Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2017, 13:20   #123
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację

Popołudnie, 23 Vorgeheima 2522
Wissenburg


Z niewielkim opóźnieniem, cztery z pięciu oczekiwanych wozów z zaopatrzeniem dotarły do Wissenburga. Uwagę strażników zwracały ślady osmaleń na burtach oraz przesadnie liczna eskorta. Eskorta, która z pewnością przeszła coś poważnego po drodze - czerwień krwi i biel bandaży ostro kontrastowały ze sobą, a każdy woźnica i wielu z pieszych nosiło na sobie ślady pocałunku ognia.

Jakimś cudem plotki o bitwie pokonały drogę od północnej bramy miasta do koszar armii szybciej niż oni sami.

Ostatni, choć zmęczeni i niewyspani, na zainteresowanie ludzi odpowiedzieli równając krok i starając się wyglądać jak na żołnierzy przystało. Może nie wszyscy, ale większość. Równą sensację wzbudzili idący z nimi... cóż, nie bójmy się tego słowa, zbóje. W każdym razie tak wyglądali. Zresztą, strażnicy miejscy od razu rozpoznali Sala, przywódcę bandy leśnych ludzi. Ku zdziwieniu tychże strażników oddział nie zatrzymał się przy głównej siedzibie straży by odebrać nagrodę za schwytanie zbójców, tylko zaprowadził ich do koszar, gdzie, ku jeszcze większemu zdumieniu, dowodzący oddziałem młodszy sierżant kazał wołać pisarza wojskowego. Szczyt niedowierzania nastąpił, gdy Sal i dziesięciu jego ludzi grzecznie ustawili się w kolejce.

- Dziwy jakoweś się działy kumie - opowiadał później jeden z mieszczan sąsiadowi - wyobraźcie sobie, wozacy nawet słowem się nie pożegnali, jakby źli byli za coś. Tyle co zdjęli z wozu babę jakąś, widać że sama iść nie mogła i zostawili towar w magazynach. Nawet na zwyczajową grochówkę się nie zatrzymali, tylko od razu do domu cechowego pojechali. Coś czuję, że z tego grubsza sprawa będzie.

"Grubsza sprawa" była jednak pieśnią przyszłości, choćby i nieodległej. Na razie Ostatni byli bezpieczni. Mieli chwilę czasu na odsapnięcie lub załatwienie pilnych spraw, naprawienie ekwipunku, uzupełnienie zapasów, odespanie, słowem, to wszystko co żołnierz robi, kiedy go akurat nikt nie próbuje zabić. Oraz na złożenie raportu Gruberowi, którego, jak się okazało, w końcu dogonili. Ledwo - już jutro bowiem wszyscy mieli przesiąść się na barki i wyruszyć w górę rzeki.
Porucznik zrobił także coś, co zdawałoby się, wykraczało poza regulamin i jego zwykłą przemyślność - po wysłuchaniu raportu udzielił Ostatnim przepustki na wieczór. I choć inni mogli się zastanawiać, po co dawać żołnierzom szansę na dezercję tuż przed wypłynięciem miał w tym swój cel. Jako były strażnik miejski doskonale wiedział jak niebezpieczne (lub pomocne) są plotki. Uznał, że wieści o jakimś zwycięstwie Armii Imperium mogą choć częściowo zrównoważyć ostatnie wiadomości o sukcesach von Wernicky'ego, który stale posuwał się na północ niemalże nie napotykając oporu.
 
hen_cerbin jest offline