Francisca znała odwieczną tradycję, która mówiła, że w kłótni ostatnie słowo należy zawsze do kobiety. Miała nadzieję, że ksiądz biskup był z tą wiedzą zaznajomiony. Włoszka, ogólnie rzecz biorąc, nie lubiła kłótni. Wolała użytą w przyjaznej atmosferze cykutę lub nóż w plecach, niż stosowanie agresji albo nie daj Boże ordynarną wymianę ciosów. Rozumiała racje i widziała skuteczność brata Fyodora, ale nie był to jej sposób postępowania.
- Księże biskupie - odezwała się do świątobliwych pleców - mam nadzieję, że ksiądz pamięta, że pomimo różniących nas zadań, darów i pochodzenia, łączy nas ten sam wspólny cel jakim jest dążenie do Bożego Królestwa - mówiła to łagodnie, aby zabrzmiało to jako wytłumaczenie, a nie kolejne strofowanie duszpasterza. - Doceniam księdza pracę, a parafialni kapłani opowiedzieli mi, jakie idee są księdzu bliskie. Podzielam je również w swoich rozważaniach nad Bogiem i jego obecnością w świecie. Mam nadzieję, że gdy ksiądz odpocznie po tym trudnym dniu dane nam będzie jeszcze porozmawiać na ten temat.
- W kwestii straży nie mogę nic zadecydować sama, ale odbieranie jedynej ochrony tak ważnej osobistości jak biskup mogłoby być krokiem nierozważnym. Zagrożenia również w postaci fizycznych ataków czychają wszak wszędzie - zamyśliła się - A może którychś z parafialnych kapłanów mógłby nam towarzyszyć? Oczywiste, że mają wiele pracy, ale i nasza posługa wiąże się z opieką nad duszami mieszkańców. Ksiądz Szymon na przykład wydaje się być osobą nie tylko wielkiego ducha, ale i niepospolitej siły.