Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2017, 23:27   #160
Turin Turambar
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Polska, Stare Kiejkuty, tajny ośrodek SPdO, 27 lutego 2017 roku, 19.06 czasu lokalnego
W cios Maciek włożył całe pozostałe siły. I trafił, choć w tym momencie działał już poza swoją świadomością. Jego pięść zatrzymała się na twarzy Nuke. Tak naprawdę ledwo ją dotknął.
Obdarzona przytrzymała go by nie upadł.
Mężczyzna wrócił po chwili do ludzkiej postaci. Nils dała znać podwładnym, którzy natychmiast przybiegli z kocami, którym go okryli i zanieśli do budynku koszar.
- I jak się spisał? - zapytał oficer dowodzący bazą.
- Zupełnie nieźle. Co prawda taktyki zero, szarżuje do przodu od rozpoczęcia potyczki… Co było jego zgubą dzisiaj. Jednak nie sposób odmówić mu pomysłowości i uporu. Ma zalążki talentu do swoich mocy - odparła Nuke będąc ciągle w formie zbroi.
- Ale to ciemny kryształ… Można mu ufać? - oficer był niezbyt przekonany do pomysłu szkolenia Lisickiego.
- To osobista decyzja Kalipso. I ja ją zrealizuję - Jane wydawała się nie mieć w związku z tym żadnych wątpliwości.
Powoli zapadała mroźna, zimowa noc.

USA, Springfield, 12 lipca 2017 roku, 10.55 czasu lokalnego
Spadał w pozycji strzały, którą udało mu się ustabilizować dopiero po kilkunastu sekundach. na jego szczęście zadziałała pamięć mięśniowa, bo sam nie przypominał sobie, by kiedyś skakał ze spadochronem. Brak okularów znacząco utrudniał mu rozglądanie się, ale dym unoszący się nad miastem pod nim oznaczał, że byli na miejscu.
Gdzieś nad nim rozległ się huk. To eksplodowało paliwo ich Herculesa, który teraz spadał na ziemię jako płonąca kula ognia, rozpadająca się powoli na wiele znacznie mniejszych.
Ktoś krzyknął coś nad nim. Wydawało mu się, że to Catherine, ale nie był pewny. Gdy przekrecił głowę zauważył prawie dziesięciometrowego Obdarzonego.

[media]https://i.imgur.com/s3zsmrc.jpg[/media]

Ten przemknął zostawiając za sobą pozostałych ludzi z desantu Światła i skierował się nad północną część Springfield.
Theo był świadkiem przemiany mężczyzny, który nosił pseudonim Hammer. On wyczekał nieco dłużej i przemienił na niższym pułapie.

[media]https://i.imgur.com/rfZISBV.jpg[/media]

Już w ośmiometrowej formie zbroi odpalił swój jetpack i poleciał śladem poprzednika czy raczej poprzedniczki.
Powiernik mocy czasu powiódł wzrokiem w tamtym kierunku i dostrzegł latacza, o którym wspomniano na odprawie.

[media]https://i.imgur.com/E9JCcRF.png[/media]

I mógł poczuć suchość w gardle. Co jak co, ale w określaniu wzrostu postaci zbroi Theo był mistrzem. Nawet z takiej odległości zrozumiał, że ten Obdarzony ma co przynajmniej siedemnaście metrów. To była piątka… i to bardzo potężna piątka.

Tymczasem był coraz bliżej ziemi i w jego okolicy rozwinęło się już kilka czasz spadochronów, więc i on poszedł za tym przykładem i chwilę później spokojnie dryfował ku centrum miasta. Rozległ się gwizd, którym Cooper zwrócił na siebie uwagę wszystkich spadochroniarzy.
Prostymi gestami wydał rozkazy. Dozer i Goldar wraz z częścią komandosów SPdO mieli dostać się do centrum od wschodu, a Sly z resztą wsparcia nadejdzie od zachodu.
Reszty dodawać nie musiał. W obliczu tego, jak silny może się okazać wrogi latacz musieli błyskawicznie rozprawić się z przeciwnikiem na ziemi, by bezzwłocznie wspomóc Velvet i Hammera.
Będąc kilkanaście metrów nad ziemią Dozer się przemienił.

[media]https://i.imgur.com/wS657Hg.jpg[/media]

Miał może pięć metrów. Lekko wylądował na ugiętych nogach. Miał wyjątkowo szczupłą budowę jak na Obdarzonego, ale na pewno nadrabiał zwinnością.
- Tędy - wskazał przecznicę i ruszył przodem.
Theo wylądował na chodniku pomiędzy dwoma porzuconymi samochodami. Nie przemienił się, tylko zdjął pośpiesznie spadochron i pobiegł za Dozerem razem z komandosami. Ostatnie miesiące ćwiczeń się przydały, bo teraz spokojnie nadążał za wojskowymi. Mijali po drodze ludzi uciekających w panice w przeciwnym kierunku. W jednej z bocznych ulic widzieli wóz bojowy straży pożarnej, gaszący pożar. Jego przyczyną był rozbity śmigłowiec lokalnego oddziału SPdO.

Wreszcie dotarli do szerokiej alei prowadzącej bezpośrednio do ratusza.

[media]https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/f/f8/Downtown_Springfield.JPG/1200px-Downtown_Springfield.JPG[/media]

Spokojna zazwyczaj okolica wyglądała jak jedna z dzielnic Chicago po pierwszym stycznia. Budynki były zniszczone bądź jeszcze płonęły. Ulica posiana była wrakami sprzętu bojowego SPdO i cywilnymi pojazdami. Sam ratusz był prawie zrównany z ziemią. Z jego ruin podniósł się dziesięciometrowy Obdarzony.

[media]https://orig00.deviantart.net/0f71/f/2016/178/6/0/sharp_claws_by_cobaltplasma-da7t951.jpg[/media]

Postacie zbroi rzadko kiedy bywały urodziwe, ale ten tutaj przypominał potwora prosto z sennych koszmarów. Rozłożył na boki ręce i zawył w paskudnej imitacji śmiechu, jakby na nich czekał.

Gambia, 8 lipca 2017 roku, 13.39 czasu lokalnego
Kiedyś teren ten porastała dżungla, pośród której spokojnie do Atlantyku spływała Gambia dająca życie okolicznym terenom.


Teraz, po interwencji członka Mroku z żywiołem ziemi, teren zamienił się w coś co przypominało jakąś wielką kopalnię odkrywkową, umiejscowioną w rozlewisku rzeki z wodospadem, pośrodku której ktoś usypał lub ustawił kilkadziesiąt mniejszych i większych występów skalnych.
White korzystał z tych formacji skalnych, przeskakując od jednej do następnej. W międzyczasie brodził prawie po kolana w błocie i mokrym piasku.
Tymczasem walka nieopodal trwała w najlepsze. Evangelist kilkukrotnie pochwycił zwałami ziemi Pirata, ale ten wybuchał ogniem, którego podmuch uwalniał go. Próbował się zbliżyć, jego przeciwnik w żaden sposób mu na to nie pozwalał. W tym czasie członek Mroku uformował nad sobą błyszczący, podłużny fragment skały przypominający oszczep z kolcami kontrującymi.
Thurston ponownie został otoczony przez poruszającą się ziemię i znów za pomocą płomieni się uwolnił. W momencie gdy wokół niego opadały rozrzucone kamienie wrogi Obdarzony cisnął stworzoną przez siebie diamentową bronią. Trafił Baratunde prosto w brzuch, przebijając go na wylot i przygważdżając do ziem. Krew buchnęła na zewnątrz z obu ran, zabarwiając na czerwono wodę zbierającą się wokół Obdarzonego.
Pirat zawył, ale chwycił obiema rękami pocisk i przepchnął go dalej. Krew zaczęła tryskać z rany na jego plecach niczym w filmach Tarantino. Jeszcze dwa razy się podciągnął i uwolnił się. Całe nogi miał w swojej krwi, ale dziura na brzuchu stopniowo się zasklepiała. Thurston padł na kolana i spojrzał na przeciwnika. Tego nagle otoczyły zwały ziemi i wciągnęły pod powierzchnię.

Elliot stał przez chwilę jak wryty, zapatrzony. Cały jego plan by obejść Evangelista od tyłu spalił na panewce. Przeciwnik mógł być wszędzie. Jednak nie wszystkie jego pomysły dzisiaj były nietrafione.
Kilkaset metrów dalej, po drugiej stronie leja w którym toczyła się bitwa, odnalazł wzrokiem wsparcie wrogiego żywiołu Ziemi.

[media]https://i.imgur.com/3FRALFs.jpg[/media]

Obdarzony nie był szczególnie duży, miał może siedem metrów. Jego wzrok skupiony był na Piracie, w tym całym zamieszaniu musiał przeoczyć Brytyjczyka.

Niemcy, Rammstein, 12 lipca 2017 roku, 13.43 czasu lokalnego
Erika nie mogła się przestać uśmiechać. Od momentu poznania Williama jej przyszłość rysowała się w coraz jaśniejszych barwach. W dodatku dzięki decyzji Białego w związku z jej ciążą będzie mogła jeszcze więcej czasu spędzić z najbliższą jej rodziną. To, że nie mogła się przemieniać w niczym nie przeszkadzało. Nie obawiała się o swoje bezpieczeństwo bo przecież William potrafił wyczuć wszelkie zagrożenie nawet w ludzkiej postaci, a gdyby już miało do czego dojść… Nie bez kozery Desolator był otoczony taką a nie inną legendą.

Jednak choć wydawało się, że nic nie może zepsuć tej sielanki tuż po południu nadeszły wieści z Ameryki Południowej.
Centrala Światła w Buenos Aires została zaatakowana przez Mrok. Już samo to było bardzo złą wiadomością. Ameryka Południowa była jak do tej pory najspokojniejszym z regionów. W przeciwieństwie do utarczek w Europie czy Stanach Zjednoczonych tam zawsze był spokój. Choć było tam więcej Obdarzonych niż w Afryce, a nawet całej Azji, to jednak tamten rejon zawsze był otoczony swoistą aurą pokoju.
W wiadomości tej jednak był istotny element, który sprawiał, że ze złej wiadomości zmieniła się ona w katastrofalną. Urywany raport donosił o zamrożeniu oceanu i potężnym tornadzie.

W biurze zapadła grobowa cisza, gdy Boyard jej to przekazał.

Pani Rush zaschło w gardle. Dopiero co miała zająć się rzeczą w miarę przyjemną i będącą już tylko czystą formalnością, to jest ustaleniem warunków współpracy na jaką miał pójść Paweł Drwal. Dużo w tym zasługi było Adrii, która go tak naprawdę do tego przekonała.
W ogóle, to siostra przez pierwszy miesiąc po aresztowaniu jej ukochanego nie odzywała się do Eriki. Tak naprawdę pogodziły się dopiero w momencie, gdy ta pozwoliła się jej z nim zobaczyć. Było to przy okazji wręczania zaproszenia na ślub Eriki i Williama.
Na tą chwilę Adria była juz swojej siostrze wdzięczna, po przecież dała Pawłowi szansę, “a mogła zabić!”
W tym momencie to wszystko jednak schodziło na dalszy plan. Mrok uderzał i to z wykorzystaniem żywiołów. Takiej zmasowanej ofensywy nie było… Od czasów Paryża.

Polska, Szczecin, 11 lipca 2017 roku, 23.48 czasu lokalnego
Lisowi zaczynało się już robić zimno. Choć lato było ciepłe, to Bałtyk niekoniecznie. A on już drugą godzinę tkwił w akwalungu pod niedużym kutrem rybackim.
Dla misji było to jednak konieczne. Według raportów miał się tutaj odbyć nielegalna wymiana. Ktoś podprowadzał blocker Obdarzonych z labolatoriów w północnych Niemczech ii miał go sprzedać właśnie tutaj, dzisiaj po północy. Podejrzewano, że odbiorcą był Mrok, więc zaangażowano spore siły. Akcję miał zacząć Maciek, Nuke ubezpieczała go z dachu budynku trzy kilometry dalej.
Wzięło go na odrobinę wspominek. Niewiele pamiętał z pierwszego dnia pracy dla Światła. Może dlatego, że Nils wyssała go tak mocno, że przespał następne dwa dni. Dopiero później obudził się głodny jak stado wilków po długiej zimie.
I od razu ponownie dostał w kość. W tym wszystkim najważniejszym czego się nauczył, to kontrola samego siebie podczas przemiany. Do tej pory porywał go zew nienawiści za każdym razem, gdy przywdziewał formę zbroi. Dzięki konsekwencji Nuke w spuszczaniu mu wpierdolu pojął, że aby zwyciężyć musi zachować spokój umysłu. To był pierwszy krok w kierunku kontroli samego siebie.
I teraz zupełnie nie przypominał samego siebie sprzed pół roku. Wiedział co miał zrobić.
Do portu podpłynął nieduży jacht, bardziej łódź motorowa. Powoli przycomował obok kutra, pod którym krył się Lisicki. Maciek bez problemu zobaczył olbrzymiego mężczyznę, który stał na dziobie.

[media]http://i.dailymail.co.uk/1/2017/05/04/03/wire-510097-1493866048-484_634x425.jpg[/media]

Obdarzonemu zrobiło się ciepło. Tego gościa na jachcie opisywali jako członka Mroku.
Ledwie minutę po tym jak się pojawił w porcie na brzeg podeszły dwie osoby, mężczyzna i kobieta, oboje w bluzach z kapturami. Przekazali przybyłemu jakiś pakunek zawinięty w torbę z biedronki. Ten otworzył go, sprawdził, odłożył na bok, po czym zupełnie bez żadnego ostrzeżenia wyciągnął zza pleców nóż i praktycznie tym samym ruchem poderżnął gardło mężczyźnie. Sekundę później chwycił kobietę za twarz zasłaniając jej usta i również ciął po jej gardle, prawie odcinając jej głowę. Oba ciała spadły do wody nieopodal Lisickiego, a morderca spokojnie wskoczył na swoją łódź i odepchnął się od pomostu by wypłynąć na morze.

Argentyna, Buenos Aires, 11 lipca 2017 roku, 17.12 czasu lokalnego
Samolot wylądował równo o czasie. Na lotnisku było sporo ludzi, ale i tak Nadzorca na Amerykę Południową korzystał z bocznego wejścia dla VIPów. Dlatego gdy się wreszcie zobaczyli mieli tą jakże potrzebną odrobinę prywatności.
Padli sobie w ramiona, tak bardzo każdemu z nich brakowało ciepła drugiej osoby. Ich usta spotkały się, tak bardzo chętne.
Przez moment obojgu przeszło przez myśl to sam. Może jednak najpierw wstąpić do ich mieszkania na pół godziny?
Kilkanaście minut później siedzieli jednak w samochodzie prowadzonym przez Dove.
- Stęskniłem się za tobą Jack - powiedział przeciągając. - Załatwmy szybko to co ci na głowie siedzi. Choćbyśmy mieli dzisiaj po nocy siedzieć. Mam zamiar zabrać cię choćby na kilka dni wolnego po tym wszystkim. Tylko my we dwoje - uśmiechnął się w ten swój sposób.
Tymczasem ona milczała.
Po początkowej euforii wszystkie uczucia z poprzedniego dnia powróciły. Jakby miała ogromny kamień na sercu, a jej żołądek ktoś chwycił, mocno ścisnął i skręcił.
Jej nastrój udzielił się też i jemu. To nie było naturalne zachowanie Dove. Cokolwiek jednak przyszło mu do głowy, nie powiedział nic. Obserwował ją, a uśmiech powoli znikał z jego twarzy.
Skierowali się do jej biura. Czekała tam na nich już Beckett rozstawiona ze swoim laptopem. Powitała go jak przystało powitać przełożonego.

Mężczyzna skinął jej głową będąc odrobinę zaskoczony tym, że ona jest jeszcze w pracy.
- Co się dzieje Jack? - zapytał.
- Jakiro - zaczęła oficjalnie - jeśli pozwolisz, chciałabym załatwić to najszybciej jak się da. Bardzo proszę byś udostępnił teraz swój służbowy sprzęt mobilny - telefony i laptopa - by panna Beckett mogła poddać go wymaganemu sprawdzeniu. Ułatwiłoby nam to pracę jeśli nie będziesz oponował.
Tym razem naprawdę podniósł brwi w zdziwieniu. Przeniósł wzrok na Beckett, potem ponownie spojrzał na Dove.
- Jack? - zapytał. - Co się stało? - jego wzrok sprawiał wrażenie, jakby on chciał wejść do jej głowy i zobaczyć co kobieta myśli.
Cheza to jednak wytrzymała i nie ustąpiła spojrzeniem.
Cisza jaka pomiędzy nimi zapadła była potwornie ciężka.
Wreszcie Lovan westchnął ciężko, jakby ze zrezygnowaniem.
- Niech będzie - podszedł do biurka i postawił na nim swojego laptopa. - Choć mogłaś inaczej to załatwić - mruknął gdy ostentacyjnie wbił krótkie hasło w panelu logowania.. Dove nie uszło uwadze, że było nim jej imię. Obok laptopa położył też smartfona.
Po wszystkim podszedł do automatu z kawą i wybrał cappuccino. Usiadł na krześle dla gości i czekał popijając napój.

Tymczasem Beckett rozpoczęła swoją magię. Zaczęła od laptopa. David ani razu w tym czasie nie spojrzał na Jack. Po kilkunastu minutach Isobel pokazała Chezie umówiony znak informujący ją o tym, że jednostka jest czysta. Nie czekając podpięła się pod smartfona.
Tym razem poszło szybko. Kobieta ponownie pokazała znak, że jest czysto…
By po chwili zmienić go na info o trafieniu na ślad, którego szukały.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.

Ostatnio edytowane przez Turin Turambar : 07-01-2018 o 22:57.
Turin Turambar jest offline