Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2017, 09:43   #27
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Tamara powinna się poczuć urażona, bowiem gospodarz zamiast ucieszyć się na jej widok pobladł wyraźnie i nie ukrywała tego nawet chusta, którą wciąż miał owinięty policzek.
- Nie mam nic do powiedzenia na ten temat - odparł pośpiesznie, próbując zamknąć drzwi.
- O Jeffersonach pewnie też nie chcesz rozmawiać?- Spytała dla formalności wpychając but między drzwi a framugę aby uniemożliwić ich zamknięcie.
- Nic o nikim nie słyszałem - odparł błyskawicznie.
- To już słyszałam. - Tamara westchnęła ciężko. - Może coś nowego mi powiesz?
- Temat jest zamknięty. Proszę sobie iść. Nie mam nic do powiedzenia - usiłował spławić natręta.
- Nie rób scen mój drogi.- Pani kustosz odezwała się tak jakby mówiła do kochanka, trochę się z nim przekomarzając, a trochę kusząc. - Co sobie sąsiedzi pomyślą?
Mężczyzna ze zrezygnowaniem puścił drzwi i wykonał krok w głąb przedpokoju.
- Porozmawiam sobie z ochroną, by więcej tu pani nie wpuszczała - burknął.
- Wystarczy, że ze mną szczerze porozmawiasz.- Ruszyła za nim.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Słyszałem od pana Heegaarda, że sprawa jest z prawnego punktu widzenia zamknięta - powtórzył swą starą gadkę.
- A ja słyszałam, że ty masz aspiracje na bycie wspólnikiem pana Heegaarda.
- Moje aspiracje zawodowe, to sprawa pomiędzy mną, a panem Heegaardem.
- I dlatego to pan Heegaard jest twoim pracodawcą.
- Więc może powinna pani porozmawiać z panem Heegaardem? - odparł, w swojej opinii, błyskotliwie.
- Czyli nie czujesz się na siłach odpowiedzieć na kilka pytań?
- Niech już je pani zada i miejmy to za sobą.
- Czy Sierociniec Małej Siostry w wystarczającym stopniu chroni rodziców adopcyjnych przed odebraniem im dziecka?
- Czemu miałby ich chronić? Adoptowali, to dziecko jest ich problemem i obowiązkiem. Ostatecznie to nie jakiś zepsuty telefon, który jest na gwarancji - odparł ostrożnie, jakby nie spodziewał się takiego pytania.
- Ponieważ zapłacili za adopcję i zapewne nie chcą być niepokojeni przez biologicznych rodziców.
- Dlatego nikomu postronnemu nie udziela się takich informacji. W tym pani.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
- Odebrać dziecka się nie da. Można je porwać, ale dokąd można uciec w Rapture? - odparł.
- Czy do takich wniosków doszedłeś po zapoznaniu się z treścią umowy zawartej między panną Popow a Sierocińcem Małej Siostry?
- Tak. Zrzekła się praw rodzicielskich. Obecnie prawa rodzicielskie mają rodzice adopcyjni. Co najwyżej, gdyby poufne informacje wyciekły, to nowi rodzice mogliby pozwać sierociniec za niedotrzymanie tajemnicy - wyjaśnił.
- Każdą umowę można rozwiązać.
- Po fakcie? Proszę pani, umowa to świętość, a umowa wykonana to świętość podwójna.
- I ja mam uwierzyć, że prawnicy pozwoliliby sobie na utratę zarobków?
- Tracilibyśmy zarobki, gdybyśmy doprowadzali do zrywania umów. Wyprowadzono by nas za drzwi bez batyskafu - nie ustępował Broderick.
- I gdyby okazało się, że nie dotrzymujecie tajemnic.- Dodała obojętnie, wpatrując się przy tym nachalnie w rozmówcę.Zupełnie jak gdyby chciała go prześwietlić. Był zdenerwowany, to nie podlegało dyskusji. Ostatecznie, prawnik wiedział kto opiekował się teraz dzieckiem, którego szukała Tamara. I było prawdą to, że za nie dotrzymywanie tajemnic mógł łatwo stracić pracę.
- Taaak. - LePaige celowo przeciągnęła spółgłoskę w wypowiedzianej przez siebie partykule. - Ktoś musiałby zostać ukarany. Nawet gdyby pojawił się tylko cień podejrzenia o niedyskrecję.
Carl pobladł jeszcze bardziej.
- Nie zrobiłaby pani tego. Byłbym skończony - przy ostatnim słowie załamał mu się głos.
- Nie?- Spytała niezwykle zdziwiona. Broderick tym razem nie znalazł nawet głosu w gardle.
- Ty nie zawahałbyś się żeby doprowadzić do utraty zatrudnienia przez bogu ducha winnych ludzi. Sam to przed chwilą zadeklarowałeś.
-[i] Wypraszam sobie. Działam w granicach prawa.[/]
- Raczej z niskich pobudek i chęci pokazania kto ma władzę.
- Proszę natychmiast opuścić moje mieszkanie. Nie dam się obrażać - strach przerodził się u mężczyzny w gniew.
- Skoro tak chcesz mnie przekonać…- Gniew mężczyzny nie wydawał się robić na niej wrażenia.
- Dosyć tego, dzwonię po ochronę - stwierdził Carl idąc do telefonu.
- I pożegnaj się z nimi. Twoje nowe lokum nie będzie już jej posiadało. - Powiedziała wychodząc.
Spotkanie z ochroną do najprzyjemniejszych z pewnością nie należałoby.
Tamara wybrała taką drogę, aby się z nimi nie spotkać. Spokojnym i pewnym krokiem, żeby jak najmniej rzucać się w oczy, opuściła to miejsce.
Broderick okazał się trzymającym się litery prawa i zasad człowiekiem. Do końca starał się trzymać zasad praworządności chociaż jasnym było, że jakby nie postąpił i tak był przegranym.
Zdradzając szefa straciłby pracę. Będąc lojalnym też straciłby pracę i to z tych samych powodów. Okazał się bezużytecznym głupcem. A tacy nie byli potrzebni.

Rozmyślając jak zakończyć karierę Carla Brodericka Tamara LePaige włożyła papierosa do cygarniczki. Portier podał jej usłużnie ognia. Podziękowała mu pięknym uśmiechem. Zaciągając się dymem ruszyła do Jeffersonów. Miała przy tym nadzieję, że ta obserwacja dostarczy jej nowych i przydatnych informacji. Na ich przydatność szczególnie liczyła.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline