Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2017, 20:07   #189
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Black 4 i 0

- Musimy na chwilę zahaczyć o dach - powiedział Padre, grzebiąc przy pasie ze sprzętem - Musimy też uzupełnić amunicję i granaty. Wy wracacie do domu, my mamy drugą zmianę.

- Tu Falcon 1. Bardzo bym chciał ale jeszcze nie wracamy do domu. - w słuchawce dał się słyszeć znajomy już głos oficera dowodzącego choć żaden z widocznych w ładowni mundurowych nie pasował do tego głosu w słuchawce. - Mamy tu jeszcze parę rzeczy w okolicy do odwiedzenia. Hawki skończą czyścić teren możemy was wyrzucić na dach. Możecie uzupełnić zapasy. Ale nie możemy przedłużać sytuacji więc was tylko wyrzucimy i dalej musicie radzić sobie sami. - odpowiedział oficer w słuchawce obydwu Parchów siedzących w fotelach ładowni.
- Może wystarczy przelecieć wystarczająco blisko tego punktu - Padre przesłał koordynaty checkpointu. - Ile możemy zabrać pestek?

- Hawki tam sieją, podejście jest zbyt niebezpieczne. Zrobimy koło i podlecicie jak skończą. Brown 0 opanowała wieżyczki więc sugeruję współpracę z nią. Z innym wsparciem na ziemi może być ciężko. - słuchawka znów odezwała się głosem Falcon 1. W żargonie wojskowych “może być ciężko” było właśnie odpowiednikiem tego co mówił przed chwilą czyli, że pewnie na żadne wsparcie nie ma co liczyć. - Weźcie z pestek co wam potrzeba. - odpowiedział na kolejne pytanie Black 0.

Padre zaczął ładować magazynki do pełna, wymieniał też w broni na pełne. Podobnie granaty i plastik.
- Macie informacje jak to ogólnie wygląda? Jest szansa, że szybko się to skończy czy zadzwonić żeby nie czekali na nas z obiadem na orbicie? - zagadnął.

- Sytuacja się wyklaruje jak dym opadnie. Na razie dla skanów jest zbyt mętnie by dać pełny obraz sytuacji. Jedynie rozpoznanie naziemne mogłoby coś tu zdziałać ale nie ma naszych jednostek w tym rejonie. Oprócz was. Hawki skończyły. Zrobimy nawrót i szykujcie się do zejścia. A sytuacja na pewno szybko się nie skończy. - Falcon 1 odpowiedział spokojnie z nutką żołnierskiego pesymizmu. Kadłub maszyny jaką lecieli faktycznie wszedł w przechył choć nie tak ostry jak przy poderwaniu się z ziemi. Black 0 musiał przebalansować ciałem by nie polecieć na niższą obecnie ścianę. Wchodzili w jakiś wiraż, dość długi. W oddali przez dźwięk silników doszły odgłosy kanonady i eksplozji. Przebrzmiały ostatnie ich echa i poza silnikami nie było z zewnątrz nic słychać.

- Częstuj się czwórka - powiedział Padre do Owaina wskazując skrzynie z amunicją i granatami.

Pojazd wyrównał lot i dało się wyczuć jak silniki zmieniają rytm i maszyna zwalnia. Na żołądek zaczęło działać uczucie podobne do tego jakie towarzyszy szybkiemu zjeżdżaniu windą. Przez boczny wizjer widać było kołdrę dymów, tych brunatno - szarych złożonych z wyrzuconej w górę zawiesiny szczątków powierzchni i tych czarnych gdzie coś się paliło. Gruntu nie widać było nigdzie. Nawet czubków drzew z dżungli która zdawała się być wszechobecna w tej okolicy też nie było widać ponad tą kołdrę. Latadełko zaczęło opuszczać rampę i za nią widać było fragment świata złożonego z dymów i pożarów unoszących się wokół budynku wieżowca Seres Lab o potrzaskanych pociskami artylerii ścianach i dachu.

- Stary, podleć te 32m, może zaliczy nam punkt bez wysiadania - powiedział Padre do pilota, znowu majstrując coś w plecaku.

- Człowieku to nie jest rower. - rozległ się w słuchawce komunikatora cierpki głos pilota. Przesunął jednak maszynę. Te leciała z trudem na granicy przeciągnięcia nienawykła do przeparkowywania na odległości oscylujące wokół jej długości. - Wyskakujcie. - powiedział pilot zatrzymując maszynę bliżej centrum dachu kilku piętrowego budynku. Dwójka Parchów znalazła się na dachu a Falcon 2 od razu poderwał się w górę zwiększając ciąg silników i unosząc się w górę. Widzieli poszatkowany dach w aż po krawędź po drugiej stronie. Nie widzieli jednak kapsuły. W miejscu gdzie była ziała dziura w dachu. Obroża jednak dalej wykrywała namiar wskazując na odległość 12 m od Checkpoint. Gdy Falcon zniknął w chmurze wzbitego dymu i zaraz potem dźwięk silników zmienił się w oddalający pomruk dał się słyszeć inny dźwięk. Dobrze znany tak dwójce Parchów jak i pewnie każdemu człowiekowi na Yellow 14. Skrzeki i zgrzyty pazurów xenos. Były gdzieś tu chodź jeszcze ich nie widzieli. Pewnie namierzą ich raczej szybciej niż później czasu gdy mogli działać swobodnie wiele nie mieli.
- Czwórka, detektor - powiedział Padre omiatając teren karabinem. - Jak jest czysto to schodzimy na dół.
Czwórka wydobył detektor i omiótł otoczenie. Coś łaziło po zewnętrznych ścianach. Wewnątrz też, ale na razie ostatnie piętro było czyste.
- Schodzimy, osłaniaj mnie - szybko zeskoczył na kapsułę i potem na dół, drzwi z piknięciem się otworzyły.
Wszedł do środka i wyszedł przywołując Owaina. Ten powtórzył manewr.
- Czego nie potrzebujesz przy pancerzu? - zapytał go Padre.
Zanim Owain odpowiedział dało się słyszeć odgłos zbliżających się ufoków. Padre wyjął pistolet i pokrył ogniem wszystkie dostępne wejścia z wyjątkiem tego którym tu weszli, by obcy nie mieli łatwego wejścia.
- Zmieniamy lakierki i skaczemy stąd. - Zamknął drzwi kapsuły od środka i szybko wymienił pancerz na identyczny, z jednym wyjątkiem. Nie był już ledwo widoczny, za to miały buty skoków i podskoków.
- Doradzam to samo - powiedział do czwórki.

Owain uzupełnił amunicję w karabinku i pistolecie oraz wziął zapasowe magazynki z nabojami ekspandującymi do obu broni. Zostawił też napoczętą paczkę plastiku i w jej miejsce wziął granaty odłamkowe.
W kapsule, korzystając z okazji podobnie jak Padre, wymienił swój zmaltretowany pancerz na nowy, tym razem ciężki, z tymi samymi modami.
 
Mike jest offline