Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2017, 00:36   #149
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Arrow

If you are strong feign weakness. If weak, pretend strength. Whatever your position, conceal it from the enemy, and he will waste his armies fighting his own phantoms.
- Tactica Imperialis

Twierdza

Plan, mimo iż układany "na kolanie", we mgle, oparty na niesprawdzonych informacjach dotyczących bazy Istvanian, wyciągniętych z torturowanych głów, okazał się być dobry. Wystarczająco dobry.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=94p8A8I-ZdA[/MEDIA]



Dzięki potężnemu wsparciu ogniowemu i przygotowaniu artyleryjskiemu ze strony dział, rakiet i moździerzy Farcastańczyków oraz makrobroni Rogue Traders i stacji orbitalnej udało się osłabić wroga, zmiękczyć go, skruszyć jego potężne i dobrze przygotowane linie obrony. Pozbawić go większości broni p.lot., co wystawiło go na naloty bombowe i zaczepne - co tylko pogłębiało jego trudną sytuację. Pozorowane szturmy ze strony MP-F i FAP-F niosły ze sobą spore straty dla atakujących, jednak kolejne reduty padały, kolejne serwitory były niszczone, tak samo stanowiska broni ciężkiej i wieżyczki automatyczne, a wyczerpani Istvanianie cofali się coraz bliżej do mesy. Ich systemy obronne padały łupem nietypowych rozwiązań Durrana. Ich umysły i ciała nie mogły zaznać wytchnienia od niekończącej się batalii.

Wreszcie, nadszedł czas. Na zewnątrz zrzucono wszystko, co wybuchało, paliło i dezintegrowało. Zaraz potem nadeszły hordy żołnierzy, atakujące wszelkie możliwe punkty i umocnienia. Generalny szturm. Dywersja.

W międzyczasie, Mordax Lestourgeon, wspierany w mocy psychicznej przez Durrana i Matuzalema, przerzucił znaczące, doborowe siły prosto w trzewia wrażej fortecy. To, co nastąpiło później, było można tylko nazwać świetnym fortelem... ale także intensywną, krwawą przepychanką. Tym razem jednak, dzięki Bogu, nie tak kosztowną dla lojalistów, jak przedtem.

Generator energii geotermalnej, magazyny, windy, obydwa zapasowe reaktory izotopowe, akumulatory - wszystko to zostało zdobyte (bądź zniszczone w toku walk, co i tak było na rękę zdobywcom). Przeciwnicy, mimo wykorzystania znacznych sił, serwitorów i automatów, nie byli w stanie ani utrzymać ani trwale odbić poziomu XIII. Sigvon Umberhair, były major IG a obecny w siłach Rathbone, nie był w stanie odpowiedzieć na ten fortel.

Durran zdobył kontrolę nad systemami. Nie mógł wyłączyć reaktorów, lecz mógł odciąć od prądu praktycznie całą bazę. Serwitory wciąż działały, ale broń automatyczna już nie. Tak samo światła, wentylacja, monitory, kamery, namierzanie i inne systemy. Tak w mesie, jak i poza nią.

Szturm zaczął się na dobre. Pozostałe siły z batalionów Lazerhawks i Brutal Deluxe dołączyły do ataku i wdarły się do hangaru oraz poprzez dach. Za nimi coraz to większe ilości Farcastańczyków. Istvanianie byli skończeni, ale bronili się zażarcie. Każdy korytarz, zaułek, pomieszczenie i zakręt były okupione krwią obrońców i napastników.

Nigdzie nie było widać Kadry Rathbone. Czy też tego, co z niej zostało. To nie wróżyło dobrze...

Mniej więcej pod koniec pierwszej godziny natarcia, Morgenstern wykrył jakieś intensywne zużycie mocy. Kable przesyłu energii, wmontowane w pancerne, ukryte tuby, ciągnące się od jednego z zapasowych reaktorów izotopowych aż po rejony blisko centrum dowodzenia. Nie mógł ich odciąć - wiązałoby się to z próbą mechanicznego odcięcia reaktora od kabli... Wykonalne, acz nie do przeżycia, nawet dla Durrana i innych cyborgów z Ordo Sicarius. Fluktuacje mocy były dziwne, nietypowe. Wreszcie, Malatek zrozumiał, dlaczego. Było to aktywne, dobrze skalibrowane, pracujące pełną parą Teleportarium.

Istvanianie uciekali.

Czym prędzej cała Kadra Agentów Tronu zebrała się i ruszyła, zostawiając najmitów do trzymania warty w Generatorium. Wspięli się po zmasakrowanych szybach windowych, ledwo omijając uszkodzenia, pożary, wyładowania energii. Dotarli na poziom dowodzenia. Tam natknęli się na wciąż aktywne, pracujące na spiętych akumulatorach systemy zabezpieczeń, serwitory i tych paru ocalałych technomatów oraz gwardzistów nie zajętych próbami odbicia reaktorów lub powstrzymaniem nadciągających sił szturmowych.

Agenci OSS przecięli ich jak piłotopór przez tuszę w rzeźni. Szybko, efektywnie i krwawo. To nie wystarczyło. Spóźnili się.

Kiedy przerzynali się przez sztab twierdzy, w błyskach laserów, bolterów i kulomiotów, przy wtórze pękających granatów, bzyczących pocisków i snopów iskier z rozwalonych cogitatorów, otoczeni śmiercią, salę dalej Rathbone i jej Kadra właśnie przekroczyła bramę teleportera, na dobre znikając z twierdzy... z Farcast. Za nimi szli inni. Tragarze i obstawa, noszący skrzynie z bezcennymi przedmiotami. Istvaniańskimi narzędziami wojny.

Poświęcenie majora Umberhaira nie poszło na marne. On i jego sztabowcy przytrzymali Sejana i jego Kadrę dość długo. Zginęli, ale wypełnili rozkaz. Kiedy prawowierni sforsowali bramy komnaty Teleportarium za pomocą ładunku wybuchowego, prawie cały ekwipunek został przetransportowany. Oprócz paru skrzyń. Bardzo ważnych skrzyń.

Przyjebali najprecyzyjniej i najboleśniej, jak mogli. W ciągu pięciu sekund wszyscy pozostali pachołkowie heretyczki byli martwi. Niestety, jeden z nich zdążył szarpnąć za jakąś wajchę. Teleportarium natychmiast zgasło. Brutalnie. Kombinacja siły kinetycznej, wyładowań elektrycznych i minimalnego rozbłysku sił Osnowy powstałych z nanosekundowego rozdarcia Zasłony powaliły wszystkich, porozbijały pancerne skrzynie, poraniły ludzi Imperatora... ale ich nie ubiły.

A w skrzyniach bezcenne rzeczy, rzeczywiście. Przenośny cogitator i całe stosy datakryształów. Oraz jakieś... buławy. Wyglądały na nieco bardziej wyszukane pałki szokowe, acz nie przypominały żadnego znanego wzorca. Kilka skrzyń... razem trzydzieści sztuk. Świeża produkcja. Droga produkcja.

Teleportarium było usmażone. Tego typu technologia źle znosiła "awaryjne odcięcie prądu". Reperacja mogła potrwać miesiące, a wątpliwe było, by nawet obecni w systemie RT mieli na podorędziu ezoteryczne części zamienne niezbędne do wykonania takich napraw.

Bez Rathbone, jej Kadry i majora Umberhaira, pozostało już tylko zabezpieczyć resztę fortecy, zbadać ją... zdecydować co dalej.

I trzeba było decydować się bardzo szybko. Mniej więcej dziesięć minut od zdobycia sztabu, Sejan otrzymał komunikat od Brutali. Z jednym z reaktorów izotopowych, tym samym, który wcześniej zasilał Teleportarium... coś się stało. Durran szybko tam zlazł i ocenił sytuację. Otóż wajcha służyła nie tylko do awaryjnego odcięcia mocy od teleportera, ale także do... uruchomienia bardzo cwanego systemu autodestrukcji. Ani chybi zaprojektowanego przez istvowych hereteków. Dość rzec, że był to cichy, zamknięty, odcięty obieg mechaniczny, którego dezaktywacja wiązała się z pruciem ścian, skał i pancernych tub, potem z wykorzystaniem nadludzkiej siły by powstrzymać proces... a przy okazji nie spłonąć żywcem od kosmicznej dawki radów.

Krytyczny błąd reaktora spowoduje jego eksplozję. Ułamki sekundy później nastąpi reakcja łańcuchowa z pozostałymi generatorami oraz zgromadzonym paliwem. Za czterdzieści pięć minut cała mesa miała stać się miejscem eksplozji nuklearnej o sile dwudziestu megaton.

A wszędzie wokół, w polu rażenia, wewnątrz samej mesy, mnóstwo lojalistów. Wielu z nich wciąż próbowało wygryźć pozostałości tej istvaniańskiej hołoty.

Na domiar złego, do Kadry dotarł przekaz z orbity. Zza Farcast wyłonił się statek. Gwiezdny jacht klasy Noblesse. Stosunkowo słabo uzbrojony, delikatny, raczej koszmarnie kosztowna zabawka dla znudzonych arystokratów aniżeli okręt o realnej wartości bojowej... ale cholernie szybki, zwrotny. I dobrze wyposażony, choćby w maskujący system "opoki empyreańskiej". Do tej pory musiał utrzymywać geostacjonarną pozycję niedaleko Kwarantanny na tak zwanym "cichym biegu". Ani stacja ani RT nie wykryli go... aż do teraz. To musiał być statek Rathbone.
Nie próżnował. Natychmiast posłał do walki promy w ataku typu "hit & run", który narobił niezłych szkód na (już i tak ledwo trzymającej się) Ostatniej Szansie. Z dziobowej makrobaterii laserów poważnie ugodził zaś w Pax Behemoth. Nie szukał jednak dalszej zwady, chciał uciec.

Cholerni Istvanianie uciekali. A lojalistom zostawili wybuchową niespodziankę.

Tutaj trzeba było szybkich, twardych, jasnych decyzji. Inkwizytor Sejan miał swoje pięć minut. Nikt nie mógł go w tym wyręczyć. Właśnie teraz brzemię dowodzenia spadło na jego barki z całą siłą.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline