Bernhardt w cudowny wręcz sposób zdołał wskoczyć do powozu. Woźnica jednak nie planował się zatrzymywać bez wyraźnego rozkazu ze strony Teugena. Za nic miał nadbiegającego od strony mostu Kristoffa i kuśtykającego za nim Hagena, wspartego na ramieniu Axela. Strzelił z bata za uszami koni, które zerwały się do biegu. Na drodze zawracającego powozu znaleźli się Lothar i Wolfgang, ale woźnica nie miał zamiaru zatrzymywać się. Krzyczał na konie i walił batem na prawo i lewo.
Techler splótł magię i wykorzystując wzorzec Eteru, zaaplikował woźnicy zaklęcie, które miało nieprzewidziane dla nikogo skutki. Powożący drgnął i wypuścił lejce z dłoni, nad którymi na moment stracił kontrolę. Lejce wpadły między pędzące konie i jak na złość zaplątały się w nogi zwierzęcia idącego po lewej stronie. Koń wierzgnął i szarpnął się, chcąc uwolnić nogi. Całym powozem szarpnęło, a nieszczęsne zwierzę wywróciło się, kwicząc i pociągając pojazd i swojego towarzysza za sobą. W kakofonii trzasków i przeraźliwych dźwięków wydawanych przez ranne konie, powóz wywrócił się i poturlał w stronę brzegu rzeki.
Axel, Hagen, Kristoff i jeden ze zbirów Teugena, wciąż stojący przy moście z rozdziawionymi gębami patrzyli na widowisko. Wolfgang i Lothar starali się zejść z drogi powozu. Z niezbyt udanym, szczególnie w przypadku szlachcica skutkiem. Młody magister w ostatnim momencie rzucił się w bok i został trafiony odpadającymi od powozu drzwiczkami, których impet ogłuszył go na chwilę. Lothar nie zdążył się uchylić. Końskie kopytu z impetem wyrżnęło go w skroń i świat zamienił się w cichą, czarną nicość.
Znajdujący się wewnątrz pojazdu Bernhardt poczuł nagłe szarpnięcie, gdy pojazd zaczął szaleć na nabrzeżu. Teugen, siedzący naprzeciw niego stracił równowagę i uderzył w ramię Bernhardta, potem odbił się i walnął głową w burtę pojazdu. Zingger za wszelką cenę starał się utrzymać w pionie, ale wywracająca się na wszystkie strony kabina pojazdu powodowała, że zupełnie stracił orientację. Jego żołądek i błędnik oszalały. Rzygał i wył z przerażenia, aż do momentu w którym wyleciał z rozwalonego powozu jak kamień z procy i rąbnął o bruk, tracąc świadomość.
Resztki powozu przez moment zawisły nad skrajem nurtu, po czym pociągnięte przez wciąż walczące ze śmiercią konie, zniknęły pod wodą. Wolfgangowi zdawało się, że wciąż słyszy wrzaski uwięzionego w pojeździe Teugena.