22-09-2017, 16:16
|
#457 |
| Wolfgang biegł. Zmęczenie już dawało się we znaki. Nie był przywykły do sprintów i to na drodze z kocich łbów. Taki bieg był mączący bo ciągle trzeba było uważać by nie stanąć krzywo gdyż złamanie nogi lub jej zwichnięcie murowane.
Dobiegli z Zinggierem w pobliże powozu. Techler łapał powietrze schylając się i podtrzymując o kolana. - Nie bawcie się z nim. On bez broni może nas do piekła posłać.- Mówił sylabami do kompana. Miał nadzieję, że ten postara się skończyć z Teugenem. Za wielkie ryzyko było w tej sytuacji z nim gadać.
Mimo wszystko młody mag zebrał się w sobie i podążył do powozu, który właśnie nawracał. Zaczął zwracać swoim wiedźmim wzrokiem uwagę czy aby Johanes nie próbuje magii widząc i słysząc kompanów. Sam przygotowywał się splatając magię.
|
| |