Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2017, 09:05   #88
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Angie, Vex i pogawędka w Vanie

W vanie

Vex zajęła miejsce na pace, na ławie naprzeciw Rogera. Po chwili zmagań położyła nogi na baku Spika. Przymknęła oczy licząc na to, że uda się jej zdrzemnąć podczas trasy do pomp, a przede wszystkim mając nadzieję, że nie będzie musiała gadać z “kostuszkiem”

Wujkowe ubrania były duże i Angie topiła się w nich, ale w przeciwieństwie do jej ubań pozostawały suche, ciepłe i nie śmierdzuchowały piwnicą. Na dobrą sprawę wszystkie ciuchy miała wujkowe prócz podkoszulek, ale tamte zdążyli przerobić przez co nie zlatywały z niej i nie ciągnęły się po ziemi, albo nie plątały przy dłoniach. Teraz też bluzie trzeba było zawinąć parę razy rękawy żeby było dobrze… ale wujek się uśmiechał, więc nastolatce smutek trochę przeszedł. Przytuliła go nawet na chwilkę zanim wskoczyła do bryka. Milczała jednak nadal, zajmując miejsce w kącie przy ławie śpiącego pana z obrazkami i wyciągając Misia. Bawiła się nim odruchowo, myślami błądząc gdzieś indziej - tam gdzie słońce i piasek i jeszcze więcej piasku.

Motocyklistka uważnie przyglądała się siedzącej w kącie nastolatce. Obok było miejsce na ławie, a jednak Angie wybrała miejsce obok Rogera. Zrobiło się jej odrobinę… smutno. Zesz od kiedy, w ogóle martwiła się takimi rzeczami. Odwróciła wzrok by zobaczyć jak Melody rusza. W końcu jednak westchnęła i poklepała miejsce obok siebie.
- Usiądź tutaj. Jak Spike przewali się na jakimś wyboju, może zrobić ci krzywdę. - Uśmiechnęła się do blondynki.

- Dobrze ciociu - o dziwo Angie nie oponowała, ani nie robiła problemów. Szybko i zręcznie przeniosła się na wskazaną przestrzeń, siadając jak poprzednio po turecku. Karabin dziadunia położyła przed sobą, wracając do zabawy nożem.

Vex przyglądała się tej zabawie. To było trochę dziwne. Widzieć Angie, która nie ma setek pytań. Na chwilę zerknęła na śpiącego Rogera i z powrotem wygodnie oparła się o ścianę vana. Skoro Angie się uspokoiła, to pewnie pogadali sobie z Samem, chyba nie było co tego rozgrzebywać. Poza tym… to ona tutaj była na doczepkę. Jednak dziwne było tak jechać w ciszy.
- Na tym nożu jest napis, wiesz? - Spróbowała zacząć z innej strony.

Ręce z ostrzem znieruchomiały, blond głowa obróciła się w stronę moturcyklistki, a para niebieskich oczu łypnęła na nią z zaciekawienie.
- Noo… są literki, ale takie dziwne. Wujek nie umie ich odczytać, bo to dziadkowe literki. One są inne niż te wasze - wyjaśniła pokrótce, obracając broń tak, że wytrawiony ciemny napis był lepiej widoczny - Te wasze są takie okrąglaste, a te przypominają ptasie ślady… takie no… kantowate.

- To cyrlica. - Vex przeczesała włosy. - Posługują się nią ludzie mówiący po rosyjsku. Kiedyś jechałam z karawaną, w której trochę ich było i… jak chcesz to mogę ci odczytać.

- Umiesz krzaczki? - dziewczyna się ożywiła, spoglądając na Misia z nową uwagę. Dziadek coś jej kiedyś mówił, nawet próbował uczyć, ale nie miała głowy do literek. Wolała karabiny. I noże - Poprosze. Przeczytaj.

Vex na chwilę przechyliła nóż jeszcze raz upewniając się co do treści, którą przeczytała poprzedniego wieczoru.
- “Za walkę w obronie Ojczyzny. Krew i honor. “- Powiedziała powoli i puściła ostrze. - Twój dziadek musiał być jakimś wojskowym. - Powiedziała po chwili,a w głowie dodała. Albo komuś go zakosił. Uznała jednak, że ten dodatek warto zachować dla siebie. Lepiej było nie mówić źle o zmarłych.

- Tak, dziadek był jak wujek! Też miał mundur i był żołnierzem - nastolatka przytaknęła energicznie, do wtóru słów wymachując Misiem - Walczył na wielkiej wojnie! W mieście gruzu i dymu! I w lesie, gdzie zawsze leży śnieg! Dziadek dużo walczył, dużo umiał, najwięcej! I mnie uczył, żebym umiała! Bić się, skradać i bronie. Bronie umiał, miał ich cały stos, a nawet dwa. I taktykę umiał. I nigdy się nie bał. Dlatego każdy powinien mieć dziadka! - uśmiechnęła się na koniec bardzo szeroko.

Motocyklistka uśmiechnęła się. To przynajmniej była Angie, którą znała.
- Troszkę ciszej. Chyba chciałaś się dać wyspać kostuszkowi. - Skinęła w stronę śpiącego Rogera. Vex nie miała przede wszystkim ochoty z nim gadać, więc sama wolała by spał. - Ja nie wiem kto był moimi rodzicami, więc tym bardziej nie wiem kto dziadkami. Pewnie jacyś gangerzy z Det. Choć znając życie, raczej o taktyce nie mieli pojęcia. Tylko maszyny, jazda. No, może jeszcze dragi, broń i seks. Co by wyjaśniało czemu ich na oczy nie widziałam.

- A.. no tak, racja - poziom blond hałasu momentalnie zmalał. Ciocia miała rację, Roger musiał spać, bo był zmęczony. Nie wolno było mu przeszkadzać. Słuchała co mówi i przekrzywiała coraz bardziej głowę - Też nie wiem kto był moim tatą i mamą. Był… - zahawała się i wyciągnęła spod koszulki łańcuszek z przyczepionym do niego medalikiem i nieśmiertelniekiem - No był dziadek. Tylko… bardzo długo, aż przyszedł wujek. Tylko wtedy miał kłopoty. Bardzo… no miał dużo ran i go bolało. Tracił krew, długo spał aż myślałam że nigdy się nie obudzi - twarz dziewczyny zrobiła się nieobecna - Siedzieliśmy przy nim z dziadkiem na zmianę, ale to dziadek robił bandaże i szył… ja tylko pilnowałam i myłam i ścierałam pot, bo się pocił. Ale… był taki inny. Taki… - zawiesiła się, nie umiejąc znaleźć słowa - Inny niż dziadek. Nie zmarszczony, ani biały na włosach. Taki duży i ciepły bo gorączka, ale potem gorączki nie było i nadal… dobrze się na nim spało. - wzdrygnęła się, obracając srebrny medalik w palcach - Dziadek mówił, że tata umarł na wojnie z potworami, tak jak mama. Dlatego zabrał mnie na pustynię, żeby nie przyszły po nas potwory. One są z Nowego Jorku… nie wiem jak je rozpoznać. Będą mutasowate? Czy złe w środku? Ale ty jesteś dobra i jesteś ciocią… i nie jesteś stamtąd. W tym Det to dużo jest takich stad? Co to jest ganger… brzmi jak gangster… a bimbrownia? Bo pan zul przyszedł w nocy, bo chciał zejść do piwnicy. Tam były takie słoiki i ruri i garnki… wujek mówił bimbrownia.

- Wujek traktuje cię jak córkę, więc masz tak jakby przyszywanego tatę, to chyba też jest fajne. Nigdy nie miałam czegoś takiego, wiesz rodziny. Więc nie wiem do końca jak to jest. Ale jak patrzę na was to wydaje się, że jest fajnie. - Vex uśmiechnęła się do swoich myśli. - Gangerzy i gangsterzy to prawie to samo. Nigdy tego nie rozróżniałam. Chyba wszyscy w Det to gangerzy, może nie licząc jakichś przejezdnych, lub nowych. Wiesz… mamy swoje gangi, jeździmy, strzelamy, urządzamy imprezy. Mamy gangi takie stada podobnie dziwnych ludzi. Ale to nie rodziny, choć czasem się zdarza, że w gangu jest rodzina. Moja znajoma urodziłą na przykład dzieciaka, no i też już był w gangu.

Motocyklistka zaczęła przesuwać palcem po baku Spika.
- A bimbrownia to takie miejsce gdzie wytwarza się samogon czyli bimber. Taki alkohol. Te rurki i słoiki są potrzebne by to zrobić.

- Jak to nie miałaś? Przecież jesteś ciocią i masz nas - Angie odpowiedziała takim tonem, jakby mówiła o oczywistej oczywistości, równie jasnej co świecące na niebie słońce. Schowała nóż i wychyliła się w bok, żeby objąć i ścisnąć miłą Vex z całej siły - Teraz jesteśmy zespołem. Możemy strzelać i robić imprezy i jeździć. Będzie fajnie, zobaczysz.

Vex cały czas była przekonana, że Angie zostanie z Rogerem, więc ta deklaracja lekko ją zaskoczyła, po chwili objęła jednak nastolatkę. Było to trochę dziwne ale chyba się rozczuliła. To wszystko było zupełnie inne niż gang. Od chłopaków usłyszałaby, że powinna przestać myśleć i zabrać się do roboty, a jeśli ma z tym problem to dostałaby jakiegoś draga albo butelkę.
- Z wami czuję, że nie muszę za bardzo strzelać, imprezować i jeździć. Miło jest nawet po prostu zjeść kolację. - Motocyklistka potarmosiła blond czuprynę. - Wiesz, z wujkiem nawet nie czuję że musimy się tulić czy robić inne rzeczy, wystarczy, że jest obok.

- Ale przecież tulanie jest miłe i fajne… i spanie. I jedzenie! - dziewczyna znowu się rozentuzjazmowała, ale szybko przypomniała sobie, że przecież miała być cicho. Nawet jeszcze bardziej ściszyła głos, szepcząc cioci do ucha - A ty komu byś oddała tego cosia? Knui czy Mewie?

- Jest miłe i fajne, ale… wiesz jak się kogoś bardzo lubi to czasem nie jest potrzebne. - Vex wzruszyła ramionami. - Znałam osoby, które robią tylko takie rzeczy, wiesz tulanie, laski i tak dalej, trochę jakby były od tego uzależnione. Bo w sumie to przyjemne, tak jak przyjemne potrafią być alkohol i dragi. W sumie dziewczyny kończyły tak samo jak te wszystkie żule i ćpuny. Trzeba wyczuć kiedy tego bardzo potrzebujesz, a kiedy wystarczy ci takie normalne bycie razem.

Vex zerknęła na Melody. Wolałaby nie gadać o tym przedmiocie. Nachyliła się do ucha Angie.
- Jak dla mnie wujaszek mógłby go gdzieś wyrzucić i kazać im szukać by mieć święty spokój. - Mrugnęła do Angie. - Ale obiecał, że im to da, wiec chyba powinien tej osobie, która bardziej pomogła, nie?

- No… masz rację. Obiecał to odda… szkoda. - dziewczyna zamyśliła się - Jak dostają takiego hopla, to cenowe. Ty masz drugi kawałek, to się da połączyć? Byśmy zobaczyli co wtedy. Co to jest. Bo tak dawać w ciemno… jakby oddać granat niemiłemu panu. Może schowa do kieszeni, ale może potem przyjdzie i tym granatem cię zatrupi. A wujkowi się chyba podobało to całowanie siusiaka, bo robił takie śmieszne miny i mrugał i sapał jakby się zmęczył i uśmiechował na koniec, to znaczy że go nie bolało i było fajnie. Był szczęśliwy - powiedziała zmieniajac nagle temat.

Vex prawie się zakrztusiła własną śliną. Czyli jednak Angie patrzyła, ciekawe czy potem testowała to na kostuszku… Powstrzymała się przed spojrzeniem na śpiącego faceta. Sam ją zabije jak się dowie.
- Tak… chyba było mu miło. - Wydusiła z siebie gdy już opanowała oddech. - Tylko niektóre osoby lubią robić innym miło tak bardzo, że robią to z wszystkimi i zaczynają chorować. Nie znam się na tym ale wygląda słabo.

Zamyśliła się patrząc na jeden z juków, w którym była ukryta część dla Puzzla. Po chwili odezwała się szeptem.
- Można by sprawdzić jakby nikt nie patrzył… - W sumie sama była ciekawa. Szkoda, że nie spróbowali tego zrobić rano.

- Ale wujek też będzie mógł zobaczyć, tak? - nastolatka upewniła się, zezując śladem cioci na pakunek pod ścianą bryka - I tak żeby knuja nie widziała. Jak wujek zobaczy, to będzie już wiedział i dalej zrobi tak, żeby było dobrze. Zawsze tak robi. Bo jest mądrym wujkiem-tatą - uśmiechnęła się ciepło. Chyba… no chyba powinna go przeprosić że na niego namówiła takie brzydkie rzeczy, do tego jeszcze jak smutkował. Ale to jak staną, potrząsnęła głową żeby pozbyć się kłucia w piersi i skroniach.
- A ja znowu nie zobaczyłam czy to takie niedobre. To z siusiaka - przypomniała sobie nagle i westchnęła przed rozpoczęciem kolejnej dawki paplaniny - Bo chyba panom jest wtedy miło, nie tylko wujkowi. Roger też robił takie śmieszne miny, ale on miał akurat zamknięte oczy. No bo próbowałam na nim, znaczy chciałam, a on się zgodził. Ale potem mu usiadłam na kolanach i też było fajnie… ale potem mnie oparł o fotel i tulał od tyłu… to było takie super - westchnęła - o wiele lepsze niż kolana… i jak tak z każdym to robić? To głupie, tula się z tymi których się lubi - wzruszyła ramionami.

- Nom tak jest najlepiej. - Vex poczuła jak dopada ja załamanie z początku dnia. Odezwała się do Angie szeptem. - Wujek mnie zabije. Najpierw zejdzie na zawał, a potem mnie zabije. Wiesz jak on się o ciebie martwi, prawda? Chciałby byś miała kogoś kto będzie się o ciebie troszczył i tak dalej. Robienie laski… to , tego nie robi większość dziewczyn, wiesz? Jak się dowie, że ciebie tego nauczyłam… fuck. - Motocyklistka pokręciła głową. - Spoko jak jesteś szczęśliwa z Rogerem choć według mnie to dupek. Zachował się mega chamsko wobec wujka, rano, jak cię nie było. - Vex na chwilę przygryzła wargi. Nie była pewna czy powinna mówić, ale w sumie czemu Angie miałaby nie wiedzieć. Jej głos przeszedł w bardzo cichy szept. - Powiedział Samowi, że on już nie ma na ciebie wpływu… a trochę ma prawda? Też się o niego martwisz? Do tego zaczął opowiadać, że jego misją jest pozabijanie wszystkich. Wszystkich. Nie wyszczególnił “poza Ćmą” jak to lubi cię nazywać. Mógł sobie darować, chociaż przy wujku, toż widzi jak mu na tobie zależy. Co złego jest w tym by chwilę poudawać normalnego?

Niebieskie oczy zamrugały parę razy, jakby ich właścicielka nie była do końca pewna o czym ciocia mówi.
- Zabije? Wujek? Ciebie? - zapytała chcąc się upewnić, ale szybko pokręciła głową - Nie zrobi tego, bo bardzo cię lubi. Po co miałby cię trupić? Za laskę? Sam mówił że powinnam się uczyć i poznawać świat ludziów, to poznaję, a to akurat mi się podobuje. Nie muszę mówić że widziałam rano… i co jeszcze mówił Roger? - przy ostatnim pytaniu stężała.

- Wujek ciebie lubi dużo bardziej niż mnie. - Vex potarmosiła głowę blondynki. - Więc jak wyjdzie na to, że cię namawiam do jakichś zabaw z facetem, który go obraża… nie, pewnie mnie nie zabije, po prostu się obrazi. - Motocyklistka sama nie była pewna bo byłoby w tej chwili dla niej gorsze. - Wujek starał się mu wyjaśnić, że jeszcze się uczysz i trzeba ci co nieco tłumaczyć. Że jeszcze nabierasz doświadczenia. No to ten Pan. - Wskazała podbródkiem na śpiącego Rogera. - Musiał oczywiście wylecieć z tekstem że cię wyszkoli, oczywiście specjalnie robiąc tak by zabrzmiało to źle. Że wujek cię powinien zostawić i tak dalej. Po czym poinformował nas że ma plan zabijać. Wybacz Angie, ale myślę, że co jak co ale w tym już nie trzeba cię szkolić. Po za tym Sam cię nie zostawi. Prędzej zostanie tutaj, nawet rezygnując z tamtej misji. - Wyjęła z torby batonika. Potrzebowała czegoś słodkiego na poprawę nastroju. Złamała go na pół i podała Angie. - Martwię się, że wujek właduje się w kłopoty. Chciałabym by był, wiesz… by był szczęśliwy.

Połowa batonika zniknęła zanim moturcyklistka zdążyła mrugnąć. O jej obecności świadczyły tylko intensywnie poruszające się szczęki i potem odgłos przełykalnia, a także pomruk zadowolenia.
- Umiem trupić, dziadek mnie nauczył - powiedziała lekko, ale szybko spoważniała. Też popatrzyła na pana z obrazkami i westchnęła ciężko. - Nie powinien mówić takich niemiłych rzeczy, przecież wujek to wujek. Jesteśmy zespołem. Zespół trzyma się razem, nieważne co - powiedziała i posmutniała, patrząc gdzieś na podłogę. - Wiem że Roger będzie zabijał. Mówił o tym wczoraj. Że arena i krew. Wojna. Wiem co to wojna, dziadek opowiadał. Nie chcę wojny, ale jak już będzie… może być, że staniemy naprzeciw siebie… ja i pan z obrazkami. Przeciwko sobie - skuliła ramiona i zaczęła znowu bawić się Misiem, ściszając głos - Wtedy go zabiję, albo on zabije mnie. To normalne, nie ma co się gniewać. Na wojnie się umiera. Jeżeli będzie chciał zrobić wujkowi albo tobie krzywdę… to też go zabiję. Ja o tym wiem, on o tym wie. Nie gniewamy się na siebie. Ryby nic nie poradzą na to, że wysycha ich rzeka. Ale jeszcze nie musimy walczyć. Jeszcze jest czas. Chciałam… się pożegnać - powiedziała w końcu, mrugając szybko - Tak… na wszelki wypadek, jakby się okazało, że musimy się ranić… nie tulać. Jakby czas… się skończył. Na zapas, bo lubię go. Nie powinien mówić takich rzeczy wujkowi, bo on zawsze będzie dla mnie najważniejszy i mówił że go nie lubi i mu nie ufa. To też… staram się zrozumieć, bo on się zna. Jest przecież wujkiem i Paznokciem… tylko… nie chciałabym zabijać Rogera. Jak trzeba będzie to to zrobię, ale wolałabym nie. - zapętliła się i zacisnęła szczęki.

Vex objęła mocno nastolatkę. Czuła się trochę lepiej, wiedząc, że małej nadal zależy na Samie. Jakoś widząc ich rano miała inne odczucia.
- Pogadaj z wujkiem jak będzie okazja i próbuj mu to powiedzieć tak jak mi, ok? - Vex zerknęła przez przednią szybę Vana. Zbliżali się do jakichś zabudowań. - Jak dobrze pójdzie nie będzie trzeba się zabijać i spróbujemy pojechać dalej. Trzeba jakoś umożliwić temu troskliwemu wujaszkowi, powrót na misję, prawda?
- Dobrze ciociu - Angie zgodziła się i nawet uśmiechnęła, siadając obok z plecami opartymi o ścianę - Spróbuj odpocząć i o nic się nie martw. Będzie dobrze, wujek zawsze tak mówi.

Vex oparła się o blondynkę, na serio mając nadzieję, że uda się jej chwilkę odpocząć.

Przy pompie

Motocyklistka mogła wyciągnąć nogi ale nie zdążyła nawet skleić powieki gdy zatrzymali się po kilku minutach jazdy. Wedle słów Melody byli już na miejscu. Roger jak spał tak spał dalej.

- Dobra… zobaczmy jak wygląda sytuacja. - Vex czułą się już trochę lepiej po pogadance. Nadal czuła, że Sam może się na nią wkurzyć, ale nie wyglądało to tak źle, jak sobie wyobrażała. Otworzyła boczne drzwi vana i wyjrzała na zewnątrz. - Hm… chyba rzeczywiście nie tylko my wpadliśmy na ten pomysł ze strażą.

Dojechali do dobrej wody, ale nie mogli jej nabrać w kieszenie. Potrzebowali czegoś innego… jak ta duża kanka, w której Roger trzymał wódkę, a którą knuja zatargała na powrót do bryka. Była duża, szczelna… i powinna wystarczyć im przynajmniej do rana, nawet jakby mieli się dzielić wodą z niemiłą panią i panem z obrazkami. Angela złapała karabin i przewiesiła go przez ramię, żeby dyndał na plecach.
- Dużo tej pompy? Jak dużo to się podzielimy. Nie chcę trupić dzieci…spróbujmy pomówić z nimi. Jak starczy dla każdego nie trzeba będzie walczyć… no ale jak nie - skrzywiła sie. - Chodźmy się rozejrzeć. Pójdę pierwsza.

Vex obejrzała się na Melody.
- Zabrać Spika? Będziecie zaraz odjeżdżać, czy też chcecie nabrać wody? - Zerknęła na motor i chwilę potem na śpiącego Rogera. Nie chciała zostawiać swojego przyjaciela z tym facetem.

- Ja też nie mam wody. Idę z wami. - odpowiedziała kurierka przechodząc przez siedzenia i szukając czegoś na kufrze furgonetki. Woda ściekała z jej butów i nogawek spodni zostawiając na i tak nie do końca suchej podłodze furgonetki mokre ślady. Wody właściwie było ty wszędzie pełno. Ale raczej niezbyt nadawała się ot, tak do picia. Melody czy jak ją nazywała nastolatka knuja, nie zamierzała chyba odjeżdżać natychmiast bo zgasiła silnik wozu. Niedaleko dojechała osobówka i też wujek Angie zgasił silnik i dał się słyszeć trzask otwieranych drzwi.

Kilkuosobowa grupka zebrała się przy zaparkowanych samochodach. Każdy miał własną manierkę ale na cały dzień wydawało się to żałośnie słabym zapasem na te tropiki co tu panowały. Okazało się, że prawie wszyscy niezbyt mają w swoim osobistym ekwipunku coś do zabrania większej ilości wody. Właściwie pozostawała nadzieja na to, że znajdzie się coś w samochodach albo na miejscu. Z osobówki wujek i rodzeństwo znaleźli jakiś plastikowy 5 l kanister na tyle czysto wyglądający, że można było użyć go do transportu wody pitnej. Bardziej żeńska część załogi drugiego pojazdu też znalazła trochę butelek, jakiś dwa pojemniki po dawnej farnie w które mogło wejść po ok 10 l wody ale tylko jeden miał wieko i nie było wiadome czy na tyle szczelne by liczyć, że w razie przewrotki utrzyma zawartość w środku. Razem byłoby więc gdzieś trochę więcej niż dwie dychy litrów wody rozdzielone po kilku pojemnikach. Popatrzyli przez chwilę wszyscy na siebie z całkiem zgodną konsternacją. No ratowało to wszystko ich i to bardzo ale też jednak nie zapewniało nie wiadomo jakich zapasów tej wody. W końcu Pazur wzruszył ramionami. - Bierzmy co jest, może tam się coś znajdzie jeszcze. - powiedział wskazując na zestaw różnorakich butelek, wiader i plastikowych kanistrów jakie zgrupowali na masce Forda.

Pstrokata kilkuosobowa grupka ruszyła w stronę budynku dawnej straży pożarnej. Weszli w zacienione wnętrze. Wtedy usłyszeli gwar głosów jeszcze zanim zobaczyli jakiegoś małolata stojącego obok wiadra. Gwar pobrzmiewał ustyskiwaniem i marudzeniem oraz wszechobecnym obecnie chlupotem wody. Gwar głosów zapowiadał walki czy kłótni. Słychać było też regularny, drażniący uszy zgrzyt metalu. Typowy dla rozregulowanego lub rzadko używanego mechanizmu. Gdy przeszli do wewnętrznych rejonów budynku ukazało się wnętrze podwórza rozrysowanego mniej więcej chyba na planie kwadratu.

Obecnie jak i w całej okolicy wszystko było zalane wodą z rzeki stojącą gdzieś do wysokości połowy łydki i był moczone mżawką z szarych chmur. Mżawka przynosiła ulgę skrapiając skórę i ubrania dając trochę ulgi w tych tropikach. Teraz jednak ludzie mieli inne priorytety. Grupka z samochodów zatrzymała się widząc o wiele większą grupkę w większości zgromadzoną przy ścianie budynku i we wnętrzu budynku. Z kilkanascie osób, może ze dwa tuziny. Prawie same kobiety, dziewczyny i dzieci w różnym wieku. Prawie wszyscy z jakimiś wiadrami lub podobnymi pojemnikami na wodę. Właśnie oni byli głównym źródłem tego niezadowolonego gwaru. Gdy pojawiła się pstrokata grupka obcych z bronią i wiadrami na chwilę gwar uciszył się gdy te wszystkie kobiety i dzieci zlustrowały nowych spojrzeniami.

Przy przeciwnej ścianie była druga grupka. O wiele mniejsza. Tam też był ten mechanizm co słyszeli chwile wcześniej. Działająca pompa z której jakaś kobieta czerpała wodę do pojemnika. Jakaś inna z wyrostkiem wykłócała się z facetem. Ten szyderczo śmiał się jej w twarz. Zerkał na swoich kolegów. - Czego nie rozumiesz Martho? Rozumiem, że chcesz wody no jak my wszyscy. Ale chcesz to zapłać. Proste nie? - powiedział głośniej pewnie by słyszał go ten tłumek pod ścianą gdzie właśnie wyszła grupka z samochodów.

- Nie wydurniaj się Tod! To nie jest wasza woda! Dotąd nikt się nią nie interesował! - sfrustrowana kobieta wycelowała w niego palec a zebrany tłumek pokiwał głowami wyrażając pomrukiem swoje poparcie.

- Ale teraz my tu jesteśmy i to nasza woda! Ktoś chce skorzystać z naszej wody niech płaci! - odkrzyknął jej Tod i powiódł po podwórku swoją pałą. Wyglądała ciężko tak samo jak noże, maczety i bejzbole w dłoniach pozostałej trójki. Wszyscy byli młodzi i w sile wieku więc swoim zdecydowaniem i brutalnością zdawali się zdominować sytuację pełną grupki kobiet, wyrostków i dzieci zaskoczonych i zdezorientowanych. Do tego bez żadnej broni. Na takiego przeciwnika te noże, pały i maczeta wydawały się świetnym straszakiem.

Vex przyglądała się całej sytuacji z lekkim uśmiechem. Wyglądało bardzo znajomo. Trochę jak gdy w Det odkryto, że gdzieś tam na dnie jakiejś stacji są jeszcze resztki paliwa. CHoć tutaj… pewnie w akcie desperacji ci ludzie rzuciliby się na mężczyzn. Brak wody przez jeden dzień potrafi zrobić z człowieka zwierzę. Tyle, że oni chyba nie mieli ochoty czekać tu jednego dnia. Zerknęła na swoich towarzyszy.
- To może spróbuję się przepchnąć i pogadać? - Uśmiechnęła się do Sama.

- Próbuj. - Sam przystał chętnie na pomysł dziewczyny z Det. Wyraz twarzy miał dość marsowy gdy wpatrywał się w grupkę przy zgrzytającej nieprzyjemnie pompie.

Vex poklepała wujaszka po ramieniu i ruszyła w kierunku kłócącej się grupki.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 28-09-2017 o 09:14.
Aiko jest offline