Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2017, 10:58   #67
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Retrospekcja
Życie potrafi zaskakiwać nawet w najmniej oczekiwanych momentach i choć nie zawsze zmiany te zaliczają się do przyjemnych, to otwierają przed człowiekiem nowe, niezbadane dotąd ścieżki. Historia pewnej grupy ludzi i krasnoludów jest tego najlepszym dowodem. Do brzegów Lustrii dotarli jako najemnicy, ochroniarze i wszelkiej maści specjaliści w swoim fachu, lecz w przeciągu zaledwie kilku dni przyłożyli ręce do obalenia trzęsącego okolicą wampirzego watażki, Luthora Harkona, czym zaskarbili sobie wdzięczność zamieszkującej okoliczne wyspy społeczności jaszczuroludzi. Był to przełomowy moment, w którym przestali być już zwykłymi psami wojny, a stali się awanturnikami z krwi i kości, gotowymi za pomocą magii i miecza wydrzeć sobie miejsce na tym okrutnym świecie. Wychłostani przez los, postanowili chwycić go w swoje ręce i wywrzeć zemstę na tych, którzy odwrócili się od nich w chwili największej potrzeby, skazując na zagładę.

Dzięki pomocy potężnego slanna, Lorda Quexa, udało im się wyleczyć Lexę z trawiącego jej duszę i ciało wampiryzmu. Potężna klątwa została zdjęta przy użyciu substancji, która rzekomo trafiła do Lustrii spoza tego świata. Ostatni jej flakonik otrzymał wybitny imperialny medyk Aureolus Hohenstein, który postanowił zachować kilka kropli, aby w przyszłości spróbować odtworzyć jej magiczne właściwości. Miał nadzieję, że dzięki temu niespotykanie szczodremu podarunkowi znajdzie lekarstwo na liczne trapiące ludzkość choroby, których istnienie znacząca opóźniało rozwój cywilizacyjny, a on sam zapisze się na kartach historii, tuż obok takich sław jak Magnus Pobożny czy Karl Franz.
W czasie kiedy ambitny medyk dogadywał się zimnokrwistymi z użyciem magicznych właściwości pewnego niezwykłego amuletu, reszta awanturników nie próżnowała. W pobliżu Miasta Umarłych natrafili na usłane ogromnymi wrakami wybrzeże. Niestety, większość statków nie nadawała się do żeglugi po otwartym morzu, jednakże Thorze i jej załodze po bardzo długich poszukiwaniach udało się znaleźć dwumasztowy bryg, który musiał trafić tam stosunkowo niedawno, albowiem był on w praktycznie nietkniętym stanie.

Przez kilka następnych dni najemnicy przygotowywali się do dalszej podróży. Zebrali zapasy żywności, zgromadzili liczne skarby, które wcześniej wydarli z chciwych rąk Luthora Harkona, a pod pokład nowego statku, którego dość wymownie nazwali “Zemstą Barona”, upchnęli całą zbrojownię wampirzego lorda. Czekało ich nie lada wyzwanie; Lorenzo Casini zgromadził wokół siebie prawdziwą armię żeglarzy i awanturników, gotowych walczyć do ostatniej kropli krwi o samą tylko obietnicę skarbów. Najemnicy doskonale o tym wiedzieli, więc ostatnie godziny na suchym lądzie spędzili planując ryzykowną ofensywę, przymierzając zdobyte zbroje, ćwicząc szermierkę, ostrząc miecze i topory. A kiedy Lexa całkowicie wyzdrowiała, gotowi do walki weszli na pokład “Zemsty Barona”, wiedząc, że najbliższe godziny będą dla nich decydujące.


Zatoka Krwiopijców, Lustria
21 Vorgeheim, 2528 K.I.
Świt

Dwudziesty pierwszy Vorgeheim awanturnicy zapamiętali jako wyjątkowo piękny dzień, nie z powodu nieubłaganie zbliżającej się konfrontacji z Casinim, lecz całkiem dosłownie. Wysokie żagle łopotały na łagodnym wietrze, który niósł ze sobą chłodne powietrze, tak bardzo niespotykane w tych rejonach świata. Wynurzające się ponad wysokie korony drzew słońce muskało twarze żeglarzy pierwszymi, delikatnymi promieniami, a krążących po nieboskłonie chmur można było zliczyć na palcach jednej ręki. Była to zapowiedź pięknej pogody i jednocześnie dobry omen, który umocnił morale załogi przed czekającą ich konfrontacją.
W ciągu niespełna kilku godzin od opuszczenia brzegów Wyspy Umarłych, awanturnicy wpłynęli do Zatoki Krwiopijców, która swą wymowną nazwę, ku nieoczekiwanej uldze żeglarzy, brała nie z powodu wampirów, a milionów komarów, które wylęgały się na okolicznych mokradłach. Holzberg znajdowało się nieopodal, ukryte pomiędzy bagnami znajdującymi się u ujścia wielkiej rzeki Qurveza, której źródło wypływało z położonych w sercu dżungli wzgórz. Znając położenie kolonii jedynie w przybliżeniu, awanturnicy nie chcieli ryzykować ujawniania swojej obecności, więc zakotwiczyli w bezpiecznej odległości i na zwiad posłali Bertholda, który w tym celu musiał zmienić swoją postać i na powrót stać się krukiem.

Dziki mag po kilku godzinach prowadzonych z powietrza poszukiwań odnalazł Holzberg i dwa zakotwiczone w dokach statki. Była to stosunkowo mała osada, rozmiaru przeciętnej imperialnej wsi, gdzie większość chat postawiona została na wysokich balach, których zadaniem było chronienie kolonii przed regularnie wylewającą rzeką. Jej największym walorem obronnym było położenie - dzięki okolicznym mokradłom była dobrze ukryta przed nieprzyjaznym wzrokiem, znajdowała się na znacznym podwyższeniu terenu, a na dodatek przepływały przez nią liczne strumienie, które mogły stanowić naturalną barierę po zerwaniu mostów..

Tego dnia w Holzberg panowało niezwykłe poruszenie. Na znajdującym się w pobliżu głównej drogi polu namiotowym wywleczono beczki rumu, które otwierano przy głośniej wrzawie i okrzykach radości. Obserwujący z koron drzew Berthold dowiedział się, że wróciła właśnie jedna z grup zwiadowczych i odkryto w miarę bezpieczną drogę prowadzącą do serca dżungli. Ta wieść podziałała na wyobraźnie łowców skarbów, albowiem wiedzieli, że opuszczenie osady jest już tylko kwestią czasu. Na ten dzień czekano cały miesiącami, więc euforia tych ludzi nie była czymś, czemu można było się dziwić. Co więcej, Berthold dość szybko zauważył, że Lorenzo Casini zdobył sobie wśród kolonistów nowych, wiernych sojuszników i niewiele brakowało, aby stali mieszkańcy Holzbergu zaczęli nosić go na rękach, niczym jakiegoś wybawiciela. Mag przyglądał się temu z obrzydzeniem i notował w głowie swoje spostrzeżenia. Wiedział, że nie będzie łatwo obrócić tych ludzi przeciw Casiniemu. Prawdę mówiąc, na ten moment wydawało się to być praktycznie niemożliwym wyczynem, jednakże była w kolonii jedna, dość skromna liczebnie grupa, która krzywo patrzyła na swego zwierzchnika. Zaliczały się do niej krasnoludy Bardina Mordinssona, którzy wciąż czuli się zdradzeni i wykorzystani w niecnym spisku, który ostatecznie skończył się śmiercią Barona. Nie mieli jednak innego wyjścia, znajdowali się bowiem tysiące kilometrów od domu, a jedyne dwa okręty jakie były w kolonii należały teraz do Lorenza.

Zdobywszy te informacje, Berthold wrócił na statek, aby doprecyzować dalsze kroki…
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline