Fika nie podeszła do stojących przed nią postaci bliżej, niż na odległość zamachu ostrzem. Stała sztywno, zbita z tropu i spłoszona. Gdy kaptury opadły i zauważyła lekko wydłużone uszy jednego z mężczyzn, zalegający na jej sercu kamień nieco zmalał. Nie licząc jej najbliższych, półelfy były jednymi osobami, które nie traktowały jej z wyższością. Dla elfów była człowiekiem, dla ludzi - elfem; tak czy inaczej - powodem do wzgardy.
Nie odzywała się słowem. Z rosnącym zaciekawieniem przysłuchiwała się obu mężczyznom, przenosząc spojrzenie z jednego na drugiego. Starała się przetrawić otrzymywane informacje, wychwycić ewentualne niespójności, znaczące, że kłamią.
-
Więc jak? - zapytał Fikę blondyn.
Miała opory przed uwierzeniem. Może po prostu chcą się jej pozbyć na uboczu? Nie rozumiała jeszcze, w jaki sposób mogła się im przysłużyć.
-
Ale to wy porwaliście tę dziewczynę, za której odzyskanie ten gruby derdołek był gotów zapłacić mi i dwóm innym osobom prawie tysiąc orenów? I to wy okradacie poczciwego karczmarza z beczek jego trunku?
Fika uważnie obserwowała twarze osobników. Chciała im zaufać. Miała przeczucie, że warto, a przeczucia rzadko ją zawodziły.
-
Wiecie... Powiedzmy, że dobrze wam z oczu patrzy. Powiedzmy, że jestem gotowa dać wiarę waszym słowom. Najpierw jednak, potrzebuję od was odpowiedzi, które przekonają mnie, że warto nam kooperować. – Wyciągnęła przed siebie ręce i palcami zaczęła wyliczać pytania. –
Dlaczego zależało wam na złapaniu kupca i jego pasierbicy i po cholerę ją porwaliście? Po jakie licho kradniecie i chowacie się po lesie? Czemu potrzebujecie mojej pomocy, skoro nie wiecie o mnie niczego, a co za tym idzie, na co mogę się przydać? I Ty... – Skinęła na blondwłosego mieszańca –
Czego używasz do płukania włosów, że się tak błyszczą?