócił się i wyszedł stając odrazu za winklem. Nasłuchując i czekając.

Oddech Lexy był ciężki. Dyszała nerwowo, a jej serce nie nadążało za nadmiarem emocji. Erwin był dobrą osobą, dobrym mężczyzną. To nie był władczy i zaborczy chłop z Norski, który jednym uderzeniem powala cię na ziemię. Nie była to osoba, która by nie słuchała, co masz do powiedzenia, nie doceniała tego, kim jesteś. Lexa pierwszy raz poczuła, że jej na nim zależy, tak samo jak na Aureolusie. Różnica była taka, że Erwin mocno grał jej na emocjach, stawała się niestabilna i nie potrafiła skupić myśli… I właśnie w tym momencie zdała sobie sprawę ze słów medyka, który podobnie czuł się przy niej.
Wojowniczka siedziała oparta o ścianę i patrzyła na leżący na podłodze kastet. Była to naprawdę dobra i przydatna rzecz. Odrzuciła szybko narzuty i na kolanach przeczołgała się po niego. Powróciła z powrotem pod koce, drżąc z zimna. Pomału się uspokajała, choć wciąż czuła bardziej złość, niż rozpacz czy smutek. Przez jej głowę przemknęło wiele myśli. Lexa pomału zaczęła przysypiać, przez ten kwadrans, kiedy została sama.



Rozmyślania dziewczyny przerwało pojawienie się inżyniera.
- Wszystko dobrze?- Zapytał z troską. Gdy zobaczył, że kastet zniknął z miejsca gdzie ostatnio go zostawił skrzywił się i pokiwał głową.
- Miałaś się nie ruszać. Ja też mam tak słuchać Ciebie?- Zwrócił się do blondynki.
Ona tylko przewróciła oczami i naburmuszyła policzki, odwracając głowę w bok. Ręce założyła krzyżem pod piersiami w geście obrażenia.
- Gdybyś nie był taki natrętny to nie musiałabym się ruszać, bo nie rzuciłabym kastetem. Więc to twoja wina, zmusiłeś mnie. - odparła zadziornie nie patrząc na niego. Nie rozumiała po co zawrócił… A mogła go kopnąć, zamiast dać się grzać. Chociaż nie, w sumie nie miała do tego siły, by się szarpać. Psia mać. No i naprawdę było jej wtedy tak bardzo zimno.
Erwin patrząc na Lexę zaczynał ponownie mięknąć. Podszedł do niej i podał jej bukłaczek z wódką.
- Masz.- Wyciągnął dłoń kucając przy niej. - Wiem, że lubisz a to może poprawi Ci humor.- Uśmiechnął się ciepło.

Kobieta nie odwracając głowy rzuciła okiem na to, co trzymał Erwin. Chwilę jej wzrok błądził po jego twarzy i bukłaku, nie wiedząc czego się doszukiwać. Trochę jej zamgliło obraz.
- Nie chcę. - odpowiedziała obrażona, zachowując swoją zamkniętą postawę.
- Szkoda.- Stwierdził Erwin. - Chcesz bym wyszedł czy już starczy samotności?- Spytał i nachylił się nad Lexą sprawdzając czy jest dostatecznie ciepła i wszystko z nią w porządku. Temperatura jednak nie trzymała się jej ciała. Mimo dobrego rozgrzania, po tych kilkunastu minutach znowu czuć było od niej aurę chłodu. Nie spojrzała na niego, zresztą, i tak od zdenerwowania znowu pogorszył jej się wzrok.
- Lubię być sama, większość życia byłam. Ojciec nie był dla mnie ojcem, którego znacie w swym słodkim, imperialnym świecie. Norski dom nie był ciepłym domem, gdzie każdy się przytula i mówi, jak bardzo … Mu zależy. Więc lubię swoją stabilność i spokój, lubię być sama lub lubię, gdy ktoś traktuje mnie … - przerwała na chwilę spoglądając z ukosa na inżyniera - … Nieważne. W sumie, to chuj cię to obchodzi.
Kiwnął Erwin głową na jej słowa.
- Może i masz rację.- Wyprostował się i szybko pożałował zapominając o ranie na brzuchu.
Syknął z bólu i aż usiadł obok niej. Kilka chwil zajęło mu dochodzenie do siebie.
- Teraz masz mnie. Nie swojego ojca czy innego norskiego niedźwiedzia.- Popatrzył z nadzieją na nią.
- Chciałbym coś Tobie powiedzieć.- Zasępił się przez chwilę.
- Chcę byś wiedziała, że nie ważne co się stanie to ja zawsze będę do Twojej dyspozycji. Chcąc a nie z musu.- Dodał z niemałymi problemami.

- Zdążyłam zauważyć. Może i jestem głupia, ale jeszcze nie aż tak - Lexa przybrała zimnego tonu głosu, zupełnie odmiennego od tego, jaki miała gdy byli blisko siebie. W jej agresywnej postawie i zdystansowaniu czaił się lęk, o którym nie mówiła. Nie bała się w końcu niczego, czyż nie?
- Miło by było gdybyś jeszcze raczył liczyć się z moim zdaniem. Jeśli ci powiem, byś dał mi spokój, to zrób to. Jeśli będę chciała, byś zostawił mnie samą, to zostaw. Jeśli kiedyś powiem, że chcę z tobą walczyć, to nie pytasz mnie “czy na pewno?” a jedynie jaką bronią. - mówiła głosem wyprutym z emocji i dopiero teraz odwróciła głowę by na niego spojrzeć. Jej mimika zelżała, gdy zauważyła grymas bólu na twarzy mężczyzny. Udawała jednak, że nic mu nie jest. Tak według niej traktowało się wojowników - Zrozumiałeś?
Erwin zerknął na nią kątem oka.
- Zrozumiałem i to już dawno. Problem w tym, że nie chcę zaakceptować.- Podniósł się na nogi z lekkim wysiłkiem.
- Poza tym wiesz dobrze, że nie będę z Tobą walczył.- Dodał zimno jak i ona.

- Będziesz - odparła rozkazująco - Jak chcesz się podszkolić nie próbując? - spytała przywołując na myśl ich ostatnią rozmowę, w której miał w zamian nauczyć ją czytać.
- No tak.- Tu puknął się w czoło. - Zapomniałem.
- To może chcesz po uczyć się teraz?- Spróbował Inżynier.
- Nie Erwinie, nie pouczę - odparła tracąc cierpliwość. - Wiesz dlaczego mnie wkurwiasz? - spytała nie czekając nawet na odpowiedź - Bo zmuszasz mnie do tego, bym ci się tłumaczyła. A ja nienawidzę się tłumaczyć. Zaraz mnie spytasz dlaczego nie teraz - Lexa podciągnęła wyżej koce, zakrywając się aż po szyję - Pierdolnęłam się w łeb. O ścianę. W sumie, to oni mnie na nią pchnęli, wszyscy. Mam… problem. Ze wzrokiem…
- Daj zobaczę.- Zaproponował i podszedł do niej i kucnął przed nią. Jęknął od razu i upadł na kolana trzymając się za brzuch. Jednak podniósł oczy na jej. Blondynka dobrowolnie jednak nie miała zamiaru poddać się badaniom.
- Nie jesteś medykiem, tylko inżynierem. Wolę by Lius na mnie patrzył. - wciąż wyglądała na obrażoną, odwracając głowę profilem w jego stronę

Erwin cofnął się zaskoczony.
- Kim jest Luis?- Spytał niepewnie.
Lexa uśmiała się krótko
- Mój medyk ma zbyt trudne imię, skróciłam je - wyjaśniła uśmiechając się subtelnie pod nosem.
Inżynierowi także pojawił się uśmiech na ustach.
- No widzisz. Jednak potrafię Cię rozweselić.- Erwin pierwszy raz widział zdrowe zachowanie u Lexy od walki z umarlakami.
- On o tym wie? Może i ja zacznę go tak nazywać?- Mówił z mieszaniną bólu i uśmiechu na twarzy.
- Nie wie o wielu rzeczach. Nie musi. - odpowiedziała dalej wpatrzona w ścianę.
- A o czym on nie wie a ja wiem?- Zapytał z nieudawaną ciekawością i zamiarem rozkręcenia Lexy.
- Pewnie o tym, że tu jesteś i ciągle się na mnie patrzysz w ‘ten’ sposób - norsmenka ukradkiem zerknęła na niego z zaciekawieniem.
- Że jestem to wie. Przecież sam mi mówił bym przyszedł.- Oznajmił zdziwiony lekko Erwin. Nie chciał wspominać, że dobrze wie jakie inżynier ruchy w stronę Lexy czyni. Pewnie by wybuchłą z nową furią
- Miałeś tylko sprawdzić czy żyję i ewentualnie dać leki, to wszystko. A przesiadujesz tutaj wpatrując się we mnie jakby to była ostatnia szansa na to. Jeśli mam być szczera, a raczej zawsze jestem to to jest irytujące. Czuję się przez ciebie jak ofiara. Uważasz, że tak się traktuje wielkich wojowników czy po prostu nie sądzisz, bym nim była? - dopytała z ogromną powagą.
- A co mam robić? Oberwałem i zabronił mi się szwendać.- Odparował dziewczynie. - Lubię z Tobą przebywać mimo Twoich złośliwości i docinek. Do tego ryzykując życie trafiany kastetami i innymi podręcznymi rzeczami.- Zaczynał się żalić lecz zaprzestał.
- A szansa może i jest ostatnia. Jak stąd się wydostaniemy Ty popłyniesz w pizdu i tyle.- Jednak jego wewnętrzna złość nie przechodziła.
- To, że jesteś wielką czy nie wojowniczką to mnie nie interesuje. Dla mnie jesteś kobietą i to widzę w Tobie!- Podsumował. - A ofiarą to chyba własnego ego.- Burknął na koniec.

Lexa spochmurniała. W jednej chwili stek mieszanych uczuć się ulotnił. Ona potrzebowała być wojownikiem, a nie kobietą i to nie ulegało żadnej dyskusji. Erwin tego nie rozumiał, nie potrafił pojąć tego, z czym musiała i musi dalej żyć oraz jak bardzo jest ważna dla niej walka i siła. Nie chciała być jak jej własna matka, gardziła kobietami właśnie za to, za co Erwin ją uważał.
- Ego? - powtórzyła za nim - Nie znam tego słowa, ale skoro tak stwierdziłeś, to pewnie masz rację - odparła opierając się wygodniej o ścianę i zamykając oczy. Wyobrażała sobie norskie śniegi oraz ojca, który czeka na nią gotowy do walki, aby sprawdzić jej krzepę i zdolności doskonalone przez tyle lat.
- Nie chcę być kobietą, Erwin. Chcę być tym, kto ciebie nie interesuje - na jej twarzy wykwitł łagodny uśmiech - Ale zdążyłam cię polubić, tak zwyczajnie, jak imperialną łajzę - otworzyła jedno oko aby na niego spojrzeć, a jej uśmiech poszerzył się znacznie ukazując uzębienie norsmenki. Był to podły uśmieszek, taki jaki miała często gdy czuła się lepiej. Być może to, że rozwiała swoje wątpliwości, pomogło jej się odprężyć. - Jesteś farciarzem. Gdy ja dostałam w brzuch, Lius nawet nie potrafił dobrze ziół zaparzyć, zostawił mi wielkie gówno, a mimo to chwali się tym do dziś - obśmiała się - Ty będziesz miał ładną bliznę od wspaniałego doktora, ja mam jedynie wielki syf od rzeźnika.

Erwin słuchał z uwagą słów Lexy.
- Że jesteś wspaniałym wojownikiem, a raczej WOJOWNICZKĄ.- Zaakcentował. - zawsze pozostanie. Możesz być dumną, że mało który facet sprosta z Tobą w zwarciu.- Popatrzył jej w oczy. - Możesz w ten sposób zniszczyć nie jednego mężczyznę.- Podsumował. Ona to wszystko wiedziała, więc nie odezwała się.
- A co do rany to mnie martwi, że dałem się trafić. Gdyby ich było kilku a nie jeden to bym lepiej to zniósł.- Dodał po chwili.
- Było ich wielu - wtrąciła na szybko. Uważała, że Erwin niepotrzebnie tak to odbiera, bo sytuacja była ciężka. Nawet jak dla niej.
- Wracając do kobiecości.- Rozejrzał się po komnacie. - Kiedyś się zestarzejesz lub dostaniesz kontuzji i co wtedy?- Spytał wracając wzrokiem do Lexy.
- Umrę walcząc, nie inaczej. Z kontuzją czy zwisłymi cycami, wszystko jedno. - odparła ze spokojem również na niego patrząc. Widać było, że jest zmęczona.
- Z Twoimi umiejętnościami to wątpię.- Prychnął.
- Dobrze. Nie będę Ciebie więcej męczył.- Posmutniał lekko. - Nie chcesz rozmawiać i chcesz odpocząć to mam nadzieję, że pozwolisz ze sobą zostać?- Spytał.
- Będę czuwać, jeśli zostaniesz. Nie zasnę, ani nie odpocznę. Zawsze się spodziewam nieoczekiwanego - uśmiechnęła się lekko. I tak miała wrażenie, że zrobi co będzie chciał i mało go obchodzi jej zdanie. Dlatego odpuściła. Odwróciła głowę w bok i zamknęła oczy.
- Czuję twoją obecność. I jestem zmuszona co chwilę sprawdzać, co robisz. - starała się wyjaśnić - Nie rozumiesz tego, prawda?
- Rozumiem.-
Stwierdził dźwigając się na rękach by wstać.
- Zatem zostawiam Ciebie tak jak wolisz.- Ruszył ku wyjściu niespiesznym krokiem zostawiając butelkę wódki obok miejsca gdzie przed chwilą był.
- Jakby co to wołaj.- Oparł się o ścianę korytarzyka i obejrzał się w nadziei.
- Dzięki - odparła krótko zawijając się w nakrycia nie otwierając już oczu. Zdawało się, że ma zamiar zasnąć.
Inżynier opuścił głowę i wyszedł starając się już nie hałasować. Usiadł za winklem i wziął pistolet po Baronie do rąk. Sprawdził cały układ i wyczyścił dokładnie.
 
Hakon jest offline