Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2017, 13:02   #68
Cattus
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Sieć geomantyczna.
Miasto Umarłych, przed ruszeniem w pogoń za Cassinim.
Wśród licznych schodkowych piramid Miasta Umarłych jedna rzuciła się w oczy magom już na samym początku. Była najmniejszą ze wszystkich monumentalnych budowli, znajdowała się też w samym centrum miasta i jednocześnie była najmniej okazałą, niemalże niedbale wykonaną. Reszta najemników nie zwracała na nią większej uwagi, jednakże Wolfgang oraz Berthold od samego początku walczyli z silną pokusą zajrzenia do jej wnętrza, albowiem biła z niego potężna magia, którą wyczuli jeszcze przed bramami miasta.

Zagłębiając się w podziemia zapuszczonej piramidy, dotarli do wnętrza wielkiej sali, gdzie znajdowały się monumentalne posągi czczonych przez jaszczuroludzi bogów. W samym jej centrum, na oświetlonym przez świece ołtarzu, unosiła się parę stóp nad ziemią przedziwna metaliczna kula. To ona była źródłem magicznej mocy, którą wyczuli i choć Wolfgang, który poświęcił lata życia badaniom Geomantycznej Sieci, nie był w stanie z miejsca odgadnąć jej prawdziwego przeznaczenia, to był przekonany, że ma coś wspólnego z wielką mapą świata namalowaną na sklepieniu bezpośrednio ponad lewitującą sferą.

Berthold wpatrywał się w kulę z fascynacją, ale pamiętał że byli we wrogim otoczeniu więc powinni zachować ostrożność… Wysilił swoje zmysły, badając przepływ Wiatrów Magii w najbliższej okolicy.

-Ta cała geomantyka to twoja specjalność, zawsze byłeś lepszy w teorii, ja wolałem działać, a jak już badać to naturę, nie starożytne księgi… - Odezwał się do przyjaciela.


- Niesamowite. - Wolfgang stał przez chwilę z rozdziawoną szczęką, wpatrując się w lewitującą kulę. Wyciągnął w jej stronę dłoń, jakby chcąc dotknąć niezwykłego przedmiotu, lecz zatrzymał ją w bezpiecznej odległości. Nie był pewien natury artefaktu, ani niebezpieczeństw jakie mogą na nich czyhać. Wiatry magii które mógł wyczuć przepływające w pobliżu były wystarczającym potwierdzeniem tego że dobrze trafili.
Po chwili wpatrzył się w mapę na sklepieniu komnaty, chłonąc siatkę linii nakreśloną na jej powierzchni.
- Też lubie działać, ale ta sieć… - Wolfgang zaczął wykład. - Dobrze wiesz przed czym chroni nasz świat. - Uciął. - To chyba najpotężniejszy węzeł jaki w życiu widziałem. Może studnia? A ta mapa? - Zwrócił uwagę kompana na sklepienie.
- Cały znany tym przedwiecznym budowniczym świat. Sama w sobie powinna być warta krocie. A dla kolegiów? Bezcenna. To musi być Ulthuan, bo cóż innego? - Wskazał charakterystyczny punkt pośrodku mórz. - Więc gdzie będzie nasza wyspa? - Zapytał, szukając czegoś, co odpowiadałoby ich położeniu.
- Ciekawe czy zaznaczono tu wszystkie miasta jaszczuroludzi, czy może tylko te najważniejsze węzły. Może nawet uda nam się znaleźć cel wyprawy Cassiniego? Ale tu by trzeba kartografa z mapą Barona, albo przynajmniej samej mapy. Nie zdążyłem sporządzić kopii. - Urwał, skupiony na przepływie magii wokół samego przedmiotu i postąpił parę kroków do przodu, zatrzymując się na krawędzi okręgu świec.

W tym samym momencie Wolfgang dostrzegł dziennik leżący tuż pod unoszącą się metaliczną sferą. Ostrożnie podniósł go i zauważył, że jest mocno uszkodzony - grzbiet był miejscami przedarty, wiele stron z niego wypadało, zaś jeden z rogów był mocno przypalony. Ku jego uldze, został on spisany w języku klasycznym, zaś autorem książki był sam Luthor Harkon.
Z dziennika wynikało, że wampir próbował wykorzystać sferę do swych własnych, niecnych celów, jednakże nie potrafił przebić się przez jej zabezpieczenia. Jedną z nich była eksplozja magicznej energii, która wyjątkowo szkodliwie działała na istoty ożywione za pomocą mrocznej magii, co również tyczyło się wampirów. Luthor omal nie zginął przez własną bezmyślność, co sprawiło, że wpadł w furię i rzucił dziennikiem, stąd te uszkodzenia. Z ostatnich zapisków wynika, że poszukuje wyczulonego na magię śmiertelnika, za pomocą którego spróbuje obejść zabezpieczenia sfery.

- Widziałeś? - Wolfgang podał dziennik Bertholdowi. - Całkiem zgrabne pismo jak na nieumarłego sukinsyna. - Skomentował, wpatrując się w artefakt. - Skoro to go omal nie zabiło to ze mnie, czy z ciebie niewiele by zostało. Z drugiej strony, wspominał coś o śmiertelniku. - Mag ognia odsunął się nieco na bok i spróbował spleść magię kłębiąca się wokół sfery, ciekaw efektu. Po plecach przeszedł mu dreszcz hazardzisty, jednakże przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Wolfgang próbował skupić się na uchwyceniu wypływającej z wnętrza sfery energii, jednakże za każdym razem ta pozostawała nieuchwytna… do czasu. Pot zaczął spływać po czole i skroniach maga, kiedy ten wytężał umysł, aby zapanować nad magiczną mocą i w końcu coś nieoczekiwanego się wydarzyło. Z niezrozumiałych do końca dla niego przyczyn, sfera zaczęła otwierać się. Okalające ją blachy z nieznanego stopu metalu rozsunęły się, a światło z jej wnętrza uderzyło z siłą słońca w magów. Ból był nie do opisania, jednakże nie trwał zbyt długo. Po chwili w komnacie na powrót zapanowały ciemności i otwierając oczy, obaj adepci magii dostrzegli przed sobą kulę jaśniejącej energii, która niczym kryształowa kula jakiejś wróżbitki ukazywała obraz w jakimś odległym miejscu. Zatopione świątynne miasto znajdujące się na dnie oceanu w najgłębszej z głębin zwanej Rowem Stygiańskim. Okalała je strefa mocy, która uniemożliwiała wodzie dostanie się do jej wnętrza. Wolfgang z zapartym tchem przyglądał się niezwykłej osadzie, zamieszkałej przez jaszczuroludzi i kontrolowanej przez potężnych mago-kapłanów, wielkich slannów. Widział ogromne piramidy, jeszcze większe od tych znajdujących się w Mieście Umarłych, widział legiony strzegących ich saurusów i stosy artefaktów tak potężnych, że wszyscy magowie kolegium bez chwili wahania zaprzedali by swe dusze diabłom, aby móc położyć na nich swe głodne wiedzy łapska. Po chwili obraz się rozmył i ukazał wnętrze jednej z piramid, bardzo podobne do tej, w której się znajdował. Przed identyczną sferą siedział na unoszącym się w powietrzu tronie slann, który natychmiast wyczuł obecność Wolfganga. Czarodziej poczuł jak do jego umysły wdziera się obca wola i w panice przerwał komunikację, zamykając na powrót sferę mocy w jej stalowych okowach. Kiedy w pełni wróciła do niego świadomość, zorientował się, że siedzi na kamiennej podłodze cały zlany potem. Rozmyślając nad tym co się wydarzyło, odniósł wrażenie, że może kontrolować do pewnego stopnia przepływającą przez geomantyczną sieć energię, zaglądać do innych, połączonych z nią lokacji, a być może nawet otwierać portale, które umożliwiłby mu błyskawiczną podróż. Wiedział też, że wiąże się z tym wielkie ryzyko, albowiem prastarzy slannowie czuwali nad siecią i na pewno spróbowaliby mu w tym przeszkodzić, gdyby tylko wyczuli jego obecność...

- Niesamowite… - wychrypiał Wolfgang i odchrząknął. Po chwili wstał, jednak tylko dzięki pomocy swego kostura. - To nie tylko sieć. Dzięki tym sferom można patrzeć przez inne takie artefakty. Pewnie też otwierać portale. Jednak będąc tam, na dnie oceanu spotkałem jednego z nich. - Po plecach przeszedł mu dreszcz na samo wspomnienie mocy maga kapłana. - Wyczuł mnie i chciał powstrzymać. Wtedy się wycofałem. Jego moc przewyższała wszystko… - Urwał nie mogąc znaleźć porównania. - Wszystko. Ale będąc zdesperowanym pewnie mógłbym otworzyć przejście do jednego z miast. - Wbił wzrok w kulę oceniając ryzyko i jeszcze raz spojrzał na mapę.
- Potrzebujemy kartografa. Thora chyba się na tym zna? - Zapytał, drapiąc się po brodzie. - Musze się napić. Masz jakąś flaszke? - Nie czekając na odpowiedź, nagle się wyprostował i machnął ręką. - Zresztą nie czas na to. Potrzebuje tej mapy. Teraz. Ide po Thore.. - Mag ognia niemal wybiegł z piramidy.


***



Po jakimś czasie do obozu na szczycie piramidy wpadł zdyszany i zlany potem Wolfgang. Przystanął na chwile rozglądając się i uspokajając oddech, jednocześnie rozglądając się w poszukiwaniu tej jednej, niezbędnej mu osoby.

Gdy wypatrzył Thorę, podszedł do niej już znacznie spokojniej, skinął głową na powitanie i zaczął przyciszonym głosem. - Thoro. Potrzebuje cię... - urwał na chwilę jak speszony młodzik. - twojej pomocy znaczy. Z mapą. Znasz się na nich. - Bardziej stwierdził niż zapytał. - Masz jeszcze tą prostą mapę po Baronie? Pójdziesz ze mną? - Zakończył konspiracyjnie, śmiertelnie poważnym głosem.

Młódka z początku z zaskoczeniem nieco się odsunęła, by zaraz pochylić się mimowolnie ku Wolfgangowi. Zmarszczyła brwi próbując rozszyfrować motywacje maga.
- Mapy barona? Nie mam - pokręciła blond grzywą - nawet nie wiedziałam, że jakowąś specjalną miał - grymas pogłębił się, gdy spojrzała na starszego mężczyznę.

- W sumie tamta mapa jest teraz nieistotna, bardziej ucieszyłbym się z butelki czegoś mocniejszego. - Wyznał szczerze. - Idziemy?

- Zostało mi nieco rumu - Thora uniosła brew - Jeśli obiecasz, że będzie warto - wyszczerzyła się w uśmiechu.

Wolfgang pociągnął sporego łyka, a następnie teatralnie się ukłonił, wskazując wyjście z piramidy. - Panie przodem.

‘Jeśli mnie zostawi w środku, wiesz co robić” - rzuciła dziewczyna do Ulfira po norsku i zaciskając dłoń na pasie ruszyła na spotkanie sam na sam z magiem.

Wolfgang ruszył za młodszą norsmenką zawieszając wzrok na jej kołyszących się biodrach i kierując przez wymarłe miasto, rozświetlanie jedynie zaklęciem, które rozjarzyło smoczy łeb na końcu jego kostura.

Thora odwróciła się przez ramię:
- Hmmm dokąd idziemy, Wolfie? - skróciła imię maga odruchowo. Nie czuła się szczególnie pewnie w jego obecności. Nie lubiła też mieć ludzi za plecami. Odruchowo więc szukała możliwości zrównania kroku, czego Wolfgang nie utrudniał i gdy szedł już obok niej, odwrócił do niej twarz i spojrzał z błyskiem w szeroko otwartych oczach.
- W najciekawsze miejsce tego zrujnowanego miasta. Zobaczysz.
Dziewczyna obrzuciła maga uważnym spojrzeniem. W zasadzie do tej pory nie mieli okazji na tak intymne spotkania. Szybko oceniała Wolfa: starszy, żylasty, znaczy znój podróży znający, miękki chód… Dziewczyna zastanawiała się na ile niedbałość wynika z pewności siebie a na ile z doświadczenia. Jej uwagę przykuły dłonie. Dłonie Wolf miał ciekawe. Chyba najciekawsze bo mówiące o historii mężczyzny. Thora przyglądała się zabliźnionym tkankom z ciekawością:
- Skąd wiesz, że najciekawsze? Byłeś tu wcześniej? Smok Cię spalił? - wskazała bezpośrednio na zaciśniętą na kosturze rękę.

- Oczywiście że nie byłem. - Uśmiechnął się. - Ale jestem całkiem pewien że jego niezwykłość niemal dorównuje twojej urodzie. - mrugnął, a Thora prychnęła całkiem jak jej starsza siostra, kiedy Wolfgang skręcił, zmieniając kierunek marszu. Gdy mijał posąg wielkiego gada, ten oświetlony od dołu rzucał na ścianę pobliskiej świątyni wielki, zębaty cień.
- Blizne mam jeszcze z czasów kiedy służyłem w legionie. - Zamyślił się. - Jak dawno to było? Nie mogłem być starszy od ciebie. To był dzień… - Na jego twarzy pojawił się trudny do rozszyfrowania grymas.
- Zdaje się, żeś rękę ledwo ocalił. - mruknęła dziewczyna wydymając usta na wypomniany młody wiek - Co my tu robimy, Wolf? - Thora szła obok ale traciła nieco cierpliwość.

- Cóż za brak cierpliwości. - Zażartował Wolfgang. - Ale nie obawiaj się więcej, oto jesteśmy na miejscu! - Mag uniósł wyżej kostur, wskazując na jedną z piramid. Znajdującą się na środku pustego placu, chyba najmniejszą jaką Thora dotąd widziała. Pozbawioną zdobień, rzeźb, niemal niedbale wybudowaną.

Dziewczyna stanęła nie bardzo wiedząc jak ma zareagować. Sądząc po minie maga, był on z siebie niezwykle zadowolony.
- To ma dorównywać mojej urodzie? - zeźlona Thora założyła ręce na piersi.

Wolfgang wybuchnął szczerym śmiechem widząc minę dziewczyny. - Oczywiście że nie. Zapraszam do środka. - Tym razem pewnym krokiem przejął prowadzenie.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline