Pieter Kamil Pietrowic
Pieter powoli przyzwyczajał się do sytuacji. Była dziwna, ale to już drugi dzień jego doli. Rozejrzał się po mieście. Butka z szybkimi potrawami o nazwie Hotdog, sklep z PC, jakiś szklany budynek... czuł się tu nieswojo. Otoczenie tak różniło się od Sankt Petersburg'a z jego czasów. Więc jutro ktoś mnie odwiedzi?
Co znaczyło jutro i gdzie to jutro będzie. Może to mu coś wyjaśni? Z drugiej strony może to być wróg i Ziyi chciał go ostrzec, ale nawet jeśli to Pieter nic nie może zrobić. Jest skazany na bezbronność. Czas jest jego największym zmartwieniem. Każda utracona minuta oddala go od w miarę stabilnego położenia. Tutaj zaczyna się już łapać w położeniu. Poza tym głos z telefonu ostrzegał go przed jakimś zapętleniem. Z tymi myślami wszedł do parku. Było tu mnóstwo ludzi. Czemu oni nie mają takich problemów?
Pomyślał i usiadł na ławce koło fontanny. Na ręku miał jakiś dziwaczny zegarek. Sprawdził godzinę. |