- Można, a nawet trzeba. Pomóc. - Yetarowi chodziło zarówno o dobro kupca, jak i możliwość zapoznania się z jego towarami. - Zdaje się, że nazywa się Yimig, może wołanie go po imieniu coś pomoże, lepiej się może jednak faktycznie naszykować na większe kłopoty, niż krasnolud z kacem, który się sturlał z wozu. - Rzucił, niemalże niedbale narzucając pocisk w trzymadło procy. - Tak w ogóle, skoro mówimy o nieobecnych, to widział ktoś Lunę? - Yetar podrapał się za uchem i wzruszył ramionami. Był pewien, że skrzydlate utrapienie wkrótce się znajdzie.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |