Czy to go zaskoczyło? Z ponurym uśmiechem przyglądał się maszerującym żołnierzom Maski oceniając ich ilość i jakość. Zaskakująco wielu zamiast broni w rękach trzymało słabo przydatne w walce okowy. Wielkie i tak ciężkie, że to aż było zabawne. Czteroróg za to nie był zabawny. Góra mięśni zbyt duża i zbyt szybka jednocześnie. Wyglądał na cholernie dobrego w walce. Enoch poczuł się mile połechtany, że Maska nie żałowała na swoich… ludziach?... zmarszczył brwi zastanawiając się jakiego określenia użyć w przypadku tak nieludzkiej istoty. Przyjemna ekscytacja rozlała się ciepłem w jego żyłach, by zaraz, gdy tylko kusznicy się odsłonili, zapłonąć żywym ogniem.
“Jeden do dziesięciu” - słowa Lorda Kamiennego Ludu zarezonowały echem gdzieś na krawędzi jego świadomości. To była idealna szansa, by pokazać mu, jak i wszystkim innym, do których jeszcze zapuka, komu przypadnie zwycięstwo. Kurwa, nie tylko innym ale i sobie. Jeśli teraz nie wygra, to tym bardziej w ostatecznej konfrontacji. Poddanie, czy ucieczka byłyby tylko odwlekaniem nieuniknionego.
- No to kurwa pora na Ligę Mistrzów! - krzyk Enocha przetoczył się gromem po polu, które zaraz miało stać się areną szybkich, lecz niebywale brutalnych zmagań, a hucząca, gęsta od czerwono złotych płomieni i tryskająca iskrami ściana ognia wyrosła przed kusznikami. Pierwszy runął w nią Adam, a zaraz po nim Graw Nar Graw z resztą wojowników ludu Nar. Ogień, których ich ogarnął strawił wszystko co nie było orężem, czy nieśmiertelnym ciałem, a ci którzy z niego wyszli, nadzy, wyjący i wrzeszczący, nie byli już ludźmi, lecz gorejącymi, złaknionymi rzezi i krwi demonami. Zaczęła się walka. |