Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2017, 16:50   #8
Luwinn
 
Reputacja: 1 Luwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputację
Tura 1

Rok 3000

W końcu nastał czas, by władcy powrócili do swych królestw. Wszystkie istotne sprawy zostały omówione, więc nie było powodu by dłużej tutaj pozostawali. Przygotowania do podroży trwały przez trzy dni, po czym każdy był już gotowy do drogi. Czwartego dnia, burmistrz Kryształowego Miasta wyszedł im na pożegnanie. Znów na wielkim placu rozpościerającym się przed pałacem miejskim.
- To był dla mnie zaszczyt, że mogłem was gościć przyjaciele. Mam nadzieję, że będzie to początek naszej wielkiej współpracy i zmieniania Draumenionu na lepsze. - rzekł, podając władcom dłoń a przed cesarzową Hitotsu-tai ukłonił się grzecznie. Na pożegnanie, wręczył każdemu z nich pieczęć, mającą być gwarantem przyjaźni pomiędzy wszystkimi nacjami zamieszkującymi kontynent. Po tym, bramy miasta otworzyły się, by każdy z nich mógł ruszyć w swą stronę. Powrót do domu nie był jednak dla każdego z nich szczęśliwy.

Krasnoludy

Król Bruneor podróżował wraz ze swą gwardią przez trawiaste wzgórza, aż w końcu dotarł do podnóży Kłów, pasma górskiego zamieszkiwanego przez krasnoludy. Powietrze było tutaj rześkie i od razu napełniło płuca przybywających, którzy odetchnęli nim z ulgą. Ulgą, że są już prawie w domu.
Niespodziewanie jednak mroźne, górskie powietrze zaczęło cuchnąć coraz mocniej i mocniej, aż w końcu stało się nie do wytrzymania. W tym momencie, na horyzoncie ukazał się rząd istot, dosiadających dzikich, większych od nich bestii. Wszyscy wiedzieli co to oznacza i na prędce uformowano szyk, tak by chronić króla. Po chwili okazało się jednak, że cała grupa znalazła się w potrzasku. Zewsząd otoczyła ich horda goblinów, dzierżących dzidy lub prymitywne, nierówne ostrza. Jako kronikarz, nie będę rozpisywał się nad tą rzezią zbyt dokładnie. Napiszę jednak, że krasnoludy walczyły dzielnie w obronie swego władcy, który padł jako ostatni. Po wszystkim ich ciała zostały ograbione ze wszystkiego co tylko można zagrabić, zbezczeszczone a nastepnie pozostawione na żer dzikim zwierzętom.

O tym makabrycznym zdarzeniu dowiedziano się w stolicy krasnoludów dopiero po tygodniu. Resztki ciał zabitych zebrano i oddano im należną cześć, po czym podjęto decyzję o wybraniu nowego króla. Krasnoludzkie rody zadecydowały prawie jednogłośnie, że korona należy się Zagnarowi Złotoporowi. Potrzebowano wtedy przywódcy, który jak najszybciej naprawi złą sytuację państwa. Tak więc stało się. Został on koronowany i uznany za władcę wszystkich krasnoludów.

Najważnieszym problemem z jakim musiał się zmierzyć była oczywiście kwestia goblinów. Można by się pokusić o stwierdzenie że stworzyli oni swoje własne państwo, które jak najbardziej zagrażało królestwu. Goblińskie ekspedycje zniszczyly większość krasnoludzkich kopalnii i małych górniczych osad na powierzchni, co znacznie wpłynęło na gospodarkę państwa. Kły stały się jednym z najniebezpieczniejszych miejsc na ziemi, aż rojących się od band goblinów i krwiożerczych, dzikich bestii z nimi sprzymierzonych, przez co handel praktycznie całkowicie upadł a bogaty skarbiec zaczął z dnia na dzień pustoszeć.

Pozostał również problem głodu, którego nie rozwiązał poprzedni monarcha, a który zaostrzył się jeszcze bardziej. Doszło do sytuacji w której osoby starsze i schorowane wręcz umierały na ulicach . Możliwości wyjechania z kraju z oczywistych względów zostały bardzo ograniczone, przez co każdy starał sobie radzić jak tylko mógł, co wiązało się ze wzrostem liczby przestępstw. Morderstwa i kradzieże były na porządku dziennym i kazdy musiał sie mieć na baczności. Ponadto codziennie pod pałacem królewskim zbierały sie masy krasnoludów wołających o jedzenie. Pewnego dnia przyszli uzbrojeni w topory, młoty i kilofy co już realnie mogło wiązać się z buntem. Obrali nawet własnego przywódcę, którym był niejaki Torgrim "Złotnik". Należało się tym jak najszybciej zająć.

Ludzie


Powrót do domu nie skończył się szczęśliwie również dla króla Parcora, chociaż nic nie zapowiadało się na to, co ma się wydarzyć. Monarcha dotarł do swego państwa, ba nawet do stolicy i do zamku. Jak się jednak okazało domowe zacisze może być równie niebezpieczne jak dzicz.

Młody władca i jego brat siedzieli razem w komnacie i popijali wino, rozmawiając w najlepsze. Parcor opowiadał mu o podróży i obradach Wielkiej Rady, natomiat Parrid meldował mu o wszystkim co tylko wydarzyło się podczas jego nieobecności.

Niespodziewanie młody król poczuł ostre pieczenie w gardle, podobnie jak jego brat, który zaczął gładzić się dłonią po szyji. Z każdą sekundą stawało sie coraz bardziej nieznośne, aż w końcu mężczyźni zaczęli mieć problem ze złapaniem oddechu. Obaj spojrzeli na siebie przerażonym wzrokiem i nie mogąc nic powiedzieć zaczęli wydawać bliżej niezidentyfikowane dźwięki będące wołaniami o pomoc.

Strażnik wszedł do komnaty w chwili, gdy obaj opętani przez drgawki leżeli przy stole a ich twarze zalały sie purpurą. Krew sącząca się z ich ust skapywała na podłogę a sam wartownik stał w szoku do chwili, aż obaj przestali się ruszać. Wrogowie rodu Voron posłużyli się podstępnym trucicielstwem, by pozbyć się jego dwóch żyjących przedstawicieli. Wraz z ich śmiercią nastał czas na wybór nowej dynastii rządzącej.

Okres bezkrólewia trwał ponad miesiąc, aż w końcu zebrana na polu elekcyjnym szlachta zdecydowała, że odpowiednim kandydatem, a raczej kandydatką po koronę będzie Evelin z rodu Highborne, popierana przez większą część szlachty stojącej dotychczas w opozycji do rodu Voronów.
Nowa władczyni została namaszczona przez awatara Marcusa i koronowana, chociaż nie bez towarzyszących temu kontrowersji, bowiem ta część szlachty która popierała jej poprzednika, posądzała właśnie jej ród o spisek i śmierć Voronów. Problem opozycji nadal więc istniał, lecz tym razem w drugą stronę. To zwolennicy nieżyjących już Voronów stali się tymi krytykującymi. I chociaż była ona mniejsza niż poprzednia opozycja, to jednak nad państwem wisiało widmo wojny domowej.

Do królowej powrócili również szpiedzy wysłani przez jej poprzednika w szeregi wyznawców doktryny głoszonej przez wędrownego kaznodzieję. Nie odnaleźli oni nic co mogłoby go zdyskredytować w oczach popierających go ludzi a szeregi osób gotowych pójść za nim stale rosną. Jest to żyjący skromnie starzec, pełen pobożności i głoszący potrzebę miłosierdzia. Jedyne z czym się nie zgadza to hierarchia religijna obowiązująca w państwie ludzi oraz rola awatara Marcusa jako przywódcy Kościoła. Nie dziwne więc że przywódca religijny wysłał pewnego dnia swego wysłannika z żądaniami natychmiastowego zlikwidowania kaznodzieji. Można wręcz powiedzieć że zagroził iż jeśli władza świecka nie podejmie żadnych kroków, do działania przejdzie duchowieństwo.

Elfy


Inaczej miała się jednak sytuacja w przypadku Alinara z rodu Springbornów. On to nie dość że powrócił bezpiecznie do swego pałacu, to jeszcze został w nim wspaniale przywitany wystawną ucztą. Na samo zakończenie dnia został również powitany przez czarnowłosą piękność, którą wybrał jako najlepszą kandydatkę na małżonkę. Uprzejmie się z nim przywitała, a nastepnie oboje spędzili wspólnie pół nocy na rozmowie oraz spacerowaniu po skąpanych w świetle księżyca pałacowych ogrodach. Na sam koniec zapewniła go zaś, że jest niezmiernie szczęśliwa z faktu ich zbliżających się zaślubin. Pozostało tylko zaplanować wesele i całą uroczystość. Król miał na to kilka miesięcy.
Jakiś miesiąc po swym przybyciu, elficki władca otrzymał od swego kuzyna, nowo mianowanego marszałka floty list w którym ten poinformował go o gotowości na rozpoczęcie wyprawy na Wyspę Nerbo. Statki i przygotowane dla armii zapasy czekały już w Przystani Irlandila, a zebrane do tego celu elfickie zastępy czekały na rozkazy. Wyglądało na to że Ilsenir znakomicie wywiązał się ze swoich obowiązków.

Królowi doniesiono również o wzniesieniu szpitala. Niestety, sama wiedza uczonych i modlitwy nie wystarczyły by skutecznie ograniczyć zasięg zarazy, przez co rozprzestrzeniła się ona na nowe obszary elfiego królestwa. Wędrując po jego puszczach można było natknąć się na coraz więcej martwych zwierząt czy też samych elfów. Mieszkańcy krolestwa zaczęli się stopniowo izolować od swych sąsiadów w obawie przed zarażeniem. Śmierć powoli, acz systematycznie zaczęła zbierać coraz większe żniwo. Do stolicy przybył jednak elficki starzec podający się za druida, sugerujący że ma rozwiązanie tego probemu i oczekiwał na audiencję u samego władcy.

Nagi

Hitotsu-tai odetchnęła z uglą gdy w końcu ujrzała bujną roślinność porastającą jej ojczyznę i poczuła zapach dżungli. Jej poddani powitali ją z radością i należnymi cesarzowej honorami. Nie trwało to jednak długo, gdyż zdawali sobie sprawę z tego iż ich władczyni może być zmęczona po tak długiej podróży i pozwolili jej spocząć w spokoju w pałacu. Gdy wstała, powitała ją grupa młodych dwórek, będących w wolnych chwilach jej towarzyszkami. Przygotowały zestaw do parzenia herbaty i usadły obok cesarzowej. Wydawało sie że cieszyły się z jej powrotu. Żartowały i zadawały wiele pytań, których serię przerwało jednak wejście do pomieszczenia strażnika. U jego boku stał rosły, około 40-letni mężczyzna w prostym stroju. Wąsy miał starannie uczesany a fryzurę zaplecioną w tradycyjnego koka. Na jego widok dziewczęta wstały, ukłoniły się i pospiesznie wyszły. Również strażnik skinął tylko do władczyni głową, po czym zasunął za sobą drzwi. Sam mężczyzna usiadł obok Hitotsu-tai i uśmiechnął się do niej.

- Jest mi niezmiernie miło że w końcu mogę się z tobą spotkać pani. Dotarły do mnie wieści, że spośród przedstawionych ci kandydatów wybrałaś mnie. Przysięgam na honor moich przodków że będę ci wiernie służył we wszystkim. Począwszy od oborony ciebie, a na małżeńskim łożu skończywszy. - rzekł, po czym pogładził ją po dłoni.

Następnego dnia, jeden z doradców cesarzowej doniósł jej, że pomysł poszerzenia koryta rzeki oraz budowy kanałów odpływowych doskonale się sprawdził, a poddani radują się z tego udogodnienia, dzięki któremu łatwiej jest zapanować nad siłami natury. Mężczyzna zapewnił ją, że w podzięce za to śpiewają jej imię podczas pracy.

Dotarły do niej również wieści o zbliżającej się armii dzikiego wodza Hongke. Jak mówiły, lada dzień miał zjawić się pod murami Asabadhu, którego mieszkańcy błagali cesarzową o pomoc. Gdyby zdobyli to leżące na Wielkim Stepie miasto, mieliby otwartą drogę na ziemie Cesarstwa Tang, którego wojska już przygotowały się na polecenie władczyni do ewentualnej obrony. Być może warto było upomnieć się o wsparcie jakiego obiecali udzielić nagom elfy, a które inne rasy zręcznie ominęły?
 
Luwinn jest offline