Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2017, 18:53   #333
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Balthazaar spojrzał na Dundeina, a kapłan na smoczydło -Chyba nie rozumiem…- bezradnie wzruszył ramionami.
-No… Strasznie to zawiłe…- dodał krasnolud.
Venora jęknęła rozgoryczona niemożnością przekazania im tego co ma na myśli w sposób, który by zrozumieli.
- Mój dziadek musiał o tym wiedzieć, Morimond też... - mruknęła zrozpaczona i wbiła spojrzenie w pieczeń. - Ja chyba oszaleję prędzej niż się czegokolwiek dowiem - pokręciła energicznie głową, jakby chcąc pozbyć się tych myśli.
-Albo ruszysz dupę i w końcu dotrzemy do starca, który postara się wyjaśnić choćby cokolwiek…- zaproponował.
Venora pokiwała głową w odpowiedzi i zabrała się za dokończenie posiłku, bo szkoda było, by się coś tak smacznego miało zmarnować.
Smoczydło miało rację, musiała wziąć się w garść i liczyć że nie jest za późno by spotkać tego mędrca.

Paladynka po raz pierwszy odkąd dowiedziała się i tej personie z listu Morimonda, szczerze zapragnęła go spotkać. Dopiero teraz zapałała nadzieją, że może jednak on jej ulży w tym cierpienia niewiedzy w co jej osoba jest zamieszana. Jedyne co było pewne to to, że sprawa była arcy ważna i od niej miały ważyć się losy świata. Rycerka z tej całej powagi sytuacji aż poczuła nieprzyjemny, zimny dreszcz.
Szybko zjadła, po czym opłukała naczynie wodą z bukłaka. Wstała w końcu z posłania i zaczęła zbierać swoje rzeczy, szykując się do wyruszenia. Na koniec, gdy już jej pakunki znalazły się na grzbiecie Młota, poprosiła Balthazaara by pomógł jej założyć pancerz.
- Przydałaby się magiczna zbroja, która na rozkaz sama się zakłada i zdejmuje - skomentowała Venora na koniec, gdy już cały elfi pancerz na niej leżał, a ona dokonywała ostatnich sprawdzeń czy wszystko dobrze jest zamocowane. Zaraz też przypięła do pasa buzdygan i Pożogę .

Grupka zebrała się do drogi i ruszyła na północny wschód. Las pochłonął ich w mgnieniu oka. Niby takie same drzewa, jak w każdej innej puszczy, ale coś sprawiało, że Venora czuła się dość nieswojo. Gdy zerkała kątem oka na towarzyszy mogła śmiało stwierdzić, że Dundein również nie wyglądał na zadowolonego ze swojej obecności tutaj. Szedł kurczowo ściskając swój młot i regularnie co kilka chwil rozglądał się na boki po gałęziach wysokich drzew i przede wszystkim pod nogi.
Puszcza Semberhome tętniła życiem. Ptaki świergoliły z każdej strony. Kompani raz po raz napotykali jakieś zwierzę, a raz Balthazaar nawet musiał użyć swego smoczego zionięcia, by odstraszyć potężnego żubra. Na szczęście w czasie marszu nie natknęli się na żadnego drapieżnika ani potwora, choć zapewne od takich aż się tu roiło.
Las gęstniał, a bujne krzewy z wolna zaczynały zasłaniać przestrzeń między pniami. Ziemia robiła się grząska, a pod naciskiem ich buciorów wychodziła z niej woda.
-Jesteśmy coraz bliżej jeziora. Gdy już dotrzemy do brzegów, będziemy mieli z górki- oznajmił Balthazaar.


Słowa smoczydła były pokrzepiające dla Venory. Las był trochę podobny do tego ze snu, w którym jako dziecko była prowadzona przez dziadka. Skojarzenie nie dawało jej spokoju, choć przecież tamto miejsce odnalazła już, w lesie nieopodal rodzinnego domu.
- Jak dawno temu byłeś tu ostatnim razem?- zapytała panna Oakenfold, która tak jak wszyscy, szła traktem, a swojego wierzchowca prowadziła za uzdę. - Pamiętasz jak ostatnim razem się przedzieraliśmy przez bagnisko? Tu przynajmniej nie śmierdzi i nie jest tak duszno - skomentowała spoglądając pod nogi, które coraz bardziej zapadały jej się w mokry grunt.
-Ostatni raz tu byłem, kiedy starzec nie był starcem, a Ty zapewne byłaś małym dzieckiem- odparł wspominając tamte czasy -Ano bagnisko. Widziałem wiele w swoim życiu, ale mało które tak śmierdziało jak tamto- bodnął ją łokciem, że aż Młot potrząsnął nerwowo łbem.
Pewnie gdyby nie elfia zbroja to zabolałoby Venorę a tak jedynie szturchnięcie smoczydła wybiło ją z rytmu kroku, którym szła.
- Oho, widzę że w dobrym humorze jesteś - skomentowała zachowanie jaszczura i uśmiechnęła się przyjacielsko. - Ponad dwa dekadni w podróży... - powiedziała nie mogąc uwierzyć, że są już tak blisko. Ale zamiast czuć zadowolenie, że już są niedaleko, teraz martwiła się, że to wszystko będzie na nic gdy okaże się, że mędrzec wyzionął ducha. - Nie rozumiem kto mógłby, poza druidami, chcieć mieszkać w tak głębokim lesie

-Las to tylko otoczenie. Nasz cel to stary zameczek, na niewielkim półwyspie. Piękne miejsce, ale zapomniane przez świat- wyjaśniło smoczydło.
- I on tak sam tu siedzi? - zapytała z niedowierzaniem. - A jak mu na imię?
-Na imię mu Simon- uniósł brew spoglądając na rycerkę -Ma kilku wiernych służących, no i opiekuje się nim jeszcze jeden znajomy- dodał.
- Aha... - szczerze mówiąc to do tej pory paladynka wyobrażała sobie, że ów mędrzec samotnie zamieszkiwał jakąś wysoką wieżę, niczym ekscentryczni magowie. - A co to za znajomy? - dopytała zaraz z zainteresowaniem.
-Zobaczysz- odparł tajemniczo.
- No powiedz... - nalegała bo przez niego ciekawość jeszcze bardziej ją pochłonęła.
-Ten to dopiero się naoglądał w życiu…- pokręcił głową jakby sam niedowierzał.
Venora zmrużyła gniewnie oczy widząc, że Balthazaar ma świetną zabawę z tego przekomarzania się z nią. A pomyśleć, że niedawno jeszcze słowem się do niej nie odzywał. Pannę Oakenfold korciło, żeby pociągnąć go za język, ale wiedziała, że nic to nie da.

~***~

Niebo robiło się szare, ale smoczydło nie pozwalało na posterunek. Koniecznie chciał rozbić obóz u brzegu jeziora. Według jego obliczeń powinni na nie natrafić lada chwila. Balthazaar koniecznie chciał wziąć kąpiel w ciepłych wodach wielkiego akwenu, otoczonego lasami. Smoczydło odsunęło łapą gałąź paproci i w końcu ujrzeli błękitne wody Semberholme.
-Zobacz…- westchnął mając przed sobą nietykany przez człowieka obraz piękna natury. Brzeg był łagodny i porośnięty gęsto roślinnością. Fale delikatnie uderzały w odsłonięte korzenie drzewa, a kilka metrów dalej znajdował się bardzo stary, drewniany pomost.
-Zachnie!- krasnolud również zdawał się być zadowolony z okoliczności jakie miały towarzyszyć grupie tej nocy.
Balthazaar od razu zrzucił z ramienia swój skórzany plecak i rozejrzał się do okoła.
-Nawet nie trza chodzić po drewno- Dundein uśmiechnął się szeroko, odbierając Venorze z dłoni uzdę Młota -Usiądź. Przywiążę go do drzewa- wszystkim dopisywał świetny nastrój.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 26-09-2017 o 19:10.
Nefarius jest offline