Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2017, 10:22   #125
Hakon
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Ruszyli w drogę. Wcześnie pochowawszy poległych kompanów i oddawszy pożyczoną broń od wozaków. Gustaw przykładał zimny sztylet do gęby by czym prędzej się pozbyć opuchlizny po wypadkowi z kuszą.
Co bardziej ranni wiezieni byli na wozach. Natomiast reszta szła jako obstawa. Młodszy sierżant kroczył na przedzie zerkając co jakiś czas na podkomendnych i wozaków. Ci drudzy jakoś dziwnie spode łba patrzyli na Barona. Z resztą nikt z “Ostatnich” nie cieszył się lepszym traktowaniem.
Gustaw nie zaprzątał sobie jednak zbyt długo tym głowy będąc i tak zmęczonym. Zastanawiał się czy dogonią w Wissenburgu główne siły i czy jeszcze jakieś przygody ich spotkają.

***

Do miasta weszli jak armijni. W dwuszeregu nakazał iść młodszy sierżant by nie robić kiepskiej opinii o wojsku. Nie zatrzymując się nigdzie szli ku koszarom. Gustaw kiedyś był w Wissenburgu i mniej więcej wiedział gdzie są. Poza tym wozacy znali drogę więc nie było szans na pomyłkę w drodze.
Weszli w końcu na plac apelowy a wozy udały się pod magazyny kwatermistrzowskie. Gdy brama za nimi się zamknęła odetchnął i rzucił komendę do swoich ludzi.
- Spocznij- Wiedział, że są wykończeni. Szczególnie ci ranni i nie obyci z doświadczeniem wojskowym. Gdy Baron podniósł wzrok zobaczył czekających na niego dwóch oficerów. Jednym z nich był Gruber.

Gruber wyszedł zobaczyć co to za zamieszanie. Zobaczywszy wozy i nowych rekrutów wyraźnie złagodniał. Ślady walki także zauważył. Dał Gustawowi chwilę czasu by się ten mógł przygotować do złożenia raportu. W końcu nie był sam. Obok niego stał inny oficer, a wasz porucznik chciał by “jego” sierżant wypadł jak najlepiej.
Młodszy sierżant zasalutował zauważając oficerów i szybko starał się ogarnąć. Włos poprawił, mundur wygładził i zbędną broń w postaci halabardy oddał Kapralowi.
- Przypilnuj chłopaków. Czeka mnie rozmowa z Gruberem.- Po czym już na szybko przygotowanym ruszył ku dwóm oficerom.
Stanął przed dwójką czekających i salutując ozwał się w te słowa.
- Młodszy sierżant Gustaw z Piątej Dziesiątki Trzeciej Drużyny Czwartej Kompanii Drugiego Batalionu Trzeciego Regimentu melduje powrót z pościgu za dezerterem Allandorem.- I czekał na reakcję i polecenia zwierzchnika. Starał się przyjrzeć drugiemu oficerowi szukając w nim jakiegoś znajomka lub kogoś kogo mógł w przeszłości znać.
Po naszywkach rozpoznał w nim porucznika, a twarz wydawała się znajoma. Gustaw widział go kiedyś w towarzystwie Baronowej Etelki von Toppenheiner z Pfeildorfu. Dla szlachcica z dobrego domu kariera wojskowa zaczynała się od stopnia oficerskiego i tenże młodzieniec prawdopodobnie z tego właśnie skorzystał.
Można było poznać, że gruber nie czuje się dobrze w jego towarzystwie. Niemniej, oddał salut i dał znak, by młodszy sierżant kontynuował.
Baron przełknął ślinę i podziękował bogom, że nie wpadł na pomysł z golenie się i umyciem przed złożeniem raportu. Teraz zmieniając lekko głos, tak by brzmiał na zachrypniętego lub przeziębionego. Wolał nie ryzykować jeszcze rozpoznania.
- Panie Podporuczniku melduję, że akcję złapania dezertera przejął Anders von Flicken, z tych von Flickenów. Elf zapewne już w Nuln przed sądem stoi lub wisi. Her Flicken sławny jest, że nie odpuszcza.- Mówił z małymi przerwami na udawany kaszel. - Wyruszając z obozu po paru godzinach znaleźliśmy ślady elfa idące w las. Postanowiłem rozdzielić oddział. Ja z kilkoma ludźmi poszliśmy tropem a druga grupa pod przywództwem Kaprala Detlefa poszła odciąć drogę do Nuln. Nie raz słyszeliśmy jak zachwala swoich a podejrzewała, że do Marienburga będzie chciał się dostać.- baron popatrzył na słuchających i oceniając ich miny.
[i]- Kapral Detlef z ludźmi zrobili zasadzkę na dezertera, lecz ten wyczuł ich i po krótkiej walce uciekł. Wtem pojawił się Herr von Flicken wraz z ochranianą przez siebie karawaną z zaopatrzeniem dla armii. Kapral ustalił z dowódcą jezdnych, że zajmie się ochroną bo pieszo za elfem ciężko gonić a oni konno w mig go pochwycą.- [\i] Mówił licząc, że albo pochwałę dla Detlefa, albo na zebranie wiązanki za odpuszczenie pościgu.
- Moja grupa natomiast utknęła w lesie idąc tropem. Wpadliśmy na polanę gdzie dokonano masakry jednej z karawan. Nim się zorientowaliśmy Ci ludzie- Wskazał ludzi Sala. - Otoczyli nas myśląc, że to nasza sprawka. Po jakiejś chwili Panie Podporuczniku ustaliliśmy, że poszukamy wspólnie tych co napadli. Stwierdziliśmy, że to byli konni a napadnięci nie spodziewali się ataku. Jakby napad był przeprowadzony przez swoich. - Mówił otwarcie i starał się trzymać ważnych szczegółów, ale takich nie pogrążających kogokolwiek.
- W końcu przeczesując miejsce masakry dotarł Kapral wraz z ochranianą karawaną i udaliśmy się za Armią.- Wskazał, że już byli w komplecie.
- Podczas drogi spotkaliśmy oddział specjalny kawalerii pod dowództwem niejakiego porucznika…-
- Do rzeczy, sierżancie. Nie jesteście pisarzem beletrystyki. Co to za ludzie stoją przy pisarzu i skąd ślady walki? Elf Was tak nie urządził, rozumiem? - przerwał zniecierpliwiony porucznik Gruber.
- Tak jest Panie Podporuczniku.- Na baczność stanął i mówił dalej.
- Jak zauważyliśmy z kapralem, coś nie pasowało nam w tym oddziale dowodzonym przez porucznika specjalnych. Mieli konie pociągowe i to poranione przez ogień. Jak wspominałem poprzednia karawana została prawie zmieciona przez wybuchy.- Dodał szybko i dał do zrozumienia, że przechodzi do rzeczy.
- Ci ludzie z nami to są byli banici,- Wskazał ludzi Sala - Którzy bojąc się kar za doczesne życie ukrywali się w lesie. Pomogli nam w walce z dywersantami więc postanowiłem, że jeśli się sprawdzą i zechcą to wciągniemy ich do armii. U nas w armii dobrych zwiadowców już brak. Albo trup albo na północy jak Panowie wiedzą. Pomogli się ukryć a i szyli z łuków sprawnie do tych przeklętych przebierańców specjalnych. Niestety dwóch z nich zginęło w obronie dostawy.- Popatrzył na oficerów szukając w nich reakcji na takich poborowych.
- Mamy także jeńca.- Tu kiwnął głową na trzymających związanego człowieka. - Poddał się podczas walki. Wróg był bardzo dobrze wyposażony i wyszkolony. Niestety ich dowódca zginął rozerwany na strzępy przez eksplozję worka granatów.- Dodał do wypowiedzi.
- Z tego miejsca bym zgłosił o wyróżnienie Kaprala Detlefa. Za sprawne przygotowanie zasadzki, prowadzenie pościgu i za bystre oko w zauważeniu dywersantów.- Dodał stojąc na baczność przed oficerami.

Gruber czerwieniał i czerwieniał. Porucznik stojący obok starał się zachować powagę, ale ostatecznie przegrał walkę z wesołością. I ostatecznie zlitował się nad Gustawem.
- Zadanie wykonane? Straty Twoje? Straty przeciwnika? - podpowiedział - I, na Sigmara, zwięźlej.
- Zadania wykonane Panie Poruczniku.- Trzask butów Gustawa potwierdził pierwszy meldunek.
- Trzech zabitych z nasze strony. Dwóch wcielonych do naszego oddziału tych ludzi i jeden z obsługi karawany.- Baron niezbyt był zadowolony ze strat co było widać.
- Z dwudziestu ludzi uciekło pięciu i schwytaliśmy jednego.-

- Meldunek przyjęty - odpowiedział Gruber, widać wstydzący się przed kolegą tak niewyszkolonego sierżanta.
- Jeńca przekazać. - zamilkł na chwilę i spojrzał na kolegę.
- Trzeba używać tego, co się ma.
Ponownie spojrzał na Gustawa:
- Obroniliście konwój, pokonaliście bandytów i lubicie gadać. Ja zapomnę o tym “meldunku”, a Wy weźmiecie swoją dziesiątkę i pójdziecie w tournee po karczmach się pochwalić. Niech ludzie zobaczą zwycięskich żołnierzy Imperium. Odmaszerować.
Młodszy sierżant Gustaw strzelił obcasami z lekkim skrzywieniem od bólu nogi.
- Tak jest Panie Podporuczniku!- Odstąpił do tyłu na trzy kroki i zrobił obrót ku swojemu oddziałowi i ruszył ku nim.

Gustaw stanął przed żołnierzami i zerknął przez ramię na znikających oficerów w budynku. - Niestety mamy nowe rozkazy. Nie będzie wylegiwania się na pryczach.- Zwrócił się do Detlefa i do co bliżej stojących.
- Mamy się ogarnąć i ruszamy na miasto.- Zakomunikował już głośniej by wszyscy ich widzieli. Podszedł do niego Leo z prośbą o opuszczenie koszar. Młodszy sierżant wysłuchał cudzoziemca i skinął głową przyzwalając na odłączenie się.
- Pamiętaj by nie zabalować za mocno. Jutro wypływamy i czekać nikt nie będzie. No chyba, że łowcy głów.- Uśmiechnął się do młodego Leo.

***

Kiedy wszyscy się jakoś ogarnęli i zmienili opatrunki wraz ze zniszczonymi mundurami Gustaw wyprowadził kompanów przez główną bramę.
- Znacie jakąś dobrą gospodę?- Zwrócił się do otaczających go ludzi.
- Musimy dla dobra armii pochwalić się, że rozbiliśmy oddział dywersantów, że szlaki są już bezpieczniejsze i życie dzięki armii wróci do starego ładu.- Przedstawił plan z góry narzucony przez oficerów.
- Detlef. Trzeba się rozmówić co do podziału łupów. Może przy zimnym piwie będzie się łatwiej rozmawiało.- Z uśmiechem skinął głową na ulicę prowadzącą do części miasta gdzie szynków i gospod było bez liku.
 
Hakon jest offline