Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2017, 11:55   #21
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Pat westchnęła ciężko, na sekundę odsuwając słuchawkę.
- Ana… po prostu mam sprawę, więc nie wydzwaniam do rodzinki. - Powiedziała, starając się by jej głos zabrzmiał żartobliwie. - Coś się stało?
- Nie, a co to? Mogę zadzwonić, tylko jak coś się dzieje? Tak z dobrego serca to już nie? - odpowiedziała sarkastycznie siostra.
- Co tam u Billego? - Pat postanowiła pytaniem, uniknąć kolejnych oskarżeń.
- W pracy - westchnęła ciężko siostra. - W pracy, ciągle w pracy. Mają go awansować niedługo, ale ma tyle nadgodzin, że szkoda gadać. No, ale coraz bardziej mi się w mundurze podoba więc nie narzekam. A co? - spytała od niechcenia.
- Po prostu byłam ciekawa. - Nagle uświadomiła sobie, że nie gadała też dawno z Alexem. Była ciekawa czy wytrwale trwa na posterunku czy już ją olał. - Wybacz, Ana ale muszę jeszcze gdzieś zadzwonić, ok?
- No dobra, dobra, ale odzywaj się częściej, jeśli łaska - powiedziała jeszcze przed pożegnaniem.
- Tak mamo. - Rzuciła Pat rozbawionym głosem. Rozłączyła się i rozejrzała się za jakąś ławeczką. Gdy już jakąś zlokalizowała, rozsiadła się wygodnie, odpaliła papieros i wybrała numer Alexa.

Odebrał po dłuższej chwili, chyba na ostatnim sygnale.
- Patricia? O hej… - powiedział przeciągle, jakby zaspany. - Już się zaczynałem martwić, nie odbierałaś telefonu wczoraj ani nic… - dodał z lekkim wyrzutem.
- Trafiłam na trop i musiałam za nim trochę powęszyć. - Pat mimowolnie uśmiechnęła się do słuchawki. - Co tam u ciebie?
- W porządku. Mieliśmy wczoraj niezły koncert, się troszkę przecięgnęło after-party, także dopiero wstałem. No, ale nie narzekam na to… ale dobrze ci idzie? Myślisz, że zbliżasz się do końca? - spytał z troską.
- Na razie czuję jakbym stała w miejscu. - Pat była ciekawa czy przy okazji tego after-party jej kumpel znalazł sobie kogoś. Może kogoś normalniejszego niż ona. - Znów mieliście salę wypełnioną fankami?
- Czy ja wiem… ze sceny niewiele było widać, jakieś dziwne oświetlenie. Może w sumie dobre było, mniej widowni widziałeś mniej się stresowałeś. No, ale wydaje mi się, że głównie faceci. Generalnie cieszę się, że w ogóle ktoś przylazł, ostatecznie noc z wtorku na środę… - powiedział zaczynając się rozkręcać.
- Jeśli jest dobry koncert przyjdą w każdy dzień. - Pat pozwoliła Alexowi trajkotać, w tej chwili pozwalało jej to odrobinę oderwać myśli, a może ze świeżą głową dostrzeże coś co pominęła. Paląc powoli przyglądała się najbliższej okolicy ławeczki.

San Diego nie było brzydkim miastem, ale na pewno było bardzo żywe. Słuchając relacji Alexa z koncertu przyszło jej łatwo docenić spokój miasteczek takich jak Father’s Pride, gdzie mieszkańcy przez cały rok nie byli w takim pośpiechu jak kilka osób z centralnych okolic San Diego są przez godzinę. Poza tym jednak brakowało mu tego poczucia ogromnej metropolii jak Los Angeles czy New York. Owszem było to duże miasto, ale kolorowe, ciepłe zarówno pod względem atmosfery jak i architektury, od której były tylko nieliczne, stare i zaniedbane odstępstwa, jak znane jej złomowisko. Mogła zrozumieć czemu jej siostra zdecydowała się tu przeprowadzić za Billym.

- No i tak to wyglądało. Teraz czekam na wiadomość od Jimmiego, mówił, że po koncercie z kimś gadał na temat kolejnego, tym razem w weekend, to by było więcej ludzi. Myślisz, że do weekendu byś się wyrobiła ze swoimi rzeczami?
- Chciałabym się wyrobić, bo to by oznaczało, że przestałam się kręcić w kółko. - Pat lekko się naburmuszyła. Jedyny trop jaki miała to tamte złomowisko, gdzie powinna przyjrzeć się zezłomowanym autom, czy któreś nie ma poszukiwanej przez nią rejestracji, a nie zanosiło się na prostą robotę.
- Tak źle? Trudna sprawa? Coś więcej powiesz o niej? - spytał zaciekawiony.
- Niestety na tyle nieprzyjemna, że nie powinnam o niej mówić. - Pat wydobyła kolejny papieros, wrzucając filtr po poprzednim do stojącego obok kosza. - Na razie uganiam się za samochodem, który prawdopodobnie już został zezłomowany.
- I co w Los Angeles? Jeden samochód tam znaleźć to chyba niefajne zadanie - powiedział prychając wesoło.
- Na szczęście San Diego. Gdyby to było Los Angeles już bym się poddała. - Czyżby stary kochany Alex starał się wybadać gdzie dokładnie jest. Uczy się, a ona da mu co nieco satysfakcji.
- San Diego, tak? Mhm… to pewnie siostrę odwiedzisz i dłużej ci zajmie powrót, co? - spytał zaniepokojony, ale też najwyraźniej zaciekawiony tym co ma zamiar robić Patricia w najbliższym czasie.
- Jeszcze nie wiem. Wolałabym się skupić na pracy. - Mimowolnie uśmiechnęła się do telefonu. Nie miała chłopaka… musiała o tym pamiętać. - Tęsknisz?
- No pewnie - powiedział stwierdzając to co było dla niego najwyraźniej bardzo oczywiste. - Smutno tak samemu w mieszkaniu. Nic tu w sumie teraz ciekawego nie ma bez ciebie.
- Czy mi się wydaje, czy mówiłeś, że miałeś wczoraj koncert? - Zaciągnęła się i przez chwilę patrzyła na miasteczko skryte za dymem. Może powinna rzucić? - Staram się nie wpakować w kłopoty, więc powinnam kiedyś wrócić.
- A co, myślisz, że mogą być jakieś kłopoty? - spytał zmartwiony.
- W tej robocie zawsze są kłopoty. A my jesteśmy w epicentrum dawnej gorączki złota. Będę kończyć. Chyba rzeczywiście odwiedzę rodzinę.
- No dobra, ale odzywaj się czasem. Próbowałem wcześniej do ciebie dzwonić, ale chyba byłaś poza zasięgiem… na razie - pożegnał się smutno.

Pat dosłownie na sekundę zrobiło się dziwnie. Niby wyjechała tak bez pożegnania… w sumie wyszło słabo nawet jeśli byli tylko znajomymi.
- Trzymaj się tam, ok? - Czuła jak się lekko łamie. - Mógłbyś tu w sumie… - Przygryzła język. To był głupi pomysł. Bardzo głupi pomysł.
- Tu czyli gdzie? - spytał po chwili ciszy.
- Do San Diego. - Odezwała się po dłuższej chwili. - Ale to nierozsądne. To kawał drogi a w weekend masz koncert.
- Chciałabyś żebym ci pomógł? - zaśmiał się lekko. - Nie wydaje mi się żebym miał zadatki na detektywa, pewnie bym był ci tylko kłodą pod nogami. No chyba, że masz dla mnie jakieś zadanie nie wymagające dużej odpowiedzialności, umiejętności czy zdrowego rozsądku - dodał ucieszony.

Pat uśmiechnęła się do telefonu i chwilę odezwała się wiedząc, że będzie tego żałować.
- Chodziło mi raczej o twoje towarzystwo głuptasie.
- Ah o to… - powiedział najwyraźniej lekko zdziwiony. Zdawał się być nieprzyzwyczajony do tego, że Patricia zwraca się do niego w tym tonie. - Jeśli o to chodzi to myślę, że bym znalazł czas, pieniądz mam na podróż i w ogóle. Może by mi się przydały wakacje.

Pat sama się lekko zdziwiła swoim własnym zachowaniem.
- Nie musicie poćwiczyć przed koncertem?
- W sumie jeszcze nie jest pewien, że będziemy grać w weekend, dalej czekam na odpowiedź. Ale myślę, że jakoś bym znalazł czas. Chociaż to kawałek drogi.
- Prawda… - Pat wygasiła kolejny papieros o podeszwę buta. - Po za tym może się okazać, że za dwa dni będę wracać z powrotem i tylko byś się bez sensu najeździł.
- Czyli jednak jesteś dobrej myśli? O co w ogóle chodzi chodzi w tej sprawie? Tak z ciekawości… - spytał z zapałem.
- Ktoś nam umknął, razem z autem. Na razie szukam auta. - Pat wolała nie wchodzić w szczegóły. Cały czas rozglądała się też czy nie widzi kogoś z warsztatu.
- Umknął w sensie zaginął i musicie go znaleźć, czy uciekł i musicie go złapać? Bo to drugie by brzmiało znacznie niebezpieczniej.

Siedziała już tutaj spory kawałek czasu przyglądając się ciasnej uliczce wjazdowej pomiędzy bloki, za którymi ukryte było złomowisko. Uliczny ruch i ogólny gwar centrum zagłuszał odgłosy pracy mechaników i przede wszystkim maszyn złomujących. Póki co nie widziała jednak, żeby ktokolwiek tam wjechał czy wychodził.
- Jeszcze nie wiemy. - Przyznała szczerze. Bo nie wiedziała czy Thomas zniknął z własnej woli czy przy pomocy kogoś.
- To nie brzmi zbyt obiecująco… - zaczął mówić Alex. Na chwilę jednak Patricia się wyłączyła bo dostrzegła, że w końcu coś się zadziało. Grubszy mężczyzna o nieprzyjaznym wzroku w pośpiechu wyszedł z uliczki. Miał na sobie wciąż robocze ubrania i nawet z daleka było widać, że jego twarz też jest pełna brudu, kurzu i smaru. Rozmawiał przez telefon jak Patricia, która dopiero po chwili przypomniała sobie jego imię. Rusell operator dźwigu do złomowania. Zdawało się, że strasznie mu się śpieszy, ale o dziwo nie miał samochodu. Może trochę i to pasowało do tego, że zajmuje się ich złomowaniem, ale z drugiej strony pracował też chyba w samym warsztacie, bo ile dziennie tak umiejscowione złomowisko, mogło mieć samochodów do skasowania?
- Muszę kończyć, ok? Zdzwonimy się później. - Pat podniosła się ze swego miejsca i ruszyła wzdłuż ulicy tak by móc obserwować Rusella.
Mężczyzna był na szczęście trochę otyły więc nie miała problemów z doganianiem go. Rozłączył się po kolejnej minucie dopóki nie doszedł do przystanku autobusowego. Sprawdził rozkład i nerwowo zaklął pod nosem. Rozejrzał się po ulicy jakby czegoś szukając, ale nie dostrzegł Patrici. Zrezygnowany usiadł na ławce obok starszej kobiety, która automatycznie odsunęła się od niego.

Pat wycofała się lekko, analizując czy uda się jej cofnąć do samochodu i pojechać za autobusem, który wybrał Rusell. Skoro usiadł chyba miała chwilę.

Byłoby to spore ryzyko, ale wsiadanie z nim do jednego autobusu byłoby pewnie jeszcze większym. Samochód zostawiła kawałek stąd, jeśliby miała zdążyć musiałaby pobiec teraz, licząc, że Rusell akurat się nie obróci i jej nie pozna oraz na to, że w ogóle zdąży. Pat odczekała kilka sekund, aż wzrok mężczyzny skupił się na jakimś innym punkcie i ruszyła szybkim tempem w kierunku auta, na razie jeszcze idąc ale gdy tylko oddaliła się lekko przyspieszyła do biegu.

Zdawało się, że nie zwrócił na nią uwagi, zresztą było już za późno żeby się oglądać za siebie. Podczas biegu w głowie szybko układała sobie jak najszybciej wrócić do tego miejsca, miała nadzieję, że nikt jej nie zastawił samochodu.

Papierosy dały się we znaki, dobiegając do samochodu łapała ciężko powietrze, ale dobiegła całkiem sprawnie. Szybko wsiadła, przykładając plecy do oparcia poczuła jak kropelki potu nieprzyjemnie wsiąkają w koszulkę. Cofnęła na wstecznym o mało nie uderzając w akurat jadący samochód. Jakoś będzie musiała przeżyć z tym, że znerwicowany nieznajomy zużył na nią klakson. Szybko ruszyła w stronę przystanku, nerwowo czekając na jednych czerwonych światłach, ruch zaczynał się robić spory o tej godzinie więc nie mogła ryzykować.

Z zatoczki właśnie odjechał jakiś autobus. Na przystanku Rusella nie było, więc chociaż nie mogła być pewna, że wsiadł akurat do tego autobusu, to nie miała lepszej opcji niż śledzenie akurat tego. Jechała powoli, kombinując jak tu nie chamować ruchu gdy autobus zatrzymywał się na kolejnych przystankach. Parkowała chwilowo, ze dwa razy przejechała zatrzymujący się bus po czym zawróciła, byleby tylko Rusell jej nie zauważył, bo spostrzegła, że rzeczywiście był w środku.

Wysiadł po około dwudziestu minutach jazdy, już nie w centrum miasta, ale też nie były to obrzeża. Dzielnica hangarów, fabryk i magazynów, raczej niewiele domów mieszkalnych było w tej okolicy, ale jeśłi już były to często zrobione w budynkach dawnych budynków przemysłowych, co zapewne nadawało mieszkaniom fajnego klimatu. Były tu też kluby i kilka barów czy też pubów w budynkach dawnych hangarów i pomniejszych fabryk, zapewne wieczorami ściągały sporą klientelę, przyciągając ciekawym klimatem i miejscem, gdzie można było sobie pohałasować.

Rusell wysiadł razem z grupką kilku robotników, którzy najwyraźniej szli do pracy, ale szybko ich wyprzedził niecierpliwym marszem.
Ulice były tutaj szerokie i w dużej mierze puste. Śledzenie go tutaj mogło być trudne, łatwo byłoby mu zauważyć Patricię, szczególnie w samochodzie, ale z drugiej strony zdawał się gdzieś strasznie spieszyć, więc może pozwoliły sobie na chwilę nieuwagi. Kobieta podjechała kawałek by zaparkować pod jakimś sklepem i już stamtąd podążyła za Rusellem, starając się nie rzucać w oczy.

Musiała utrzymać większy dystans niż poprzednio w środku miasta, ale na szczęście Rusell zdawał się być w zbyt dużym pośpiechu żeby oglądać się za siebie. Wszedł w posesję prywatną, oddzieloną mizernym, drucianym ogrodzeniem z tabliczkami zakazującymi wstępu nieupoważnionym. Na rozległym placu znajdowały się trzy spore, stare hangary, najpewniej dawno wyszły z codziennego użytku i głównie służyły jako meliny dla żuli. W pobliżu stał jeden samochód, biały van transportowy. Patricia nie dostrzegła żadnej żywej duszy, ale jej cel zniknął w jednym z hangarów i to w tym największym, z zapadającym się dachem.

Kobieta rozejrzała się, czy jest w stanie tak przejść się po okolicy by nie rzucać się w oczy, a z drugiej strony przyjrzeć się bliżej hangarom. Jej wizyta na złomowisku mogła zaalarmować złodziei… albo porywaczy. Idąc powoli zerknęła czy plac obserwowany jest przez jakieś kamery. Dopiero po tym stając za jakimś winklem, zrobiła dyskretnie zdjęcie lokalizacji i wysłała je Deannie z dopiskiem “Sprawdzam tutaj”.

Okna w hangarze były zawieszone wysoko, więc o ile nikt nie stał na jakimś podwyższeniu to jej ze środka nie miał prawa zobaczyć. Część była wybita, więc jeśliby narobiła hałasu to możliwe, że ktoś by ją usłyszał. Sama podchodząc bliżej, z racji braku jakichkolwiek kamer, słyszała co jakiś czas coś na styl brzęku metalu oraz zagłuszoną rozmowę.
Po jakimś czasie rozległ się dźwięk zamykanej klapy od samochodu i rozmowy stały się głośniejsze i nieco bliższe okien.
- To będzie czterysta… - powiedział ktoś, Patrici wydawało się, że to mógł być Rusell, ale wcześniej nie słyszała jego głosu zbyt dobrze, więc może to po prostu przypisała ten głos do niego, bo był pierwszy, który dobrze usłyszałą.
- No, ale razem z tym, żebyś zabrał i się nim zajął do końca, co nie? - spytał ktoś niepewnie.

Zapadła chwila ciszy, Patricia przylgnęła do ściany budynku pod jednym z wybitych okien, dzięki któremu słyszała rozmowę
- Teraz mi mówicie, że chcecie też złomować? - pierwszy głos był teraz lekko zdenerwowany.
- No sam widzisz, jaki si kurwa bałagan zrobił. To chyba oczywiste - powiedział ktoś trzeci.
- Chodźcie do samochodu, coś wam kurwa pokażę debile… - powiedział pierwszy głos, dalszej rozmowy nie słyszała już tak dobrze.

Pat starała się przeanalizować czy mężczyźni zmierzają w kierunku wyjścia. Rozejrzała się, czy będzie w stanie tak obserwować białego vana by jej nie zauważyli. Mogłaby wtedy spisać jego numery.

Rejestracja wskazywała na to, że właściciel był tutejszy. Zapisała numery i wróciła tak by spróbować znowu coś słyszeć.
- Dobra, kurwa! Zapłać mu Devin i miejmy to z głowy! - zawołał ktoś zniecierpliwiony. Dalszej rozmowy nie słyszała, ale wyraźnie dotarł do niej dźwięk odpalanego silnika. Schowała się nieco dalej, po chwili zauważyła, że z hangaru wyjechał samochód i to nie byle jaki. Mustang shelby z późnych lat sześćdziesiątych, niebieski, połyskliwy lakier przyciągał uwagę wszystkich w pobliżu razem z charakterystycznym dźwiękiem. Za kierownicą udało się zauważyć Rusella.

Po chwili usłyszała jak zamykają się drzwi hangaru. Miała do wyboru śledzenie Rusella albo właścicieli vana.

Na razie uznała, że wystarczą jest numery rejestracyjne tutejszej ekipy, a była ciekawa czy Russel pojedzie tak po prostu do warsztatu. Maszerując tak by nie zwracać na siebie za bardzo uwagi, w stronę auta, spisała numery rejestracyjne mustanga. Była ciekawa czy policja szuka tego pojazdu. Już siedząc w samochodzie wybrała numer Billego.
 
Aiko jest offline