Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2017, 15:05   #170
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Broń Sharifa była już w pogotowiu, kiedy schodzili na niższy poziom. Oszczędził więc sobie cennych ułamków sekund na uniesienie lufy, w których bez wątpienia tamten zawodowiec zrobiłby kilka otworów w ciele Irakijczyka, przy czym jeden z pewnością znalazłby się między jego oczami. Zamiast tego mógł zareagować natychmiast po dostrzeżeniu przypuszczalnego przeciwnika.
- Na lewo! - krzyknął do Alice, po czym nie zwlekając nawet jednego uderzenia serca, nacisnął za spust i sam rzucił się w prawo. Strzały nie musiały być mierzone, bowiem ich głównym przeznaczeniem nie było zabić. Chodziło o to, by kupić im kolejną sekundę na odskoczenie za zasłonę. Khalid nie wiedział, jaką bronią dysponował tamten strzelec, ale mógł śmiało założyć, że jego 600 strzałów na minutę odstraszy amatora podziemi i zmusi go do cofnięcia się.

Gdy Alice poczuła, że opuszcza ją to dziwne wrażenie dotarło do niej, że to miejsce musi ograniczać w jakiś sposób zdolności… Jak sanktuaria? Zamyśliła się nad tym, aż nagle i ona dostrzegła postać... żołnierza? Albo kogoś takiego na końcu sali. Tam, gdzie chcieli się udać. Słysząc komendę od Sharifa, zrobiła dokładnie tak jak jej polecił. Skoczyła w lewo, by skryć się przed wzrokiem napastnika. Nie wychodziła stamtąd i przygasiła latarkę. Serce jej pulsowało ciężko. Kto to był? Czemu był tak przygotowany? Co to miało znaczyć? Czyżby jednak próba odebrania mafii dostępu do kamer nie miała być taka łatwa do ogarnięcia jak przypuszczali? Koło strachu pojawiła się nuta irytacji. Harper słuchała uważnie wszystkiego co działo się teraz naokoło niej. Na ten moment był to jedynie… czy też może - huk wystrzałów.

Zawodowiec celował wpierw w Sharifa. Khalid, jako uzbrojony mężczyzna, najwidoczniej sprawiał wrażenie groźniejszego od Alice i dlatego nieznajomy chciał wyeliminować go w pierwszej kolejności. Oboje ciągnęli za spust dokładnie w tej samej chwili, kierując lufy naprzeciwko siebie.

Khalid dostał. Odrzuciło go na pół metra do tyłu i obróciło o dziewięćdziesiąt stopni. Na szczęście wcześniej rzucił się w prawo, dzięki czemu kula nie przebiła jego klatki piersiowej. Mimo wszystko trafiła w lewe ramię, które pulsowało wykurwiście ostrym, przeszywającym bólem. Koniec końców Sharif żył i znalazł się za osłoną. Niemniej jednak czerwona krew lała się strumieniem z jego kończyny i jeżeli za chwilę nie zatamuje krwotoku… straci dużo krwi. Być może nawet umrze.

Nie tylko Sharif krzyknął z bólu. Ich przeciwnik również dostał. Irakijczyk nie zamierzał wycelować, by zabić. Zamiast tego strzały miały kupić im więcej czasu. Jednak pociski, jakby kierowane własną wolą, postanowiły dosięgnąć celu. Chyba trafiły w klatkę piersiową mężczyzny, jednak Sharif nie miał absolutnej pewności. Oponent na pewno potrzebował trochę czasu na dojście do siebie po salwie z groźnej broni Khalida, jednak prawdopodobnie wciąż żył, jeżeli jego kombinezon był wzmocniony kevlarem.

Kiedy pociski dosięgły wroga, odrzuciło go do tyłu i w rezultacie przestał kontrolować tor lotu kul. Jego palec wskazujący wciąż tkwił zatknięty na spuście i serie nabojów nieprzerwanie opuszczały lufę. Kierowały się coraz bardziej w prawo… w stronę Alice. Ta w ostatniej chwili zdążyła uskoczyć w lewo, korzystając z mądrej rady Sharifa. Dzięki temu żadna kula jej nie dosięgnęła. Przez pół uderzenia serca, kiedy wciąż była w locie, cieszyła się z zachowanego zdrowia… ale wtedy boleśnie uderzyła w twardy kamień podłoża. Pisnęła z bólu, lądując na lewym barku. Łzy podeszły jej do oczu. Uświadomiła sobie, że nie złamała żadnej kości, ale coś jest nie tak… chyba wybiła sobie bark. Nie licząc tego, wciąż była sprawna i mogła uciekać. Kątem oka dostrzegła obfity strumień krwi wypływający z Sharifa. Zrozumiała, że mężczyzna miał od niej mniej szczęścia.

Alice była w szoku, ale nie takim, by nie myśleć racjonalnie. Czuła, że z jej ramieniem nie jest najlepiej, ale to osoba Sharifa poważnie ją zmartwiła. Widziala, że oberwał i to poważnie. Już była gotowa rzucić się, by mu pomóc. Jakkolwiek. Jakoś!

Sharif łapał haustami powietrze, na zmianę zagryzając zęby z bólu. Siedział na podłodze przyparty plecami do ściany i ze wszystkich sił walczył o zachowanie przytomności. Rannemu ramieniu nawet nie poświęcił uwagi, czując, że jest po prostu źle. Zamiast tego spojrzał w stronę korytarza na lewo, a dopatrując tam Alice, odetchnął z ulgą. W takim stanie nie potrafił dostrzec, czy jest ranna, ale nie krzyczała tak jak Khalid, kiedy dostał kulką, więc zakładał lepsze.
- Nie wychylaj się! - zawołał do niej zachrypniętym głosem. Alice zatrzymała się, nim wychynęła zza rogu do niego. Pomyślała, że może jednak Sharif ma rację. W tej samej chwili Sharif sięgnął po swój pistolet maszynowy i postawił go kolbą do ziemi, utrzymując między kolanami. Lewą rękę miał chwilowo wyłączoną z gry, z kolei prawa była mniej sprawna przez starą bliznę. Mimo wszystko to na niej musiał teraz polegać. Kiedy już unieruchomił broń, odpiął magazynek i przystawiając go do oka, sprawdził jego stan. Tu akurat czekała na niego miła wiadomość. W konfrontacji z zamaskowanym mężczyzną stracił jedynie jedną piątą amunicji. Wciąż daleko mu było od bezbronności, choć stan jego kończyn górnych sugerował, że z celowaniem będzie teraz kiepsko.
- Chwała ci Allahu - mruknął do siebie mężczyzna, zapinając magazynek z powrotem. Następnie szurając po posadzce, podsunął się do krawędzi skrzyżowania korytarza. Ciepła krew zalewała jego koszulkę oraz spodnie, a on wiedział, że nie zostało mu już dużo czasu. Wraz z upływem osocza do jego głowy wdzierały się obrazy, zaś w uszach zaczęło mu szumieć. Odgłosy wystrzałów. Trzęsienie ziemi. Znowu tam był. Przytłoczony pod rumowiskiem. Ranny i przerażony. Pochowany za życia. Martwy choć nadal oddychający.

Potrząsnął głową, strzepując z czoła krople zimnego potu. Obraz się załamał.
Nie, teraz nie był bezradny. Nadal mógł coś zrobić. By ocalić Alice. W tym momencie odwrócił spojrzenie na rudowłosą. Jego wyraz twarzy, poza oczywistym bólem wyrażał… smutek. Ogromny smutek, jakby zrobił jej coś okropnego.
- Przepraszam, że cię tu zaciągnąłem… - powiedział urywającym się głosem. - Zaraz… zaraz wszystko się skończy… - majaczył, nie odrywając wzroku od swojej partnerki, jak gdyby jej widok był dla niego ukojeniem. Jednocześnie wymacał przy pasku granat hukowo-błyskowy, na którym zacisnął palce.

Alice nie miała pojęcia co działo się w głowie Sharifa. Martwiła się. Martwiła się o niego i o siebie. Powinni byli to lepiej przemyśleć, ale najwyraźniej woleli uznać, że nie będzie to tak trudne zadanie, jak w rzeczywistości się okazało. Drżała lekko. Była sobą. Nie mogła tu sobie pożyczyć niczyjej natury. Niczyjej! Czuła się z tym wręcz dyskomfortowo. Harper przyglądała się Sharifowi i marszcząc brwi zerknęła na jego dłoń na granacie
- Będzie dobrze. Słyszysz? - oznajmiła mu i miała nadzieję, że Sharif nie miał zamiaru się tu poświęcić. Jakoś go stąd wyciągnie! Już główkowała jak… Pamiętała o tamtej sali z łóżkami. Może tamtędy dadzą radę? Ale Sharif na pewno był ciężki, a ona mogła nie mieć sił go ciągnąć, jeśli straci przytomność… Źle. Bardzo źle… Zasłoniła uszy, czekając, że mężczyzna rzuci granat…

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ZXwQjs2x_5A[/MEDIA]

Sharif kiwnął do niej głową i dobył ładunek. Przygryzając zawleczkę w zębach, odbezpieczył granat po czym przechylił się, wystawiając rękę za róg i cisnął nim w miejsce, gdzie wydawało mu się, był przeciwnik. Następnie wspierając się o ścianę plecami, wstał, chwytając za karabinek w prawej ręce. Czekał na eksplozję z zamiarem wyskoczenia tuż po niej i otwarcia ognia do strzelca, jeśli nadal tam był.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline