Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2017, 14:07   #9
KaDwakus
 
KaDwakus's Avatar
 
Reputacja: 1 KaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie coś
"Z" jak Zuchwałość!

-Przepraszam! To wszystko jedno wielkie nieporozumienie! - zawołała rozpaczliwie, wypadając na ulicę. Jedną ręką chowała pistolet do kabury, drugą już dobywała kluczyków Paprotki.
Pomyliła lokale! Jakim cudem pomyliła lokale?! Sprawdziła to miejsce wczoraj w nocy! A dziś z samego rana zajechała pod bar mleczny! Gdzie ona miała głowę?! Nie dziwne, że barman dostał ataku paniki, gdy kazała się prowadzić do Krwawego Pierrota... Taki wstyd! TAKI WSTYD! Całe szczęście, że wyjechała tak wcześnie, może jeszcze zdąży.

Silnik zielonego motocykla zawarczał. Koła zapiszczały po brudnym, zdezelowanym asfalcie i Anja ruszyła. Ruszyła niczym wiatr. Jej oblicze skupione, jej włos rozwiany, jej cel przejrzysty i na wyciągnięcie ręki. A w jej głowie jedna, jedyna myśl - "PYTAJ O DROGĘ TY GŁUPIA PINDO!"

***

Gdy dotarła na miejsce, zaparkowała pośród mnogiej kolekcji pojazdów, która zastawiała front budynku. Ledwie zwróciła uwagę na wielkiego mężczyznę witającego się z nią wylewnie, jak ze starą kumpelą. Jej oczy przesuwały się badawczo po wszystkich zebranych - po pojazdach, ludziach, budynku. Chciała mieć pewność! Absolutną pewność, że tym razem stoi przed prawdziwą siedzibą gangu Jokerów! Nie miała ochoty na kolejną wtopę... Nie dziś, nie teraz...

Jej wszelkie wątpliwości ulotniły się jednak, gdy ujrzała złote zęby wielkoluda. TAK! Może i nie widziała za dobrze jego twarzy we wczorajszym półmroku rozmazanym łzami, ale zapamiętała jego uśmiech! Złociutki jak rogalik nadziewany słońcem!

-Cześć! Bardzo chętnie! - zaszczebiotała, odwzajemniając przywitanie żylastego gangstera. Znowu to zrobił! Czuła jak niepokój i niepewność ustępowały, niczym chmury smagane wiatrem. Facet o złotych zębach zdecydowanie był dobrą wróżbą! Ilekroć się pojawiał, przynosił same dobre wieści! Była mu bardzo wdzięczna za wczoraj, nawet, jeśli był niczym więcej niż dostarczycielem poczty. Pojawił się dokładnie w momencie, gdy potrzebowała tego najbardziej. Poprawił jej humor i podniósł ją na duchu, do tego był bardzo sympatyczny!
Postanowiła, że chętnie pozwoli mu się porwać na szklaneczkę lub dwie czegoś chłodniejszego. Ciekawe, czy w klubie mieli sok ze świeżych pomarańczy? Albo żurawiny i agrestu! Patrząc na fasadę budynku, powątpiewała, ale postanowiła mieć nadzieję.

Gdy wchodzili do klubu, udało jej się przyuważyć kombinację, którą jej nowy znajomy wstukiwał przy drzwiach. Uśmiechnęła się pod nosem. Jakiekolwiek sekrety skrywała siedziba gangu, klucz do pierwszych wrót stojących na ich straży, spoczywał teraz w rękach jej Pani. Pani, która uczyni z nim cokolwiek uzna za stosowne.

***

Wnętrze klubu okazało się mroczne i niepokojące, ale było w nim też coś magicznego i hipnotycznego. Tkwił jakiś złowrogi czar w tej chaotyczniej zbieraninie zapchlonych, bezpańskich kundli, tańczących i wyginających się dziko pośród wiecznej walki mroku, światła i dymu, pod dyktando bezmyślnych dźwięków elektronicznej muzyki.

Anja czuła się zaintrygowana, ale i odrobinę onieśmielona. Większość życia spędziła u boku swojej ukochanej Pani, więc niezbyt często miała okazję spotkać ludzi innych niż członkowie rodziny Morello, oraz ich służba i przyjaciele. Tylko sporadycznie przydarzały się nieznane twarze, najczęściej w formie nowych partnerów biznesowych lub zagranicznych dyplomatów.
Oczywiście, może z raz czy dwa była z Panią na większym przyjęciu, w charakterze rozkosznego dodatku do sukni, ale czując Jej bliskość, potrafiła idealnie odnaleźć się w swojej roli. Zaś tłumy na arenie, gdy plamiła matę potem i krwią, były odległe i nieosiągalne, niczym góry majaczące na horyzoncie.
Teraz otaczały ją jeden wielki zgiełk, mnogość nachalnych spojrzeń, oraz agresywna plątanina wszechobecnych ciał, wpadających na siebie nawzajem i odbijających się dziko od ścian, niczym pijacy w amoku. Nie była pewna, czy jej się to podobało...

"No patrzcie to, jaką kurewkę Złoty sobie przygruchał."

Te słowa usłyszała bardzo wyraźnie. Dotarły do jej uszu pomimo zgiełku muzyki i gwaru rozmów. Oraz zamyślenia, w którym Anja trawiła wszystkie te nowe, bombardujące ją ze wszystkich stron bodźce. Dziewczyna w tatuażach zadbała też, by Anja bez trudu zrozumiała, że są skierowane właśnie do niej. Nie robiła tego pierwszy raz, dobrze wiedziała jak wyłowić ofiarę, jak sprowokować ją nawet w gęstwinie tłumu.
Anja odwróciła się powoli. Nie żeby dziewczyna nie miała racji. Była kurewką. Ale należała tylko i wyłącznie do swojej Pani, a nie jakiegoś tam Złotego. Jak tak dalej pójdzie, Pani zrobi się zazdrosna o to, ile uwagi poświęcano ostatnio Jej niewolnicy...

"Zazdrosna..."

Musiała przyznać, że ta niegrzeczna myśl podniecała ją i przerażała zarazem. Czy mogło być coś piękniejszego w życiu niewolnicy, od zazdrości jej własnej Pani? Nie, na pewno nie! Zrobiłaby wszystko, by Marisol patrzyła na nią w taki sposób! Oczyma pełnymi tęsknoty i pożądania! Zabiłaby za to! Bez cienia wahania! Bała się jednak tak zuchwałych myśli... Czy aby nie przesadzała? Czy przypadkiem nie myliła swojego miejsca w świecie? Jakie prawo miało narzędzie, by marzyć w taki sposób o dzierżących je ramionach? Czemu w ogóle rozważała tak okrutne igraszki z sercem ukochanej?!

Nie powinna tego robić... ale chciała. Pragnęła tego ze wszystkich sił! Pragnęła rozpalić płomienie w sercu Marisol! Wypełnić Jej ciało żywym ogniem! Sprawić, by buzowało gniewem i tęsknotą, ilekroć dotknie jej ktokolwiek inny, niż Ona sama! Miała nawet pomysł, jak tego dokonać! I świetną okazję, by wprowadzić ten jakże niegodny czyn w życie!

Odetchnęła głęboko, przełykając niepokój i wątpliwości, oddalając wszystko, co krępowało jej serce. Uśmiechnęła się przewrotnie i podeszła lekkim, prawie tanecznym krokiem do dziewczyny w tatuażach. Spojrzała jej głęboko w oczy i mocno, bez ostrzeżenia, pchnęła ją na oparcie kanapy, na której ta siedziała, pijąc i paląc z towarzyszami. Nim dziewczyna zareagowała, Anja już siedziała okrakiem na jej kolanach. Mimo że była drobna, w jej mechanicznych kończynach drzemała siła dalece nieproporcjonalna do jej niepozornego wzrostu. Z łatwością przyszpiliła bezczelną gangerkę własnym ciałem i zaczęła całować, chwytając jej twarz w żelaznym uścisku mechanicznych dłoni. Całowała długo i namiętnie, brutalnie, bez opamiętania. Rozkoszowała się każdą sekundą tego zdziczałego, zuchwałego aktu, tak nowego i ekscytującego dla kogoś przyzwyczajonego do wiecznej uległości.

Gdy ich usta rozdzieliły się, Anja napawała się jeszcze przez chwilę płytkim, urywanym oddechem na wpół-zszokowanej, na wpół-przerażonej dziewczyny. Łowiła go łapczywie we własne, nadal mokre, rozedrgane wargi. Pozwalała, by osiadał na jej rozgrzanych do czerwoności policzkach, gorejących niczym piec. Chciała zapamiętać jego woń - papierosy, tani alkohol, strach.
W końcu uśmiechnęła się kokieteryjnie i wyszeptała cichutko, tak by tylko one dwie dzieliły tę tajemną myśl. Głosem tak słodkim i ciepłym, lecz podszytym ostrzem niosącej podniecenie groźby - każde słowo niczym dzban wypełniony po brzegi żyletkami wykutymi z miodu -Kurewka? Nawet sobie nie wyobrażasz, suczko...

Następnie wstała. Skłoniła się pięknie i teatralnie siedzącym dookoła gangsterom, którzy równie zaskoczeni, co ich towarzyszka, zastygli sięgając po broń, lub w połowie drogi do pozycji pionu. Pięści zaciśnięte, lecz oblicza nieobecne, a usta zastygłe w ciszy.
I pozostawiła ich takimi, niczym posągi zdobiące ogród czarodzieja. Odeszła bez słowa, powracając tym samym, tanecznym krokiem do kompanii Złotego, oraz jego dziwnego towarzysza. Miała nadzieję, że Pani patrzyła. Cały czas patrzyła. Że nie mogła oderwać wzroku! Że poczuła płomienistą zazdrość w samiutkim środeczku serca!

***

Następnych kilka minut spędziła siedząc ze Złotym i nieznajomy, który jak się domyślała, był tak jak i ona sama, specjalistą wynajętym przez Pierrota. Chętnie przyjęła kieliszeczek oferowany przez gospodarza, ale nie piła za wiele. Moczyła jedynie usta raz na jakiś czas.
Nie przepadała za alkoholem. A może po prostu nauczyła się go wystrzegać? Służąca nie powinna mącić swoich zmysłów. Powinna zawsze być gotowa wypełniać wolę Pani, bezwzględnie i co do joty!

Złoty okazał się wyjątkowo usłużny. Otaczał ją uwagą i opieką, nadskakiwał i szeptał piękne kłamstwa. Chociaż to nie w centrum jego uwagi planowała wylądować, schlebiało jej to i podsycało płomienie znakomitego nastroju i podniecenia - niechybnych następstw jej niedawnej zuchwałości. Przez krótką chwilę rozważała nawet, czy nie uczynić go kolejnym etapem jej igraszek z uczuciami Pani, ale szybko porzuciła takie myśli. Nigdy nie miała mężczyzny! Ni cholery nie wiedziała, jak zabrać się za takiego żylastego wielkoluda! Na swój sposób przerażał ją i onieśmielał. Z resztą, i tak wolała delikatny dotyk kobiet, tak podobny muśnięciom alabastrowych dłoni jej własnej ukochanej. Z takim dotykiem czuła prawdziwy komfort. Znała go i rozumiała. Szorstki dotyk Złotego, nawet, jeśli miły, nie mógł się z nim równać!

Z tychże powodów, ilekroć wyczuła, że ganger rozochocił się zanadto, ściągała go wesoło ku ziemi. Droczyła się z nim odrobinę, drażniła jego ego i szturchała buzujący od alkoholu rój jego oczekiwań - delikatnie i niewinnie, uważając, aby nie urazić nowego znajomego.
A przynajmniej miała nadzieję, że tak to wyszło! Przecież nie miała najmniejszego doświadczenia w takich sprawach. Nigdy nie romansowała, nigdy nie flirtowała, nigdy nie miała partnera. Poza Marisol oczywiście, ale to było coś zupełnie innego! Na szczęście na przestrzeni lat, miała okazję obserwować Panią w wielu przedziwnych sytuacjach, czerpała, więc z tych doświadczeń całymi garściami.

Bawiła się tak nie najgorzej, więc gdy nadeszli kolejni goście, a uwaga Człowieka o Złotym Uśmiechu przeskoczyła na kogoś innego, poczuła delikatne ukłucie rozczarowania. Sama Anja powitała ich bezgłośnie, uśmiechając się słodko i czarująco, niczym przeurocza kotka. Wstała też sprężyście ze swojego miejsca i wykonała zamaszysty, teatralny ukłon w stronę nieznajomych. Miała ochotę dać upust wesołości, kaskadami zalewającej jej serce. Czuła, że gdyby tylko chciała, świat należałby teraz do niej.
 

Ostatnio edytowane przez KaDwakus : 16-09-2017 o 15:46. Powód: poprawki stylistyczne
KaDwakus jest offline