Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2017, 22:11   #26
Zara
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Isak

- Owszem, na skutek mocno burzliwej mutacji nie zawsze byliśmy pewni jego zachowania. - Odpowiedział wiedźmin, choć widać było, że nie jest do końca skupiony na Isaku, tylko na drżeniu amuletu. - Ale nie posunąłby się do rzezi, gdyby w jakiś sposób tamci ludzie go do tego co najmniej nie sprowokowali. Chyba taki doświadczony najemnik powinien wiedzieć, jakie znaczenie ma czyjeś zapewnienie o niewinności.
- Ze mną chcesz walczyć? Niegodnym ci to jest. - Odezwał się z typową dla siebie butą Deverell, prawie całkowicie zakrywającą fakt, że bał się starcia z kimś zdecydowanie bardziej obytym w praktycznej walce. - Myślisz, że te resztki pancerza Zakonu sprawiają, że możesz czuć się mi równym? Owszem, nie mam zamiaru wszczynać bitki w tej marnej spelunie i walczyć będziesz na zewnątrz. Ale nie ze mną, a z tym wiedźminem. No? - Spojrzał na koniec na swego towarzysza. Ten jednak był już totalnie niezainteresowany słowami Zakonnika Płonącej Róży.
- Ciekawe. - Mówił, próbując rozpoznać, z której strony amulet daje największe drgania. - Ponoć była tu przed chwilą ta banda. Być może rzeczywiście wśród nich są potwory. - Skończył, idąc w stronę pokoi.
- Do czego cię ze sobą trzymam! Masz najpierw pozbyć się tego śmiecia! - Krzyknął Deverell rozzłoszczony ignorowaniem go.
- Nie. Najpierw potwory. - Odrzekł wiedźmin do rycerza i zwrócił się do Isaka. - Mówisz, żeś tak bronił ludzi. To się przekonamy. Być może już wiesz, ale aktywny wiedźmiński amulet drży, gdy wyczuwa potwory lub użycie magii. Podejrzewam, że gdzieś tu ktoś krąży związany z tą bandą, wśród których mogą być istoty nieludzkie. Pomóż mi w walce z nimi, a być może ostawię cię w spokoju. Wyjdź i pilnuj budynku od prawej strony, ja pójdę z lewej. Sir Adityo, zostań w środku i obserwuj, czy od środka ktoś nie wychodzi. Gdy ich zauważycie, zagwiżdżcie, albo pójdzćie za gwizdem, gdy go usłyszycie. Nie zaczynajcie walki sami. Są niebezpieczni. Wiem od znajomego wiedźmina, który już się kiedyś z nimi mierzył.


Fika

- Dociekliwaś bardzo. Odpowiemy na wszystkie pytania, ale z góry muszę uprzedzić, że nie na wszystkie w pełni. - Odpowiedział człowiek. - Zacznę może od przedstawienia się, jestem Bjornar. A to mój przyjaciel, pięknowłosy Veeril.
- No już przestańcie. - Odpowiedział spłoszony uwagami na temat jego włosów Elf. - Po kolei. Porwaliśmy dziewczynę, bo nie podoba nam się jej współżycie z ojcem. Nawet, jeśli nie biologicznym. A karczmarzowi to po prawdzie płacimy, tylko nie chce on pokazywać w wiosce, że niby to ma z nami jakieś układy. Bo i tak już jest średnio szanowany, głównie dlatego, że jest poczciwym, dobrym człowiekiem, co jest raczej źle przyjmowane. Dlatego odgrywamy takie scenki, żeby nie pogarszać jego sytuacji.
- Czy ukrywamy się w lesie... nie, wolimy określenie, że tam mieszkamy. Wiesz, świeższe powietrze, bliskość z naturą, brak wszechobecnego smrodu odchodów wylewanych na ulicę. - Na kolejne pytanie odpowiadał Bjornar. - A tak bliżej prawdy, to spotkaliśmy tam kryjówkę kogoś, kto jest w ogóle szefem szefów. Ale o nim nie możemy ci powiedzieć. Z początku trochę siłą nas zmusił do współpracy, ale później się przekonaliśmy, że to fajny czło... istota.
- Bjornar, za dużo mówisz... - Półelf pokręcił z dezaprobatą głową na słowa towarzysza. - Czemu chcemy twojej pomocy? A czemu nie? Druga sprawa, że to jednak bardziej my będziemy pomocą dla ciebie. A dla nas to będzie dobra zabawa, połączona na dodatek z pożytecznym dobraniem się do skóry kilku podszywaczom. To tyle?
- Zapomniałeś o czymś pięknowłosy! - Powiedział śmiejąc się Bjornar, ręką gładząc go po włosach.
- Mam taką mieszankę ziół... - Powiedział niechętnie Veeril, szybkim ruchem łapiąc rękę towarzysza i odciągając ją od siebie. - Ale szef coś długo nie wraca... To jak będzie, jeśli chcesz z nami kooperować, to zdradź nam swoje imię. - Zakończył, a Fika mogła zaobserwować, jak dość czujnie obserwuje widzianą z daleka karczmę.


Marina

- A jakbym powiedział, że naszemu koledze odrąbali rękę? Co prawda już jakiś czas temu, ale goić prawidłowo się nie chce. A czy boimy się podania czegoś niewłaściwego. Cóż, nasz kolega ma dość zwiększoną odporność na różne specyfiki, więc to nie będzie problem. Zresztą, po co ci spędzać więcej czasu nad robotą? - Odpowiedział czarnowłosy z niezadowoleniem w głosie. - Nie lubimy tak nie po dobroci, ale widocznie nie ma innego wyjścia. Moglibyśmy zaczekać do rana, ale już się tu na nas czają niedobrzy ludzie. Dlatego pilno nam w drogę. Koniecznie z szanowną uzdrowicielką.
Czarnowłosy skinął na swego kompana. Ten sięgnął po przyczepioną do pasa linę i podszedł do podejmującej rozpaczliwe próby spania Mariny. Nawet, gdyby próbowała się wyrwać, nie miała by szans. Jako uzdrowicielka, doznała już wiele mocnych uścisków, gdy musiała odebrać poród czy odkazić otwarte rany, zdarzało się, że pacjent chwycił ją i ścisnął, dając jej odczuć prawdziwą moc ludzkiego uścisku w bólu. Teraz, gdy mężczyzna chwycił jej ręce to czuła wręcz nieludzką, obezwładniającą siłę.
- Tylko delikatnie! Żeby nic się nie stało zdolnym rączkom naszej uzdrowicielki! - Lekko zagrzmiał na swego kompana czarnowłosy. Gdy sznur oplótł ręce Mariny, zgodnie z zaleceniem mężczyzny dość luźno, przez co odczuwała jedynie lekki ucisk, mężczyzna dodał. - I wybacz nam, ale ponownie musimy przejść przez okno.
Ponownie otworzył na oścież okno i zgrabnym skokiem wyskoczył na zewnątrz. Drugi mężczyzna dość bezceremonialnie podsadził uzdrowicielkę na parapet, by ta mogła przerzucić sama nogi i wyjść na zewnątrz.
- Teraz od ciebie zależy, na ile musimy pomagać ci iść, a na ile będziesz robić to sama.


Elke

Mimo sporej ilości wypitego alkoholu, Elke nie tylko zdawało się, że porusza się bezszelestnie, ale i w rzeczywistości jej się to udawało. Po pierwszych swoich ruchach mogła się upewnić, że rozpoznany z sylwetki średniego wzrostu mężczyzna nie widział jej ruchów. Sam był skupiony na w miarę cichym zabraniu jej topora i tarczy. Dlatego jej plan do pewnego momentu się powiódł. Rzuciła się na mężczyznę, który pod naporem jej ciała potoczył się na ziemię, wypuszczając z rąk toporek i tarczę, które poleciały w kąt pomieszczenia, pozostając poza zasięgiem ramion obojga z nich. Obezwładnić mężczyzna już się nie dał, bo w krótkiej chwili pochodząca z Nilfgaardu doświadczona najemniczka mogła rozpoznać, że nie miała do czynienia ze zwykłym złodziejaszkiem, a raczej sądząc po technice, sile i zwinności, z jaką się oswobodził, z wojakiem. Po oswobodzeniu się, przetoczył się kawałek do tyłu, by znaleźć się w pewnym dystansie od Elke i cicho zwrócił do niej.
- Jeśli się nie wtrącisz i będziesz teraz spać, nie musimy walczyć. Moim zadaniem było tylko rozbrojenie. - Gdy po chwili rozdwajająca się twarz mężczyzny zlała się w jedną, w miarę zbitą całość, Elke rozpoznała w nim jednego ze zbójów, którzy odwiedzili wcześniej karczmę, ukradli beczki i porwali dziewkę. Przybrał jednak defensywną pozycję do ewentualnych zapasów. Jak również zauważyła, miał przy sobie także miecz i mógł sięgnąć po niego zdecydowanie szybciej, niż ona po toporek i tarczę.
 

Ostatnio edytowane przez Zara : 11-10-2017 o 07:58.
Zara jest offline