Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2017, 14:42   #3
Dust Mephit
Hungmung
 
Dust Mephit's Avatar
 
Reputacja: 1 Dust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputację
(Jaskinia z białym mchem) [Oscar, Anlaf, Noriflist, Shillen]

Oscar zapalił pochodnię, by móc cokolwiek ujrzeć. Jego źrenice gwałtownie się zwęziły, przymrużył oczy w niekontrolowanym odruchu, gdy z krzesiwa buchnęły iskry, rozpalając materiał. Uniósł źródło światła nad głowę i wspiął się na niewysoki głaz. Później na kolejny i jeszcze kilka. Podążając za hałasem, robionym przez głośne monstrum, wszedł do jaskini, gdzie ujrzał Anlafa, leżącego na posłaniu z białego mchu. W pierwszej chwili Skandyk chciał sięgnąć po broń, zauważył jednak, że jego przyjaciel jest żywy i przytomny, a to co odebrał za podstęp Noriflista, było tylko... przyjacielskim spacerem.

- No, no, no - zaśmiał się wesoło. - Nieźleś się urządził. Tobie to się nawet w Podmroku powodzi.

Rahnulf podbiegł do masowanego przez biały mech Anlafa. Zwierzę usiadło naprzeciwko druida i obserwując go przechyliło głowę w taki sposób, jakby zastanawiało się co ta dziwna przyroda mu robi.

Druid poderwał się słysząc głosy przyjaciół, dopiero kiedy Oscar podszedł bliżej z pochodnią zdał sobie sprawę jak dziwnie musi w tej sytuacji wyglądać. - Haha! Dionizos mnie nie opuszcza nawet tak głęboko pod ziemią. Musiało mu zasmakować to wino od Hetalana - zaśmiał się w odpowiedzi. - Deszcz głazów... myślałem, że całkiem mnie zasypały, ale Noriflist wykopał wyjście i postawił mnie na nogi. Dziękuję przyjacielu. - A jak z resztą? Mamy innych rannych? I skąd jest tamta grupa? - Zapytał mierzwiąc sierść Rahnulfa.

Shillen szła w kierunku towarzyszy, Noriflista i Rahnulfa, rzucając pod nosem przekleństwami w swoim rodzimym języku. Kiedy do nich doszła zwróciła się do druida. - U ciebie chyba nawet lepiej niż w porządku - uśmiechnęła się lekko pod nosem. - Widzisz Rahnulf, niepotrzebnie się martwiłeś - elfka poczochrała kudłaty łeb wilka.

- Jak widać żywioły nie imają się druidów - odparł z uśmiechem Anlaf, po czym ostrożnie wstał i zaczął rozcierać dłonie przygotowując się do rzucenia zaklęcia. Już po chwili trzymał garść magicznych jagód. - No, może nie do końca - dodał widząc liczne rozcięcia i otarcia na przedramionach.

- Oj tam. Co to za wyprawa bez blizn? - zaśmiała się drowka, jednak na dźwięk grzmotu uśmiech z jej twarzy zniknął. - Burze pod ziemią raczej nie mają prawa bytu, coś mi się wydaje, że Tholrak z Eolem nie podali sobie jeszcze ręki na zgodę. Może lepiej tam chodźmy? Wiem, że z ust drowki brzmi to dziwnie, ale lepiej nie dopuścić do tego, żeby nam się towarzysze pozabijali na wzajemnie. Przynajmniej tu, w Podmroku…

Czując w mięśniach ból kilku ostatnich dni marszu, Oscar także wywrócił się na miękkim poszyciu, oznajmiając drowce:

- Kiedy tu jest tak wygodnie… - po czym uśmiechnął się wesoło - Jest tu dużo miejsca obok. Zadbam, byś nie zmarzła.

Drowka uśmiechnęła się lekko pod nosem - Ty się nigdy nie poddajesz Skandi, co? - zaśmiała się, po czym runęła na biały mech obok swoich towarzyszy - w sumie są z Katonem, przy tym sztywniaku raczej nie narozrabiają. Możemy tu chwilę poleżeć,
ale tknij mnie chociaż palcem Skandi, to obiecuję że urżnę ci rękę - puściła Skandykowi oczko.

- Nie wiesz co tracisz. Dobrze byśmy się tobą z Anlafem zaopiekowali, prawda bracie? - zaczepił druida Oscar. Po raz pierwszy od dłuższego czasu się rozchmurzył i pozwolił opaść ciągłemu napięciu, które towarzyszyło mu od czasu, gdy zeszli do podziemi - brak słońca i świeżego powietrza był dla niego dotkliwy. Jednak mimo pozornego dobrego humoru, pod maską dowcipnego chłopaka krył się gorzki smak bólu. Podczas ich kilkudniowej, wspólnej wędrówki, zdążył się zżyć z kilkoma, skorymi do psot, gnomami. A teraz jego nowi towarzysze padali jak muchy. Skandyk odgonił jednak od siebie, przynajmniej na chwilę, smutne myśli i pozwolił sobie jeszcze przez moment cieszyć się przyjemnym uczuciem, jakie towarzyszyło odpoczynku na białym mchu. Westchnął:
- Eh, kobiety…

Shillen leżała odprężona na mchu, gdy nagle wpadła na pomysł żeby zażartować sobie ze Skandyckiego wojownika - A wiesz co Skandi? W sumie masz rację… Czasem trzeba się zabawić - elfka wturlała się z mchu na leżącego obok Oscara i siadła na nim okrakiem, zanim zaskoczony mężczyzna zdążył jakkolwiek zareagować, ta przyłożyła mu palec do ust i powiedziała - Ciiiii… Zamknij oczy i odpręż się… - po czym jedną ręką musnęła jego twarz, by chwilę potem zjechać nią na pierś Skandyka. Nachyliła się nad jego szyją i chcąc uśpić jego czujność parę razy musnęła ją ustami. Kiedy jedna ręka pieściła pierś chłopaka, druga powoli powędrowała w dół w stronę jego pasa i delikatnie… odpięła mu sakiewkę z pieniędzmi. Dotknęła ostatni raz ustami skórę za jego uchem po czym szepnęła - Miałeś rację, bawię się świetnie. Właśnie rąbnęłam ci sakiewkę, a teraz żeby ją odzyskać musisz mnie złapać... - wyszczerzyła zęby w chytrym uśmiechu, po czym zerwała się z zdezorientowanego Oscara i pobiegła w stronę gdzie znajdowała się reszta grupy, machając w górze ręką trzymającą sakiewkę.

Oscar otworzył oczy i gwałtownie się uniósł, wspierając na przedramionach.

- Ej! Oddawaj! - krzyknął za elfką, która już zniknęła za skalnym węgłem - Widziałeś pindę?! Eh, wracajmy do reszty i odzyskajmy moje riliki…
 
Dust Mephit jest offline