Ruszyli w drogę. Wcześnie pochowawszy poległych kompanów i oddawszy pożyczoną broń od wozaków. Gustaw przykładał zimny sztylet do gęby by czym prędzej się pozbyć opuchlizny po wypadkowi z kuszą.
Co bardziej ranni wiezieni byli na wozach. Natomiast reszta szła jako obstawa. Młodszy sierżant kroczył na przedzie zerkając co jakiś czas na podkomendnych i wozaków. Ci drudzy jakoś dziwnie spode łba patrzyli na Barona. Z resztą nikt z “Ostatnich” nie cieszył się lepszym traktowaniem.
Gustaw nie zaprzątał sobie jednak zbyt długo tym głowy będąc i tak zmęczonym. Zastanawiał się czy dogonią w Wissenburgu główne siły i czy jeszcze jakieś przygody ich spotkają.
***
Do miasta weszli jak armijni. W dwuszeregu nakazał iść młodszy sierżant by nie robić kiepskiej opinii o wojsku. Nie zatrzymując się nigdzie szli ku koszarom. Gustaw kiedyś był w Wissenburgu i mniej więcej wiedział gdzie są. Poza tym wozacy znali drogę więc nie było szans na pomyłkę w drodze.
Weszli w końcu na plac apelowy a wozy udały się pod magazyny kwatermistrzowskie. Gdy brama za nimi się zamknęła odetchnął i rzucił komendę do swoich ludzi.
- Spocznij- Wiedział, że są wykończeni. Szczególnie ci ranni i nie obyci z doświadczeniem wojskowym. Gdy Baron podniósł wzrok zobaczył czekających na niego dwóch oficerów. Jednym z nich był Gruber.
Gruber wyszedł zobaczyć co to za zamieszanie. Zobaczywszy wozy i nowych rekrutów wyraźnie złagodniał. Ślady walki także zauważył. Dał Gustawowi chwilę czasu by się ten mógł przygotować do złożenia raportu. W końcu nie był sam. Obok niego stał inny oficer, a wasz porucznik chciał by “jego” sierżant wypadł jak najlepiej.
Młodszy sierżant zasalutował zauważając oficerów i szybko starał się ogarnąć. Włos poprawił, mundur wygładził i zbędną broń w postaci halabardy oddał Kapralowi.
- Przypilnuj chłopaków. Czeka mnie rozmowa z Gruberem.- Po czym już na szybko przygotowanym ruszył ku dwóm oficerom.
Stanął przed dwójką czekających i salutując ozwał się w te słowa.
- Młodszy sierżant Gustaw z Piątej Dziesiątki Trzeciej Drużyny Czwartej Kompanii Drugiego Batalionu Trzeciego Regimentu melduje powrót z pościgu za dezerterem Allandorem.- I czekał na reakcję i polecenia zwierzchnika. Starał się przyjrzeć drugiemu oficerowi szukając w nim jakiegoś znajomka lub kogoś kogo mógł w przeszłości znać.
Po naszywkach rozpoznał w nim porucznika, a twarz wydawała się znajoma. Gustaw widział go kiedyś w towarzystwie Baronowej Etelki von Toppenheiner z Pfeildorfu. Dla szlachcica z dobrego domu kariera wojskowa zaczynała się od stopnia oficerskiego i tenże młodzieniec prawdopodobnie z tego właśnie skorzystał.
Można było poznać, że gruber nie czuje się dobrze w jego towarzystwie. Niemniej, oddał salut i dał znak, by młodszy sierżant kontynuował.
Baron przełknął ślinę i podziękował bogom, że nie wpadł na pomysł z golenie się i umyciem przed złożeniem raportu. Teraz zmieniając lekko głos, tak by brzmiał na zachrypniętego lub przeziębionego. Wolał nie ryzykować jeszcze rozpoznania.
- Panie Podporuczniku melduję, że akcję złapania dezertera przejął Anders von Flicken, z tych von Flickenów. Elf zapewne już w Nuln przed sądem stoi lub wisi. Her Flicken sławny jest, że nie odpuszcza.- Mówił z małymi przerwami na udawany kaszel.
- Wyruszając z obozu po paru godzinach znaleźliśmy ślady elfa idące w las. Postanowiłem rozdzielić oddział. Ja z kilkoma ludźmi poszliśmy tropem a druga grupa pod przywództwem Kaprala Detlefa poszła odciąć drogę do Nuln. Nie raz słyszeliśmy jak zachwala swoich a podejrzewała, że do Marienburga będzie chciał się dostać.- baron popatrzył na słuchających i oceniając ich miny.
[i]- Kapral Detlef z ludźmi zrobili zasadzkę na dezertera, lecz ten wyczuł ich i po krótkiej walce uciekł. Wtem pojawił się Herr von Flicken wraz z ochranianą przez siebie karawaną z zaopatrzeniem dla armii. Kapral ustalił z dowódcą jezdnych, że zajmie się ochroną bo pieszo za elfem ciężko gonić a oni konno w mig go pochwycą.- [\i] Mówił licząc, że albo pochwałę dla Detlefa, albo na zebranie wiązanki za odpuszczenie pościgu.
- Moja grupa natomiast utknęła w lesie idąc tropem. Wpadliśmy na polanę gdzie dokonano masakry jednej z karawan. Nim się zorientowaliśmy Ci ludzie- Wskazał ludzi Sala.
- Otoczyli nas myśląc, że to nasza sprawka. Po jakiejś chwili Panie Podporuczniku ustaliliśmy, że poszukamy wspólnie tych co napadli. Stwierdziliśmy, że to byli konni a napadnięci nie spodziewali się ataku. Jakby napad był przeprowadzony przez swoich. - Mówił otwarcie i starał się trzymać ważnych szczegółów, ale takich nie pogrążających kogokolwiek.
- W końcu przeczesując miejsce masakry dotarł Kapral wraz z ochranianą karawaną i udaliśmy się za Armią.- Wskazał, że już byli w komplecie.
- Podczas drogi spotkaliśmy oddział specjalny kawalerii pod dowództwem niejakiego porucznika…- - Do rzeczy, sierżancie. Nie jesteście pisarzem beletrystyki. Co to za ludzie stoją przy pisarzu i skąd ślady walki? Elf Was tak nie urządził, rozumiem? - przerwał zniecierpliwiony porucznik Gruber.
- Tak jest Panie Podporuczniku.- Na baczność stanął i mówił dalej.
- Jak zauważyliśmy z kapralem, coś nie pasowało nam w tym oddziale dowodzonym przez porucznika specjalnych. Mieli konie pociągowe i to poranione przez ogień. Jak wspominałem poprzednia karawana została prawie zmieciona przez wybuchy.- Dodał szybko i dał do zrozumienia, że przechodzi do rzeczy.
- Ci ludzie z nami to są byli banici,- Wskazał ludzi Sala
- Którzy bojąc się kar za doczesne życie ukrywali się w lesie. Pomogli nam w walce z dywersantami więc postanowiłem, że jeśli się sprawdzą i zechcą to wciągniemy ich do armii. U nas w armii dobrych zwiadowców już brak. Albo trup albo na północy jak Panowie wiedzą. Pomogli się ukryć a i szyli z łuków sprawnie do tych przeklętych przebierańców specjalnych. Niestety dwóch z nich zginęło w obronie dostawy.- Popatrzył na oficerów szukając w nich reakcji na takich poborowych.
- Mamy także jeńca.- Tu kiwnął głową na trzymających związanego człowieka.
- Poddał się podczas walki. Wróg był bardzo dobrze wyposażony i wyszkolony. Niestety ich dowódca zginął rozerwany na strzępy przez eksplozję worka granatów.- Dodał do wypowiedzi.
- Z tego miejsca bym zgłosił o wyróżnienie Kaprala Detlefa. Za sprawne przygotowanie zasadzki, prowadzenie pościgu i za bystre oko w zauważeniu dywersantów.- Dodał stojąc na baczność przed oficerami.
Gruber czerwieniał i czerwieniał. Porucznik stojący obok starał się zachować powagę, ale ostatecznie przegrał walkę z wesołością. I ostatecznie zlitował się nad Gustawem.
- Zadanie wykonane? Straty Twoje? Straty przeciwnika? - podpowiedział -
I, na Sigmara, zwięźlej. - Zadania wykonane Panie Poruczniku.- Trzask butów Gustawa potwierdził pierwszy meldunek.
- Trzech zabitych z nasze strony. Dwóch wcielonych do naszego oddziału tych ludzi i jeden z obsługi karawany.- Baron niezbyt był zadowolony ze strat co było widać.
- Z dwudziestu ludzi uciekło pięciu i schwytaliśmy jednego.- - Meldunek przyjęty - odpowiedział Gruber, widać wstydzący się przed kolegą tak niewyszkolonego sierżanta.
- Jeńca przekazać. - zamilkł na chwilę i spojrzał na kolegę.
- Trzeba używać tego, co się ma.
Ponownie spojrzał na Gustawa:
- Obroniliście konwój, pokonaliście bandytów i lubicie gadać. Ja zapomnę o tym “meldunku”, a Wy weźmiecie swoją dziesiątkę i pójdziecie w tournee po karczmach się pochwalić. Niech ludzie zobaczą zwycięskich żołnierzy Imperium. Odmaszerować.
Młodszy sierżant Gustaw strzelił obcasami z lekkim skrzywieniem od bólu nogi.
- Tak jest Panie Podporuczniku!- Odstąpił do tyłu na trzy kroki i zrobił obrót ku swojemu oddziałowi i ruszył ku nim.
Gustaw stanął przed żołnierzami i zerknął przez ramię na znikających oficerów w budynku.
- Niestety mamy nowe rozkazy. Nie będzie wylegiwania się na pryczach.- Zwrócił się do Detlefa i do co bliżej stojących.
- Mamy się ogarnąć i ruszamy na miasto.- Zakomunikował już głośniej by wszyscy ich widzieli. Podszedł do niego Leo z prośbą o opuszczenie koszar. Młodszy sierżant wysłuchał cudzoziemca i skinął głową przyzwalając na odłączenie się.
- Pamiętaj by nie zabalować za mocno. Jutro wypływamy i czekać nikt nie będzie. No chyba, że łowcy głów.- Uśmiechnął się do młodego Leo.
***
Kiedy wszyscy się jakoś ogarnęli i zmienili opatrunki wraz ze zniszczonymi mundurami Gustaw wyprowadził kompanów przez główną bramę.
- Znacie jakąś dobrą gospodę?- Zwrócił się do otaczających go ludzi.
- Musimy dla dobra armii pochwalić się, że rozbiliśmy oddział dywersantów, że szlaki są już bezpieczniejsze i życie dzięki armii wróci do starego ładu.- Przedstawił plan z góry narzucony przez oficerów.
- Detlef. Trzeba się rozmówić co do podziału łupów. Może przy zimnym piwie będzie się łatwiej rozmawiało.- Z uśmiechem skinął głową na ulicę prowadzącą do części miasta gdzie szynków i gospod było bez liku.