Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2017, 12:04   #10
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Alicja patrzyła chwilę w ślad za kobietą, jednak jej nieobyczajowy strój sprawiał, że czuła się dziwnie. Nie miała śmiałości jej zaczepić. Bała się... no właśnie sama nie wiedziała do końca czego, jednak spotkanie z kimś tak ubranym - lub raczej nieubranym - krępowało ją, toteż przykucnęła, by przeczekać, aż zajęczyca przejdzie dalej. Potem ruszyła swoją drogą.
Dalsza podróż nie trwała już tak długo, ale wystarczyła by Alicja miała na jakiś czas dość kwiatów. Jednak co za dużo, to niezdrowo. Zmiana w krajobrazie była drastyczna i nagle, zamiast maków teren usiany był małymi i dużymi głazami. Część można było kopnąć butem, za częścią można się było schować. Dróżka zaś prowadziła do drewnianego mostu, który swą konstrukcją nie wzbudzał wielkiego zaufania.



Musiał to jednak być ten sam most, o którym mówił Ważny Szympans, choćby dlatego że żadnych innych tutaj nie było. Przejście blokowały dwie postacie, z których jedną Liddellówna poznała z daleka. Była to ta sama roznegliżowana Pani Królik, którą widziała na polach. Druga osoba również wyglądała nieskromnie. Był to rudowłosy, brodaty mężczyzna w kilcie. Od pasa w górę ubrany był tylko w tusz licznych tatuaży, o ile w ogóle coś takiego można było uznać za strój. Gestykulował zaciekle, a rysunki na jego ciele tańczyły szaleńczo w rytm nadawany przez poruszające się mięśnie.



1

- Nie ma przejście bez myta. Most się sam nie naprawia - oznajmił brodacz.
- A ty niby go naprawiasz? Zobacz w jakim jest stanie - odparowała Królik.
- Jest w takim stanie, bo nikt nie chce płacić. Nie ma myta, nie ma przejścia.

Alicja niepewnie podeszła do nich.
- Dzie... dzień dobry - przywitała się grzecznie z nutką nieśmiałości w głosie.

Mężczyzna przyjrzał się jej uważnie, jakby jej pojawienie się zupełnie go zaskoczyło. Króliczyca za to radośnie klasnęła w dłonie.
- Mary Ann, zapłać Cieśli myto. Ja nie mam przy sobie pieniędzy - faktycznie nie miałaby ich nawet gdzie schować. Alicja jednak też nie miała ani funta, poza tym wcale nie nazywała się Mary Ann.
- Nie nazywam się tak, proszę pani. Jestem Alicja. - powiedziała - I wcale nie zależy mi na przejściu tego mostu. Po prostu nie chciałam być już sama. - wyznała zgodnie z prawdą. Raz po raz jej spojrzenie lądowało na prawie nagim ciele mężczyzny w kilcie i raz po raz odwracała je, nie mogą znieść dziwnego wrażenia jakie wywoływał w niej te widok.
- Alicja? Od kiedy - spytała niemal oburzona. Cieśla za to w tym samym momencie stwierdził:
- Mosty to nie miejsca spotkań. Mosty służą do przeprawiania się przez rzeki.
- Odkąd pamiętam, proszę pani. Musiała mnie pani z kimś pomylić. -
odrzekła dziewczyna króliczce, po czym spojrzała speszona na mężczyznę - To... gdzie mam iść?
- Dokądkolwiek -
odrzekł rudobrody. - Tylko nie za most.
- A ja właśnie przejdę przez ten most!
- krzyknęła Króliczyca, która uznała że jeśli po prostu zignoruje fakt pomylenia Alicji z kimś innym, to jakby to nigdy nie nastąpiło. - A jak nie przez most, to przez bród!
- Odradzam -
ostrzegł mężczyzna, uśmiechając się przy tym nieprzyjemnie.
- A odradzaj, mnie się spieszy - Biały Królik podeszła do krawędzi skarpy, wypatrując najlepszej ścieżki by dostać się nad wodę. Wtem podskoczyła jak oparzona i krzyknęła ze strachu.
Alicja przyglądała jej się ciekawie lecz nic nie zrobiła.
- To potwór! W rzece jest potwór - Liddellówna była za daleko, by go zobaczyć, musiała zatem uwierzyć na słowo.
- Żaden potwór, tylko mój wspólnik. Zajmuje się tymi, którzy próbują nie korzystać z mostów.
- Ale ja muszę się przedostać na drugą stronę. Inaczej spóźnię się na przyjęcie
- Króliczycy opadły ze zrezygnowania uszy.

Ponieważ szkoda było Alicji królikowej pani, dziewczyna spróbowała podjąć zadanie mediatora. Podeszła do mężczyzny, którego w myślach nazywała “Szkotem” z uwagi na wygląd.
- A może dałoby się opłacić panu przejście jakoś inaczej? Bo my nie mamy pieniędzy, ale przecież mogłybyśmy pomóc. Może trzeba jakieś materiały zamówić i pan by w ten sposób oszczędził sobie fatygi, a może jeszcze inaczej?
- A jak miałybyście panie zamówić materiały, kiedy nie macie pieniędzy? Narzędzi też pewnie nie umiecie naprawiać.
- Narzędzi? -
Białemu Królikowi podskoczyło jedno z uszu. - A o jakich narzędziach mowa?
- Wie pani, młotki, piły, siekiery...
- wyliczał na niekompletnych palcach lewej ręki.
- A jakieś inne? - zalotnie uśmiechnęła się króliczyca, której nieświadomie Alicja podsunęła jakieś rozwiązanie.
- To może... obiad ugotować? W domu posprzątać? - dziewczyna jednak była tak samo niedomyślna jak “Szkot”.
- Dom mam za mostem, a innych narzędzi nie mam.
- Och, myślę że jakieś się znajdzie
- kobieta położyła dłoń na umięśnionym torsie Cieśli, który spoglądał zdezorientowany to na jedną rozmówczynię, to na drugą. W tym jednym wydawali się z Alicją podobni. Ona również przyglądała się to kobiecie, to mężczyźnie przed sobą, zastanawiając się, do czego to doprowadzi. Kobieca intuicja podpowiadała jej przy tym, że może... może powinna ich zostawić samych? Starsza kobieta nie zaprzątała sobie czymś takim głowy, jej dłoń przesuwała się niżej i niżej, coraz bliżej kiltu.
- Taki duży i silny cieśla na pewno ma przy sobie coś do rżnięcia - mruknęła, choć nie była kotem.

Przerażona i zarazem ciekawska Alicja spojrzała teraz na twarz mężczyzny, by zobaczyć jego reakcję. Wyglądała trochę zabawnie, bowiem wyszczerzył zęby w mało rozgarniętym uśmiechu. Kiedy zaś Biała Królik opadła bezwstydnie na kolana i palcami zaczęła gładzić odsłonięte pod kiltem łydki, uśmiech mało nie urwał rudowłosemu uszu.
Nie wiedząc jak się zachować (a przecież nikt jej nie przeganiał) Alicja zasłoniła sobie wpierw oczy, ale potem stwierdziła, że to jednak za wiele i chciałaby zobaczyć, co się dzieje. Przesunęła więc dłonie na usta. Jeszcze zanim królicze łapki zaczęły sunąć w górę, kilt wyraźnie wybrzuszył się z przodu i chyba nawet lekko się uniósł.
- Oho. Narzędzie szykuje się do pracy - zaśmiała się kobieta. - Czy do tego miało służyć myto?
- Tak, tak
- pokiwał głową mężczyzna, zupełnie tracąc swą stanowczość.
Króliczyca wsunęła jedną z dłoni głęboko pod kilt, wydobywając z ust Cieśli pełne zadowolenia westchnięcie. Wybrzuszenie pod materiałem zaczęło poruszać się to w jedną, to w drugą stronę, lecz siłą rzeczy Alicja nie widziała co się pod spodem działo.
Nie, tego zdecydowanie nie powinna oglądać! Przesunęła dłonie znów na oczy, lecz scena przed nią się rozgrywająca zbyt ją intrygowała. Tym razem przesunęła ręce na uszy - jakby to mogło w czymś pomóc. Z pewnością uciszyło radosne postękiwania Szkota, ale w żaden sposób nie ratowało przed lubieżnością zdarzenia, które z każdą mijającą chwilą było coraz bardziej gorszące... a przynajmniej powinno takie być. Liddellówna jednak była tym wszystkim jedynie coraz bardziej zaintrygowana. Kobieta tymczasem zarzuciła sobie kilt na głowę i dwa uderzenia serca później Cieśla entuzjastycznie krzyknął.
- Och, jak wspaniale.
Tego było za wiele młodej, niedoświadczonej dziewczynie. Alicja na oślep rzuciła się do ucieczki, byle jak najdalej od tych dwoje, którzy... którzy... swoim zachowaniem powodowali, że czuła się coraz dziwniej. Traf chciał, że owo “na oślep” to była właśnie droga przez most. Rudowłosy zupełnie odpłynął w objęcia przyjemności i nawet nie próbował zatrzymać uciekinierki. Potwór, który tak przestraszył Białą Królik, najwyraźniej nie miał w zwyczaju wyskakiwać z wody i pożerać na moście swych ofiar, dzięki czemu dziewczyna bardzo szybko pozostawiła całą tę krępującą sytuację za sobą. W tej krainie chyba nikt nie zachowywał się, ani nie ubierał przyzwoicie poza szympansami!
Niestety, okazało się że za mostem jest bardzo dużo terenu, który nie był domem Kapelusznika. W zasadzie, to za mostem był upiorny las do którego dziewczyna wbiegła na ślepo i teraz trochę tego żałowała.



2

Wracać nie mogła - jeśli tamta dwójka wciąż robiła... no, to co robiła, to Alicja już sama nie wiedziała, co sama by zrobiła. A jeśli już przestali, to Szkot pewnie byłby bardzo zły, że nie uiściła myta. Dlatego jedyna droga wiodła do przodu. I tego Alicja pożałowała jeszcze bardziej, gdy po przejściu kilkuset jardów usłyszała dobiegający z chaszczy warkot.
Serce zabiło jej jak oszalałe. Co robić? Uciekać? Czuła, że wtedy to coś na pewno będzie ją gonić. Może jednak ten warkot nie był na nią? Albo tylko miał ją ostrzec? Dziewczyna znieruchomiała, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Chaszcze zatrzęsły się bardziej, powietrze przeciął trzask suchej gałęzi. Źródło warczenia zbliżało się i było duże. Co Ważny Szympans mówił o lasach? Coś o wyjowilkach i gryzolwach.
Przestraszona Alicja rozejrzała się. Spróbowała się wdrapać na pobliskie drzewo. Ledwie zdążyła chwycić się gałęzi i wciągnąć na górę, gdy na drogę wyskoczyło… coś. Przypominało wilka, ale rozmywało się w oczach jak koszmarna mara. Z jego gardła wyrwał się upiorny, narastający jęk, którego crescendo przerodziło się w wycie.



3

Och, jakby się w tej chwili przydała Liddellównie jakaś broń! Przycisnęła się drżąca do konara drzewa, starając nie poruszyć za żadne skarby. Wyjowilk zaczął węszyć i coraz szybciej podchodzić ku Alicji. Sytuacja nie wyglądała ciekawie. Czy takie potwory potrafią się wspinać? Koszmar wlepił swe ślepia w ofiarę i zawarczał z satysfakcją. Nie było drogi ucieczki. I właśnie wtedy przybyła kawaleria. Zza zakrętu, w pełnym biegu i równie pełnym rynsztunku wyleciał żołnierz. Futrzana czapka kiwała mu się na wszystkie strony, a szabla obijała o nogę.



Wyjowilk z miejsca stracił zainteresowanie dziewczyną i rzucił się na nową ofiarę. Rozległ się straszliwy huk, gdy wystrzelił karabin żołnierza oraz jeszcze straszliwy skowyt rannej bestii. Zrezygnowała ze swych krwawych zamiarów i dała koślawego susa w gęstwinę.
Alicja wychyliła się, by spojrzeć na mężczyznę.
- Dzień dobry - powiedziała, dalej siedząc okrakiem na gałęzi - Chyba mnie pan uratował. Nic panu nie jest?
Żołnierz zadarł głowę do góry.
- O, dzień dobry. Wszystko jest ze mną w należytym porządku. A z panną?
- Ja... ja się chyba zgubiłam.
- wyznała, próbując zejść jakoś z drzewa. Skończyło się jednak na tym, że obróciło ją wokół gałęzi na której siedziała i teraz zawisła głową do dołu. A na tę głowę opadła jej sukienka, zaś oczom mężczyzny ukazały się urocze, białe majteczki z koronką.
- To widać - odparł żołnierz, zupełnie nie skrępowany sytuacją. - Tam na dole jest dół, a nie góra - ustawił się pod dziewczyną, obawiając się by ta nie spadła. Dzięki temu, nawet gdy omsknęła jej się noga, wpadła wprost w ramiona żołnierza.
- Aaach! Dziękuję! - krzyknęła wpierw wystraszona, potem szczerze wdzięczna za kolejny ratunek.
- Cała przyjemność po mojej stronie - uśmiechnął się i ostrożnie postawił ją na ścieżce. - Kawalerzysta, do usług - pokłonił się i zamiótł swą czapkę ziemię.
- Alicja - dygnęła i wygładziła sukienkę - Szukam mojego starego znajomego - Kapelusznika. Wie pan może czy gdzieś w pobliżu nie mieszka?
- Kapelusznika? -
powtórzył jak echo. - Ma panna zaproszenie na przyjęcie? - Chyba o czymś wiedział, skoro zadawał takie pytanie.
- Niestety nie, ale myślę, że jestem... mile widziana. - dodała zawstydzona.
Kawalerzysta cofnął się o krok i jeszcze raz, uważnie przyjrzał się Alicji.
- Tak. Zdecydowanie będzie panna mile widziana - to chyba miał być komplement.
- Czy pan tam zmierza? Albo wie, w którą to stronę? - dopytywała, znów wygładzając spódnicę.
- Mogę tam pannę zaprowadzić, choć mnie nie zapraszano - zwierzył się.
- A czy chciałby pan zaproszenie? Może uda mi się poprosić... jeśli wciąż mnie pamiętają. - dodała cicho, bo nie chciała obiecywać czegoś, czego nie była pewna.


_______________________________
1 - grafika autorstwa Spikejones67
2 - obraz "Which way now " autorstwa Stana Johnsona
3 - grafika autorstwa Matta Barleya
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 19-09-2017 o 12:09.
Mira jest offline