Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2017, 12:04   #88
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Fortenhaf – dzień drugi, ranek

Nastał ranek, a wraz z nim z ulic dobiegał zgiełk. Wystarczy wyjrzeć przez okno, aby dostrzec, że spora część mieszkańców, blada i osłabiona, zmierza w stronę świątyni Ulryka i kapliczki Shallya.

Otto Widdenstein zaniepokojony wydarzeniami na ulicy opuścił siedzibę zmarłego maga. Zatrzymana kobieta miała podkrążone oczy i była blada. Pokrótce wyjaśniła, że idzie błagać bogów o zdrowie dla swojej rodziny. Magistrowi nie pozostało nic innego jak podążyć z tłumem, aby dokładnie zrozumieć co się stało.

Dwóch szlachciców wraz z przepatrywaczem wysłuchało prośby gospodarza. Ich reakcja nie zaskoczył karczmarza, który giął tylko karku gdy Oskar rozładowywał na nim swoją złość. Nie próbował wchodzić w słowo, ani tłumaczyć swoich racji. Zbyt dobrze wiedział, że mogło by się to skończyć dla niego bolesnymi razami. Jednak gdy Hohenberg obiecał zabrać krasnoluda do lecznicy, a Lennart i Erich go poparli
- Dziękuje, dziękuje Wam Panowie. Mieszczanie prości ludzie, chamy takie ale co ja mogę Panie. Jak tylko medyk przyjdzie zaraz pokieruje go do pokoi. Jak by tylko czego było trzeba, wołajcie będę służył.- Karczmarz oddalił się względnie zadowolony z rozwoju sytuacji.
Nim zgłosił się medyk Oskar parokrotnie musiał skorzystać z wychodka, choć nie mówił o swoich problemach otwarcie czuł się wyraźnie osłabiony. Choć napary łagodziły dokuczliwe objawy Lennart również był pobladły.
Aptekarz zjawił się w gospodzie zgodnie z danym słowem. Gospodarz zaprowadził go do izby w, której leżał Norin. Badanie było krótkie, polegało na spojrzeniu pod powieki i wyciągnięciu języka khazada. Wyrwaniu włosa z brody i głowy oraz podstawieniu jednej buteleczki pod jego nos. W pokoju czuć było specyficzny zapach, lekko gryzący, ostry, zdecydowanie nieprzyjemny. Jakby odstały mocz i ser pleśniowy.
- Jemu trzeba hydrargyrum czyli żywego srebra podawać. Tylko one usuną szkodliwe toksyny z tego ciała i pijaki przystawiać. Przygotowanie medykamentu zajmie jednak czasu i jest kosztowne, przynajmniej 13 koron. Uprzedzić Was jednak muszę, że efekty terapii bywają różne.
Aptekarz niezależnie od decyzji pożegnał się grzecznie i wyszedł z gospody. Szlachcicowi wraz z byłym żołnierzem nie pozostało nic innego jak zabrać krasnoluda i nieść go do przytułku akolitki. Tam jednak przebywały tłumy równie duże jak na głównym placu przy święcie.

Niedługo później, w czasie gdy Erich von Kurst dokonywał drobnych zakupów i rozpytywał o pielgrzymów dostrzegł jednego z nich. Przygarbiona osoba, ubrana cała na czarno zmierzała w stronę placu przy świątyni. Szaty zakrywały ich ciało i twarz, jednak gdy szlachcic zrównał się z nim krokiem okazało się, że jest to starszy mężczyzna. Jego nos był zapadnięty, a na twarzy były widoczne dziwne grudki i liczne owrzodzenia. Poruszał się jednak dość żwawo i był nad wyraz spokojny.

Roel i Svein zajęli się pochówkiem magistra Josefa, jego ciało było w stanie rozkładu, a smród trudny do zniesienia. Zwłoki wiezione na dwukołowym wózku nie były niczym przykryte. Ludzie których mijali na ulicach Fortenhaf bledli na ten widok. Pluli przez ramię, ktoś zwymiotował, jakaś kobieta zaniosła się krzykiem. Nikt jednak nie śmiał zwrócić uwagi akolicie Morra. Dotarli więc do cmentarza niezatrzymywani. Po krótkim pochówku sługa Morra i szczurołap mogli wrócić do osady. Niedaleko za bramą zwrócili uwagę na zbierający się tłum, wśród nich podążał szlachcic wraz z przepatrywaczem niosący nieprzytomnego Norina, dostrzegli również drugiego z szlachciców podążających za pielgrzymem.



Fortenhaf – dzień drugi, południe, wszyscy



Jak się okazało przez noc, wokół świątyni, kapliczki i przytułku zebrał się tłum. Objawy choroby, na którą ludzie zapadli w czasie Święta Zbiorów nie ustępowały – nie pomagały napary z siemienia lnianego, szałwii, rumianku czy mięty. Strażnicy z trudem uspokajają rozsierdzony, przepychający się tłum. Ani moc, ani wiedza, jaką dysponowali nie pomagały, modlitwy do bogów nie zostały wysłuchane. Mimo, że słudzy bogów okazali się bezradni, ludzie nie wracali do domów. Wciąż mieli nadzieję, że zdąży się cud i wyzdrowieją.
- Ludzie! Wysłuchajcie mnie! – późnym rankiem zawołał jakiś mężczyzna – Kapłan mydli nam oczy! Choroba, na którą cierpimy to nie zatrucie, to ZARAZA!!! Musimy uciekać!
- Kłamiesz! – krzyknął ktoś inny. Kapłan Dröge nie oszukiwał by nas. Za dzień, może dwa, objawy choroby ustąpią.
- Głupcze, za dzień, może dwa, będziesz leżał w ciemnym grobie! Czy nie widzisz, że są bezradni, a akolitka nas opuściła? Nie pomogły ani ich modlitwy, ani lekarstwa, które nam dali. Uciekajmy, póki nie jest za późno!
Słysząc te słowa zebrani wokół świątyni ludzie zaczęli się wahać, część usilnie przepychała się w stronę wejścia do kapliczki inni próbowali opuścić plac. Ktoś popchnięty upadł na zimie, inne osoby zaczęły się szarpać. Straż próbuje interweniować, jednak nie bardzo wiedzą jak zapanować nad tłumem.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline